- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Strumień, Skoczów - rozruch i agonia :)
Niedziela, 9 marca 2014 | dodano: 10.03.2014Kategoria 50-100
Rozruchowa, rowerowa rzeźnia
W sobotę kilka smsów, kilka rozmów telefonicznych i 4 osobowa ekipa zebrana na niedzielną przejażdżkę rowerami. Uprzedzam kolegów, że jestem po anginie ropnej, po nacinaniu ropienia i po walce z gorączką trwającą półtora tygodnia. Moje siły określam na 35-40 km max. Taki kilometraż sprawia, że ugadujemy się na trasę do Strumienia i z powrotem - nie dalej.
Niedziela, godzina 11 ekipa w składzie Damian, Marcin, Rafał i ja rusza w kierunku Strumienia. Pogoda dopisuje, nie było porannych mgieł, a słońce zapowiada dobry dzień. Szkoda tylko, że taki wietrzny...
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Pawłowice - Strumień - Landek - Pierściec - Skoczów - Kaplicówka (389 m n.p.m) - Dębowiec - Kończyce Wielkie - Kończyce Małe - Zebrzydowice - Jastrzębie-Zdrój
Do Strumienia wiadomo traktem cesarsko-pruskim :)

W Strumieniu panom było mało. Marcin zaproponował, że pokaże nam ciekawą trasę - już zaczynałem się bać ;) ale państwo demokratyczne, to jadę dalej.
Jak napisałem wcześniej zacząłem się bać, ale jak zobaczyłem tabliczkę powiat bielski, to byłem przerażony - ten gość chce mnie wykończyć i całkiem nieźle mu idzie :P
Poprzez lasy i cesarockie zadupia docieramy do Skoczowa, gdzie robimy sobie przerwę na rynku.
Na rynku przyczepia się do nas pani z Twojego Ruchu. Dla nie obytych w polityce, to ta partia od trans homo nie wiadomo. Podyskutowaliśmy z panią o ścieżkach rowerowych, bo polityki ze sportem nie powinno się mieszać, a następnie wykonaliśmy nasz ruch czyli podziękowaliśmy i zmyliśmy się w dalszą drogę.
Tabliczka na wzgórzu Kaplicówki:

Kaplicówka to wzgórze (389 m n.p.m) wznoszące się nad Skoczowem z charakterystycznym Krzyżem Papieskim widocznym z wiślanki.
Tutaj też możemy podziwiać piękną panoramę Beskidów i okolic.
Niestety w niedzielę przejrzystość powietrza nie rozpieszczała. W powietrzu wisiał smog czy inna zawiesina.


Strumień był, Skoczów był - kierunek dom, a coraz trudniej mi to idzie i ciągle zostaję w tyle.
Mięśnie w udach przegrzane, coraz mocniej zaczynają boleć, bez względu na to czy kręcę czy nie kręcę. Wszelkie strome górki od Kończyc Wielkich pokonuje albo pieszo, albo na stojąco, bo inaczej nie daję rady.
W Zebrzydowicach muszę poleżeć, bo uda mi rozrywa. Męczę się tak jeszcze do Bzia, gdzie wymiękam całkowicie, bo nawet kilka minut na rowerze jest dla moich ud katorgą. Odpuszczam całkowicie, żegnam się z kolegami i umieram w samotności.... twuu wróć. Nie umieram, jeszcze nie ;)
Resztką sił docieram do kolegi z Bzia i załatwiam sobie transport do domu. Zabrakło zaledwie 6 kilometrów.
Za dużo na dzień dobry. Organizm jeszcze zregenerował sił, ale najważniejsze że rozruch był i wpadły pierwsze skromne kilometry. Planów na ten sezon trochę jest, byle starczyło czasu, sił i zdrowia :)

Temperatura:13.0 HR max:175 ( 91%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 3103 (kcal)
W sobotę kilka smsów, kilka rozmów telefonicznych i 4 osobowa ekipa zebrana na niedzielną przejażdżkę rowerami. Uprzedzam kolegów, że jestem po anginie ropnej, po nacinaniu ropienia i po walce z gorączką trwającą półtora tygodnia. Moje siły określam na 35-40 km max. Taki kilometraż sprawia, że ugadujemy się na trasę do Strumienia i z powrotem - nie dalej.
Niedziela, godzina 11 ekipa w składzie Damian, Marcin, Rafał i ja rusza w kierunku Strumienia. Pogoda dopisuje, nie było porannych mgieł, a słońce zapowiada dobry dzień. Szkoda tylko, że taki wietrzny...
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Pawłowice - Strumień - Landek - Pierściec - Skoczów - Kaplicówka (389 m n.p.m) - Dębowiec - Kończyce Wielkie - Kończyce Małe - Zebrzydowice - Jastrzębie-Zdrój
Do Strumienia wiadomo traktem cesarsko-pruskim :)

W Strumieniu panom było mało. Marcin zaproponował, że pokaże nam ciekawą trasę - już zaczynałem się bać ;) ale państwo demokratyczne, to jadę dalej.
Jak napisałem wcześniej zacząłem się bać, ale jak zobaczyłem tabliczkę powiat bielski, to byłem przerażony - ten gość chce mnie wykończyć i całkiem nieźle mu idzie :P
Poprzez lasy i cesarockie zadupia docieramy do Skoczowa, gdzie robimy sobie przerwę na rynku.
Na rynku przyczepia się do nas pani z Twojego Ruchu. Dla nie obytych w polityce, to ta partia od trans homo nie wiadomo. Podyskutowaliśmy z panią o ścieżkach rowerowych, bo polityki ze sportem nie powinno się mieszać, a następnie wykonaliśmy nasz ruch czyli podziękowaliśmy i zmyliśmy się w dalszą drogę.
Tabliczka na wzgórzu Kaplicówki:

Kaplicówka to wzgórze (389 m n.p.m) wznoszące się nad Skoczowem z charakterystycznym Krzyżem Papieskim widocznym z wiślanki.
Tutaj też możemy podziwiać piękną panoramę Beskidów i okolic.
Niestety w niedzielę przejrzystość powietrza nie rozpieszczała. W powietrzu wisiał smog czy inna zawiesina.


Strumień był, Skoczów był - kierunek dom, a coraz trudniej mi to idzie i ciągle zostaję w tyle.
Mięśnie w udach przegrzane, coraz mocniej zaczynają boleć, bez względu na to czy kręcę czy nie kręcę. Wszelkie strome górki od Kończyc Wielkich pokonuje albo pieszo, albo na stojąco, bo inaczej nie daję rady.
W Zebrzydowicach muszę poleżeć, bo uda mi rozrywa. Męczę się tak jeszcze do Bzia, gdzie wymiękam całkowicie, bo nawet kilka minut na rowerze jest dla moich ud katorgą. Odpuszczam całkowicie, żegnam się z kolegami i umieram w samotności.... twuu wróć. Nie umieram, jeszcze nie ;)
Resztką sił docieram do kolegi z Bzia i załatwiam sobie transport do domu. Zabrakło zaledwie 6 kilometrów.
Za dużo na dzień dobry. Organizm jeszcze zregenerował sił, ale najważniejsze że rozruch był i wpadły pierwsze skromne kilometry. Planów na ten sezon trochę jest, byle starczyło czasu, sił i zdrowia :)

Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
67.56 km (12.50 km teren), czas: 04:02 h, avg:16.75 km/h,
prędkość maks: 49.90 km/hTemperatura:13.0 HR max:175 ( 91%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 3103 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj