- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 179.74 km (w terenie 18.00 km; 10.01%) |
Czas w ruchu: | 11:10 |
Średnia prędkość: | 16.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.70 km/h |
Suma podjazdów: | 2743 m |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 59.91 km i 3h 43m |
Więcej statystyk |
Kompleks hotelowy Kozubnik plus Góra Żar
Poniedziałek, 17 czerwca 2013 | dodano: 17.06.2013Kategoria Beskid Mały, z Asią, 0-50, Off Road
Przedłużony weekend i wypad z Asią do Międzybrodzia Żywieckiego i okolic.
W planach Opuszczony Kompleks Hotelowy Kozubnik czyli kurort widmo.
Poza planem Góra Żar :)
Trasa:
Porąbka Zapora:

Z rowerami na dachu docieramy do Żarnówki Małej, parkujemy przy zaporze, zrzucamy z dachu rowery i kierujemy się do tajemniczego kompleksu :)
Do kompleksu mamy jakieś 3,5 km drogi. Gdy po drodze pytamy jakiegoś starszego pana o drogę, dowiadujemy się czego mamy się spodziewać "Czeczenia a la Afganistan" - właśnie takiego krajobrazu poszukujemy :P
Docieramy do celu i widzimy to, o czym wyczytaliśmy w Internecie... zaczął się remont i wyburzanie opuszczonych budynków. Dwa budynki już są w trakcie remontu - malowane i ocieplane.
Na całe szczęście najważniejszy i najwyższy obiekt nadal jest nieruszony przez budowniczych i wciąż straszy swym wyglądem.

Zostawiliśmy rowery w ciemnej piwnicy, w dawnych ubikacjach (bo skoro ich nie widać, to znaczy że nie ukradną) i ruszyliśmy po schodach na sam szczyt. Winda niestety nie działała. Dwa szyby były, ale ktoś całe wyposażenie wraz z windami zdemontował ;)

Na ścianach zewnętrznych i wewnętrznych pełno graffiti. Obiekt bardzo lubiany przez artystów z puchami ;)


W miarę możliwości zwiedziliśmy też inne budynki.

Widok niesamowity. Zniszczone budynki plus przyroda. Obraz postapokaliptyczny.
Zwiedzając do miejsce ciągle krążą w głowie myśli, jak coś takiego mogło zostać zniszczone, rozkradzione i zostawione na pastwę matki natury.
Z Kozubnika nasza wycieczka kieruje się na Górę Żar. Wracamy z powrotem nad zaporę i główną drogą jedziemy na most,

a poźniej wspinamy się asfaltem w kierunku kolejki linowej. Upalny dzień daje się we znaki Asi, ale zuch dziewczyna daje radę ;)

Kupujemy dwa bilety wjazdowe na górę plus bilety dla rowerów i na pełnym luzie zdobywamy Górę Żar :P

Gdzieś tam w oddali zapora:


Żeby nie było, że jesteśmy leniwi, na dół nie wracamy kolejką i nie wracamy asfaltem. W dół zjeżdzamy kamienistym szlakiem w kierunku zapory, tak aby znów nie jechać główną drogą.
Asia dzielnie walczyła ze stromiznami, z kamieniami na szlaku i hamulcami schodząc z roweru ;) Szlak był bardzo przyzwoity, więc i tak większość drogi w dół pokonała na rowerze.
Tradycyjnie gdzieś przeoczyłem odbicie szlaku. Mało interesowało mnie co jest na drzewach, ważne było to co na stromej drodze :)
Takim sposobem wyjechaliśmy na drogę asfaltową w okolicach kompleksu hotelowego.
Wycieczka bardzo udana. Polecam wszystkim i polecam się spieszyć, bo jak wszystko wyremontują, to miejsce całkowicie zatraci swój klimat.

