Ride on BikeKroniki rowerowe Ralpha

avatar ralph03
Jastrzębie-Zdrój

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Rok 2015 będzie zaktualizowany, w sumie ma ponad 1000 km
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(10)

Moje rowery

Cube LTD Pro 2011 9123 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ralph03.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:4292.22 km (w terenie 744.50 km; 17.35%)
Czas w ruchu:241:38
Średnia prędkość:17.76 km/h
Maksymalna prędkość:59.57 km/h
Suma podjazdów:25886 m
Maks. tętno maksymalne:182 (95 %)
Maks. tętno średnie:143 (74 %)
Suma kalorii:87309 kcal
Liczba aktywności:59
Średnio na aktywność:72.75 km i 4h 05m
Więcej statystyk

TdT - Tatrzańska Łomnica - Nowy Targ

Sobota, 20 sierpnia 2016 | dodano: 20.08.2016Kategoria 50-100
W nocy burze i ulewy, dodatkowo niespokojny sen, bo nasze rowery nie były w żaden sposób zabezpieczone. Raz na jakiś czas ja albo Damian sprawdzaliśmy czy wciąż mamy swoje jednoślady. W poprzednim miejscu naszego noclegu, właścicielka użyczyła nam garażu, gdzie mogliśmy bezpiecznie schować rowery na noc. W Skitourze nasze rowery były po prostu ustawione w stojaku pod tarasem. Dostęp do ogrodu, gdzie były rowery zabezpieczał wysoki drewniany płot, ale jednak obawy były. Słowacja jest pełna ludności o śniadej cerze i kruczoczarnych włosach, a w Starej Leśnicy sporo tej ludności dziwnie na nas spoglądała. 

Trasa:


Drugi dzień Tour De Tatry

Wstawanie przebiegło jeszcze bardziej opornie niż wczoraj. Dopiero przed 10 się pozbieraliśmy i opuściliśmy pensjonat. Tym razem śniadanie zjedliśmy jak ludzie w pokoju, bo mieliśmy jeszcze kanapki zrobione pod Kauflandem. Pożegnaliśmy się z właścicielami i ruszyliśmy w dalszą drogę. Już na początku szybka zmiana trasy, tak aby szlakiem rowerowym wjechać bezpośrednio do Tatrzańskiej Łomnicy, a nie wracać się z powrotem na drogę z której odbiliśmy do Starej Leśnej.
Dzień pochmurny, góry zasłonięte chmurami, dobrze że dzień wcześniej zrobiłem fotkę o zachodzie słońca, bo dzisiaj już kompletnie nie widać Łomnickiego Szczytu.
Po nocnej ulewie asfalt suchy, dopiero jak zjechaliśmy z asfaltu trafiliśmy na kałuże i błoto.

Widok ze Starej Leśnej na Łomnicki Szczyt
Widok ze Starej Leśnej na Łomnicki Szczyt © ralph03

Trzeciego dnia jazda szła delikatnie mówiąc słabo. Brak słońca, które normalnie mnie napędza, powodował że nogi nie kręciły jak w dniu wczorajszym. Gdzieś na trasie spotykamy towarzystwo rowerowe, na których trafiliśmy na granicy polsko-słowackiej w pierwszym dniu naszego wypadu. 
Po 20 kilometrach robimy postój na drobne zakupy, aby mieć co jeść w dalszej części trasy, przy okazji smakowanie "wyskokowych" trunków, których po naszej stronie granicy, na półkach sklepowych nie widzieliśmy :)

Monster from Hell
Monster from Hell © ralph03

Jeszcze trochę podjazdów i zjazdów by w Łysej Polanie wrócić do kraju. Telefon do Asi, że już jestem w Polsce, zrzucenie nadmiaru ubrań, bo w końcu słońce wyszło zza chmur i ruszamy dalej, bo dłuższy postój dopiero na Małym Cichym.

Widok z drogi na Łysą Polanę
Widok z drogi prowadzącej na Łysą Polanę © ralph03

Po zrzuceniu koszulki z długim rękawem i zmianie rękawiczek na bezpalcówki od razu lepiej się jechało, mimo że znowu pod górkę trzeba było jechać.
Na Małym Cichym spotykam kolegę Mariusza, z którym studiowałem kilka lat temu i naszła mnie taka refleksja, że nie spotkasz człowieka na mieście, a spotkasz na dalszym wyjeździe. 

