Ride on BikeKroniki rowerowe Ralpha

avatar ralph03
Jastrzębie-Zdrój

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Rok 2015 będzie zaktualizowany, w sumie ma ponad 1000 km
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(10)

Moje rowery

Cube LTD Pro 2011 9123 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ralph03.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Archeopark Chotěbuz [CZ]

Sobota, 12 kwietnia 2014 | dodano: 13.04.2014Kategoria 50-100
O wypadzie do czeskich sąsiadów dowiedziałem się około 45 minut przed zbiórką, mimo że info zostało do mnie wysłane 12 godzin wcześniej.
Szybkie śniadanie, ubieranie w biegu i jestem punktualnie gotowy. Jedziemy do Archeoparku w Chotěbuz (po naszemu to Kocobędz, po niemiecku Kotzobendz) kilka kilometrów za Karviną. Miejsce to jest repliką autentycznej słowiańskiej ufortyfikowanej osady z okresu od połowy VIII do XI wieku. Działalność Archeoparku nastawiona jest na programy dydaktyczne oraz żywe pokazy, równocześnie prowadzone są intensywne badania archeologiczne.

Trasa:

Jastrzębie-Zdrój - Petrovice - Karvina - Stonava - Chotebuz - Louky - Karvina - Zebrzydowice - Jastrzębie-Zdrój

Punkt zbiorczy ustalony na stacji Orlen punktualnie o godzinie 10. Na stacji kupuje izotonika i trafiam na promocję drugi gratis. Miło :)
Parę metrów dalej prawie zakończyłem wypad rowerowy. Pewien burak chciał mnie przewieźć na masce swojego wieśvagena. Kierowca stojący obok przepuszczał nas na pasach, a burak w passacie nawet nie zwolnił. Był pisk opon, ale nie moich, bo ja ostrożnie wtoczyłem się na pasy i zaglądałem czy ktoś nie poluje na mnie. Mam już doświadczenie jak Autosanem chciano mnie zgarnąć, też był pisk opon i pełno dymu spod opon...
Burak w pasacie oczywiście nie przeprosił, tylko jak to u buraków odgrażał się wymachując łapkami i coś tam krzycząc. Nie zwracając zbytnio uwagi jedziemy dalej. Przy okazji mijamy sporą grupkę rowerzystów z VIII Rajdu Rowerowego "Pierwszy Dzwonek" - widzieli całą akcję na przejściu ;)

Szybko przemykamy przez centrum Jastrzębia i udajemy się w kierunku Ruptawy gdzie na ulicy Żwirki i Wigury korzystamy z turystycznego przejścia granicznego. Dalej przez Piotrowice, strefę przemysłową m.in. z fabryką Shimano i Stare Miasto docieramy nad Olzę wzdłuż której trafiamy na most w Darkowie. 

  Most w Darkowie
Zabytkowy most w Darkowie © ralph03

Następnie przejazd obok kopalni w Stonavie i wbijamy w las.

37 kilometr wypadu, to miejscowość Chotěbuz. Na początek charakterystyczny Rybi Dom, w którym znajduje się gigantyczne akwarium o pojemności 300 tysięcy litrów wody oraz znajdujące się dookoła stawy i drewniane figury.

Staw przed Rybim Domem
Staw przed Rybim Domem © ralph03

Staw za Rybim Domem
Staw za Rybim Domem © ralph03

Kilkadziesiąt metrów obok Rybiego domu znajduje się Archeopark. Niestety jeszcze jest przed sezonem, a teren jest okamerowany więc obiekt obejrzeliśmy tylko z zewnątrz czyli jak wcale ;)

Na pierwszym planie kasa biletowa, a gdzieś tam powyżej drewniane mury obronne osady.
Archeopark Chotěbuz
Archeopark Chotěbuz © ralph03 

W miejscowości Louky robimy dłuższą przerwę nad brzegiem Olzy. Jakby przejść na drugą stronę rzeki, to byśmy byli w Pogwizdowie - ot taka ciekawostka.
Słońce fajnie grzeje, to i rowery z chęcią leżą na trawie :P 

Odpoczynek nad Olzą
Odpoczynek nad Olzą © ralph03

Jadąc wzdłuż Olzy z powrotem trafiamy na zabytkowy most, przejeżdżamy przez park i zaliczamy kolejne łapanie promyków słońca. Tym razem na rynku w Karvinie.

Rynek w Karvinie
Rynek w Karvinie © ralph03


Do Jastrzębia wracamy zahaczając o Zebrzydowice oraz Sroczy Las, Szydłówkę i Grabiniec.

Bezpieczeństwo przede wszystkim
Bezpieczeństwo przede wszystkim © ralph03 Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 68.71 km (10.00 km teren), czas: 03:44 h, avg:18.40 km/h, prędkość maks: 18.50 km/h
Temperatura:15.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:140 ( 73%) Kalorie: 2662 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Powrót do domu

Niedziela, 6 kwietnia 2014 | dodano: 07.04.2014Kategoria 0-50, samotnie
Wracam do domu po tyskim wypadzie, a że podobno dla 30 kilometrów nie opłaca się ściągać roweru ze ściany, to nie jadę prosto do domu :)

Trasa:
Z Suszca jadę w kierunku Kryr i Mizerowa. Trzymam się szlaku niebieskiego Plessówki. W Mizerowie odbijam na Warszowice. Na 7 kilometrze odnajduje odbicie w lewo szlaku niebieskiego. Ze szlaku niebieskiego rowerowego skręcam na szlak niebieski w ulicę Potoczek. Asfalt się kończy i zaczynam jechać wzdłuż pól.

Szlak niebieski polami
Szlak niebieski polami © ralph03

Później szlak prowadzi przez lasy lub po prostu wzdłuż drzew posadzonych po jednej i drugiej stronie szlaku.

Dalsza część niebieskiego
Dalsza część niebieskiego © ralph03

Dalsza część niebieskiego
Dalsza część niebieskiego © ralph03

Ale wszystko co piękne szybko się kończy i w pewnym momencie oznaczenia szlaku gdzieś wyparowują. Kierując się prosto w stronę Jastrzębia zostaję wyprowadzony w pole... szukając jakiegoś dogodnego powrotu do cywilizacja przedzieram się miedzami i wracam z powrotem na szlak niebieski rowerowy prowadzący do Pawłowic.

Park w Pawłowicach
Park w Pawłowicach © ralph03

W pawłowickim parku posiedziałem dłuższą chwilkę na słońcu. Stamtąd pojechałem na Bzie odwiedzić Jarka, który na początku sezonu ratował mi życie jak przesadziłem z kilometrami świeżo po anginie :)

To była piękna słoneczna niedziela. Szkoda, że w sobotę gdy jechaliśmy do Tych/Tychów (obie formy są poprawne) nie była nam dana taka pogoda.

Leśna część niebieskiego
Leśna część niebieskiego © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 35.11 km (10.50 km teren), czas: 02:04 h, avg:16.99 km/h, prędkość maks: 35.30 km/h
Temperatura:17.0 HR max:171 ( 89%) HR avg:136 ( 71%) Kalorie: 1420 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Lasy kobiórskie + Tychy i Jezioro Paprocańskie

Sobota, 5 kwietnia 2014 | dodano: 07.04.2014Kategoria 50-100, Off Road
Piątkowe plany na sobotę brzmiały Karvina. Wszystko zmieniło się, gdy Beny podesłał mapkę lasy kobiórskie i tour de Jezioro Paprocańskie.

Ekipa miała być silna Beny, Rafał, Marcin, Damian i ja. Nad ranem tuż przed zbiórką odpadł Marcin z powodu nagłej choroby oraz Damian, tak profilaktycznie żeby się nie rozchorować skoro za tydzień ma wypad na Śnieżkę.
Pogoda tego dnia nie rozpieszczała, na termometrach 7*C, zero słońca i silny wiatr.

Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Pawłowice - Studzionka - Pszczyna - Tychy - Kobiór - Suszec

Ten weekend testowałem kolejną aplikację, która mogłaby zastąpić Endomondo. Choć Endomondo chyba się wystraszyło, bo przez cały weekend nawet nie zająknęło się i cały czas pracowało należycie.

Propozycję programu Strava podesłała mi Monika, która śmiga rowerem w Anglii. Pozdrawiam


O programie wiele nie napiszę, specjalnie mnie nie zachwycił. Akurat jeździłem w rękawiczkach z palcami i niezbyt wygodnie szła mi obsługa tego programu. Na Endomondo zdecydowanie wygodniej.
Strona programu mało przejrzysta i ciężko mi się odnaleźć. 
Coś mi się wydaje, że zostanę przy endomondo. Ale być może coś jeszcze potestuję. Aplikacji na Androida jest multum.

W drogę.
Najpierw do Pawłowic, a później traktami i szlakiem R4 do Pszczyny. Pod zamkiem chwilka przerwy na aplikację prowiantu.

Przerwa w parku w Pszczynie
Przerwa w parku w Pszczynie © ralph03

 Następnie Plessówką w kierunku Kobióra. Jednak plessówką nie jedziemy do samego Kobióra, odbijamy na szlak czerwony i śmigamy lasem.
Beny już wcześniej ustalił ślad którym mamy jechać i został zaskoczony. Rzeczka Korzenica i żadnej kładki, na mapce to inaczej wyglądało i było przejezdne. Zresztą po wale ziemnym widać, że kiedyś dało się przejechać na drugą stronę. 

I jak tu dostać się na drugą stronę?
I jak tu dostać się na drugą stronę? © ralph03

Trudno trzeba znaleźć objazd. Miały być lasy kobiórskie, to na bogato :) 

Przy okazji trafiamy pod wieżę widokową.

Wieża obserwacyjna
Wieża obserwacyjna © ralph03

Jaka wieża? To dostrzegalnia p. poż
Jaka wieża? To dostrzegalnia p. poż © ralph03

Na chwilkę wyjeżdżamy z lasu, żeby przeciąż drogę numer 1. Beny obiecał atrakcje i nie zawiódł. Przecinamy drogę w miejscu, w którym pracują panie zwane ssakami leśnymi. Trafiamy na blondynkę zajęta rozwiązywaniem krzyżówek. Nie zakłócając jej zajęć wbijamy w kolejny las i za kilka kilometrów docieramy pod zameczek myśliwski


Zameczek Myśliwski w Promnicach
Zameczek Myśliwski w Promnicach © ralph03

oraz do celu podróży Jeziora Paprocańskiego.

Jezioro Paprocańskie
Jezioro Paprocańskie © ralph03

W pobliżu jeziora znajduje się charakterystyczny obiekt - pięciogwiazdkowy Hotel Piramida. Pozytywna moc piramidy słono kosztuje.

Hotel Piramida
Hotel Piramida © ralph03

Według mapki mieliśmy zrobić kółko wokół jeziora i wracać. Ale w planach są inne atrakcje. Jedziemy na cmentarz, na drugi koniec Tychów. Rafał bardzo chciał podjechać na grób Ryśka... nie tego z klanu (choć on też nie żyje i nie zabiły go kartony, tylko bandyci). Rafałowi chodzi o Ryśka z Dżemu.

W drodze z cmentarza przejeżdżamy przez Śląską Giełdę Kwiatową oraz obok Browaru Tyskiego.
Nim wróciliśmy nad jezioro zahaczamy jeszcze o kebabownię Izmir na pętli, gdzie kosztujemy dań ze szczura ;)

Dieta rowerzysty
Dieta rowerzysty. Ohh yeahh ;) © ralph03 

Druga strona jeziora jest ciekawie urządzona. Jest zrobiony deptak, cześć wyłożona znienawidzonymi kostkami brukowymi ale jest fragment wyłożony drobnym żwirkiem i muchomorkiem. Deptak wciąż w budowie i mam nadzieję, że poprowadzą go wokół jeziora.

Trzeba przyznać, że mieszkańcy Tychów, Kobióra i okolic mają świetne miejsce do spacerów z kijkami, biegania czy jeżdżenia na rowerze. Tutejsze lasy poprzecinane są różnorodnymi ścieżkami czy asfaltowymi uliczkami. Jest gdzie się zgubić, jest gdzie uciec i odpocząć od zgiełku miasta. Wbijasz w las i słychać tylko szum wiatru, drzew i śpiew ptaków. Jak wbijesz dość głęboko, to jest spore prawdopodobieństwo, że nie trafisz na żadnego człowieka. Coś pięknego :)

Powrót w kierunku domu od Kobióra szlakiem niebieskim Plessówka. Ja jazdę kończę w Suszczu. Jestem umówiony na seans filmowy i kino skandynawskie. Beny z Rafałem przez Pawłowice wracają domów.



Sweet focia przy zameczku
Sweet focia przy zameczku © ralph03

Powrót do domu
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 92.07 km (38.00 km teren), czas: 05:17 h, avg:17.43 km/h, prędkość maks: 38.90 km/h
Temperatura:10.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3600 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Tour de Zalew Rybnicki

Sobota, 29 marca 2014 | dodano: 30.03.2014Kategoria Off Road, 50-100
Z piątku na sobotę Damian w pracy poszukiwał mnie i wydzwaniał za mną, żeby ugadać się na rower. Damian po nocce, więc umawiamy się na godzinę 11, żeby miał chwilkę na zmrużenie oka ;)
Po przyjściu z pracy wysyłam jeszcze wiadomość do Marcina, żeby był gotowy i przedstawiam mu plan dnia: będzie tour de rybnickie.

Poranek zimny i mglisty, ale przegląd kamerek internetowych wskazywał że w innych wyższych regionach śląska pojawiło się słońce.
Chłopaki mieli lekkie obawy, ale ja byłem pozytywnej myśli - będzie dobrze i jeszcze się spocimy na tym słońcu ;)


Trasa:


To był też dzień testowania alternatywnej aplikacji dla Endomondo, które ostatnio nie popisało się.
Pierwsza aplikacją którą testowałem była polska produkcja Navime.


Wygląd aplikacji nie zachwyca. Jest bardzo surowy, ale chodzi szybko, nie ma żadnych reklam. To największy plus, bo endomondo atakuje różnymi bzdurami zachęcając do kupienia wersji premium.
Porównując zapis śladu wydaje mi się, że Endomondo jakoś dokładniej rysuje ślad przebytej trasy. Navime kreśli więcej prostych. Według autora Navime zaś pokazuje dokładniej wysokość opierając się o dane Shuttle Radar Topography Mission (SRTM) - patrz Wikipedia.
 
Oczywiście w telefonach są montowane cywilne GPSy, ze słabą częstotliwością odświeżania i żadna aplikacja nie będzie na czymś takim dokładnie rysowała śladu. Tu potrzebny byłby dodatkowy odbiornik GPS podłączony pod telefon przez bluetooth. Tyle że ten dodatkowy moduł mógłby być w cenie drugiego telefonu :) Do turystyki i rekreacji wydaje się być zbędny, ale jak ktoś chce dodatkowo dokładnie zmierzyć osiągi swojego samochodu, to może się szarpnąć po kieszeni na takowy zewnętrzny GPS.


Wracamy do wycieczki :)

Z Jastrzębia przez bażanciarnie jedziemy do Żor, przez rynek w stronę dworca PKP i obok Gichty kierujemy się szlakami w stronę Rybnika.

Wieża wsadowa istniejącej w XIX wieku Huty Waleska
Wieża wsadowa istniejącej w XIX wieku Huty Waleska © ralph03

Na drzewach wciąż nie ma liści, więc można dokładnie pooglądać sobie wieżę wsadową, za kilka miesięcy będzie ledwo wystawała zza gałęzi.

Staw Gichta
Bądź człowiekiem, rzuć pieczywem :) © ralph03

Po prawie 40 kilometrach i docieramy nad zalew rybnicki. 

Elektrownia Rybnik
Elektrownia Rybnik © ralph03

Niebo bezchmurne, a pogoda bezwietrzna. 

Zalew rybnicki słynie z tego, że nie zamarza w zimie i że ma wielkie okazy ryb. Nawet krąży plotka, że płetwonurkowie schodzący na dno czyścić turbiny korzystają z klatek (na rekiny?) dla własnego bezpieczeństwa.

Takie i większe okazy na Zalewie Rybnickim
Takie i większe okazy na Zalewie Rybnickim © ralph03

Rekordu nie będzie, ale bydle jest wielkie :) ponad pół metra miała.
W pierwszej połowie marca tego roku pewien jegomość złowił 251 cm suma, który ważył 107 kg - nieoficjalny rekord Polski.
Nie wiem co to za ryba, ale może jacyś wędkarze czytają mojego bloga i podpowiedzą co to za okaz.


Zalew Rybnicki widok od strony zapory
Zalew Rybnicki widok od strony zapory © ralph03

Przejechaliśmy przeszło połowę zbiornika i kawałek za zapora pierwsza awaria - łańcuch się skończył.
Na szczęście obyło się bez bawienia skuwaczem i skracania ogniw. Rozczepiła się spinka w łańcuchu. Po długich poszukiwaniach Damian znalazł w piasku drugą połówkę spinki, dzięki czemu zaoszczędziłem 30 zł na nową ;)

To są jakieś pechowe okolice dla mnie, bo przed dwoma laty 3x zrywałem łańcuch po tamtej stronie zalewu. Dwa zerwania to moja wina, bo dopiero uczyłem się spinać łańcuch i jeszcze nie byłem w posiadaniu takiego dobrodziejstwa jak spinki.

Łańcuch spięty, moje palce całe czarne z mieszanki oleju, pyłu i piasku ale najważniejsze że jedziemy dalej.

Na kolejną awarie czekaliśmy dosłownie parę minut. Marcinowi strzela gumka... która trzyma na widełkach czujnik z licznika.
Gumki są mało trwałe, polecamy trytytki/trytki/plastikowe opaski/zipy - jeden przedmiot, wiele nazw i jeszcze więcej zastosowań. Wynalazek równie ważny co WD-40 i duct/duck tape :)

Praktycznie przez cały czas staraliśmy się trzymać szlaków. Najgorsze w tym wszystkim, że nie zrobiliśmy żadnej fotki szlaków i jak się później okazało wybieraliśmy te dłuższe szlaki, prowadzące niejednokrotnie naokoło, zamiast krótszych i prowadzących prosto do celu. A kolejnych celem miał być Rybnik Kamień i stamtąd powrót do Żor i Jastrzębia.

Ale nie ma tego złego... może i kółko niepotrzebne zrobiliśmy, ale za to w nagrodę natrafiliśmy na najwyższą na Śląsku i prawdopodobnie i w Polsce wieżę obserwacyjną, która znajduje się w golejowskim lesie.

Rybnik Golejów - wieża obserwacyjna
Rybnik Golejów - wieża obserwacyjna © ralph03

Wieża ma 36 metrów wysokości, jest wyższa o 4 metry od reszty wież znajdujących się w Polsce. Budowa trwała zaledwie 3 miesiące i kosztowała 170 tysięcy złotych. 
Dzięki wieży można szybko zlokalizować pożar lasu i błyskawicznie wezwać straż pożarną.
Po uzyskaniu zgody z Nadleśnictwa Rybnik można wejść na wieżę. Grupa Wypadowa co o tym myślicie?

Rybnik Golejów -  36 metrów wysokości
Rybnik Golejów - 36 metrów wysokości © ralph03

Powrót do domu już bez przygód, więc na tym zakończę swój wpis.
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 95.93 km (50.00 km teren), czas: 05:33 h, avg:17.28 km/h, prędkość maks: 41.00 km/h
Temperatura:19.0 HR max:172 ( 90%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3729 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Wycieczka do Woszczyc i topienie burej suki w Zdroju

Sobota, 22 marca 2014 | dodano: 23.03.2014Kategoria 50-100
Po pięknym roboczym tygodniu, w którym nie było mi dane wsiąść na rower, przyszedł weekend i sobota. Ostatni bezdeszczowy i bezchmurny dzień przez najbliższe parę dni. Tego nie można było tak zostawić. Wróciłem z pracy z nocki i zastanawiałem się, gdzie by tu pojechać. Moją zadumę przerwał dźwięk smsa. To wiadomość od Marcina, który idealnie wyczuł moment. Już nie musiałem kombinować, Marcin wykombinował. Jedziemy do Woszczyc

Z tym smsem też ciekawa sprawa, bo momentalnie odpisałem Marcinowi: "Pasuje ;)". Po czym nastąpiła cisza. Żadnej informacji zwrotnej, żadnego miejsca spotkania czy godziny. Po 10 minutach oczekiwania na jakiekolwiek koordynaty co do miejsca i godziny startu, nie wytrzymałem i zadzwoniłem do Niego. Cóż, Marcin wziął mnie za wytrawnego pokerzystę i już był gotów... ale jechać sam do Woszczyc. Wyszedł z założenie, że spasowałem czyli zrezygnowałem z jazdy a nie, że odpowiada mi taka propozycja.
Następnym razem muszę rozważniej dobierać słowa, bo jedno słowo może mieć wiele znaczeń, albo po prostu pisać pełnymi zdaniami, szczególnie że telefon wycina polskie znaki diakrytyczne: pasuje, pasuję :)

Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Żory - Palowice - Woszczyce - Rudziczka - Pawłowice - Jastrzębie-Zdrój

Punkt zbiorczy ustalamy pod Biedą (czyt. Biedronką), bo muszę kupić sobie płynny prowiant na drogę, żeby nie zaczęło mnie suszyć w trasie. Trafiło na mocno czarne i mocno owocowe Frugo oraz buteleczkę Coli (ten blog nie zawiera lokowania produktów ;) ).