Będzie jeszcze relacja filmowa jakoś w tym tygodniu. Ale w pierwszej kolejności chcę ogarnąć film z rajdu rowerowego na Równicę.
Więcej zdjęć marnej jakości:
Picasa
Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W planach Opuszczony Kompleks Hotelowy Kozubnik czyli kurort widmo.
Poza planem Góra Żar :)
Trasa:
Porąbka Zapora:

Z rowerami na dachu docieramy do Żarnówki Małej, parkujemy przy zaporze, zrzucamy z dachu rowery i kierujemy się do tajemniczego kompleksu :)
Do kompleksu mamy jakieś 3,5 km drogi. Gdy po drodze pytamy jakiegoś starszego pana o drogę, dowiadujemy się czego mamy się spodziewać "Czeczenia a la Afganistan" - właśnie takiego krajobrazu poszukujemy :P
Docieramy do celu i widzimy to, o czym wyczytaliśmy w Internecie... zaczął się remont i wyburzanie opuszczonych budynków. Dwa budynki już są w trakcie remontu - malowane i ocieplane.
Na całe szczęście najważniejszy i najwyższy obiekt nadal jest nieruszony przez budowniczych i wciąż straszy swym wyglądem.

Zostawiliśmy rowery w ciemnej piwnicy, w dawnych ubikacjach (bo skoro ich nie widać, to znaczy że nie ukradną) i ruszyliśmy po schodach na sam szczyt. Winda niestety nie działała. Dwa szyby były, ale ktoś całe wyposażenie wraz z windami zdemontował ;)

Na ścianach zewnętrznych i wewnętrznych pełno graffiti. Obiekt bardzo lubiany przez artystów z puchami ;)


W miarę możliwości zwiedziliśmy też inne budynki.

Widok niesamowity. Zniszczone budynki plus przyroda. Obraz postapokaliptyczny.
Zwiedzając do miejsce ciągle krążą w głowie myśli, jak coś takiego mogło zostać zniszczone, rozkradzione i zostawione na pastwę matki natury.
Z Kozubnika nasza wycieczka kieruje się na Górę Żar. Wracamy z powrotem nad zaporę i główną drogą jedziemy na most,

a poźniej wspinamy się asfaltem w kierunku kolejki linowej. Upalny dzień daje się we znaki Asi, ale zuch dziewczyna daje radę ;)

Kupujemy dwa bilety wjazdowe na górę plus bilety dla rowerów i na pełnym luzie zdobywamy Górę Żar :P

Gdzieś tam w oddali zapora:


Żeby nie było, że jesteśmy leniwi, na dół nie wracamy kolejką i nie wracamy asfaltem. W dół zjeżdzamy kamienistym szlakiem w kierunku zapory, tak aby znów nie jechać główną drogą.
Asia dzielnie walczyła ze stromiznami, z kamieniami na szlaku i hamulcami schodząc z roweru ;) Szlak był bardzo przyzwoity, więc i tak większość drogi w dół pokonała na rowerze.
Tradycyjnie gdzieś przeoczyłem odbicie szlaku. Mało interesowało mnie co jest na drzewach, ważne było to co na stromej drodze :)
Takim sposobem wyjechaliśmy na drogę asfaltową w okolicach kompleksu hotelowego.
Wycieczka bardzo udana. Polecam wszystkim i polecam się spieszyć, bo jak wszystko wyremontują, to miejsce całkowicie zatraci swój klimat.

Będzie jeszcze relacja filmowa jakoś w tym tygodniu. Ale w pierwszej kolejności chcę ogarnąć film z rajdu rowerowego na Równicę.
Więcej zdjęć marnej jakości:
Picasa
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
24.16 km (2.00 km teren), czas: 02:05 h, avg:11.60 km/h,
prędkość maks: 60.70 km/hTemperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
II Rajd Rowerowy - Równica
Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano: 16.06.2013Kategoria 50-100, Beskid Śląski, Off Road
Drugi tegoroczny rajd rowerowy z okazji 50-lecia Jastrzębia-Zdroju. Tym razem mieliśmy do zdobycia Równicę.
Trasa:
endomondo po raz kolejny zastrajkowało i gdzieś w lesie zamiast zygzakowatej trasy jest prosta linia...
Start spod sklepu Tomazi Bike:

To był wyjątkowy dzień weekendowy. Nienaturalnie ciepło, nienaturalnie bezdeszczowo - taki jakiś dziwny weekend, bo co to za weekend jak nie pada deszcz ;)
Trasa na Równicę asfaltowo-żwirowymi drogami. Podjazd pod Równicę tak jak i rok temu asfaltem. Pomimo tego, że podjeżdżaliśmy asfaltem, to wycisk dostałem. Może nie tak bardzo nogi, co dupa od siodełka... chyba w każdym moim wpisie na blogu, siodełko będzie głównym antybohaterem ;)
Podjazd pod Równicę z prawie równego startu. Troszkę z Toto przysnęliśmy i jak dotarliśmy na wiadukt, to już nikogo nie było.
Nim dotarłem na szczyt komercyjnej części Równicy, to udało mi się 20 osób wyprzedzić.
Sam zostałem wyprzedzony przez kilku kolarzy i Rafała, który nie jechał wspólnie z nami, tylko później wyruszył i gonił nas od Jastrzębia.
Równica zdobyta:

Na szczycie odpoczynek, pamiątkowe grupowe focenie i jak zwykle żegnamy się z całą resztą uczestników rajdu.
Po krótkiej naradzie odpuszczamy kierunek Salmopol i decydujemy, że po prostu zjedziemy z Równicy trasą inną niż asfalt, którym wjechaliśmy.
Zjazd z Równicy padł na żółtym szlak. Ostatni szlak na Równicy, którym jeszcze nie jeździłem. Szlak bardzo szybki jeśli chodzi o prędkość zjazdową, szeroki i kamienisty. Ale zdecydowanie mniejsza trudność aniżeli szlak w kierunku Brennej, a może coraz większe umiejętności mamy i mniejszy strach zjeżdżać z większymi prędkościami.
Tym razem w powietrzu nie wyczuwałem smrodu palących się klocków ;)
Krzysiek wystrzelił do przodu jak z procy, ja za nim. Gdzieś po tyłach jechał Rafał z Damianem.
Krzysiek musiał zrobić chwilowy postój, bo coś większego odbiło się od karbonowej ramy. Jak skorzystałem z okazji i pomyślałem, że zaczekam na kolegów i przy okazji nagram ich zjazd w dół.
Krzysiek pojechał dalej w dol szlakiem, a ja oczekiwałem na przybycie Rafała i Damiana. Przybyli i chwilę później nastąpiła awaria techniczna. Damian uszkodził tylne koło.
29 cali podskoczyło na większym kamieniu i widziałem jak koło nienaturalnie wykrzywia się... w dwóch miejscach nie mieściło się w widełkach roweru...
Gdzieś tam w czeluściach torebki podsiodłowej wyszukałem multitoola rowerowego z kluczami do szprych i Toto na własnym rowerze mógł uczyć się prostowania felgi :P
Toto walczy z tylnym kołem:

Szło mu całkiem sprawnie. Około godzinki zabawy i koło mieściło się w widełkach. Mogliśmy ruszać dalej do Krzyśka, który tak popędził na dół, że dość późno zainteresował się tym, że nikogo za plecami już nie ma ;)
Dalszy etap jazdy bez żadnych przygód, nie licząc tego, że zjeżdżając w dół ominęliśmy skręt żółtego szlaku (komu chce się wracać) i zamiast wyjechać przed Ustroniem, to wyjechaliśmy na w okolicach Górek Małych.
Krótką relację filmową z wypadu szukać na fb i yt jakoś w połowie tygodnia:
Grupa Wypadowa na fb
Grupa Wypadowa na yt
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trasa:
endomondo po raz kolejny zastrajkowało i gdzieś w lesie zamiast zygzakowatej trasy jest prosta linia...
Start spod sklepu Tomazi Bike:

To był wyjątkowy dzień weekendowy. Nienaturalnie ciepło, nienaturalnie bezdeszczowo - taki jakiś dziwny weekend, bo co to za weekend jak nie pada deszcz ;)
Trasa na Równicę asfaltowo-żwirowymi drogami. Podjazd pod Równicę tak jak i rok temu asfaltem. Pomimo tego, że podjeżdżaliśmy asfaltem, to wycisk dostałem. Może nie tak bardzo nogi, co dupa od siodełka... chyba w każdym moim wpisie na blogu, siodełko będzie głównym antybohaterem ;)
Podjazd pod Równicę z prawie równego startu. Troszkę z Toto przysnęliśmy i jak dotarliśmy na wiadukt, to już nikogo nie było.
Nim dotarłem na szczyt komercyjnej części Równicy, to udało mi się 20 osób wyprzedzić.
Sam zostałem wyprzedzony przez kilku kolarzy i Rafała, który nie jechał wspólnie z nami, tylko później wyruszył i gonił nas od Jastrzębia.
Równica zdobyta:

Na szczycie odpoczynek, pamiątkowe grupowe focenie i jak zwykle żegnamy się z całą resztą uczestników rajdu.
Po krótkiej naradzie odpuszczamy kierunek Salmopol i decydujemy, że po prostu zjedziemy z Równicy trasą inną niż asfalt, którym wjechaliśmy.
Zjazd z Równicy padł na żółtym szlak. Ostatni szlak na Równicy, którym jeszcze nie jeździłem. Szlak bardzo szybki jeśli chodzi o prędkość zjazdową, szeroki i kamienisty. Ale zdecydowanie mniejsza trudność aniżeli szlak w kierunku Brennej, a może coraz większe umiejętności mamy i mniejszy strach zjeżdżać z większymi prędkościami.
Tym razem w powietrzu nie wyczuwałem smrodu palących się klocków ;)
Krzysiek wystrzelił do przodu jak z procy, ja za nim. Gdzieś po tyłach jechał Rafał z Damianem.
Krzysiek musiał zrobić chwilowy postój, bo coś większego odbiło się od karbonowej ramy. Jak skorzystałem z okazji i pomyślałem, że zaczekam na kolegów i przy okazji nagram ich zjazd w dół.
Krzysiek pojechał dalej w dol szlakiem, a ja oczekiwałem na przybycie Rafała i Damiana. Przybyli i chwilę później nastąpiła awaria techniczna. Damian uszkodził tylne koło.
29 cali podskoczyło na większym kamieniu i widziałem jak koło nienaturalnie wykrzywia się... w dwóch miejscach nie mieściło się w widełkach roweru...
Gdzieś tam w czeluściach torebki podsiodłowej wyszukałem multitoola rowerowego z kluczami do szprych i Toto na własnym rowerze mógł uczyć się prostowania felgi :P
Toto walczy z tylnym kołem:

Szło mu całkiem sprawnie. Około godzinki zabawy i koło mieściło się w widełkach. Mogliśmy ruszać dalej do Krzyśka, który tak popędził na dół, że dość późno zainteresował się tym, że nikogo za plecami już nie ma ;)
Dalszy etap jazdy bez żadnych przygód, nie licząc tego, że zjeżdżając w dół ominęliśmy skręt żółtego szlaku (komu chce się wracać) i zamiast wyjechać przed Ustroniem, to wyjechaliśmy na w okolicach Górek Małych.
Krótką relację filmową z wypadu szukać na fb i yt jakoś w połowie tygodnia:
Grupa Wypadowa na fb
Grupa Wypadowa na yt

Rower:
Dane wycieczki:
94.18 km (0.00 km teren), czas: 05:25 h, avg:17.39 km/h,
prędkość maks: 48.10 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Bełk i jazda wzdłuż autostrady A1
Wypad typu "byle przed siebie" oraz typu "ciekawe gdzie dojadę tą ścieżką/ulicą".
Trasa:
Jastrzębie - Żory - Szczejkowice - Bełk - Palowice - Żory - Jastrzębie
Najpierw kręcenie się po znanych okolicach.
Były pola:

Stawy:

Lasy:

Tajemnicze obiekty:


dla zainteresowanych tajemnicze obiekty znajdziecie w lesie Klajok, dawna bażanciarnia w Żorach, tuż obok budynków Zakładu Aktywności Zawodowej "Wspólna Pasja".
Zahaczyłem również o odkryty basen w Żorach. Wjechałem w kolejny las i wyjechałem tuż przy autostradzie A1.
Żeby jechać wzdłuż autostrady żwirową drogą trzeba często szukać kładek, bo co jakiś czas natkniemy się na jakieś strumyki czy rzeczki. Kładka nie zawsze znajduje się po tej stronie autostrady po której my akurat jesteśmy. Czasem trzeba przejechać pod autostradą i szukać kładki po drugiej stronie.
Jedną kładkę znalazłem dzięki uprzejmości starszego pana, który akurat przechodził pod A1. A już miałem rzeczkę wpław pokonywać - była za szeroka na przeskoczenie.
jedna z kładek:

w lasach wielkie błoto, co widać po oponach w rowerze:

Jadać wzdłuż autostrady a później przeskakując na szlak rowerowy docieram do Bełku. Szlak prowadzi dalej pewnie gdzieś w kierunku Knurowa lub nawet Gliwic, ale nie mam czasu na sprawdzenie tego. Zresztą nie mam prowiantu na taką trasę i tylko bidon z sokiem.
Minus wypadów w pojedynkę - nic nie kupisz w sklepie, bo strach zostawić rower bez opieki.
Z Bełku kieruje się do Palowic, tutaj chwilka odpoczynku na ławeczce i wjeżdzam w palowickie lasy i Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe.
Staw Gichta:

Tutaj jak zwykle sporo cyklistów, towarzystwo z kijkami i bez kijków. Atmosfera w lesie po drugiej stronie wiślanki jest zdecydowanie spokojniejsza i człowiek czuje się jak w lesie, a nie jak na deptaku ;)
Przelot przez tory:

i kieruję się do centrum Żor.
tutaj dwa odpoczynki, bo tyłek wciąż nie lubi nowego siodełka i wracam do Jastrzębia.
Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trasa:
Jastrzębie - Żory - Szczejkowice - Bełk - Palowice - Żory - Jastrzębie
Najpierw kręcenie się po znanych okolicach.
Były pola:

Stawy:

Lasy:

Tajemnicze obiekty:


dla zainteresowanych tajemnicze obiekty znajdziecie w lesie Klajok, dawna bażanciarnia w Żorach, tuż obok budynków Zakładu Aktywności Zawodowej "Wspólna Pasja".
Zahaczyłem również o odkryty basen w Żorach. Wjechałem w kolejny las i wyjechałem tuż przy autostradzie A1.
Żeby jechać wzdłuż autostrady żwirową drogą trzeba często szukać kładek, bo co jakiś czas natkniemy się na jakieś strumyki czy rzeczki. Kładka nie zawsze znajduje się po tej stronie autostrady po której my akurat jesteśmy. Czasem trzeba przejechać pod autostradą i szukać kładki po drugiej stronie.
Jedną kładkę znalazłem dzięki uprzejmości starszego pana, który akurat przechodził pod A1. A już miałem rzeczkę wpław pokonywać - była za szeroka na przeskoczenie.
jedna z kładek:

w lasach wielkie błoto, co widać po oponach w rowerze:

Jadać wzdłuż autostrady a później przeskakując na szlak rowerowy docieram do Bełku. Szlak prowadzi dalej pewnie gdzieś w kierunku Knurowa lub nawet Gliwic, ale nie mam czasu na sprawdzenie tego. Zresztą nie mam prowiantu na taką trasę i tylko bidon z sokiem.
Minus wypadów w pojedynkę - nic nie kupisz w sklepie, bo strach zostawić rower bez opieki.
Z Bełku kieruje się do Palowic, tutaj chwilka odpoczynku na ławeczce i wjeżdzam w palowickie lasy i Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe.
Staw Gichta:

Tutaj jak zwykle sporo cyklistów, towarzystwo z kijkami i bez kijków. Atmosfera w lesie po drugiej stronie wiślanki jest zdecydowanie spokojniejsza i człowiek czuje się jak w lesie, a nie jak na deptaku ;)
Przelot przez tory:

i kieruję się do centrum Żor.
tutaj dwa odpoczynki, bo tyłek wciąż nie lubi nowego siodełka i wracam do Jastrzębia.

Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
61.40 km (16.00 km teren), czas: 03:40 h, avg:16.75 km/h,
prędkość maks: 41.80 km/hTemperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)