Widok na Tatry ze stacji górnej Małe Ciche
Widok na Tatry ze stacji górnej Małe Ciche © ralph03

Na górnej stacji kolejki krzesełkowej wciągamy rogaliki z dżemem i skrótem przez Maniowski Las próbujemy dotrzeć do Bukowiny Tatrzańskiej. Słowo próbujemy nie jest tu przypadkowe. To co widać na mapach nie zawsze okazuje się tym na co trafi się w terenie.
Droga znika, a mapa pokazuje że ona tu jest... Przedzieramy się przez zarośnięte polany, trafiamy w taki sposób na czyjąś posesję. Z domu wychodzi starsza kobieta, która bardzo nas pociesza, gdy pytamy jak tu dojechać do Bukowiny Tatrzańskiej. Pani wskazuje nam las i mówi, że tam nie ma żadnej drogi czy ścieżki... i kolejna refleksja tego dnia - jak ona tu żyje w środku niczego, jak radzi sobie w zimie?
Przedzieranie się przez las nie należało do najłatwiejszych. Damian nie zauważył schowanej w trawie gałęzi i zaliczył lot przez kierownicę, kawałek dalej znów postanowił poleżeć i w mokrym wąwozie zniosło go na bok. Marcin nie chciał być gorszy w tych kaskaderskich wyczynach Damiana. Praktycznie w tym samym miejscu w wąwozie poleciał na bok obijając się boleśnie i krzywiąc klamkę hamulcową w rowerze. To jeszcze nie koniec przygód, na skraju lasu płynie rzeka, znów jest okazja pomoczyć nogi, żeby przeprawić się na drugą stronę.

Znowu wodowanie :)
Znowu wodowanie :) © ralph03

Po wyjeździe z lasu okazuje się, że wyjechaliśmy na tyłach Term w Bukowinie Tatrzańskiej.
Od Bukowiny Tatrzańskiej do Nowego Targu prawie 30 kilometrowa jazda z górki. Z Marcinkiem jeszcze skoczyliśmy na lotnisko w Nowym Targu, bo z drogi wypatrzyliśmy dwa ciekawe helikoptery rodem z filmu Rambo ;)


Mi-24 – ciężki śmigłowiec bojowy na lotnisku w Nowym Targu
Mi-24 – ciężki śmigłowiec bojowy na lotnisku w Nowym Targu © ralph03

Helikoptery brały udział VIII Nowotarskim Pikniku Lotniczym
Jako ciekawostkę dodam, że jeden z tych śmigłowców został dzień wcześniej okradziony, o czym przeczytałem już po powrocie do domu. Tego dnia były pilnowane przez wojskowego. Ciekawe czy dzień wcześniej też ktoś miał na nie oko, skoro skradziono osprzęt wart 140 tys. złotych - wyposażenie śmigłowca odzyskano w kilka godzin po kradzieży..

Z lotniska już bezpośrednio pod komendę policji, wrzucamy rowery na dach, przebieramy się w cywilne ciuchy i kierunek Jastrzębie-Zdrój.

Podsumowanie:
To był naprawdę udany wypad. Zyskaliśmy już jakieś minimalne doświadczenie jeśli chodzi o pakowanie się, co zabrać, a co bez problemu można zostawić w domu. Wiemy już, że z noclegiem bywa problem o ile nie ma się namiotu, tarpa czy innej plandeki. Ratunku można szukać wśród znajomych lub w Internecie, ale dużo lepszą opcją jest zaklepać sobie nocleg wcześniej. 
Mimo 250 kilometrów, ponad 2800 metrów przewyższeń spędziłem bardzo miło czas, a nawet muszę przyznać, że wypocząłem ;)
Coś czuję, że trzeba rozglądać się za kolejną trasą na kilka dni, jeśli nie w tym roku, to w przyszłym, bo przecież sakwy nie mogą się zmarnować ;)

Słowackie szczyty
Słowackie szczyty © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 70.19 km (6.00 km teren), czas: 04:32 h, avg:15.48 km/h, prędkość maks: 59.57 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3583 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

TdT - Liptowsky Mikulasz - Tatrzańska Łomnica

Niedziela, 14 sierpnia 2016 | dodano: 19.08.2016Kategoria 50-100

Nauczony doświadczeniem, że w gorącym okresie nie ma co liczyć na szybkie znalezienie noclegu krążąc po danej miejscowości, zdecydowałem wyszukać w necie coś dla nas. Tego dnia plan zakładał dotrzeć do Tatrzańskiej Łomnicy, będzie to o wiele mniejsza miejscowość, czyli jeszcze mniejsze szanse na znalezienie noclegu. Skoro w Liptowskim Mikulaszu były spore problemy, to tam będą jeszcze większe. 
Po 5 rano obudziłem się, telefon komórkowy w dłoń i szukam czegoś taniego w Tatrzańskiej Łomnicy. Portal booking.com wypluł dość interesującą ofertę: Penzion Skitour - w miarę tanio (choć nie tak jak wczorajszy nocleg) i całkiem blisko Tatrzańskiej Łomnicy, nawet przy szlaku rowerowym. Kliknąłem, wypełniłem co trzeba i takim o to sposobem nocleg na kolejną noc mieliśmy zaklepany. Można było spokojnie kontynuować dalszą podróż dookoła Tatr.

Trasa:


Drugi dzień Tour De Tatry

Pobudka po 8 rano, trochę ociężałe zebranie swoich zwłok. Marcin namieszał nam swoich specyfików. Chyba nawet zawstydziłby Panoramix'a ;) Pożegnaliśmy się z Naszą wybawczynią, u której mogliśmy nocować i ruszyliśmy w stronę Kauflandu na szybkie zakupy i przy okazji na parkingowe śniadanie.
Marcin został pilnować rowerów, a ja z Damianem poleciałem kupić odliczoną ilość bułek oraz plasterków sera czy szynki. Gdzieś w wyliczeniach walnąłem się w ilości zakupionych bułek i musiałem wrócić do sklepu, bo kilka dodatkowych sztuk.
Wracam na parking, a Damian zadaje mi pytanie czy swędzą mnie uszy. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że faktycznie uszy mnie swędzą, po jakimś czasie czuję mrowienie na czole. Damian chyba nawet zgłaszał mrowienie na plecach... Mieszanka Panoramix'a Marcina zaczęła działać. Zamiast ruszać i korzystać z mocy zaaplikowanej przedtreningówki, to jednak wzięliśmy się za śniadanie ;)
Pogoda pierwszorzędna, słoneczko, bezwietrznie nic tylko jechać i opalać się przy okazji.

Śniadanie pod hipermarketem w Liptowskim Mikulaszu
Śniadanie pod hipermarketem w Liptowskim Mikulaszu © ralph03

Za Liptowskim Mikulaszem czekał na nas wielokilometrowy podjazd aż po Strbskie Pleso. Mocno ponad 40 kilometrów pod górę, aby dotrzeć na wysokość 1315 m n.p.m. Na papierze wyglądało to bardzo groźnie, były obawy że podjazd będzie morderczy. Nie wiedzieliśmy ile tak naprawdę zrobimy dzisiaj kilometrów i w jakie miejsce dotrzemy.
W sumie z tego też względu nic wcześniej nie rezerwowaliśmy. Wyszliśmy z założenia, że dzięki temu będziemy niezależni, gdzie dojedziemy tam będziemy spać - może z namiotem tak by było, ale w przypadku szukania kwater nasze przekonanie o niezależności legło w gruzach i to już pierwszego dnia :)

Wracając do podjazdu - nie taki straszny jak go maluje wykres. Dzięki temu, że rozłożony na kilkadziesiąt kilometrów był prawie że nieodczuwalny. Miejscami jechało się jak w płaskim terenie. Żeby choć trochę urozmaicić sobie asfalt, znowu odbiliśmy troszkę w bok i przejechaliśmy terenem 4 kilometry.

