- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2014
Dystans całkowity: | 419.64 km (w terenie 98.00 km; 23.35%) |
Czas w ruchu: | 26:02 |
Średnia prędkość: | 16.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.95 km/h |
Suma podjazdów: | 2175 m |
Maks. tętno maksymalne: | 178 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (73 %) |
Suma kalorii: | 15930 kcal |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 59.95 km i 3h 43m |
Więcej statystyk |
Strumień z rana jak śmietana
Sobota, 30 sierpnia 2014 | dodano: 01.09.2014Kategoria 0-50
Mój udział w Jastrzębskim Rajdzie Rowerowym na Czantorie został zakłócony przez imprezę rodzinną, a jak wiadomo rodzina jest najważniejsza, dlatego z rajdu zrezygnowałem. Nie wróciłbym na czas... ale za to miałem odrobinę czasu i w sobotę od 8 rano z Rafałem zrobiliśmy krótką rundkę do Strumienia i z powrotem.
Trasa:

Ulica Klonowa - Pawłowice © ralph03
Dzień zapowiadał się piękny i słoneczny, a że ostatnio z pogoda była w kratkę, to cieszyło że w weekend trafiło się słonko.

Trakt Cesarsko-Pruski © ralph03
W lesie na trakcie Cesarsko-Pruskim co jakiś czas trafiamy na grzybiarzy.
Po dotarciu do Strumienia robimy chwilę przerwy na wdychanie jodu przy fontannie.

Fonntanna solankowa w Strumieniu © ralph03
Za Strumieniem w Zabłociu pakujemy się w niezłe błoto...

ZaBłocie - nazwa zobowiązuje :) © ralph03
Trasa przez Drogomyśl, Jarząbkowice, Pielgrzymowice aż do Jastrzębia przebiegła już bez maskowania rowerów błotem.
Temperatura:21.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:128 ( 67%) Kalorie: 1743 (kcal)
Trasa:

Ulica Klonowa - Pawłowice © ralph03
Dzień zapowiadał się piękny i słoneczny, a że ostatnio z pogoda była w kratkę, to cieszyło że w weekend trafiło się słonko.

Trakt Cesarsko-Pruski © ralph03
W lesie na trakcie Cesarsko-Pruskim co jakiś czas trafiamy na grzybiarzy.
Po dotarciu do Strumienia robimy chwilę przerwy na wdychanie jodu przy fontannie.

Fonntanna solankowa w Strumieniu © ralph03
Za Strumieniem w Zabłociu pakujemy się w niezłe błoto...

ZaBłocie - nazwa zobowiązuje :) © ralph03
Trasa przez Drogomyśl, Jarząbkowice, Pielgrzymowice aż do Jastrzębia przebiegła już bez maskowania rowerów błotem.
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
49.55 km (11.00 km teren), czas: 02:46 h, avg:17.91 km/h,
prędkość maks: 49.11 km/hTemperatura:21.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:128 ( 67%) Kalorie: 1743 (kcal)
Nad Zalew Rybnicki na Pro Tuning Show
W ramach weekendowego relaksu wybraliśmy się z Rafałem nad Zalew Rybnicki, gdzie tego dnia odbywał się zlot Pro Tunning Show. Zlot bardzo ważny, bo tego dnia nasz kolega Morgan miał pokazać hanysom, gdzie ich miejsce i zabić ich basem :P a tak już na serio, to Paweł chciał spróbować swoich sił w konkursie Car Audio i zobaczyć jak mu pójdzie, a że niechcący zdeklasował konkurentów i wygrał konkurs, to już inna historia ;) zresztą wszyscy wiedzieliśmy, że jedzie po pierwsze miejsce :D
Trasa:
Najpierw z Jastrzębia przez Świerklany do rybnickiej dzielnicy Boguszowice, a następnie czarnym szlakiem w kierunku lotniska.

Czarny szlak z Boguszowic © ralph03
Na lotnisku trafiamy rozciąganie dziwnych linek przez całą płytę lotniska. Jak się później okazało linki służą do wypuszczania szybowców w powietrze. Człowiek uczy się przez całe życie :) nie wiedziałem, że w taki sposób też szybowce startują, choć przyznam że do dziś nie wiem w jaki sposób Skrzycznem startują szybowce - być może w podobny sposób jaki widziałem w Gotartowicach.

Lotnisko Gotartowice © ralph03

Puszczanie szybowców - Lotnisko Gotartowice © ralph03
Nim trafiamy nad Zalew Rybnicki przejeżdżamy przez rynek. Dojazd do niego dość utrudniony i nie ze względu na duży ruch pieszych. Okolice rynku, to jeden wielki plac budowy. Rozkopany, z kładkami, barierkami, zwężeniami i innymi przeszkodami ale widać, że praca wre i coś się dzieje w temacie. W Jastrzębiu rynek wciąż budują. Choć jest on budowany w umysłach co niektórych mieszkańców - tej garstki, która wciąż ma nadzieję :)

Rozkopane obrzeża rynku w Rybniku © ralph03
Po 36 kilometrach trafiamy nad Zalew Rybnicki.

Elektrownia Rybnik © ralph03
Jadąc wzdłuż brzegu po 4 kilometrach docieramy na imprezę. Wjazd 5 złotych od głowy i jesteśmy na ośrodku pod Żaglami.
Na miejscu sporo ciekawych samochodów, dopieszczonych pod każdym względem. Oj było na co popatrzeć i nad czym się zachwycać.

Kant - Pro Tunning Show Rybnik © ralph03
Poczekaliśmy na konkurs Car Audio po czym zmyliśmy się w dalszą trasę.
Po drodze duuuużo uwielbianych przeze mnie lasów, w ogóle cały wypad obfitował w leśne fragmenty co bardzo mnie cieszyło. Mniej cieszy to, że robi się coraz zimniej. Nawet widziane było stadko bocianów lecących zapewne gdzieś w cieplejsze miejsce niż Polska...

Caddy - Pro Tunning Show Rybnik © ralph03
Temperatura:23.0 HR max:176 ( 92%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3583 (kcal)
Trasa:
Najpierw z Jastrzębia przez Świerklany do rybnickiej dzielnicy Boguszowice, a następnie czarnym szlakiem w kierunku lotniska.

Czarny szlak z Boguszowic © ralph03
Na lotnisku trafiamy rozciąganie dziwnych linek przez całą płytę lotniska. Jak się później okazało linki służą do wypuszczania szybowców w powietrze. Człowiek uczy się przez całe życie :) nie wiedziałem, że w taki sposób też szybowce startują, choć przyznam że do dziś nie wiem w jaki sposób Skrzycznem startują szybowce - być może w podobny sposób jaki widziałem w Gotartowicach.

Lotnisko Gotartowice © ralph03

Puszczanie szybowców - Lotnisko Gotartowice © ralph03
Nim trafiamy nad Zalew Rybnicki przejeżdżamy przez rynek. Dojazd do niego dość utrudniony i nie ze względu na duży ruch pieszych. Okolice rynku, to jeden wielki plac budowy. Rozkopany, z kładkami, barierkami, zwężeniami i innymi przeszkodami ale widać, że praca wre i coś się dzieje w temacie. W Jastrzębiu rynek wciąż budują. Choć jest on budowany w umysłach co niektórych mieszkańców - tej garstki, która wciąż ma nadzieję :)

Rozkopane obrzeża rynku w Rybniku © ralph03
Po 36 kilometrach trafiamy nad Zalew Rybnicki.

Elektrownia Rybnik © ralph03
Jadąc wzdłuż brzegu po 4 kilometrach docieramy na imprezę. Wjazd 5 złotych od głowy i jesteśmy na ośrodku pod Żaglami.
Na miejscu sporo ciekawych samochodów, dopieszczonych pod każdym względem. Oj było na co popatrzeć i nad czym się zachwycać.

