- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2016
Dystans całkowity: | 306.34 km (w terenie 10.00 km; 3.26%) |
Czas w ruchu: | 16:16 |
Średnia prędkość: | 18.83 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.07 km/h |
Suma podjazdów: | 1982 m |
Suma kalorii: | 12840 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 76.59 km i 4h 04m |
Więcej statystyk |
I Jastrzębski Wypad Rowerowy na Równicę
Niedziela, 19 czerwca 2016 | dodano: 23.06.2016Kategoria 100 i więcej, Off Road
Ruszyła maszyna rowerowa. W tym roku w Jastrzębiu są organizowane dwie imprezy rowerowe. Jastrzębskie Rajdy Rowerowe oraz Jastrzębskie Wypady Rowerowe.
Poprzez niedogadanie się organizatorów nastąpił rozłam na dwie różne imprezy o tym samym charakterze.
Z jednej strony źle, bo takie imprezy powinny jednoczyć nas rowerzystów, z drugiej dobrze, że jest w czym wybierać. Zresztą zdaje się, że mało kto wie o co naprawdę chodzi i o co naprawdę poszło. Tak więc są dwie imprezy, jest w czym wybierać i tego się trzymajmy.
Trasa:
Uczestnicy Jastrzębskich Wypadów Rowerowych spotkali się o godzinie 8 pod McDonaldem. Grupę Wypadową reprezentowałem ja, Rafał, Damian (Toto) oraz Marcinek. Krzysiek z samego rana poinformował, że nie da rady - szkoda.

Widoczek z okolic Równicy © ralph03
Trasa do Ustronia typowa dla tego typu wypadów, bez żadnych niespodzianek, tradycyjna do bólu ;) Dystans przejechany w bardzo spokojnym tempie i bez zbędnych postojów. W tradycyjnym miejscu również postój. Postój bardzo krótki, ale bardzo dobrze, dzięki temu mięśnie nie ostygły za bardzo.
Marcinek dość szybko wystrzelił w kierunku szczytu, w sumie nawet nie wiem kiedy :)
Damian ruszył razem ze mną, ale na moście zostałem w tyle, bo walczyłem ze stoperem w liczniku. Pierwszy raz w użyciu, więc jeszcze nie opanowałem jak się startuje ;) Rafał którego miałem gdzieś za plecami przejechał obok mnie jak rakieta i dość szybkim tempem znikał mi z oczu.

Orłowa © ralph03
Po raz pierwszy zdobywałem Równicę na czas i szło mi całkiem nieźle, jak na kogoś kto nie zjadł śniadania. Dzień wcześniej napchałem się grillowanymi daniami i na śniadanie wypiłem tylko wodę z aminokwasami. W trakcie jazdy Prince Polo XXL, 7days w Ustroniu popijany żelem energetycznym. Mocy starczyło na około 30 minut podjazdu, po tym czasie czułem ścisk w żołądku i odpływ sił.
Żeby łatwiej mi się jechało odpaliłem na telefonie playlistę z muzyką z lat '80, '90 i początków '00 i muszę przyznać, że o wiele lepiej mi się jechało - polecam na podjazdach ;)

Czas zdobywania Równicy © ralph03
Na Równicy pamiątkowe foto, uzupełnienie zapasów wody i pożegnanie się z uczestnikami I Jastrzębskiego Wypadu Rowerowego.
Grupa Wypadowa jak zwykle robi coś więcej, dlatego nie opuszczamy jeszcze gór. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do Orłowej i być może jeszcze dalej.

W drodze na Orłową, humory dopisują © ralph03
Na szlakach dużo fajnych zjazdów, ale imoich ulubionych podjazdów czy wypychów. Ze szczytu Orłowej mieliśmy pierwotnie zjeżdżać w kierunku Brennej, ale Marcinek pognał do przodu, czyli jedziemy dalej szlakiem w kierunku Trzech Kopców Wiślańskich.