Do Żor dojeżdżamy przez Bażanciarnię w Roju, dalej przez Cegielnię aby zobaczyć cóż to żorscy włodarze wyczarowali mieszkańcom.
Musimy przyznać, że w Żorach dba się o dzieciaki i młodzież. Jest miasteczko ruchu drogowego i to nie tylko ze znakami drogowymi, ale również sygnalizacją świetlną. Dodatkowo skate park z rampami i basenem (nie wiem jak się to fachowo nazywa) oraz siłka na świeżym powietrzu, ale ta ostatnia jest już w Żorach od kilku lat. Wszystko w jednym miejscu i z miejscem na kolejne inwestycje.


Niby miasto Żory zadłużone jest przez niektóre inwestycje, ale tu przynajmniej się inwestuje. Widać te inwestycje i cieszą, nie jak w moim pięknym mieście z historykiem na stołku prezydenckim.



Miasteczko ruchu drogowego w Żorach
Miasteczko ruchu drogowego w Żorach © ralph03

Na żorskim rynku prowiant w formie batoników i jedziemy w kierunku dworca PKP i dalej nad Staw Gichta, bo Marcin jeszcze tu nie był :)

Staw Gichta
Staw Gichta © ralph03

Dalej do Palowic i po kilku kilometrach jesteśmy u celu czyli pod zamkniętą bramą sklepu "centrum paralotniowe", gdzie parę lat temu kupowałem kamerkę GoPro. Marcina interesowały nawigacje z Garmina. Chciał pooglądać oraz popytać trochę sprzedawców. Niestety nie sprawdził do której i czy w ogóle mają w sobotę otwarte - a w sobotę jest nieczynne ;)
Nic się złego nie stało, wycieczka trwa dalej, a kilometrów przybywa. Kondycja po chorobie wróciła i rosnące kilometry nie są mi straszne.
Przeskakujemy na drugą stronę wiślanki i zwiedzamy las po drugiej stronie.

Staw z domkiem na wodzie
Staw z domkiem na wodzie © ralph03

Z lasu wyjeżdżamy w dość bliskiej okolicy KWK Krupiński, kierujemy się w stronę bogactwa, przepychu i luksusu :) Świecący dach z daleka przyciągał.

Pałacyk na granicy Kleszczowa z Rudziczką
"Pałacyk" na granicy Kleszczowa z Rudziczką © ralph03

Domek wciąż nie jest ukończony i wygląda tak samo jak rok temu, ale i tak robi spore wrażenie. Z tyłu domu lądowisko dla helikopterów (zdjęcie we wpisie z ubiegłego roku).

Przecinamy drogę 935 i znów wskakujemy w las kierując się tym razem do Warszowic.

Dworzec PKP Warszowice
Dworzec PKP Warszowice © ralph03

Jadąc bocznymi uliczkami i żwirowymi dróżkami docieramy do Pawłowic.

To moja druga wycieczka z nowym telefonem i druga z Endomondo na Androidzie, wcześniej miałem telefon z Symbianem. Nie wiem czemu ale po raz kolejny Endomondo samo z siebie się wyłączyło... Jeśli na trzeciej wycieczce znów się wyłączy, to będziemy musieli się rozstać i nie będzie to miłe rozstanie. Na Symbianie nie miałem reklam i nie miałem takich awarii i to pomimo tego, że program nie był aktualizowany od dawna.

DK-81 Pawłowice
DK-81 Pawłowice © ralph03

Z Pawłowic do Jastrzębia dostajemy się od strony wysypiska śmieci, wcześniej oczywiście sprawdzając z którego kierunku wieje wiatr, tak aby ominąć wysypisko z tej dobrej strony - tej niecuchnącej.
Docieramy z powrotem na Zofiówkę i decydujemy, że zahaczymy jeszcze o Zdrój, gdzie odbywa się po raz trzeci topienie burej suki. Jest to impreza motocyklowa połączona z topieniem Marzanny. Na topienie się nie załapaliśmy ale motocyklistów i motocykle widzieliśmy i to w naprawdę sporej ilości.

Topienie Burej Suki 2014
Topienie Burej Suki 2014 © ralph03

Szybki powrót na osiedle, bo w planach było rozpoczęcie sezonu grillowego :D

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 69.47 km (12.00 km teren), czas: 04:12 h, avg:16.54 km/h, prędkość maks: 40.10 km/h
Temperatura:22.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:130 ( 68%) Kalorie: 2728 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Strumień, Skoczów - rozruch i agonia :)

Niedziela, 9 marca 2014 | dodano: 10.03.2014Kategoria 50-100
Rozruchowa, rowerowa rzeźnia


W sobotę kilka smsów, kilka rozmów telefonicznych i 4 osobowa ekipa zebrana na niedzielną przejażdżkę rowerami. Uprzedzam kolegów, że jestem po anginie ropnej, po nacinaniu ropienia i po walce z gorączką trwającą półtora tygodnia. Moje siły określam na 35-40 km max. Taki kilometraż sprawia, że ugadujemy się na trasę do Strumienia i z powrotem - nie dalej.


Niedziela, godzina 11 ekipa w składzie Damian, Marcin, Rafał i ja rusza w kierunku Strumienia. Pogoda dopisuje, nie było porannych mgieł, a słońce zapowiada dobry dzień. Szkoda tylko, że taki wietrzny...