Kant - Pro Tunning Show Rybnik © ralph03
Poczekaliśmy na konkurs Car Audio po czym zmyliśmy się w dalszą trasę.
Po drodze duuuużo uwielbianych przeze mnie lasów, w ogóle cały wypad obfitował w leśne fragmenty co bardzo mnie cieszyło. Mniej cieszy to, że robi się coraz zimniej. Nawet widziane było stadko bocianów lecących zapewne gdzieś w cieplejsze miejsce niż Polska...

Caddy - Pro Tunning Show Rybnik © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
91.57 km (29.00 km teren), czas: 05:08 h, avg:17.84 km/h,
prędkość maks: 50.95 km/hTemperatura:23.0 HR max:176 ( 92%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3583 (kcal)
Karvina
Wycieczka o której rozmowy ciągnęły się przeszło rok albo i dłużej. Wycieczka przez którą doszło do nieporozumień i w końcu wycieczka, w której nie wszyscy mogli wziąć udział...
Miało pojechać pięć osób, a pojechały tylko trzy. Diana i Damian niestety nie mogli. Trzeba będzie we wrześniu powtórzyć wypad do Karviny i wziąć ze sobą jeszcze kogoś dodatkowo ;)
Trasa:
Z zaplanowanej piątki została Asia, Natalia i ja. Zaplanowana trasa możliwe jak najbardziej płaska, a najlepiej pochyła w dół. Oczywiście mieszkamy, gdzie mieszkamy i ciężko uniknąć jakichkolwiek podjazdów. Dlatego po drodze do przejścia granicznego przy ulicy Żwirki i Wigury kilka góreczek wyrosło. Na szczęście dziewczyny dzielnie i z uśmiechem na twarzy... dziękowały mi za te chwilę cierpienia ;)

Las Pastuszyniec © ralph03
Za przejściem granicznym już było stromo w dół i Asią z Natalią mogły delektować się wiatrem we włosach. W Petrovicach znowu mi się dostał ochrzan, bo znowu jest pod górę, a miało nie być. Ile ja się tego dnia nasłuchałem tego typu rzeczy... no sorry ale taki mamy klimat :P Skoro jest z górki, to znaczy że kiedyś będzie pod górkę.

Ścieżka rowerowa nad Olzą © ralph03
Po dwudziestu kilku kilometrach robimy pierwszy postój w pobliżu fabryki Shimano by za chwilę wjechać na piękną, gładką i równą jak stół bilardowy ścieżkę rowerową wzdłuż Olzy - Polsko patrz i ucz się!
Jadąc wzdłuż Olzy docieramy pod zabytkowy most w Darkovie. Tu kolejna krótka przerwa.

Zabytkowy most - Darkov © ralph03
Spod mostu kierujemy się do parku, po którym przez dłuższą chwilę krążymy. Dłuższy postój, bo aż pół godzinny robimy na rynku w Karvinie. Humory dopisują, jest energią, są muffinki :)

Rynek Karvina © ralph03
Do Polski wracamy w Kaczycach i czerwonym szlakiem kierujemy się do Zebrzydowic. Nad stawem Młyńszczok kolejna niedługa przerwa, bo nad głowami zaczynają się od dłuższego czasu zbierać ciemne chmury.

Staw Młyńszczok - Zebrzydowice © ralph03
W Zebrzydowicach na dziewczyny czekał najgorszy tego dnia podjazd. Ale poradziły sobie wzorowo, co widać zresztą na poniższym zdjęciu :D

Nie wjedziesz? To wprowadź :) © ralph03
Końcówka trasy to padający deszcz i kobiece bóle... kolan ;)
Natalia dała radę, choć wielu myślało że wymięknie, że zostanie przeze mnie zajechana na śmierć i że zrazi się do roweru, a przynajmniej do jazdy ze mną :)

Temperatura:20.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:124 ( 64%) Kalorie: 1977 (kcal)
Miało pojechać pięć osób, a pojechały tylko trzy. Diana i Damian niestety nie mogli. Trzeba będzie we wrześniu powtórzyć wypad do Karviny i wziąć ze sobą jeszcze kogoś dodatkowo ;)
Trasa:
Z zaplanowanej piątki została Asia, Natalia i ja. Zaplanowana trasa możliwe jak najbardziej płaska, a najlepiej pochyła w dół. Oczywiście mieszkamy, gdzie mieszkamy i ciężko uniknąć jakichkolwiek podjazdów. Dlatego po drodze do przejścia granicznego przy ulicy Żwirki i Wigury kilka góreczek wyrosło. Na szczęście dziewczyny dzielnie i z uśmiechem na twarzy... dziękowały mi za te chwilę cierpienia ;)

Las Pastuszyniec © ralph03
Za przejściem granicznym już było stromo w dół i Asią z Natalią mogły delektować się wiatrem we włosach. W Petrovicach znowu mi się dostał ochrzan, bo znowu jest pod górę, a miało nie być. Ile ja się tego dnia nasłuchałem tego typu rzeczy... no sorry ale taki mamy klimat :P Skoro jest z górki, to znaczy że kiedyś będzie pod górkę.

Ścieżka rowerowa nad Olzą © ralph03
Po dwudziestu kilku kilometrach robimy pierwszy postój w pobliżu fabryki Shimano by za chwilę wjechać na piękną, gładką i równą jak stół bilardowy ścieżkę rowerową wzdłuż Olzy - Polsko patrz i ucz się!
Jadąc wzdłuż Olzy docieramy pod zabytkowy most w Darkovie. Tu kolejna krótka przerwa.

Zabytkowy most - Darkov © ralph03
Spod mostu kierujemy się do parku, po którym przez dłuższą chwilę krążymy. Dłuższy postój, bo aż pół godzinny robimy na rynku w Karvinie. Humory dopisują, jest energią, są muffinki :)

Rynek Karvina © ralph03
Do Polski wracamy w Kaczycach i czerwonym szlakiem kierujemy się do Zebrzydowic. Nad stawem Młyńszczok kolejna niedługa przerwa, bo nad głowami zaczynają się od dłuższego czasu zbierać ciemne chmury.

Staw Młyńszczok - Zebrzydowice © ralph03
W Zebrzydowicach na dziewczyny czekał najgorszy tego dnia podjazd. Ale poradziły sobie wzorowo, co widać zresztą na poniższym zdjęciu :D

Nie wjedziesz? To wprowadź :) © ralph03
Końcówka trasy to padający deszcz i kobiece bóle... kolan ;)
Natalia dała radę, choć wielu myślało że wymięknie, że zostanie przeze mnie zajechana na śmierć i że zrazi się do roweru, a przynajmniej do jazdy ze mną :)

Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
56.26 km (2.50 km teren), czas: 03:19 h, avg:16.96 km/h,
prędkość maks: 42.30 km/hTemperatura:20.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:124 ( 64%) Kalorie: 1977 (kcal)
Dwie zapory i trochę lasów.
Miało być krążenie po Suszcu i Żorach, ale Asia zażyczyła sobie zaporę w Goczałkowicach i trasę minimum 60 km.
Trasa:
Z Suszca jedziemy na Brzeźce, gdzie wjeżdzamy na szlak R4 i nim jedziemy do pierwszej zapory na zbiorniku Łąka.
Po drodze jeszcze korekta ustawień siodełka w rowerze Asi, ale i tak w ten dzień nie obyło się bez bólu kolana.

Pola w okolicach Jeziora Łąka © ralph03
Pierwszy planowany postój - zapora na Łące. Tyle razy przejeżdżałem obok niej i nigdy na tu nie byłem.
Tak jak kiedyś pisałem porównanie Parku w Świerklańcu do Parku w Pszczynie, że jest tam ciszej, spokojniej, bardziej kameralnie ale mało miejsc do siedzenia. Tak samo mogę napisać o zaporze na Łące. Garstka ludzi, spokój, cisza. Dodatkowo na wodze coś się dzieje, bo sporo tu małych żaglówek czy desek windsurfingowych. Dodatkowo jest tu szerszy asfalt (ważne info np. dla uczących się jazdy na rolkach) i nie ma potrzeby przeciskania się pomiędzy ludźmi. Minusy tego miejsca? Brakuje tu ławek czy koszy na śmieci.

