Ride on BikeKroniki rowerowe Ralpha

avatar ralph03
Jastrzębie-Zdrój

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Rok 2015 będzie zaktualizowany, w sumie ma ponad 1000 km
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(10)

Moje rowery

Cube LTD Pro 2011 9123 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ralph03.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2016

Dystans całkowity:326.36 km (w terenie 37.00 km; 11.34%)
Czas w ruchu:19:34
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:60.50 km/h
Suma podjazdów:3183 m
Maks. tętno maksymalne:163 (85 %)
Maks. tętno średnie:119 (62 %)
Suma kalorii:14862 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:81.59 km i 4h 53m
Więcej statystyk

TdT - Tatrzańska Łomnica - Nowy Targ

Sobota, 20 sierpnia 2016 | dodano: 20.08.2016Kategoria 50-100
W nocy burze i ulewy, dodatkowo niespokojny sen, bo nasze rowery nie były w żaden sposób zabezpieczone. Raz na jakiś czas ja albo Damian sprawdzaliśmy czy wciąż mamy swoje jednoślady. W poprzednim miejscu naszego noclegu, właścicielka użyczyła nam garażu, gdzie mogliśmy bezpiecznie schować rowery na noc. W Skitourze nasze rowery były po prostu ustawione w stojaku pod tarasem. Dostęp do ogrodu, gdzie były rowery zabezpieczał wysoki drewniany płot, ale jednak obawy były. Słowacja jest pełna ludności o śniadej cerze i kruczoczarnych włosach, a w Starej Leśnicy sporo tej ludności dziwnie na nas spoglądała. 

Trasa:


Drugi dzień Tour De Tatry

Wstawanie przebiegło jeszcze bardziej opornie niż wczoraj. Dopiero przed 10 się pozbieraliśmy i opuściliśmy pensjonat. Tym razem śniadanie zjedliśmy jak ludzie w pokoju, bo mieliśmy jeszcze kanapki zrobione pod Kauflandem. Pożegnaliśmy się z właścicielami i ruszyliśmy w dalszą drogę. Już na początku szybka zmiana trasy, tak aby szlakiem rowerowym wjechać bezpośrednio do Tatrzańskiej Łomnicy, a nie wracać się z powrotem na drogę z której odbiliśmy do Starej Leśnej.
Dzień pochmurny, góry zasłonięte chmurami, dobrze że dzień wcześniej zrobiłem fotkę o zachodzie słońca, bo dzisiaj już kompletnie nie widać Łomnickiego Szczytu.
Po nocnej ulewie asfalt suchy, dopiero jak zjechaliśmy z asfaltu trafiliśmy na kałuże i błoto.

Widok ze Starej Leśnej na Łomnicki Szczyt
Widok ze Starej Leśnej na Łomnicki Szczyt © ralph03

Trzeciego dnia jazda szła delikatnie mówiąc słabo. Brak słońca, które normalnie mnie napędza, powodował że nogi nie kręciły jak w dniu wczorajszym. Gdzieś na trasie spotykamy towarzystwo rowerowe, na których trafiliśmy na granicy polsko-słowackiej w pierwszym dniu naszego wypadu. 
Po 20 kilometrach robimy postój na drobne zakupy, aby mieć co jeść w dalszej części trasy, przy okazji smakowanie "wyskokowych" trunków, których po naszej stronie granicy, na półkach sklepowych nie widzieliśmy :)

Monster from Hell
Monster from Hell © ralph03

Jeszcze trochę podjazdów i zjazdów by w Łysej Polanie wrócić do kraju. Telefon do Asi, że już jestem w Polsce, zrzucenie nadmiaru ubrań, bo w końcu słońce wyszło zza chmur i ruszamy dalej, bo dłuższy postój dopiero na Małym Cichym.

Widok z drogi na Łysą Polanę
Widok z drogi prowadzącej na Łysą Polanę © ralph03

Po zrzuceniu koszulki z długim rękawem i zmianie rękawiczek na bezpalcówki od razu lepiej się jechało, mimo że znowu pod górkę trzeba było jechać.
Na Małym Cichym spotykam kolegę Mariusza, z którym studiowałem kilka lat temu i naszła mnie taka refleksja, że nie spotkasz człowieka na mieście, a spotkasz na dalszym wyjeździe. 