Trasa:


Jastrzębie-Zdrój - Pawłowice - Strumień - Landek - Pierściec - Skoczów - Kaplicówka (389 m n.p.m) - Dębowiec - Kończyce Wielkie - Kończyce Małe - Zebrzydowice - Jastrzębie-Zdrój


Do Strumienia wiadomo traktem cesarsko-pruskim :)



W Strumieniu panom było mało. Marcin zaproponował, że pokaże nam ciekawą trasę - już zaczynałem się bać ;) ale państwo demokratyczne, to jadę dalej.
Jak napisałem wcześniej zacząłem się bać, ale jak zobaczyłem tabliczkę powiat bielski, to byłem przerażony - ten gość chce mnie wykończyć i całkiem nieźle mu idzie :P

Poprzez lasy i cesarockie zadupia docieramy do Skoczowa, gdzie robimy sobie przerwę na rynku. 
Na rynku przyczepia się do nas pani z Twojego Ruchu. Dla nie obytych w polityce, to ta partia od trans homo nie wiadomo. Podyskutowaliśmy z panią o ścieżkach rowerowych, bo polityki ze sportem nie powinno się mieszać, a następnie wykonaliśmy nasz ruch czyli podziękowaliśmy i zmyliśmy się w dalszą drogę.

Tabliczka na wzgórzu Kaplicówki:
 

Kaplicówka to wzgórze (389 m n.p.m) wznoszące się nad Skoczowem z charakterystycznym Krzyżem Papieskim widocznym z wiślanki.
Tutaj też możemy podziwiać piękną panoramę Beskidów i okolic.
Niestety w niedzielę przejrzystość powietrza nie rozpieszczała. W powietrzu wisiał smog czy inna zawiesina.






Strumień był, Skoczów był - kierunek dom, a coraz trudniej mi to idzie i ciągle zostaję w tyle.
Mięśnie w udach przegrzane, coraz mocniej zaczynają boleć, bez względu na to czy kręcę czy nie kręcę. Wszelkie strome górki od Kończyc Wielkich pokonuje albo pieszo, albo na stojąco, bo inaczej nie daję rady. 
W Zebrzydowicach muszę poleżeć, bo uda mi rozrywa. Męczę się tak jeszcze do Bzia, gdzie wymiękam całkowicie, bo nawet kilka minut na rowerze jest dla moich ud katorgą. Odpuszczam całkowicie, żegnam się z kolegami i umieram w samotności.... twuu wróć. Nie umieram, jeszcze nie ;)
Resztką sił docieram do kolegi z Bzia i załatwiam sobie transport do domu. Zabrakło zaledwie 6 kilometrów.

Za dużo na dzień dobry. Organizm jeszcze zregenerował sił, ale najważniejsze że rozruch był i wpadły pierwsze skromne kilometry. Planów na ten sezon trochę jest, byle starczyło czasu, sił i zdrowia :)


Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 67.56 km (12.50 km teren), czas: 04:02 h, avg:16.75 km/h, prędkość maks: 49.90 km/h
Temperatura:13.0 HR max:175 ( 91%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 3103 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Tour de Zalew Goczałkowicki

Niedziela, 27 października 2013 | dodano: 28.10.2013Kategoria 50-100
Kolejny zrealizowany plan w tym sezonie czyli Tour De Goczałkowicki.

Zalew czekał na ten wypad kilka miesięcy i w końcu udało się go okrążyć.

Trasa:

na 5-6 kilometrów przed domem padła bateria w telefonie. Tak to jest jak się nie pilnuje poziomu baterii i nie podepnie na czas powerbanku.

Jastrzębie-Zdrój - Pawłowice - Strumień - Zabłocie - Chybie - Zarzecze - Zabrzeg - Zapora Goczałkowice-Zdrój - Pszczyna - Łąka - Wisła Wielka - Studzionka - Pawłowice - Jastrzębie-Zdrój

Plan okrążenia Zalewu Goczałkowickiego nie zakłada trzymania się jak najbliżej lini brzegowej.
Z doświadczenia innych kolegów wiemy, że jazda maksymalnie linią brzegową dość konkretnie odbije się na kondycji naszych tyłków, które przez kilka kilometrów będą podskakiwać na wybojach wałów. Dlatego okrążymy zbiornik sporym łukiem, miejscami zbliżając się do lini brzegowej.

Do Strumienia docieramy od strony Traktu Cesarsko-Pruskiego, a stamtąd kierujemy się w stronę Chybia.

Kijków nie mamy, ale szlaku się trzymamy :):


W Zarzeczu wskakujemy na wały. Nasze hardtaile podskakują na nierównościach jak piłeczki kauczukowe. W głowach co niektórych z nas znów pojawia się pomysł kupienia fulla ;)



Tuż przed zaporą w "Restauracji (tylko z nazwy) pod zaporą" robimy dłuższą przerwę.

Zaporę zwiedzamy w każdym kierunku. Wieje dość mocno, to pewnie ten zbliżający się orkan nad Polskę. Sporo rowerzystów, spacerowiczów czy rolkarzy. Fajne miejsce o długości prawie 3 kilometrów, a jak komuś mało, to jeszcze ma lasy od strony Zarzecza lub Park w Pszczynie w okolicy.

Robimy pamiątkowe foto:


i udajemy się do pszczyńskiego parku popatrzeć na jesień.

W parku wyraźnie widać, że niedzielna pogoda dopisała. Ludzi tłum. Niektórymi alejkami musimy się dosłownie przeciskać.
Silnie wiejący wiatr zwiewa tysiące liści w powietrze. Przypomina to trochę atak szarańczy.

Na szczęscie, to tylko liście:



Z parku przenosimy się na rynek gdzie konsumujemy pożywny i zdrowy obiad w Mr Hamburgerze ;)

Powrót szlakiem wzdłuż Pszczynki, a dalej szlakiem R4 do Pawłowic. Później kilka kombinacji, żeby za bardzo nie wracać do domu tą samą trasą.

Dzisiejszy wypad i przekroczona granica 2 tysięcy kilometrów na tegoroczny, kończący się sezon rowerowy.
Dodatkowo zaliczone dwie gminy do kolekcji.