Jezioro Łąka - widok od zapory © ralph03
Wracamy na szlak R4 i jedziemy do Pszczyny, by następnie odbić w kierunku Goczałkowic i kolejnej zapory. Tym razem tej dłuższej i bardziej obleganej przez spacerowiczów, rowerzystów czy rolkarzy.

Zbiornik Goczałkowicki - widok z zapory © ralph03
Na zaporze wiatr szalał w najlepsze. Czasem boczny wiatr znosił rowery na bok. Fale na jeziorze oraz odgłosy jak nad morzem, zresztą kolor wody również jak nad (polskim) morzem ;)
Spod zapory w Goczałkowicach powrót do Pszczyny. Centralna część rynku obstawione dookoła przez handlarzy drobnymi zabytkami. Były obrazy, ramy, sztućce, naczynia, lampy, biżuteria, figurki i wiele, wiele innych staroci.
Przy stajniach książęcych robimy kolejny postój, bo "być w Pszczynie i nie zjeść lodów?"

Stajnie Książęce w Pszczynie © ralph03
Powrót do Suszca to mieszanina szlaków, tak żeby osiągnąć planowane 60 km. Najpierw z parku czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku gminy Kobiór.

Piasek dworzec PKP - czerwony szlak rowerowy © ralph03
Przed samym Kobiórem zmieniamy kolor i niebieskim szlakiem "Plessówka" podążamy do Suszca. Nie lubię tego szlaku ze względu na drobne kamyczki którymi utwardzona jest dawna droga książęca. Te kamyczki skutecznie przetrzepują tyłek :/

Skrzyżowanie szlaku niebieskiego z żółtym - Plessówka © ralph03
Kolejnym utrudnieniem na tym szlaku jest ostatnie kilkaset metrów leśnego szlaku. Błoto, rowy pełne wody, wysokie trawsko i tak od kilku lat...
My tą offroadową część ominęliśmy, po czym wskoczyliśmy na kolejny szlak i po raz kolejny zmieniliśmy kolor. Teraz wskoczyliśmy na szlak czarny czyli pętlę wokół Suszca.

Czarny szlak wokół Suszca © ralph03
Na liczniku pojawiło się ponad 60 kilometrów, więc nie trzymając się w pełni czarnego szlaku podążyliśmy w kierunku domu.

Okolice zapory w Goczałkowicach - widok na Beskidy Małe © ralph03
Temperatura:18.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:107 ( 56%) Kalorie: 1592 (kcal)
Trasa:
Z Suszca jedziemy na Brzeźce, gdzie wjeżdzamy na szlak R4 i nim jedziemy do pierwszej zapory na zbiorniku Łąka.
Po drodze jeszcze korekta ustawień siodełka w rowerze Asi, ale i tak w ten dzień nie obyło się bez bólu kolana.

Pola w okolicach Jeziora Łąka © ralph03
Pierwszy planowany postój - zapora na Łące. Tyle razy przejeżdżałem obok niej i nigdy na tu nie byłem.
Tak jak kiedyś pisałem porównanie Parku w Świerklańcu do Parku w Pszczynie, że jest tam ciszej, spokojniej, bardziej kameralnie ale mało miejsc do siedzenia. Tak samo mogę napisać o zaporze na Łące. Garstka ludzi, spokój, cisza. Dodatkowo na wodze coś się dzieje, bo sporo tu małych żaglówek czy desek windsurfingowych. Dodatkowo jest tu szerszy asfalt (ważne info np. dla uczących się jazdy na rolkach) i nie ma potrzeby przeciskania się pomiędzy ludźmi. Minusy tego miejsca? Brakuje tu ławek czy koszy na śmieci.

Jezioro Łąka - widok od zapory © ralph03
Wracamy na szlak R4 i jedziemy do Pszczyny, by następnie odbić w kierunku Goczałkowic i kolejnej zapory. Tym razem tej dłuższej i bardziej obleganej przez spacerowiczów, rowerzystów czy rolkarzy.

Zbiornik Goczałkowicki - widok z zapory © ralph03
Na zaporze wiatr szalał w najlepsze. Czasem boczny wiatr znosił rowery na bok. Fale na jeziorze oraz odgłosy jak nad morzem, zresztą kolor wody również jak nad (polskim) morzem ;)
Spod zapory w Goczałkowicach powrót do Pszczyny. Centralna część rynku obstawione dookoła przez handlarzy drobnymi zabytkami. Były obrazy, ramy, sztućce, naczynia, lampy, biżuteria, figurki i wiele, wiele innych staroci.
Przy stajniach książęcych robimy kolejny postój, bo "być w Pszczynie i nie zjeść lodów?"

Stajnie Książęce w Pszczynie © ralph03
Powrót do Suszca to mieszanina szlaków, tak żeby osiągnąć planowane 60 km. Najpierw z parku czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku gminy Kobiór.

Piasek dworzec PKP - czerwony szlak rowerowy © ralph03
Przed samym Kobiórem zmieniamy kolor i niebieskim szlakiem "Plessówka" podążamy do Suszca. Nie lubię tego szlaku ze względu na drobne kamyczki którymi utwardzona jest dawna droga książęca. Te kamyczki skutecznie przetrzepują tyłek :/

Skrzyżowanie szlaku niebieskiego z żółtym - Plessówka © ralph03
Kolejnym utrudnieniem na tym szlaku jest ostatnie kilkaset metrów leśnego szlaku. Błoto, rowy pełne wody, wysokie trawsko i tak od kilku lat...
My tą offroadową część ominęliśmy, po czym wskoczyliśmy na kolejny szlak i po raz kolejny zmieniliśmy kolor. Teraz wskoczyliśmy na szlak czarny czyli pętlę wokół Suszca.

Czarny szlak wokół Suszca © ralph03
Na liczniku pojawiło się ponad 60 kilometrów, więc nie trzymając się w pełni czarnego szlaku podążyliśmy w kierunku domu.

Okolice zapory w Goczałkowicach - widok na Beskidy Małe © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
65.45 km (18.00 km teren), czas: 04:08 h, avg:15.83 km/h,
prędkość maks: 38.21 km/hTemperatura:18.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:107 ( 56%) Kalorie: 1592 (kcal)
Jastrzębie, Karvina, Zebrzydowice i okolice
Miał być test świeżo wymienionego suportu oraz test nowego licznika rowerowego, więc niespecjalnie się przygotowałem.

Wymiana suportu w rowerze © ralph03
Miała być jazda po Jastrzębiu z opcją, że może skocze za granice. Skoro trasa krótka, to bez bidonu, bez koszulki rowerowej, bez wkładki w spodenkach i jazda w moich starych spodenkach z Lidla, które akurat leżały w garażu na półce.
Trasa:
Spod garażu ruszam w kierunku ulicy Długiej i Szybowej rzucić okiem na budowę Drogi Południowej, a że praktycznie dzień w dzień z nieba coś leci, to wpakowałem się w błotniste grzęzawisko. W sumie pan z ochrony nie obiecywał, że jest w pełni przejezdnie, bo nie było go na drugim końcu nowo budowanego fragmentu ulicy szybowej. Jednak powiedział, że rowerem powinienem dać radę. Dałem radę... poprowadzić rower przez kilka metrów w głębokim błocie. Ja to mam szczęście do pakowania się w bagno ;)
Później już było lepiej. Szybki przejazd bokiem obok osiedla Przyjaźń i Bogoczowiec i trafiam do parku w Zdroju - Jest nowy plac zabaw dla dzieci, ale jakiś taki maleńki.
Pod fontanną trafiam na wystawę o m.in. o Darkowie w Czechach. Wydaje mi się, że tą samą wystawę widziałem rok czy dwa lata temu na rynku w Karvinie.
Nad Jastrzębiem zaczynały zbierać się coraz ciemniejsze chmury i zaczęło coraz mocniej wiać. Dodatkowo raz po raz wiatr zawiewał w moją stronę krople deszczu. Był dylemat czy uciekać do domu... czy wyjechać za granicę do cieplejszego kraju, bo po stronie czeskiej wciąż słońce i zero ciemnych chmur.