Widok na Tatry ze stacji górnej Małe Ciche
Widok na Tatry ze stacji górnej Małe Ciche © ralph03

Na górnej stacji kolejki krzesełkowej wciągamy rogaliki z dżemem i skrótem przez Maniowski Las próbujemy dotrzeć do Bukowiny Tatrzańskiej. Słowo próbujemy nie jest tu przypadkowe. To co widać na mapach nie zawsze okazuje się tym na co trafi się w terenie.
Droga znika, a mapa pokazuje że ona tu jest... Przedzieramy się przez zarośnięte polany, trafiamy w taki sposób na czyjąś posesję. Z domu wychodzi starsza kobieta, która bardzo nas pociesza, gdy pytamy jak tu dojechać do Bukowiny Tatrzańskiej. Pani wskazuje nam las i mówi, że tam nie ma żadnej drogi czy ścieżki... i kolejna refleksja tego dnia - jak ona tu żyje w środku niczego, jak radzi sobie w zimie?
Przedzieranie się przez las nie należało do najłatwiejszych. Damian nie zauważył schowanej w trawie gałęzi i zaliczył lot przez kierownicę, kawałek dalej znów postanowił poleżeć i w mokrym wąwozie zniosło go na bok. Marcin nie chciał być gorszy w tych kaskaderskich wyczynach Damiana. Praktycznie w tym samym miejscu w wąwozie poleciał na bok obijając się boleśnie i krzywiąc klamkę hamulcową w rowerze. To jeszcze nie koniec przygód, na skraju lasu płynie rzeka, znów jest okazja pomoczyć nogi, żeby przeprawić się na drugą stronę.

Znowu wodowanie :)
Znowu wodowanie :) © ralph03

Po wyjeździe z lasu okazuje się, że wyjechaliśmy na tyłach Term w Bukowinie Tatrzańskiej.
Od Bukowiny Tatrzańskiej do Nowego Targu prawie 30 kilometrowa jazda z górki. Z Marcinkiem jeszcze skoczyliśmy na lotnisko w Nowym Targu, bo z drogi wypatrzyliśmy dwa ciekawe helikoptery rodem z filmu Rambo ;)


Mi-24 – ciężki śmigłowiec bojowy na lotnisku w Nowym Targu
Mi-24 – ciężki śmigłowiec bojowy na lotnisku w Nowym Targu © ralph03

Helikoptery brały udział VIII Nowotarskim Pikniku Lotniczym
Jako ciekawostkę dodam, że jeden z tych śmigłowców został dzień wcześniej okradziony, o czym przeczytałem już po powrocie do domu. Tego dnia były pilnowane przez wojskowego. Ciekawe czy dzień wcześniej też ktoś miał na nie oko, skoro skradziono osprzęt wart 140 tys. złotych - wyposażenie śmigłowca odzyskano w kilka godzin po kradzieży..

Z lotniska już bezpośrednio pod komendę policji, wrzucamy rowery na dach, przebieramy się w cywilne ciuchy i kierunek Jastrzębie-Zdrój.

Podsumowanie:
To był naprawdę udany wypad. Zyskaliśmy już jakieś minimalne doświadczenie jeśli chodzi o pakowanie się, co zabrać, a co bez problemu można zostawić w domu. Wiemy już, że z noclegiem bywa problem o ile nie ma się namiotu, tarpa czy innej plandeki. Ratunku można szukać wśród znajomych lub w Internecie, ale dużo lepszą opcją jest zaklepać sobie nocleg wcześniej. 
Mimo 250 kilometrów, ponad 2800 metrów przewyższeń spędziłem bardzo miło czas, a nawet muszę przyznać, że wypocząłem ;)
Coś czuję, że trzeba rozglądać się za kolejną trasą na kilka dni, jeśli nie w tym roku, to w przyszłym, bo przecież sakwy nie mogą się zmarnować ;)

Słowackie szczyty
Słowackie szczyty © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 70.19 km (6.00 km teren), czas: 04:32 h, avg:15.48 km/h, prędkość maks: 59.57 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3583 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

TdT - Liptowsky Mikulasz - Tatrzańska Łomnica

Niedziela, 14 sierpnia 2016 | dodano: 19.08.2016Kategoria 50-100

Nauczony doświadczeniem, że w gorącym okresie nie ma co liczyć na szybkie znalezienie noclegu krążąc po danej miejscowości, zdecydowałem wyszukać w necie coś dla nas. Tego dnia plan zakładał dotrzeć do Tatrzańskiej Łomnicy, będzie to o wiele mniejsza miejscowość, czyli jeszcze mniejsze szanse na znalezienie noclegu. Skoro w Liptowskim Mikulaszu były spore problemy, to tam będą jeszcze większe. 
Po 5 rano obudziłem się, telefon komórkowy w dłoń i szukam czegoś taniego w Tatrzańskiej Łomnicy. Portal booking.com wypluł dość interesującą ofertę: Penzion Skitour - w miarę tanio (choć nie tak jak wczorajszy nocleg) i całkiem blisko Tatrzańskiej Łomnicy, nawet przy szlaku rowerowym. Kliknąłem, wypełniłem co trzeba i takim o to sposobem nocleg na kolejną noc mieliśmy zaklepany. Można było spokojnie kontynuować dalszą podróż dookoła Tatr.