Po prawej widok na Halę Jaworową © ralph03
W drodze na Trzy Kopce spotkaliśmy starsze małżeństwo. Pani zapytała mnie i Damiana czy rozpoznajemy szczyty na horyzoncie. na co Damian zgodnie z prawdą odpowiedział, że dowiadujemy się jaki to szczyt jak już go zdobędziemy i przeczytamy na tabliczce nazwę. Starsza pani dosłownie na bezdechu wymieniła wszystkie szczyty widoczne na poniższej fotografii - i nie, nie powtórzę, bo nie zapamiętałem :P

Szczyty których nie zapamiętałem ;) © ralph03
Tuż przed samym szczytem Trzy Kopce Wiślańskie kierujemy się w stronę Leśnicy i Brennej. Piekielnie szybki zjazd. Kolejny rekord prędkości na kamieniach - 54,07 km/h pokazał licznik w rowerze.
Do Brennej bardzo szybko docieramy. Miał być normalny obiad, ale po zapchaniu się ciastkami na brzegu Brennicy stwierdziliśmy, że innym razem zjemy coś w lokalu lub przed lokalem :)

Brennica i widok na Skrzyczne © ralph03
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5052 (kcal)
Poprzez niedogadanie się organizatorów nastąpił rozłam na dwie różne imprezy o tym samym charakterze.
Z jednej strony źle, bo takie imprezy powinny jednoczyć nas rowerzystów, z drugiej dobrze, że jest w czym wybierać. Zresztą zdaje się, że mało kto wie o co naprawdę chodzi i o co naprawdę poszło. Tak więc są dwie imprezy, jest w czym wybierać i tego się trzymajmy.
Trasa:
Uczestnicy Jastrzębskich Wypadów Rowerowych spotkali się o godzinie 8 pod McDonaldem. Grupę Wypadową reprezentowałem ja, Rafał, Damian (Toto) oraz Marcinek. Krzysiek z samego rana poinformował, że nie da rady - szkoda.

Widoczek z okolic Równicy © ralph03
Trasa do Ustronia typowa dla tego typu wypadów, bez żadnych niespodzianek, tradycyjna do bólu ;) Dystans przejechany w bardzo spokojnym tempie i bez zbędnych postojów. W tradycyjnym miejscu również postój. Postój bardzo krótki, ale bardzo dobrze, dzięki temu mięśnie nie ostygły za bardzo.
Marcinek dość szybko wystrzelił w kierunku szczytu, w sumie nawet nie wiem kiedy :)
Damian ruszył razem ze mną, ale na moście zostałem w tyle, bo walczyłem ze stoperem w liczniku. Pierwszy raz w użyciu, więc jeszcze nie opanowałem jak się startuje ;) Rafał którego miałem gdzieś za plecami przejechał obok mnie jak rakieta i dość szybkim tempem znikał mi z oczu.

Orłowa © ralph03
Po raz pierwszy zdobywałem Równicę na czas i szło mi całkiem nieźle, jak na kogoś kto nie zjadł śniadania. Dzień wcześniej napchałem się grillowanymi daniami i na śniadanie wypiłem tylko wodę z aminokwasami. W trakcie jazdy Prince Polo XXL, 7days w Ustroniu popijany żelem energetycznym. Mocy starczyło na około 30 minut podjazdu, po tym czasie czułem ścisk w żołądku i odpływ sił.
Żeby łatwiej mi się jechało odpaliłem na telefonie playlistę z muzyką z lat '80, '90 i początków '00 i muszę przyznać, że o wiele lepiej mi się jechało - polecam na podjazdach ;)

Czas zdobywania Równicy © ralph03
Na Równicy pamiątkowe foto, uzupełnienie zapasów wody i pożegnanie się z uczestnikami I Jastrzębskiego Wypadu Rowerowego.
Grupa Wypadowa jak zwykle robi coś więcej, dlatego nie opuszczamy jeszcze gór. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do Orłowej i być może jeszcze dalej.

W drodze na Orłową, humory dopisują © ralph03
Na szlakach dużo fajnych zjazdów, ale i

Po prawej widok na Halę Jaworową © ralph03
W drodze na Trzy Kopce spotkaliśmy starsze małżeństwo. Pani zapytała mnie i Damiana czy rozpoznajemy szczyty na horyzoncie. na co Damian zgodnie z prawdą odpowiedział, że dowiadujemy się jaki to szczyt jak już go zdobędziemy i przeczytamy na tabliczce nazwę. Starsza pani dosłownie na bezdechu wymieniła wszystkie szczyty widoczne na poniższej fotografii - i nie, nie powtórzę, bo nie zapamiętałem :P