Park w Pszczynie:
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 87.28 km (25.50 km teren), czas: 04:47 h, avg:18.25 km/h, prędkość maks: 42.90 km/h
Temperatura:21.0 HR max:177 ( 92%) HR avg:140 ( 73%) Kalorie: 3698 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Jesiennie do Strumienia

Środa, 23 października 2013 | dodano: 23.10.2013Kategoria 0-50
Korzystając z pięknej słonecznej pogody dorzuciłem dzisiaj kolejne kilometry i zmierzam do tegorocznych 2000 km.
Z samego rana ugaduje się z Damianem na popołudniowy szybki wypad do Strumienia, tak aby zdążyć przed zachodem słońca.

Trasa:

Jastrzębie-Zdrój - Golasowice - Pawłowice - Strumień - Zbytków - Golasowice - Pawłowice - Jastrzębie-Zdrój

Dzisiejszy dzień był również okazją do przetestowania świeżo zakupionego pulsometru - SIGMA PC 25.10.

Będzie pilnował, żeby serducho nie wyskoczyło z klaty:


Damian jest równie przygotowany co ja, obydwoje nie wzięliśmy nic do picia :)
Ale ja za to mam Knoppersy, które zostały mi z niedzielnego wypadu. Przydały się, bo nie jadłem obiadu.

Okrężną drogą i jak najbardziej bokami czyli poza głównymi drogami kierujemy się w stronę Traktu Cesarsko-Pruskiego. Korzystamy ze szlaków: R4, Reitzensteinów oraz niebieskiego, to chyba Szlak Ewakuacji Więźniów Oświęcimskich.

Jazda po dywanie z liści:


Trakt o tej porze jest równie piękny co na wiosnę i znów polecam wybrać się tam na wycieczkę pieszą czy rowerową.
Trakt bywa również niebezpieczny. Nie widać korzeni, kamieni i słupów granicznych.

Z okolicznych stawów spuszczono wodę:


W Strumieniu chwilkę posiedzieliśmy przy fontannie wdychając leczniczy jod, a później szybciutko wracaliśmy w stronę zachodzącego słońca, tak aby zdążyć wrócić do domu nim się ściemni.



Do tegorocznych 2000 kilometrów brakuje już tylko 44 kilometrów.
Z ciekawostek napiszę, że dzisiaj mój rower przekroczył granicę 4 tysięcy nakręconych kilometrów.

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 40.62 km (9.00 km teren), czas: 02:16 h, avg:17.92 km/h, prędkość maks: 38.30 km/h
Temperatura:22.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:112 ( 58%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Racibórz oraz śladami jastrzębskiego PKP vol.3

Niedziela, 20 października 2013 | dodano: 21.10.2013Kategoria 50-100, Off Road
Wszędzie dookoła polska złota jesień. W sobotę wysyłam smsy do kolegów z Grupy Wypadowej, tak aby w niedzielę zebrać ich do kupy i wspólnie z Nimi dotrzeć do Raciborza. Ja już 2x próbowałem i za każdym razem coś przeszkadzało. Ale jak to mówią, do trzech razy sztuka.

Nie wszyscy mogli wziąć udział w wypadzie. W sumie zebrało się nas czterech: 2x Damian i 2x Rafał. Może w przyszłym roku uda się zebrać cały skład :)

Trasa:


Jastrzębie-Zdrój - Gołkowice - Godów - Łaziska - Gorzyczki - Uchylsko - Olza - Krzyżanowice - Tworków - Bieńkowice - Racibórz - Kornowac - Pszów - Wodzisław Śląski - Mszana - Jastrzębie-Zdrój


Pod Donaldem w Jastrzębiu krótko omawiamy trasę studiując mapę. Szlakami do Olzy, a później wałami i szlakami do Raciborza.
Plan prosty, trasa niezbyt skomplikowana, czasowo też nieźle bo startujemy po 9:30 - tym razem musi się udać.

Do Olzy docieramy szlakiem R4, gdzie wskakujemy na wały Odry i jedziemy w kierunku północnym.



W Krzyżanowicach zjeżdżamy z wałów i szukamy niebieskiego szlaku.

Grupa Wypadowa nie da się wyprowadzić w pole :)


Jadąc szlakiem niebieskim docieramy do Tworkowa pod zamek/pałac.
Rafał korzystając z okazji, brama była otwarta, wbija do środka, a my za nim.
Po ruinach zamku kręci się parę osób, miedzy innymi para młoda.

Robimy pamiątkowe foto przed zamkiem i wracamy z powrotem w kierunku bramy. Z daleka widzimy, że wyjścia pilnuje bodyguard w postaci sympatycznej pani. Będzie dym ;) Miła pani informuje nas, że po 2 złote od łebka i że mamy wielkie szczęście, bo na zamek można wejść dopiero od godziny 13, a my mogliśmy to zrobić dużo wcześniej. Tak o to zostaliśmy skasowani 8 zł. Mieliśmy ogromne szczęście, bo za rowery nas nie policzyła, choć jakiś tamtejszy hanys, godoł coby nas tyż policzyła za koła...

Tak o to ruiny zrujnowały nasz budżet wypadowy :P

Fotka która kosztowała całe 8 złotych:


Wciąż podziwiając polską złotą jesień mkniemy niebieskim szlakiem w kierunku Raciborza i w kierunku Rafako, gdzie kończy swój bieg niebieski szlak.