Widok na osiedle Marusarzówny z ulicy Rozwojowej © ralph03
Pomimo braku bidonu decyduje się na wyskoczenie do Czech, jakoś to będzie. Zresztą w między rynkiem, a parkiem jest kranik z wodą, to będzie co pić na miejscu.
Do Republiki Czeskiej wjeżdzam od ulicy Żwirki i Wigury. Czeska strona przywitała mnie ciepłym słońcem, od razu lepiej się jechało. Zdecydowałem, że skoro wiem gdzie jest pitna woda, to do Karviny dojadę troszeczkę na około.

Widok na Karvinę © ralph03
Odbijam w kierunku elektrownia Detmarovice, po drodze mijając kilka grupek rowerzystów. Jako ciekawostkę dodam, że jest to największa elektrownia w Czechach na węgiel kamienny.

Widok na elektrownię Detmarovice © ralph03
Kątem oka zauważam zbiornik wodny i tak mnie on zainteresował, że odbijam z asfaltowej drogi i trafiam na kilka zbiorników wodnych, miedzy którymi przez dłuższą chwilę krążę.

Zbiornik wodny Vetrov © ralph03
Pocięty przez dzikie maliny, poparzony przez pokrzywi i porysowany przez gałęzie stwierdzam, że nie był to w pełni dobry pomysł. Końcówka trasy w pobliżu stawu Melcina i Lipovy Rybnik, to przedzieranie się przez ścieżki wydeptane przez zwierzęta i przenoszenie roweru przez tory. Znów moja ciekawość pokierowała mnie w jakiś mało dostępny busz.
Dalej jazda na Stare Miasto i wzdłuż Olzy do Darkowa. Tu muszę pochwalić Czechów, że kolejna partia wałów otrzymała piękny, równiutki i jeszcze pachnący asfaltem asfalt. W Polsce władze miast i miasteczek upodobali sobie kostkę brukową.

Wały Olzy © ralph03

Darków - zabytkowy most na Olzie © ralph03
Spod mostu kieruje się brzegiem parku do wodopoju i na rynek. Przysysam się do kraniku i uzupełniam wodę. Na liczniku prawie 37 kilometrów, a nie chciałem wracać bezpośrednio do domu.

Karvina - Park Zamkowy © ralph03
Do Polski wracam w okolicach Kończyc Małych i szlakiem rowerowym kieruję się w stronę Zebrzydowic. W Zebrzydowicach wzdłuż ulicy pełno straganów i pełno ludzi. Dodatkowo w muszli koncertowej trwało jakieś strojenie instrumentów i mikrofonów. Troszeczkę tu posiedziałem i dopiłem chwilę wcześniej kupioną Colę.
Mój zmysł pakowania się w las znów zadziałał i część Grabińca pokonałem prowadząc rower :)
Dalej już przez przeszkód krążyłem sobie po Jastrzębiu zmniejszając dystans do domu.

Karvina - rynek © ralph03
Temperatura:25.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 2888 (kcal)

Wymiana suportu w rowerze © ralph03
Miała być jazda po Jastrzębiu z opcją, że może skocze za granice. Skoro trasa krótka, to bez bidonu, bez koszulki rowerowej, bez wkładki w spodenkach i jazda w moich starych spodenkach z Lidla, które akurat leżały w garażu na półce.
Trasa:
Spod garażu ruszam w kierunku ulicy Długiej i Szybowej rzucić okiem na budowę Drogi Południowej, a że praktycznie dzień w dzień z nieba coś leci, to wpakowałem się w błotniste grzęzawisko. W sumie pan z ochrony nie obiecywał, że jest w pełni przejezdnie, bo nie było go na drugim końcu nowo budowanego fragmentu ulicy szybowej. Jednak powiedział, że rowerem powinienem dać radę. Dałem radę... poprowadzić rower przez kilka metrów w głębokim błocie. Ja to mam szczęście do pakowania się w bagno ;)
Później już było lepiej. Szybki przejazd bokiem obok osiedla Przyjaźń i Bogoczowiec i trafiam do parku w Zdroju - Jest nowy plac zabaw dla dzieci, ale jakiś taki maleńki.
Pod fontanną trafiam na wystawę o m.in. o Darkowie w Czechach. Wydaje mi się, że tą samą wystawę widziałem rok czy dwa lata temu na rynku w Karvinie.
Nad Jastrzębiem zaczynały zbierać się coraz ciemniejsze chmury i zaczęło coraz mocniej wiać. Dodatkowo raz po raz wiatr zawiewał w moją stronę krople deszczu. Był dylemat czy uciekać do domu... czy wyjechać za granicę do cieplejszego kraju, bo po stronie czeskiej wciąż słońce i zero ciemnych chmur.

Widok na osiedle Marusarzówny z ulicy Rozwojowej © ralph03
Pomimo braku bidonu decyduje się na wyskoczenie do Czech, jakoś to będzie. Zresztą w między rynkiem, a parkiem jest kranik z wodą, to będzie co pić na miejscu.
Do Republiki Czeskiej wjeżdzam od ulicy Żwirki i Wigury. Czeska strona przywitała mnie ciepłym słońcem, od razu lepiej się jechało. Zdecydowałem, że skoro wiem gdzie jest pitna woda, to do Karviny dojadę troszeczkę na około.

Widok na Karvinę © ralph03
Odbijam w kierunku elektrownia Detmarovice, po drodze mijając kilka grupek rowerzystów. Jako ciekawostkę dodam, że jest to największa elektrownia w Czechach na węgiel kamienny.

Widok na elektrownię Detmarovice © ralph03
Kątem oka zauważam zbiornik wodny i tak mnie on zainteresował, że odbijam z asfaltowej drogi i trafiam na kilka zbiorników wodnych, miedzy którymi przez dłuższą chwilę krążę.

Zbiornik wodny Vetrov © ralph03
Pocięty przez dzikie maliny, poparzony przez pokrzywi i porysowany przez gałęzie stwierdzam, że nie był to w pełni dobry pomysł. Końcówka trasy w pobliżu stawu Melcina i Lipovy Rybnik, to przedzieranie się przez ścieżki wydeptane przez zwierzęta i przenoszenie roweru przez tory. Znów moja ciekawość pokierowała mnie w jakiś mało dostępny busz.
Dalej jazda na Stare Miasto i wzdłuż Olzy do Darkowa. Tu muszę pochwalić Czechów, że kolejna partia wałów otrzymała piękny, równiutki i jeszcze pachnący asfaltem asfalt. W Polsce władze miast i miasteczek upodobali sobie kostkę brukową.

Wały Olzy © ralph03

Darków - zabytkowy most na Olzie © ralph03
Spod mostu kieruje się brzegiem parku do wodopoju i na rynek. Przysysam się do kraniku i uzupełniam wodę. Na liczniku prawie 37 kilometrów, a nie chciałem wracać bezpośrednio do domu.

Karvina - Park Zamkowy © ralph03
Do Polski wracam w okolicach Kończyc Małych i szlakiem rowerowym kieruję się w stronę Zebrzydowic. W Zebrzydowicach wzdłuż ulicy pełno straganów i pełno ludzi. Dodatkowo w muszli koncertowej trwało jakieś strojenie instrumentów i mikrofonów. Troszeczkę tu posiedziałem i dopiłem chwilę wcześniej kupioną Colę.
Mój zmysł pakowania się w las znów zadziałał i część Grabińca pokonałem prowadząc rower :)
Dalej już przez przeszkód krążyłem sobie po Jastrzębiu zmniejszając dystans do domu.