Szczyty których nie zapamiętałem ;) © ralph03
Tuż przed samym szczytem Trzy Kopce Wiślańskie kierujemy się w stronę Leśnicy i Brennej. Piekielnie szybki zjazd. Kolejny rekord prędkości na kamieniach - 54,07 km/h pokazał licznik w rowerze.
Do Brennej bardzo szybko docieramy. Miał być normalny obiad, ale po zapchaniu się ciastkami na brzegu Brennicy stwierdziliśmy, że innym razem zjemy coś w lokalu lub przed lokalem :)

Brennica i widok na Skrzyczne © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
107.81 km (10.00 km teren), czas: 06:27 h, avg:16.71 km/h,
prędkość maks: 54.07 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5052 (kcal)
Dni Skoczowa - tak niechcący
Sobota, 11 czerwca 2016 | dodano: 13.06.2016Kategoria samotnie
Zgodnie z niepisaną zasadą "gdy Ci smutno, gdy Ci źle, idź na rower, wyżyj się". Sobota godzina 18 samotny, wieczorny wypad rowerem do Ustronia, a co.
Przed godziną 18 szybkie zebranie niezbędnych rzeczy. Dwie mocne latarki (jedna na kierownicę, druga jako czołówka), kilka zapasowych ogniw 18650, dwa akumulatorki AA, trochę prowiantu z "biedry" i w drogę.
Trasa:
Nim skierowałem się w stronę Ustronia, to jeszcze zahaczyłem o ulicę Północną w Jatrzębiu, gdzie w weekend trwała impreza strażacka. Zawody sikawek wodnych, jakieś koncerty i biesiada piwna. Późna godzina, więc koni ni ma. Sporo ludzi, ale wszyscy na biesiadzie. Na scenie zespół z bawarskimi klimatami czyli to taki jastrzębski Oktoberfest ;)

Wlot do Ochab © ralph03
Piwa nie lubię, zresztą ja tu tylko na chwilę i plan zakłada dotrzeć do Ustronia, a później pomyśleć co dalej.
Do Drogomyśla docieram tradycyjną "trasą rajdową" czyli znaną trasą wszystkim uczestnikom Jastrzębskich Rajdów Rowerowych.
W Drogomyślu nie przeskakuję na drugą stronę DK-81 i nie jadę wzdłuż rzeki Wisły, trzymam się strony pól uprawnych, identycznie jak ostatnim razem jeździłem z Damianem (Toto). Żeby urozmaicić sobie trasę z Ochab do Skoczowa jadę przez Wiślicę. Wieś znajduje się na stromej górce, ale przecież poszedłem na rower, żeby się wyżyć ;) Wiślica to bardzo malowniczo położona wież. Mieszkańcy z jednej strony "skarpy" mają widok na Beskidy, a z drugiej na Pogórze Cieszyńskie. Kto mieszka idealnie na grzbiecie ma widok na jedną i drugą stronę.

Widok z Wiślicy na Beskidy © ralph03
Stromy zjazd i jestem w Skoczowie. Jednak żeby nie było zbyt lekko, wspinam się ponownie, tym razem kierunek wzgórze Kaplicówka z charakterystycznym podświetlonym krzyżem papieskim. Do Kaplicówki dojeżdżam od strony wyciągu narciarskiego. Na szczycie wzgórza robię dłuższy postój, tak aby coś zjeść i przygotować sprzęt do zapadnięcia zmroku.

Widok ze wzgórza Kaplicówki w Skoczowie © ralph03
Siedząc na wzgórzu słyszę znajome dźwięki - Czerwone Gitary na rynku w Skoczowie? Wchodzę na stronę Skoczowa i widzę, że trafiłem idealnie na Dni Skoczowa. Według harmonogramu obecnie na scenie jest zespół grający przeboje Czerwonych Gitar, a za niecałą godzinę, znany ze swojego przeboju "Ona tańczy dla mnie", zespół disco polo WEEKEND. I tyle było z wypadu do Ustronia ;)
Zresztą na wzgórzu okazało się, że w moja tylna lampka odmówiła posłuszeństwa. W sumie spodziewałem się tego i miałem zapasowe akumulatorki do lampki, ale... zawsze musi być jakieś ale. Ale niestety wziąłem akumulatorki AA, a tylna lampka napędzana jest dwoma akumulatorkami AAA - i kupa.
Z nieoświetlonym tyłkiem jednak nie miałem zamiaru wracać. Zdemontowałem czerwony klosz z tylnej lampki, dostawiłem go do jednej z lampek "szperaczy", wszystko zawinąłem w taśmę izolacyjną i ponownie owinąłem taśmą tym razem wokół sztycy podsiodłowej. Prowizoryczna czerwona lampka stworzona. Da się? :)