Siedziba RAFAKO S.A.:


Spod Rafako kierujemy się w stronę raciborskiego rynku.
Miasto niespecjalnie tętni życiem, rynek również jakoś wyludniony...





więcej ludzi spotykamy w Macu... ale to chyba nikogo nie powinno dziwić. My również obiad zjedliśmy w Macu.

Po skromnym posiłku kierujemy się z drogą 935,a następnie 933 w kierunku Pszowa i Wodzisławia Śląskiego.
W Wodzisławiu odbijamy z drogi 933 i bokami jedziemy do Mszanej, na mapce papierowej widnieje szlak czarny, w terenie jednak brak jakichkolwiek oznaczeń.

W Mszanej odbijamy w kierunku Gołkowic/Godowa i wskakujemy na nasyp kolejowy, którym jedziemy do dzielnicy Zdrój.

Przedstawione na zdjęciach osoby i sytuacje są fikcyjne:


Spora część nasypów kolejowych na spokojnie jest do przejechania. Dużo lepiej się jedzie niż od Zdroju w kierunku Pawłowic. Miejscami trzeba było prowadzić rower, ale 90% trasy do przejechania.




Dla porównania zapraszam na moje wcześniejsze wpisy o opuszczonych i zapuszczonych okolicznych szlakach kolejowych:

Śladami jastrzębskiego PKP
Śladami jastrzębskiego PKP vol.2

Śladami pawłowickiego PKP Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 95.37 km (23.50 km teren), czas: 05:32 h, avg:17.24 km/h, prędkość maks: 44.40 km/h
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Hałda Szarlota

Niedziela, 13 października 2013 | dodano: 14.10.2013Kategoria 50-100
Niedzielne poranne mgły trochę opóźniły decyzję o pójściu na rower. Gdy się przejaśniło zacząłem zbieranie ekipy.
Jeden poza domem, drugi po nocce i przed nocką, trzeci po imprezie urodzinowej... itd.
Na całe szczęście znalazłem chętnego na wspólne rowerowanie. Marcin po konsultacjach z żoną, kobietą o wielkim sercu (pozdrawiam), dołączył do niedzielnego kręcenia kilometrów.

Trasa:

Jastrzębie-Zdrój - Połomia - Marklowice - Wodzisław Śląski - Pszów - Rydułtowy - Rybnik - Radlin - Marklowice - Połomia - Gogołowa - Jastrzębie-Zdrój

W planach znów miałem uderzyć w kierunku SWD i ciut dalej, bo aż do Raciborza.
W Pszowie troszeczkę te plany się pozmieniały, bo
- po pierwsze ujrzałem na horyzoncie jakąś wielką górę - Marcin podpowiedział mi, że to hałda Szarlota o której nawet film nakręcili.
- po drugie czas mieliśmy do 16:30, co nie pozwalało nam na zapuszczenie się ciut dalej. Bo na pewno w samym Raciborzu spędzilibyśmy troszkę czasu.

Fotograficzna relacja

Zwiedzamy tereny II etapu budowy Drogi Południowej:


Eksplorujemy lasy wokół wodzisławskiego Balatonu:


Po przeprawie przez wawóz docieramy nad Balaton:


W Rydułtowach robimy dłuższy postój na przegląd mapy, uzupełnienie kalorii i jedziemy w kierunku szczytu Szarloty.

Pierwszą część hałdy zdobywamy zmiennym stylem czyli wypych plus jazda. Żeby nie robić zbędnych kółek wspinamy się na przełaj skrótami.

Ten etap przebiega gładko:


Drugi etap, to spotkanie ze ścianą. Ta część Szarloty jest zalesiona. Długo zastanawialiśmy się jak oni usypali taki stromy stożek. Wypych roweru możliwy, aczkolwiek bardzo utrudniony.

Wrzucamy rowery na ramię i wspinamy się.


Po zmaganiach ze stromizną, sypką ziemią i ciężarem docieramy szczęśliwy na szczyt.




Szarlota, to jedna z najwyższych hałd w Europie – od podstawy mierzy ok. 134 metry, szczyt znajduje się ok. 407 m n.p.m. Zajmuje powierzchnię 37 hektarów i ma objętość 13,3 mln m³.

Widok z Szarloty tego dnia był przepiękny. Widać było kopalnie JSW, nawet kopalnie Krupiński w Suszczu. Góra świętej Anny też była do uchwycenia, choć już troszeczkę za mgłą. Dominowały głównie kominy i szyby - taki już krajobraz Śląska.






Po dłuższej sesji zdjęciowej i po napawaniu się widokami schodzimy na przeciwną stronę hałdy od tej, którą się wspinaliśmy. Tu znajduje się sporej wielkości napis Szarlota.

Przez chwilę zastanawiałem się w jaki sposób zrobić zdjęcie, które obejmie cały napis oraz nas. Jako że wychowałem się na serialu McGyver, wyciągnąłem z plecaka szwajcarski scyzoryk, taśmę izolacyjną. Na zboczu hałdy znalazłem długą suchą gałąź. Z tego połączenia wyszedł długi monopod, przy użyciu którego można było uchwycić calutki napis, rowery oraz nas.



Powrót do domu szybkim tempem, bo czas dobiegał końca.


Wycieczka bardzo udana, bardzo ciekawa i bardzo widokowa.
Pogoda była super i aż żal tych, którzy spędzili ten dzień w domu z przyczyn zależnych i mniej zależnych od nich.
Mój profil na zaliczgmine.pl doczekał się w końcu gmin Pszów, Rydułtowy i Radlin. Na gminę Racibórz jeszcze przyjdzie czas :)

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 56.74 km (3.50 km teren), czas: 03:10 h, avg:17.92 km/h, prędkość maks: 51.40 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)