Karvina - rynek © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
65.57 km (8.50 km teren), czas: 03:53 h, avg:16.88 km/h,
prędkość maks: 45.46 km/hTemperatura:25.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 2888 (kcal)
Tarnowskie Góry, Nakło-Chechło, Świerklaniec
Kolejna wycieczka po Zagłębiu Dąbrowskim i kolejny cykl zabawy w podchody z przewodnikiem rowerowym. W planach zaliczenie dwóch jezior: Nakło-Chechło oraz Świerklaniec. Dodatkowo kilka lasów i park. To był plan minimum na ten wypad i udało się go zrealizować w 100%. Na więcej nie pozwoliło kolano Asi, które znów zaczęło odmawiać posłuszeństwa i to zaledwie po paru kilometrach...
Trasa:

Dworzec kolejowy Tarnowskie Góry © ralph03
Wycieczkę zaczynamy na dworcu kolejowym PKP. Zrzucamy rowery z dachu samochodu i jedziemy zgodnie z zaleceniami przewodnika. Po około 3,5 kilometrach następuje moja pierwsza pomyłka nawigacyjna. Natłok informacji w głowie plus czytanie przewodnika jadąc rowerem i zamiast odbić na szlak rowerowy w lewo w las, odbijamy w prawo też w las - na szlak rowerowy o tym samym oznaczeniu "LR": Leśno Rajza - http://pl.wikipedia.org/wiki/Leśno_Rajza.
Przez tę pomyłkę trafiamy do miejscowości Nakło Śląskie. Tu dłuższą chwilę krążymy zastanawiając się czemu nic się nie zgadza z opisem z przewodnika. Analiza wcześniejszego fragmentu z książki ujawnia błąd - musimy wrócić z powrotem na drogę, z której odbiliśmy w las i odbić w prawidłową stronę. Po odbiciu w lewo nawet opis lasu się zgadzał ;) - był piasek i wystające korzenie, coś czego nie uświadczyliśmy po prawej stronie.

Trasa rowerowa "LR" - Leśno Rajza © ralph03
W okolicach jeziora Nakło-Chechło na rozstaju dróg trafiamy na dwóch policjantów na rowerach. (Ciekawe czy ktoś pamięta serial z drugiej połowy lat 90 - Pacific Blue, właśnie o policjantach na rowerach). Pytamy ich jak najlepiej dojechać do lini brzegowej jeziora. Troszkę zdziwieni ale udzielili wyczerpujących informacji :)
Docieramy nad wodę i wbrew opisowi przewodnika okrążamy jezioro od lewej strony szukając dogodnego miejsca na dłuższy pobyt w wodzie.
Linia brzegowa dość mocno zarośnięta, ale jest sporo miejsc gdzie znajdzie się piaszczysty fragment z dostępem do wody. Pod względem przejrzystości Pogoria IV była bardziej przeźroczysta, jednak tutaj też zobaczymy dno i ławice pływających rybek. Także jest super :)

Jezioro Nakło-Chechło © ralph03
Trzymając się szlaku LR kierujemy się lasem w kierunku drogi 78. Tu przewodnik wspomina, że szlak się urywa i że gdzieś tam mamy odbić, żeby trafić do Parku Świerklaniec. Szlak się urwał, przejechaliśmy kawałkiem drogi 78 i odnaleźliśmy ponownie szlak, który poprowadził nas skrajem lasu aż do Jeziora Świerklaniec, a nie do parku.

Jezioro Świerklaniec © ralph03
Oznaczało, że gdzieś tam jadąc skrajem lasu, trzeba było ponownie odbić, a my tego nie zrobiliśmy. Jadąc wałem ziemnym wzdłuż jeziora dostrzegamy park, odbijamy w jego kierunku i już nadrabiamy stratę. Nawet w przewodniku jest napisane, że nie trzeba się sztywno trzymać opisu - to jedziemy swoje i trochę po swojemu ;)

Zbiornik wodny w parku Świerklaniec © ralph03
Park Świerklaniec jest sporo większy od znanego chyba wszystkich parku w Pszczynie. Jest tu ciszej, spokojniej, nie ma tłumów ludzi, ale z drugiej strony nie ma też ławek wzdłuż wszystkich alejek. Ławki znajdziemy głównie w centralnej nasłonecznionej części parku, gdzie znajduje się również fontanna z golizną. Fontanna niestety była w remoncie. Dla wielu osób rozłożony kocyk pod drzewem stanowił najlepszą opcję spędzenia czasu w parku.

Fontanna w parku Świerklaniec © ralph03
Innymi ciekawymi obiektami w parku są "Rogate Ranczo" oraz "Pałac Kawalera".
To pierwsze to takie mini zoo, do którego wstęp jest bezpłatny. Znajdziemy tam daniele, osiołka, kozy, lamy, pawie i inne zwierzaczki.
Zdecydowanie najlepszy był osiołek, który prowadził bardzo donośne konwersacje z całym otoczeniem :)

Rogate Ranczo Świerklaniec - osiołek poluje na GoPro © ralph03
Pałac Kawalera to obecnie hotel i restauracja. Tuż na przeciwko niego znaleźliśmy zacienione miejsce z ławką, gdzie posiedzieliśmy i omówiliśmy wspólnie dalszy etap wycieczki, bo kolano boli...

Pałac kawalerów w Parku Świerklaniec © ralph03
Spod pałacu wracamy na wał ziemny jeziora Świerklaniec (oficjalna nazwa zbiornik Kozłowa Góra) i kierujemy się nim na zaporę.
Jezioro jest duże ale co z tego, skoro nie można z niego korzystać w celach w pełni turystycznych. Nie pokąpiemy się tutaj, jedynie co to można wypożyczyć łódkę. Typowe miejsce dla wędkarzy jak np. Zbiornik Goczałkowicki, bo to też rezerwuar wody pitnej wodociągowej.

Jezioro Świerklaniec - tama © ralph03
Minimum planu na dziś wykonane, więc możemy kierować się z powrotem w kierunku Tarnowskich Gór, a że ślad nie może się pokrywać, bo źle wygląda to na mapce z Endomondo, to jedziemy dalej zgodnie z przewodnikiem rowerowym.
Najpierw trafiamy do Piekar Śląskich, jadąc wzdłuż drogi zauważamy charakterystyczny kopiec - jest to Kopiec Wyzwolenia o wysokości 356 m n.p.m.

Piekary Śląskie - Kopiec Wyzwolenia © ralph03
Następnie wjeżdżamy na teren Radzionkowa od Księżej Góry (357 m n.p.m.) skąd rozpościera się piękna panorama Bytomia oraz Piekar.

Widok z Księżej Góry © ralph03
W Radzionkowie spotkały nas trzy przykre niespodzianki. Najpierw kierowca debil chciał nas zepchać lusterkiem z drogi, choć miał dużo miejsca, żeby nas wyprzedzić zgodnie z przepisami. Kolejny kierowca zajechał nam drogę, tłumacząc się że to przez tego debila -wskazując na debila, który próbował nas chwilę wcześniej zepchnąć z drogi i którego zdołałem dogonić. A trzeci kierowca, to w sumie nie wiem co konkretnie chciał zrobić, ale na wstecznym jechał w moim kierunku wznosząc z wydechu czarne kłęby dymu. Ja wiem, że diesel musi dymić, ale bez przesady. Takim sposobem na dystansie 200 metrów wyrobiliśmy sobie i jednocześnie utrwaliliśmy zdanie o kierowcach z Radzionkowa :)
W Radzionkowie rezygnujemy z przewodnika i kierujemy się jak najkrótszą trasą do samochodu, nieznacznie tylko zahaczając o rynek w Tarnowskich Górach oraz o dwie ciufcie w pobliżu dworca.