Improwizowana tylna lampka © ralph03
Gdy zbliżała się godzina 21 czyli godzina występu zespołu Weekend, zebrałem swoje cztery litery z ławki na wzgórzu i zjechałem na skoczowski rynek. A tam ludzi tłum. Weekend już zaczął grać. Rozpoczęli od swojego znanego chyba wszystkim przeboju. Publiczność śpiewała razem z nimi, oni tańczyli dla nich - no istne szaleństwo i niech mi ktoś nie mówi, że Polacy nie lubią disco polo. Oczywiście, że lubią tylko się wstydzą albo za mało wypili. Tłum z rynku na pewno był już po którymś piwie, szczególnie młodzież. Niby bluza z napisem PROSTO, a jednak jakoś tak krzywo... ;)

Weekend z boku, bo z rowerem ciężko było się dopchać © ralph03
Po kilku utworach stwierdziłem, że jednak czas wracać. Zaczęło się robić dość ciemno, a ja nie byłem pewien na ile czasu starczy mi prądu w ogniwach, szczególnie że ogniwa chyba z rok leżały z dala od ładowarki.
Włączam lampki na pół gwizdka i w trybie oszczędnym mknę w kierunku domu. Tego wieczoru wszelkiej maści owady latające dosłownie leciały na mnie... albo ja na nie. Jakby nie było, przyjąłem tego latającego białka na klatę w cholerę.
W drodze powrotnej nic ciekawego się nie wydarzyło, nie licząc wygrzewającego się w nocy, na środku asfaltu kota, którego prawie rozjechałem... ja się rozwalonego na środku drogi kota nie spodziewałem, tak samo jak kot nie spodziewał się rozpędzonego rowerzysty. Kot mógł sobie odhaczyć kolejne życie :)

Krzyż papieski na wzgórzu Kaplicówka © ralph03
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2633 (kcal)
Przed godziną 18 szybkie zebranie niezbędnych rzeczy. Dwie mocne latarki (jedna na kierownicę, druga jako czołówka), kilka zapasowych ogniw 18650, dwa akumulatorki AA, trochę prowiantu z "biedry" i w drogę.
Trasa:
Nim skierowałem się w stronę Ustronia, to jeszcze zahaczyłem o ulicę Północną w Jatrzębiu, gdzie w weekend trwała impreza strażacka. Zawody sikawek wodnych, jakieś koncerty i biesiada piwna. Późna godzina, więc koni ni ma. Sporo ludzi, ale wszyscy na biesiadzie. Na scenie zespół z bawarskimi klimatami czyli to taki jastrzębski Oktoberfest ;)

Wlot do Ochab © ralph03
Piwa nie lubię, zresztą ja tu tylko na chwilę i plan zakłada dotrzeć do Ustronia, a później pomyśleć co dalej.
Do Drogomyśla docieram tradycyjną "trasą rajdową" czyli znaną trasą wszystkim uczestnikom Jastrzębskich Rajdów Rowerowych.
W Drogomyślu nie przeskakuję na drugą stronę DK-81 i nie jadę wzdłuż rzeki Wisły, trzymam się strony pól uprawnych, identycznie jak ostatnim razem jeździłem z Damianem (Toto). Żeby urozmaicić sobie trasę z Ochab do Skoczowa jadę przez Wiślicę. Wieś znajduje się na stromej górce, ale przecież poszedłem na rower, żeby się wyżyć ;) Wiślica to bardzo malowniczo położona wież. Mieszkańcy z jednej strony "skarpy" mają widok na Beskidy, a z drugiej na Pogórze Cieszyńskie. Kto mieszka idealnie na grzbiecie ma widok na jedną i drugą stronę.

Widok z Wiślicy na Beskidy © ralph03
Stromy zjazd i jestem w Skoczowie. Jednak żeby nie było zbyt lekko, wspinam się ponownie, tym razem kierunek wzgórze Kaplicówka z charakterystycznym podświetlonym krzyżem papieskim. Do Kaplicówki dojeżdżam od strony wyciągu narciarskiego. Na szczycie wzgórza robię dłuższy postój, tak aby coś zjeść i przygotować sprzęt do zapadnięcia zmroku.