Trasa:


Drugi dzień Tour De Tatry

Pobudka po 8 rano, trochę ociężałe zebranie swoich zwłok. Marcin namieszał nam swoich specyfików. Chyba nawet zawstydziłby Panoramix'a ;) Pożegnaliśmy się z Naszą wybawczynią, u której mogliśmy nocować i ruszyliśmy w stronę Kauflandu na szybkie zakupy i przy okazji na parkingowe śniadanie.
Marcin został pilnować rowerów, a ja z Damianem poleciałem kupić odliczoną ilość bułek oraz plasterków sera czy szynki. Gdzieś w wyliczeniach walnąłem się w ilości zakupionych bułek i musiałem wrócić do sklepu, bo kilka dodatkowych sztuk.
Wracam na parking, a Damian zadaje mi pytanie czy swędzą mnie uszy. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że faktycznie uszy mnie swędzą, po jakimś czasie czuję mrowienie na czole. Damian chyba nawet zgłaszał mrowienie na plecach... Mieszanka Panoramix'a Marcina zaczęła działać. Zamiast ruszać i korzystać z mocy zaaplikowanej przedtreningówki, to jednak wzięliśmy się za śniadanie ;)
Pogoda pierwszorzędna, słoneczko, bezwietrznie nic tylko jechać i opalać się przy okazji.

Śniadanie pod hipermarketem w Liptowskim Mikulaszu
Śniadanie pod hipermarketem w Liptowskim Mikulaszu © ralph03

Za Liptowskim Mikulaszem czekał na nas wielokilometrowy podjazd aż po Strbskie Pleso. Mocno ponad 40 kilometrów pod górę, aby dotrzeć na wysokość 1315 m n.p.m. Na papierze wyglądało to bardzo groźnie, były obawy że podjazd będzie morderczy. Nie wiedzieliśmy ile tak naprawdę zrobimy dzisiaj kilometrów i w jakie miejsce dotrzemy.
W sumie z tego też względu nic wcześniej nie rezerwowaliśmy. Wyszliśmy z założenia, że dzięki temu będziemy niezależni, gdzie dojedziemy tam będziemy spać - może z namiotem tak by było, ale w przypadku szukania kwater nasze przekonanie o niezależności legło w gruzach i to już pierwszego dnia :)

Wracając do podjazdu - nie taki straszny jak go maluje wykres. Dzięki temu, że rozłożony na kilkadziesiąt kilometrów był prawie że nieodczuwalny. Miejscami jechało się jak w płaskim terenie. Żeby choć trochę urozmaicić sobie asfalt, znowu odbiliśmy troszkę w bok i przejechaliśmy terenem 4 kilometry.

Wzdłuż rzeki Bela
Wzdłuż rzeki Bela © ralph03

Nad rzeką Bela robimy dłuższy postój. Wciągamy kanapki i banany. Korzystając z okazji moczymy w lodowatej wodzie nogi. Co ciekawe lodowatość wody nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, w przeciwieństwie do morsa Marcina czy Damiana :) Ale ja to bardzo często mam lodowate stopy, więc w tej wodzie moje nogi czuły się jak u siebie. Marcin chce mnie wziąć na morsowanie w zimie, a tam zamacza się w lodowatej wodzie nie tylko stopy czy nogi - to już zapewne poczuję :P

Chłodzenie stóp czy poprawa krążenia?
Chłodzenie stóp czy poprawa krążenia ;)? © ralph03

Jeszcze 20 kilometrów przejechaliśmy wspinając się asfaltową drogą by dotrzeć na Strbskie Pleso. Plan zakładał objechać dookoła jezioro, ale niestety na przeszkodzie stanął nam znak zakazujący jazdy rowerem. O prowadzeniu roweru nie było mowy, bo pomimo rezerwacji noclegu, trzeba było wyrobić się do godziny 18, żeby recepcję nam nie zamknęli przed nosem.