Tarnowskie Góry - zabytkowy parowóz w pobliżu dworca PKS i PKP © ralph03
Wycieczka udana, odwiedzone ciekawe miejsca. Na pewno jeszcze wrócimy w te okolice, bo trochę miejsc Nam zostało do odwiedzenia w zagłębiu rowerowym :)
Na liczniku 5800 km i wymiana supportu. Następny wypad już bez pisków czy innego skrzypienia.

Rogate Ranczo - lama © ralph03
Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2595 (kcal)
Trasa:

Dworzec kolejowy Tarnowskie Góry © ralph03
Wycieczkę zaczynamy na dworcu kolejowym PKP. Zrzucamy rowery z dachu samochodu i jedziemy zgodnie z zaleceniami przewodnika. Po około 3,5 kilometrach następuje moja pierwsza pomyłka nawigacyjna. Natłok informacji w głowie plus czytanie przewodnika jadąc rowerem i zamiast odbić na szlak rowerowy w lewo w las, odbijamy w prawo też w las - na szlak rowerowy o tym samym oznaczeniu "LR": Leśno Rajza - http://pl.wikipedia.org/wiki/Leśno_Rajza.
Przez tę pomyłkę trafiamy do miejscowości Nakło Śląskie. Tu dłuższą chwilę krążymy zastanawiając się czemu nic się nie zgadza z opisem z przewodnika. Analiza wcześniejszego fragmentu z książki ujawnia błąd - musimy wrócić z powrotem na drogę, z której odbiliśmy w las i odbić w prawidłową stronę. Po odbiciu w lewo nawet opis lasu się zgadzał ;) - był piasek i wystające korzenie, coś czego nie uświadczyliśmy po prawej stronie.

Trasa rowerowa "LR" - Leśno Rajza © ralph03
W okolicach jeziora Nakło-Chechło na rozstaju dróg trafiamy na dwóch policjantów na rowerach. (Ciekawe czy ktoś pamięta serial z drugiej połowy lat 90 - Pacific Blue, właśnie o policjantach na rowerach). Pytamy ich jak najlepiej dojechać do lini brzegowej jeziora. Troszkę zdziwieni ale udzielili wyczerpujących informacji :)
Docieramy nad wodę i wbrew opisowi przewodnika okrążamy jezioro od lewej strony szukając dogodnego miejsca na dłuższy pobyt w wodzie.
Linia brzegowa dość mocno zarośnięta, ale jest sporo miejsc gdzie znajdzie się piaszczysty fragment z dostępem do wody. Pod względem przejrzystości Pogoria IV była bardziej przeźroczysta, jednak tutaj też zobaczymy dno i ławice pływających rybek. Także jest super :)

Jezioro Nakło-Chechło © ralph03
Trzymając się szlaku LR kierujemy się lasem w kierunku drogi 78. Tu przewodnik wspomina, że szlak się urywa i że gdzieś tam mamy odbić, żeby trafić do Parku Świerklaniec. Szlak się urwał, przejechaliśmy kawałkiem drogi 78 i odnaleźliśmy ponownie szlak, który poprowadził nas skrajem lasu aż do Jeziora Świerklaniec, a nie do parku.

Jezioro Świerklaniec © ralph03
Oznaczało, że gdzieś tam jadąc skrajem lasu, trzeba było ponownie odbić, a my tego nie zrobiliśmy. Jadąc wałem ziemnym wzdłuż jeziora dostrzegamy park, odbijamy w jego kierunku i już nadrabiamy stratę. Nawet w przewodniku jest napisane, że nie trzeba się sztywno trzymać opisu - to jedziemy swoje i trochę po swojemu ;)

Zbiornik wodny w parku Świerklaniec © ralph03
Park Świerklaniec jest sporo większy od znanego chyba wszystkich parku w Pszczynie. Jest tu ciszej, spokojniej, nie ma tłumów ludzi, ale z drugiej strony nie ma też ławek wzdłuż wszystkich alejek. Ławki znajdziemy głównie w centralnej nasłonecznionej części parku, gdzie znajduje się również fontanna z golizną. Fontanna niestety była w remoncie. Dla wielu osób rozłożony kocyk pod drzewem stanowił najlepszą opcję spędzenia czasu w parku.

Fontanna w parku Świerklaniec © ralph03
Innymi ciekawymi obiektami w parku są "Rogate Ranczo" oraz "Pałac Kawalera".
To pierwsze to takie mini zoo, do którego wstęp jest bezpłatny. Znajdziemy tam daniele, osiołka, kozy, lamy, pawie i inne zwierzaczki.
Zdecydowanie najlepszy był osiołek, który prowadził bardzo donośne konwersacje z całym otoczeniem :)

Rogate Ranczo Świerklaniec - osiołek poluje na GoPro © ralph03
Pałac Kawalera to obecnie hotel i restauracja. Tuż na przeciwko niego znaleźliśmy zacienione miejsce z ławką, gdzie posiedzieliśmy i omówiliśmy wspólnie dalszy etap wycieczki, bo kolano boli...

Pałac kawalerów w Parku Świerklaniec © ralph03
Spod pałacu wracamy na wał ziemny jeziora Świerklaniec (oficjalna nazwa zbiornik Kozłowa Góra) i kierujemy się nim na zaporę.
Jezioro jest duże ale co z tego, skoro nie można z niego korzystać w celach w pełni turystycznych. Nie pokąpiemy się tutaj, jedynie co to można wypożyczyć łódkę. Typowe miejsce dla wędkarzy jak np. Zbiornik Goczałkowicki, bo to też rezerwuar wody pitnej wodociągowej.

Jezioro Świerklaniec - tama © ralph03
Minimum planu na dziś wykonane, więc możemy kierować się z powrotem w kierunku Tarnowskich Gór, a że ślad nie może się pokrywać, bo źle wygląda to na mapce z Endomondo, to jedziemy dalej zgodnie z przewodnikiem rowerowym.
Najpierw trafiamy do Piekar Śląskich, jadąc wzdłuż drogi zauważamy charakterystyczny kopiec - jest to Kopiec Wyzwolenia o wysokości 356 m n.p.m.

Piekary Śląskie - Kopiec Wyzwolenia © ralph03
Następnie wjeżdżamy na teren Radzionkowa od Księżej Góry (357 m n.p.m.) skąd rozpościera się piękna panorama Bytomia oraz Piekar.

Widok z Księżej Góry © ralph03
W Radzionkowie spotkały nas trzy przykre niespodzianki. Najpierw kierowca debil chciał nas zepchać lusterkiem z drogi, choć miał dużo miejsca, żeby nas wyprzedzić zgodnie z przepisami. Kolejny kierowca zajechał nam drogę, tłumacząc się że to przez tego debila -wskazując na debila, który próbował nas chwilę wcześniej zepchnąć z drogi i którego zdołałem dogonić. A trzeci kierowca, to w sumie nie wiem co konkretnie chciał zrobić, ale na wstecznym jechał w moim kierunku wznosząc z wydechu czarne kłęby dymu. Ja wiem, że diesel musi dymić, ale bez przesady. Takim sposobem na dystansie 200 metrów wyrobiliśmy sobie i jednocześnie utrwaliliśmy zdanie o kierowcach z Radzionkowa :)
W Radzionkowie rezygnujemy z przewodnika i kierujemy się jak najkrótszą trasą do samochodu, nieznacznie tylko zahaczając o rynek w Tarnowskich Górach oraz o dwie ciufcie w pobliżu dworca.

Tarnowskie Góry - zabytkowy parowóz w pobliżu dworca PKS i PKP © ralph03
Wycieczka udana, odwiedzone ciekawe miejsca. Na pewno jeszcze wrócimy w te okolice, bo trochę miejsc Nam zostało do odwiedzenia w zagłębiu rowerowym :)
Na liczniku 5800 km i wymiana supportu. Następny wypad już bez pisków czy innego skrzypienia.

Rogate Ranczo - lama © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
45.41 km (18.00 km teren), czas: 03:31 h, avg:12.91 km/h,
prędkość maks: 43.30 km/hTemperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2595 (kcal)
Jeziora i piaszczyste plaże
Kolejna wycieczka rowerowa z Asią oraz przewodnikiem rowerowym ( tym razem "Beskidy i Śląsk" wydawnictwa Pascal Bajk) po Dąbrowie Górniczej i okolicach. Znów za cel obieramy piasek, ale tym razem nie na Pustyni Błędowskiej, a na Pojezierzu Dąbrowskim na którym znajdują się cztery zbiorniki wodne Pogoria.
Jest to pierwsza wycieczka rowerowa na której Asia testuje nowego lżejszego bike'a - Kellys Vanity 70, znaleziony dopiero za Warszawą. O tej porze roku, to tak jakby biały kruk, bo w prawie 30 sklepach mówili Nam, że nie ma, że nie są w stanie ściągnąć, że mają podobny czyli wciąż nie ten, że nawet w fabryce już ich nie mają i że raczej już nigdzie nie znajdziemy, bo już w marcu schodziły jak ciepłe bułeczki. W sklepach internetowych mieli tylko wirtualnie na stronie albo nie w tym rozmiarze była rama... po kilku dniach szukania udało się sprowadzić rower na śląską ziemię, aż zza stolicy :)
W moim rowerze support dalej w rozsypce, a zamówiona część dopiero w połowie sierpnia przyjdzie, ale jazda głównie po płaskim, więc te kilkadziesiąt kilometrów nie zrobi mu różnicy, popiszczy troszkę i objedzie jakoś. Nic w środku nie strzela, nie stuka, nie puka - tokiem myślenia Mietka handlarza stan igła :P
Trasa:
Samochód zostawiamy przy dworcu PKP Dąbrowa Górnicza Ząbkowice i dalej zgodnie z zaleceniami przewodnika mkniemy przez różne dzielnice Dąbrowy. Trasa wybrana z przewodnika oznaczona jest jako trasa łatwa, a nawet rodzinna. Niestety praktycznie całość trasy przejeżdżamy poza oznakowaniem i to była największa trudność. Jazda przypominała zabawę w podchody. Czytaliśmy dany fragment opisu, analizowaliśmy co autor miał na myśli i w drogę. Często musieliśmy się jeszcze raz zatrzymać i znów prześledzić fragmenty z książki, by zrozumieć o co chodzi, gdy już dany fragment z opisu mieliśmy się przed oczami. Ludzka wyobraźnia często płata figle, bo kto by pomyślał, że "kamienisty gościniec" to nie gościniec w którym zjemy czy przenocujemy, a pomnik z krzyżem...
Żeby nie męczyć się z ciągłym wyciąganiem przewodnika z plecaka, a często musieliśmy się w niego zagłębiać, to wsadziłem go w tylną kieszeń spodenek. Dzięki temu manewr czytania i analizowanie dalszej trasy przebiegał szybko i sprawnie, nawet od czasu do czasu w trakcie jazdy można było rzucić okiem do przewodnika i bez zatrzymywania studiować słowo pisane ;)
Do Siewierza dojazd bez ciekawych miejsc, bo barokowe, renesansowe czy inne wiekowe kościoły nie są w naszym kręgu zainteresowań. Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się przy ruinach zamku siewierskiego.

Ruiny zamku w Siewierzu © ralph03
Jaki zamek jest każdy widzi, ciekawszy jest teren w okolicach zamku. Deptaczek, ściana wspinaczkowa, plac zabaw, bieżnia, skate park i co najważniejsze dużo ławeczek. Tu robimy dłuższą przerwę i analizujemy dalszy etap wycieczki, bo przewodnik w dwojaki sposób proponuje nam pokonanie ruchliwej drogi krajowej nr 1.

Fontanna na rynku w Siewierzu © ralph03
Wybieramy wariant z pasami dla pieszych, przy których i tak nikt nie zwalnia oraz kilkuset metrową jazdę wzdłuż jedynki. To i tak lepsza opcja niż druga opcja z przewodnika czyli przechodzenie przez jedynkę w miejscu, w którym nie ma wymalowanych pasów, są za to wymalowane i skąpo odziane "autostopowiczki" ;)
Kilkaset metrów za jedynką trafiamy nad Zalew Przeczycko-Siewierski, który według mapy zamienia się w Jezioro Przeczyckie. Im dalej od szumu przejeżdżających "jedynką" samochodów tym więcej ludzi, namiotów, grillów, a później to już cała linia brzegowa w kamperach i przyczepkach kempingowych. Mimo tych mobilnych domków wokoło cicho i spokojnie. Woda i temperatura otoczenia kusiła, ale byłem twardy i powiedziałem Asi, że jeszcze nie teraz. Dalej też jest woda. Poszły groźby w moim kierunku, że sobie to zapamięta ;)

Zapora na Jeziorze Przeczyckim © ralph03
Po pokonaniu pod wiaduktem S1 i przejściu na drugą stronę drogi 86 (tu już pasy wraz z sygnalizacją świetlną) trafiamy w okolicę głównego celu wyprawy Zbiornik Kuźnica Warężyńska nazywamy najczęściej Pogoria VI. Tu prowadzi ścieżka rowerowa, ale nim ruszymy szlakiem zachodnią częścią zbiornika, to trzeba zanurzyć choć trochę ciała w wodzie. Specjalnie odpuściłem poprzedni zbiornik wodny, żebyśmy mieli więcej czasu na słynną Pogorię i piasek, duuuużo piasku :)

Pogoria VI © ralph03
Asia od kilkunastu kilometrów narzeka na okropny ból kolana, a woda podobno ma działanie lecznicze. Przynajmniej tak wkręcał ludzi w latach '90 Zbyszek Nowak. Ktoś jeszcze pamięta "Ręce które leczą" w TV Polsat i słynne energetyzowanie butelki wody? :)
Schodzimy piaskiem w kierunku plaży i rozkładamy się w cieniu pod drzewkiem. Trzeba troszkę odpocząć od słońca. Przez dłuższą chwilę moczymy nogi w wodzie zachwycając się tym miejscem i jednocześnie żałując, że tak daleko mamy na Pogorię i jeszcze bardziej żałując, że nie wzięliśmy strojów kąpielowych...

Moczymy nogi, a rowery odpoczywają w cieniu © ralph03
Piaszczysta plaża, piasek pod stopami w wodzie, przejrzysta woda w której można oglądać pływające rybki, motorówki, skutery wodne... tu jest świetnie, a My już musimy się zbierać.

Dawna kopalnia piasku podsadzkowego Kuźnica Warężycka © ralph03
Kolano dalej doskwiera, więc skracamy plan wycieczki i z Pogorii VI zamiast na będziński zamek, jedziemy w kierunku miejsca w którym zostawiliśmy samochód. Jedziemy wzdłuż zachodniej lini brzegowej Pogorii VI, gdzie ciągnie się asfaltowa 6 kilometrowa ścieżka rowerowo-rolkowa - polecamy :)

Żaglówki, motorówki, skutery wodne, kitesurferzy, a nawet w pobliżu lądował helikopter © ralph03
Na wysokości torów kolejowych odbijamy w kierunku Ząbkowic i dalej wzdłuż lini kolejowej jedziemy w kierunku dworca PKP, przez dłuższą chwilę po prawej stronie widzimy kolejnych plażowiczów, tym razem jest to plaża przy zbiorniku Pogoria I.