Widok ze wzgórza Kaplicówki w Skoczowie © ralph03
Siedząc na wzgórzu słyszę znajome dźwięki - Czerwone Gitary na rynku w Skoczowie? Wchodzę na stronę Skoczowa i widzę, że trafiłem idealnie na Dni Skoczowa. Według harmonogramu obecnie na scenie jest zespół grający przeboje Czerwonych Gitar, a za niecałą godzinę, znany ze swojego przeboju "Ona tańczy dla mnie", zespół disco polo WEEKEND. I tyle było z wypadu do Ustronia ;)
Zresztą na wzgórzu okazało się, że w moja tylna lampka odmówiła posłuszeństwa. W sumie spodziewałem się tego i miałem zapasowe akumulatorki do lampki, ale... zawsze musi być jakieś ale. Ale niestety wziąłem akumulatorki AA, a tylna lampka napędzana jest dwoma akumulatorkami AAA - i kupa.
Z nieoświetlonym tyłkiem jednak nie miałem zamiaru wracać. Zdemontowałem czerwony klosz z tylnej lampki, dostawiłem go do jednej z lampek "szperaczy", wszystko zawinąłem w taśmę izolacyjną i ponownie owinąłem taśmą tym razem wokół sztycy podsiodłowej. Prowizoryczna czerwona lampka stworzona. Da się? :)

Improwizowana tylna lampka © ralph03
Gdy zbliżała się godzina 21 czyli godzina występu zespołu Weekend, zebrałem swoje cztery litery z ławki na wzgórzu i zjechałem na skoczowski rynek. A tam ludzi tłum. Weekend już zaczął grać. Rozpoczęli od swojego znanego chyba wszystkim przeboju. Publiczność śpiewała razem z nimi, oni tańczyli dla nich - no istne szaleństwo i niech mi ktoś nie mówi, że Polacy nie lubią disco polo. Oczywiście, że lubią tylko się wstydzą albo za mało wypili. Tłum z rynku na pewno był już po którymś piwie, szczególnie młodzież. Niby bluza z napisem PROSTO, a jednak jakoś tak krzywo... ;)

Weekend z boku, bo z rowerem ciężko było się dopchać © ralph03
Po kilku utworach stwierdziłem, że jednak czas wracać. Zaczęło się robić dość ciemno, a ja nie byłem pewien na ile czasu starczy mi prądu w ogniwach, szczególnie że ogniwa chyba z rok leżały z dala od ładowarki.
Włączam lampki na pół gwizdka i w trybie oszczędnym mknę w kierunku domu. Tego wieczoru wszelkiej maści owady latające dosłownie leciały na mnie... albo ja na nie. Jakby nie było, przyjąłem tego latającego białka na klatę w cholerę.
W drodze powrotnej nic ciekawego się nie wydarzyło, nie licząc wygrzewającego się w nocy, na środku asfaltu kota, którego prawie rozjechałem... ja się rozwalonego na środku drogi kota nie spodziewałem, tak samo jak kot nie spodziewał się rozpędzonego rowerzysty. Kot mógł sobie odhaczyć kolejne życie :)

Krzyż papieski na wzgórzu Kaplicówka © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
65.58 km (0.00 km teren), czas: 03:19 h, avg:19.77 km/h,
prędkość maks: 49.11 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2633 (kcal)
Ochaby + Strumień
Środa, 8 czerwca 2016 | dodano: 08.06.2016Kategoria 50-100
Podczas gdy w Jastrzębiu alarmy bombowe postawiły na nogi wszystkie służby mundurowe, my z Damianem na spokojnie pykaliśmy sobie na rowerach poza granicami miasta ;)
W planach Ochaby oraz Strumień. Jazda na spokojnie, bez gonitwy. Pogoda wciąż słoneczna, bezwietrzna, ale jednocześnie temperatura powietrza bardzo rześka. Na jutro jakieś opady deszczu zapowiadają, więc trzeba korzystać z tego dnia w odpowiedni sposób.
Trasa:
Dzisiaj mieliśmy szczęście do stojących pojazdów utrudniających przejazd. Jak nie samochody osobowe, bo ktoś z kimś chciał pogadać na środku drogi, poprzez ciężarówki i dźwigi stawiające słupy energetyczne, ciągniki siodłowe z naczepami, aż po sprzęt kolejowy.