Strbskie Pleso
Strbskie Pleso - widok na skocznię narciarską © ralph03

Tyle godzin podjazdu i muszę przyznać, że warto było. Piękne i urokliwe miejsce. Troszeczkę przypomina Morskie Oko i pomimo, że dostęp jest tu łatwiejszy, bo nawet pociągi tutaj docierają, to zbyt tłoczno nie było, tak jak to bywa na MO. Szkoda, że nie dane nam było objechać jeziorka, ale co zrobić. Na krzywy ryj nie próbowaliśmy, żaden z nas nie był finansowo przygotowany na mandaty, wypad miał być po taniości, a nie na bogato ;)

Znak, który nas bardzo zasmucił
Znak, który nas bardzo zasmucił © ralph03


Od Strbskiego Plesa droga praktycznie non stop prowadziła w dół. Bardzo szybki i przyjemny przelot rowerami, by po niecałej godzinie znaleźć się w okolicach Tatrzańskiej Łomnicy. Nocleg mieliśmy w miejscowości Stara Leśna, więc do samej Tatrzańskiej Łomnicy nie dojeżdżaliśmy tylko odbiliśmy w prawo, by trafić na kolejną przemiłą osobę, która z radością nas przyjęła. Po raz drugi w ciągu tego weekendu słyszymy, że po raz pierwszy mają rowerzystów, także zostaniemy zapamiętani na dłużej.
Po wykąpaniu się skoczyliśmy pieszo w teren i zjedliśmy pierwszy ciepły posiłek podczas tego wypadu - odwiedziliśmy okoliczną pizzerię. Po powrocie do pensjonatu pogoda się popsuła i zaczęło lać. Były obawy jak będzie prezentował się kolejny dzień. Dotychczas pogodowo udawało się nam, tak jakby była pogoda była wymodlona i zamówiona na tę okazję.

Grupa Wypadowa na Strbskim Pleso
Grupa Wypadowa na Strbskim Pleso © ralph03

   Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 81.50 km (4.00 km teren), czas: 04:43 h, avg:17.28 km/h, prędkość maks: 54.96 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3754 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

TdT: Nowy Targ - Liptowsky Mikulasz

Sobota, 13 sierpnia 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria 100 i więcej

Tour De Tatry
Ten wyjazd to pierwsza taka kilkudniowa akcja z rowerami. Na tę okazję (i na pewno na przyszłe okazje) kupiłem bagażnik rowerowy Crosso, a także małe sakwy z tej samej firmy. Wszystko po to, aby odciążyć plecy, bo często po dłuższych dystansach sztywniał mi kark. Nie wiem czy to od plecaka czy braku możliwości zmiany chwytu na kierownicy. Nad zmianą chwytu na kierownicy też popracowałem i w końcu zamontowałem rogi - chyba 2 lata się do kupna zabierałem :) Dzięki tym zakupom miałem nadzieję, że bóle karku nie będą występowały. Jednak największe obawy były o tyłek. Otarcia tyłka to częsty mój problem na dłuższych dystansach, szczególnie dotkliwie odczułem na wypadzie na Trójstyk, gdzie przejechałem 175 kilometrów. To już nie było tylko otarty naskórek, to była rana... Żeby mieć z bólem tyłka jak najmniejszy problem zakupiłem krem ochronny Xenofit Second Skin i muszę przyznać, że sprawdził się idealnie.


Cube + Crosso
Cube + Crosso © ralph03

Trasa:


Pierwszy dzień Tour De Tatry
Dzień rozpoczynam o 4:30. Z Damianem (Toto) i Marcinem umówiony jestem na 5:30. Ostatnie pakowanie, skromne śniadanie i kierunek garaż. Damian już czekał na miejscu, po Marcina trzeba było podskoczyć na osiedle, bo nie umiał się pozbierać ze wszystkimi rzeczami. Wrzucamy rowery na dach i kierujemy się w stronę Nowego Targu. Podróż bez przeszkód, tuż przed Nowym Targiem trafiamy na tradycyjny korek. Zjeżdżamy na stację benzynową na drugie śniadanie.
 W drodze na Tour de Tatry
W drodze na Tour de Tatry © ralph03

Po śniadaniu wracamy na zakopiankę i docieramy do Nowego Targu. Samochód zostawiamy na parkingu Komendy Powiatowej Policji i szykujemy się do drogi. Plan zakłada dotrzeć do Liptowskiego Mikulaszu.
Spod komendy mkniemy przez miasto zahaczając o rynek, aby w końcu trafić na historyczno-kulturowo-przyrodniczy szlak wokół Tatr. Szlak o którym czytaliśmy sporo artykułów, szlak wychwalany i szlak który kusił od bardzo dawna. Data naszego wyjazdu już w marcu została ustalona na długi weekend sierpnia i mimo, że kilku z nas musiało zrezygnować z uczestnictwa w wypadzie, to jednak nasza trójka dopięła wyjazd do końca :)