Nieliczne szlaki rowerowe na naszej trasie © ralph03
Po raz kolejny pokonujemy S1 tym razem wiaduktem i po niecałym kilometrze jesteśmy przy samochodzie.
Kolejna wycieczka jak kolano wydobrzeje, być może będą to Tarnowskie Góry i jezioro Nakło-Chechło, tam też wydobywali piasek i tym razem weźmiemy stroje kąpielowe oraz ręczniki :P

Pogoria IV - widok z zachodniego brzegu na Hutę Katowice © ralph03
Temperatura:32.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:108 ( 56%) Kalorie: 1552 (kcal)
Jest to pierwsza wycieczka rowerowa na której Asia testuje nowego lżejszego bike'a - Kellys Vanity 70, znaleziony dopiero za Warszawą. O tej porze roku, to tak jakby biały kruk, bo w prawie 30 sklepach mówili Nam, że nie ma, że nie są w stanie ściągnąć, że mają podobny czyli wciąż nie ten, że nawet w fabryce już ich nie mają i że raczej już nigdzie nie znajdziemy, bo już w marcu schodziły jak ciepłe bułeczki. W sklepach internetowych mieli tylko wirtualnie na stronie albo nie w tym rozmiarze była rama... po kilku dniach szukania udało się sprowadzić rower na śląską ziemię, aż zza stolicy :)
W moim rowerze support dalej w rozsypce, a zamówiona część dopiero w połowie sierpnia przyjdzie, ale jazda głównie po płaskim, więc te kilkadziesiąt kilometrów nie zrobi mu różnicy, popiszczy troszkę i objedzie jakoś. Nic w środku nie strzela, nie stuka, nie puka - tokiem myślenia Mietka handlarza stan igła :P
Trasa:
Samochód zostawiamy przy dworcu PKP Dąbrowa Górnicza Ząbkowice i dalej zgodnie z zaleceniami przewodnika mkniemy przez różne dzielnice Dąbrowy. Trasa wybrana z przewodnika oznaczona jest jako trasa łatwa, a nawet rodzinna. Niestety praktycznie całość trasy przejeżdżamy poza oznakowaniem i to była największa trudność. Jazda przypominała zabawę w podchody. Czytaliśmy dany fragment opisu, analizowaliśmy co autor miał na myśli i w drogę. Często musieliśmy się jeszcze raz zatrzymać i znów prześledzić fragmenty z książki, by zrozumieć o co chodzi, gdy już dany fragment z opisu mieliśmy się przed oczami. Ludzka wyobraźnia często płata figle, bo kto by pomyślał, że "kamienisty gościniec" to nie gościniec w którym zjemy czy przenocujemy, a pomnik z krzyżem...
Żeby nie męczyć się z ciągłym wyciąganiem przewodnika z plecaka, a często musieliśmy się w niego zagłębiać, to wsadziłem go w tylną kieszeń spodenek. Dzięki temu manewr czytania i analizowanie dalszej trasy przebiegał szybko i sprawnie, nawet od czasu do czasu w trakcie jazdy można było rzucić okiem do przewodnika i bez zatrzymywania studiować słowo pisane ;)
Do Siewierza dojazd bez ciekawych miejsc, bo barokowe, renesansowe czy inne wiekowe kościoły nie są w naszym kręgu zainteresowań. Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się przy ruinach zamku siewierskiego.

Ruiny zamku w Siewierzu © ralph03
Jaki zamek jest każdy widzi, ciekawszy jest teren w okolicach zamku. Deptaczek, ściana wspinaczkowa, plac zabaw, bieżnia, skate park i co najważniejsze dużo ławeczek. Tu robimy dłuższą przerwę i analizujemy dalszy etap wycieczki, bo przewodnik w dwojaki sposób proponuje nam pokonanie ruchliwej drogi krajowej nr 1.

Fontanna na rynku w Siewierzu © ralph03
Wybieramy wariant z pasami dla pieszych, przy których i tak nikt nie zwalnia oraz kilkuset metrową jazdę wzdłuż jedynki. To i tak lepsza opcja niż druga opcja z przewodnika czyli przechodzenie przez jedynkę w miejscu, w którym nie ma wymalowanych pasów, są za to wymalowane i skąpo odziane "autostopowiczki" ;)
Kilkaset metrów za jedynką trafiamy nad Zalew Przeczycko-Siewierski, który według mapy zamienia się w Jezioro Przeczyckie. Im dalej od szumu przejeżdżających "jedynką" samochodów tym więcej ludzi, namiotów, grillów, a później to już cała linia brzegowa w kamperach i przyczepkach kempingowych. Mimo tych mobilnych domków wokoło cicho i spokojnie. Woda i temperatura otoczenia kusiła, ale byłem twardy i powiedziałem Asi, że jeszcze nie teraz. Dalej też jest woda. Poszły groźby w moim kierunku, że sobie to zapamięta ;)

Zapora na Jeziorze Przeczyckim © ralph03
Po pokonaniu pod wiaduktem S1 i przejściu na drugą stronę drogi 86 (tu już pasy wraz z sygnalizacją świetlną) trafiamy w okolicę głównego celu wyprawy Zbiornik Kuźnica Warężyńska nazywamy najczęściej Pogoria VI. Tu prowadzi ścieżka rowerowa, ale nim ruszymy szlakiem zachodnią częścią zbiornika, to trzeba zanurzyć choć trochę ciała w wodzie. Specjalnie odpuściłem poprzedni zbiornik wodny, żebyśmy mieli więcej czasu na słynną Pogorię i piasek, duuuużo piasku :)

Pogoria VI © ralph03
Asia od kilkunastu kilometrów narzeka na okropny ból kolana, a woda podobno ma działanie lecznicze. Przynajmniej tak wkręcał ludzi w latach '90 Zbyszek Nowak. Ktoś jeszcze pamięta "Ręce które leczą" w TV Polsat i słynne energetyzowanie butelki wody? :)
Schodzimy piaskiem w kierunku plaży i rozkładamy się w cieniu pod drzewkiem. Trzeba troszkę odpocząć od słońca. Przez dłuższą chwilę moczymy nogi w wodzie zachwycając się tym miejscem i jednocześnie żałując, że tak daleko mamy na Pogorię i jeszcze bardziej żałując, że nie wzięliśmy strojów kąpielowych...

Moczymy nogi, a rowery odpoczywają w cieniu © ralph03
Piaszczysta plaża, piasek pod stopami w wodzie, przejrzysta woda w której można oglądać pływające rybki, motorówki, skutery wodne... tu jest świetnie, a My już musimy się zbierać.

Dawna kopalnia piasku podsadzkowego Kuźnica Warężycka © ralph03
Kolano dalej doskwiera, więc skracamy plan wycieczki i z Pogorii VI zamiast na będziński zamek, jedziemy w kierunku miejsca w którym zostawiliśmy samochód. Jedziemy wzdłuż zachodniej lini brzegowej Pogorii VI, gdzie ciągnie się asfaltowa 6 kilometrowa ścieżka rowerowo-rolkowa - polecamy :)

Żaglówki, motorówki, skutery wodne, kitesurferzy, a nawet w pobliżu lądował helikopter © ralph03
Na wysokości torów kolejowych odbijamy w kierunku Ząbkowic i dalej wzdłuż lini kolejowej jedziemy w kierunku dworca PKP, przez dłuższą chwilę po prawej stronie widzimy kolejnych plażowiczów, tym razem jest to plaża przy zbiorniku Pogoria I.

Nieliczne szlaki rowerowe na naszej trasie © ralph03
Po raz kolejny pokonujemy S1 tym razem wiaduktem i po niecałym kilometrze jesteśmy przy samochodzie.
Kolejna wycieczka jak kolano wydobrzeje, być może będą to Tarnowskie Góry i jezioro Nakło-Chechło, tam też wydobywali piasek i tym razem weźmiemy stroje kąpielowe oraz ręczniki :P

Pogoria IV - widok z zachodniego brzegu na Hutę Katowice © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
45.83 km (11.00 km teren), czas: 03:17 h, avg:13.96 km/h,
prędkość maks: 37.20 km/hTemperatura:32.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:108 ( 56%) Kalorie: 1552 (kcal)