Podbijarka torowa © ralph03
W przypadku podbijarki torowej przynajmniej było na co popatrzeć, a reszta pojazdów po prostu utrudniała jazdę :)
W Ochabach, krótki postój na konsumpcję, jakieś foto i przemieszczamy się dalej - kierunek Strumień.

Mostek nad Wisłą w Ochabach © ralph03
W Strumieniu kolejny chwilowy postój, tym razem żeby powdychać solanki z fontanny, a następnie wjeżdżamy na trakt cesarsko-pruski, którym dojeżdżamy do Pawłowic.
Dojazd do osiedla w pobliżu wysypiska śmieci, gdzie oglądamy spektakl "latające śmieci". Nad wysypiskiem śmieci tworzyły się kominy termiczne, które wzbijały śmieci na kilkadziesiąt metrów do góry. Gdzie później takie reklamówki czy inne szybujące dziadostwo wyląduje to już zagadka, ale zapewne daleko od wysypiska śmieci.

Po prawej komin termiczny nad wysypiskiem śmieci © ralph03
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2037 (kcal)
W planach Ochaby oraz Strumień. Jazda na spokojnie, bez gonitwy. Pogoda wciąż słoneczna, bezwietrzna, ale jednocześnie temperatura powietrza bardzo rześka. Na jutro jakieś opady deszczu zapowiadają, więc trzeba korzystać z tego dnia w odpowiedni sposób.
Trasa:
Dzisiaj mieliśmy szczęście do stojących pojazdów utrudniających przejazd. Jak nie samochody osobowe, bo ktoś z kimś chciał pogadać na środku drogi, poprzez ciężarówki i dźwigi stawiające słupy energetyczne, ciągniki siodłowe z naczepami, aż po sprzęt kolejowy.

Podbijarka torowa © ralph03
W przypadku podbijarki torowej przynajmniej było na co popatrzeć, a reszta pojazdów po prostu utrudniała jazdę :)
W Ochabach, krótki postój na konsumpcję, jakieś foto i przemieszczamy się dalej - kierunek Strumień.

Mostek nad Wisłą w Ochabach © ralph03
W Strumieniu kolejny chwilowy postój, tym razem żeby powdychać solanki z fontanny, a następnie wjeżdżamy na trakt cesarsko-pruski, którym dojeżdżamy do Pawłowic.
Dojazd do osiedla w pobliżu wysypiska śmieci, gdzie oglądamy spektakl "latające śmieci". Nad wysypiskiem śmieci tworzyły się kominy termiczne, które wzbijały śmieci na kilkadziesiąt metrów do góry. Gdzie później takie reklamówki czy inne szybujące dziadostwo wyląduje to już zagadka, ale zapewne daleko od wysypiska śmieci.

Po prawej komin termiczny nad wysypiskiem śmieci © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
50.40 km (0.00 km teren), czas: 02:34 h, avg:19.64 km/h,
prędkość maks: 40.55 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2037 (kcal)
Chałupki welcome to ;)
Poniedziałek, 6 czerwca 2016 | dodano: 07.06.2016Kategoria 50-100
Kilka porannych telefonów i została wyselekcjonowana niewielka grupka osób na poniedziałkowy wypad rowerowy. Skład: Ja, Krzysiek, Marcin oraz być może Rafał, który dopiero o 12 miał zamiar iść na rower. Godzina naszego startu to 11:00.
Trasa:
Czas startu opóźnił się o dobre pół godziny. Marcin znów bawił się w McGyvera, czy też Adama Słodowego i tworząc uchwyt na telefon. To miało być coś mocniejszego niż ten chiński wynalazek, który na ostatnim wypadzie rozpadł się. To miało być coś Made in Poland and Made by Marcin ;) Jakaś deska czy kawałek panela, uchwyt na pompkę, gumki, trytytki i powstał uchwyt na telefon - mogliśmy w końcu jechać :P

Dumny Marcin i Jego samoróbka uchwytu na telefon ;) © ralph03
Z Jastrzębia podążaliśmy czerwonym szlakiem w stronę Chałupek. Marcin chciał dokończyć czerwony szlak, który ostatnim razem musiał przerwać z uwagi na niesprawne oświetlenie w rowerze. Dzięki pół godzinnemu poślizgowi Rafał zdecydował, że da radę Nas dogonić i rozpoczął pościg :)

Gołkowice - czerwony szlak rowerowy © ralph03
Tego dnia panowała bardzo fajna pogoda. Słonecznie, ale jednocześnie niezbyt upalnie, w cieniu nawet odczuwalny był chłód.
Raz na jakiś szybka rozmowa telefoniczna z Rafałem, żeby ustalić gdzie jesteśmy i jak daleko ma do Nas.