Szlak wokół Tatr przywitał nas pięknym, równym asfaltem wchodzącym w las. Jazda taką drogą to czysta przyjemność i właśnie dlatego wkurza mnie jak w moim mieście klepią drogi/ścieżki rowerowe z kostki brukowej. Tą kostką powinni się porządnie stuknąć w głowę i zacząć kłaść asfalt.
Po wyjeździe z lasu trafiamy na otwarte przestrzenie skąd możemy podziwiać góry, które będziemy objeżdżać dookoła. Przy okazji walczymy z wiatrem, bo dzień dość wietrzny i pochmurny.

Szlak wokół Tatr
Szlak wokół Tatr © ralph03

Po przejechaniu granicy polsko-słowackiej jeszcze przez kilka kilometrów trzymamy się szlaku, by następnie odbić w inny szlak prowadzący do Oravicy. Nasz wypad zakładał objechanie Tatr, ale niekoniecznie trzymanie się tego jedynego właściwego szlaku.
Po odbiciu w lewo dalej podążaliśmy szlakiem 006, trafiając na kolejną świetną drogę rowerową biegnącą wzdłuż rzeki Oravicy.

 Droga rowerowa wzdłuż Oravicy
Droga rowerowa wzdłuż Oravicy © ralph03

Okolice Zuberca
Okolice Zuberca © ralph03

Kilka kilometrów za Zubercem po raz pierwszy opuszczamy asfalt. Pierwszy terenowy test dla bagażnika i sakw. W Dolinie Kwaczańskiej trochę podjazdów jak i zjazdów. Była trasa szutrowa oraz kamienista, choć nie aż tak kamienista jak w naszych Beskidach. Sakwy wytrzymały mimo, że miejscami leciałem w terenie 50 km/h.
Kwaczańska dolina zachwyciła nas swoimi widokami jak i przepaściami - miejscami ponad 100 metrów do koryta rzeki. Naprawdę warto opuścić asfalt dla tego miejsca.

 Skałki - Dolina Kwaczańska
Skałki - Dolina Kwaczańska © ralph03

Po powrocie na asfaltowe drogi zostało nam już niewiele kilometrów do Liptowskiego Mikulaszu, gdzie czekały nas długie poszukiwania noclegu... 2 godziny poszukiwań, prawie 20 kilometrów zjeżdżone z miejsca do miejsca. Jak były wolne pokoje, to tzw. złotówy(centówy) wolały mieć pusty pokój niż 3 osoby, bo my tylko na jedną noc i to jest dla nich (najwidoczniej spory) problem... Jedna pani nawet się chwaliła, że pięcioosobową rodzinę z małym dzieckiem też odesłała z kwitkiem... Jak się dowiedzieliśmy od lokalnych ludzi na prywatnych kwaterach ciężko spędzić jedną noc. Zresztą to był długi weekend w Polsce, więc moc ludzi zjechała w okolice Tatr.
Po 2 godzinach szukania bez skutku, trafiamy do dobrego znajomego Martina, który nie raz gościł Grupę Wypadową na wypadach snowboardowych. Wiadomo było, że u Niego nie ma miejsc. Kilka dni wcześniej rozmawiałem z Martinem mailowo i pisał, że z miejscami kiepsko. Dał numer do znajomej, do której jeszcze przed wyjazdem dzwoniłem i też nic nie załatwiłem. Jednak Martin złoty człowiek obdzwonił znajomych i załatwił Nam nocleg u miłej starszej Pani. Dzięki temu mieliśmy dach nad głowami, łóżka, prysznic i nawet dostęp do Internetu. Dość szybko poszliśmy spać, bo na drugi dzień kolejne kilometry do zrobienia.



Kwaczańska Dolina
Kwaczańska Dolina © ralph03

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 101.52 km (5.00 km teren), czas: 06:19 h, avg:16.07 km/h, prędkość maks: 60.50 km/h
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5019 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

BikeSystem Rybnik i Żory

Wtorek, 2 sierpnia 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria 50-100, Off Road, samotnie
Do sklepu rowerowego po koszyk i węższą tulejkę do bagażnika Crosso, a przy okazji takie małe kółeczko wokół komina.
Tego dnia pulsometr z Lidla wyzionął ducha :(
Trasa:
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 73.15 km (22.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:18.29 km/h, prędkość maks: 48.09 km/h
Temperatura:22.0 HR max:163 ( 85%) HR avg:119 ( 62%) Kalorie: 2506 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)