Krzysiek, autostrada A1 zwana Bursztynową i Brama Morawska - w tej kolejności :) © ralph03
Przy dawnym przejściu granicznym w Chałupkach Marcin zamyka swoją trasę i dosłownie kilkadziesiąt później dopada nas Rafał :)
Już w czwórkę wjeżdżamy do Czech. W Czechach wita nas wyremontowany rynek Starego Bohumina.

Stary Bohumin - Rynek © ralph03
Wieczorami rynek jest jeszcze piękniejszy. Wszystko ładnie oświetlone, że aż chce się posiedzieć.
Jeszcze tylko drobne info - most Chałupki - Stary Bohumin jest teraz w remoncie.

Przejście graniczne Chałupkach © ralph03
Od rynku lecimy szlakiem 56 w kierunku Karviny i zamiast kierować się na 6257 w kierunku wału Olzy, to my oczywiście niczym kolarze zjeżdżamy na główną drogę [67] pełną samochodów osobowych i ciężarówek... uwielbiam główne drogi...
Na wale Olzy trafiamy na kolejny remont, a że czasu mało oraz to, że ja i Rafał mamy na 18 do pracy, to trzeba kończyć ten wypad.
Szybka decyzja i wracamy w kierunku Polski i Jastrzębia.

Krótka chwila jazdy wałami Olzy © ralph03
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3118 (kcal)
Trasa:
Czas startu opóźnił się o dobre pół godziny. Marcin znów bawił się w McGyvera, czy też Adama Słodowego i tworząc uchwyt na telefon. To miało być coś mocniejszego niż ten chiński wynalazek, który na ostatnim wypadzie rozpadł się. To miało być coś Made in Poland and Made by Marcin ;) Jakaś deska czy kawałek panela, uchwyt na pompkę, gumki, trytytki i powstał uchwyt na telefon - mogliśmy w końcu jechać :P

Dumny Marcin i Jego samoróbka uchwytu na telefon ;) © ralph03
Z Jastrzębia podążaliśmy czerwonym szlakiem w stronę Chałupek. Marcin chciał dokończyć czerwony szlak, który ostatnim razem musiał przerwać z uwagi na niesprawne oświetlenie w rowerze. Dzięki pół godzinnemu poślizgowi Rafał zdecydował, że da radę Nas dogonić i rozpoczął pościg :)

Gołkowice - czerwony szlak rowerowy © ralph03
Tego dnia panowała bardzo fajna pogoda. Słonecznie, ale jednocześnie niezbyt upalnie, w cieniu nawet odczuwalny był chłód.
Raz na jakiś szybka rozmowa telefoniczna z Rafałem, żeby ustalić gdzie jesteśmy i jak daleko ma do Nas.

Krzysiek, autostrada A1 zwana Bursztynową i Brama Morawska - w tej kolejności :) © ralph03
Przy dawnym przejściu granicznym w Chałupkach Marcin zamyka swoją trasę i dosłownie kilkadziesiąt później dopada nas Rafał :)
Już w czwórkę wjeżdżamy do Czech. W Czechach wita nas wyremontowany rynek Starego Bohumina.

Stary Bohumin - Rynek © ralph03
Wieczorami rynek jest jeszcze piękniejszy. Wszystko ładnie oświetlone, że aż chce się posiedzieć.
Jeszcze tylko drobne info - most Chałupki - Stary Bohumin jest teraz w remoncie.

Przejście graniczne Chałupkach © ralph03
Od rynku lecimy szlakiem 56 w kierunku Karviny i zamiast kierować się na 6257 w kierunku wału Olzy, to my oczywiście niczym kolarze zjeżdżamy na główną drogę [67] pełną samochodów osobowych i ciężarówek... uwielbiam główne drogi...
Na wale Olzy trafiamy na kolejny remont, a że czasu mało oraz to, że ja i Rafał mamy na 18 do pracy, to trzeba kończyć ten wypad.
Szybka decyzja i wracamy w kierunku Polski i Jastrzębia.

Krótka chwila jazdy wałami Olzy © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
82.55 km (0.00 km teren), czas: 03:56 h, avg:20.99 km/h,
prędkość maks: 48.55 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3118 (kcal)