Wzdłuż rzeki Bela
Wzdłuż rzeki Bela © ralph03

Nad rzeką Bela robimy dłuższy postój. Wciągamy kanapki i banany. Korzystając z okazji moczymy w lodowatej wodzie nogi. Co ciekawe lodowatość wody nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, w przeciwieństwie do morsa Marcina czy Damiana :) Ale ja to bardzo często mam lodowate stopy, więc w tej wodzie moje nogi czuły się jak u siebie. Marcin chce mnie wziąć na morsowanie w zimie, a tam zamacza się w lodowatej wodzie nie tylko stopy czy nogi - to już zapewne poczuję :P

Chłodzenie stóp czy poprawa krążenia?
Chłodzenie stóp czy poprawa krążenia ;)? © ralph03

Jeszcze 20 kilometrów przejechaliśmy wspinając się asfaltową drogą by dotrzeć na Strbskie Pleso. Plan zakładał objechać dookoła jezioro, ale niestety na przeszkodzie stanął nam znak zakazujący jazdy rowerem. O prowadzeniu roweru nie było mowy, bo pomimo rezerwacji noclegu, trzeba było wyrobić się do godziny 18, żeby recepcję nam nie zamknęli przed nosem.

Strbskie Pleso
Strbskie Pleso - widok na skocznię narciarską © ralph03

Tyle godzin podjazdu i muszę przyznać, że warto było. Piękne i urokliwe miejsce. Troszeczkę przypomina Morskie Oko i pomimo, że dostęp jest tu łatwiejszy, bo nawet pociągi tutaj docierają, to zbyt tłoczno nie było, tak jak to bywa na MO. Szkoda, że nie dane nam było objechać jeziorka, ale co zrobić. Na krzywy ryj nie próbowaliśmy, żaden z nas nie był finansowo przygotowany na mandaty, wypad miał być po taniości, a nie na bogato ;)

Znak, który nas bardzo zasmucił
Znak, który nas bardzo zasmucił © ralph03


Od Strbskiego Plesa droga praktycznie non stop prowadziła w dół. Bardzo szybki i przyjemny przelot rowerami, by po niecałej godzinie znaleźć się w okolicach Tatrzańskiej Łomnicy. Nocleg mieliśmy w miejscowości Stara Leśna, więc do samej Tatrzańskiej Łomnicy nie dojeżdżaliśmy tylko odbiliśmy w prawo, by trafić na kolejną przemiłą osobę, która z radością nas przyjęła. Po raz drugi w ciągu tego weekendu słyszymy, że po raz pierwszy mają rowerzystów, także zostaniemy zapamiętani na dłużej.
Po wykąpaniu się skoczyliśmy pieszo w teren i zjedliśmy pierwszy ciepły posiłek podczas tego wypadu - odwiedziliśmy okoliczną pizzerię. Po powrocie do pensjonatu pogoda się popsuła i zaczęło lać. Były obawy jak będzie prezentował się kolejny dzień. Dotychczas pogodowo udawało się nam, tak jakby była pogoda była wymodlona i zamówiona na tę okazję.

Grupa Wypadowa na Strbskim Pleso
Grupa Wypadowa na Strbskim Pleso © ralph03

   Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 81.50 km (4.00 km teren), czas: 04:43 h, avg:17.28 km/h, prędkość maks: 54.96 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3754 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

BikeSystem Rybnik i Żory

Wtorek, 2 sierpnia 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria 50-100, Off Road, samotnie
Do sklepu rowerowego po koszyk i węższą tulejkę do bagażnika Crosso, a przy okazji takie małe kółeczko wokół komina.
Tego dnia pulsometr z Lidla wyzionął ducha :(
Trasa:
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 73.15 km (22.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:18.29 km/h, prędkość maks: 48.09 km/h
Temperatura:22.0 HR max:163 ( 85%) HR avg:119 ( 62%) Kalorie: 2506 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Ochaby + Strumień

Środa, 8 czerwca 2016 | dodano: 08.06.2016Kategoria 50-100
Podczas gdy w Jastrzębiu alarmy bombowe postawiły na nogi wszystkie służby mundurowe, my z Damianem na spokojnie pykaliśmy sobie na rowerach poza granicami miasta ;)
W planach Ochaby oraz Strumień. Jazda na spokojnie, bez gonitwy. Pogoda wciąż słoneczna, bezwietrzna, ale jednocześnie temperatura powietrza bardzo rześka. Na jutro jakieś opady deszczu zapowiadają, więc trzeba korzystać z tego dnia w odpowiedni sposób.

Trasa:

Dzisiaj mieliśmy szczęście do stojących pojazdów utrudniających przejazd. Jak nie samochody osobowe, bo ktoś z kimś chciał pogadać na środku drogi, poprzez ciężarówki i dźwigi stawiające słupy energetyczne, ciągniki siodłowe z naczepami, aż po sprzęt kolejowy.
Podbijarka torowa
Podbijarka torowa © ralph03

W przypadku podbijarki torowej przynajmniej było na co popatrzeć, a reszta pojazdów po prostu utrudniała jazdę :)
W Ochabach, krótki postój na konsumpcję, jakieś foto i przemieszczamy się dalej - kierunek Strumień.
Mostek nad Wisłą w Ochabach
Mostek nad Wisłą w Ochabach © ralph03

W Strumieniu kolejny chwilowy postój, tym razem żeby powdychać solanki z fontanny, a następnie wjeżdżamy na trakt cesarsko-pruski, którym dojeżdżamy do Pawłowic. 
Dojazd do osiedla w pobliżu wysypiska śmieci, gdzie oglądamy spektakl "latające śmieci". Nad wysypiskiem śmieci tworzyły się kominy termiczne, które wzbijały śmieci na kilkadziesiąt metrów do góry. Gdzie później takie reklamówki czy inne szybujące dziadostwo wyląduje to już zagadka, ale zapewne daleko od wysypiska śmieci.

Komin termiczny na wysypisku śmieci
Po prawej komin termiczny nad wysypiskiem śmieci © ralph03


Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 50.40 km (0.00 km teren), czas: 02:34 h, avg:19.64 km/h, prędkość maks: 40.55 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2037 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Chałupki welcome to ;)

Poniedziałek, 6 czerwca 2016 | dodano: 07.06.2016Kategoria 50-100
Kilka porannych telefonów i została wyselekcjonowana niewielka grupka osób na poniedziałkowy wypad rowerowy. Skład: Ja, Krzysiek, Marcin oraz być może Rafał, który dopiero o 12 miał zamiar iść na rower. Godzina naszego startu to 11:00.

Trasa:
Czas startu opóźnił się o dobre pół godziny. Marcin znów bawił się w McGyvera, czy też Adama Słodowego i tworząc uchwyt na telefon. To miało być coś mocniejszego niż ten chiński wynalazek, który na ostatnim wypadzie rozpadł się. To miało być coś Made in Poland and Made by Marcin ;) Jakaś deska czy kawałek panela, uchwyt na pompkę, gumki, trytytki i powstał uchwyt na telefon - mogliśmy w końcu jechać :P

Dumny Marcin i Jego samoróbka uchwytu na telefon ;)
Dumny Marcin i Jego samoróbka uchwytu na telefon ;) © ralph03

Z Jastrzębia podążaliśmy czerwonym szlakiem w stronę Chałupek. Marcin chciał dokończyć czerwony szlak, który ostatnim razem musiał przerwać z uwagi na niesprawne oświetlenie w rowerze. Dzięki pół godzinnemu poślizgowi Rafał zdecydował, że da radę Nas dogonić i rozpoczął pościg :)

Gołkowice - czerwony szlak rowerowy
Gołkowice - czerwony szlak rowerowy © ralph03

Tego dnia panowała bardzo fajna pogoda. Słonecznie, ale jednocześnie niezbyt upalnie, w cieniu nawet odczuwalny był chłód.
Raz na jakiś szybka rozmowa telefoniczna z Rafałem, żeby ustalić gdzie jesteśmy i jak daleko ma do Nas.

Krzysiek, autostrada A1 zwana Bursztynową i Brama Morawska - w tej kolejności :)
Krzysiek, autostrada A1 zwana Bursztynową i Brama Morawska - w tej kolejności :) © ralph03

Przy dawnym przejściu granicznym w Chałupkach Marcin zamyka swoją trasę i dosłownie kilkadziesiąt później dopada nas Rafał :)
Już w czwórkę wjeżdżamy do Czech. W Czechach wita nas wyremontowany rynek Starego Bohumina.

Stary Bohumin - Rynek
Stary Bohumin - Rynek © ralph03

Wieczorami rynek jest jeszcze piękniejszy. Wszystko ładnie oświetlone, że aż chce się posiedzieć. 
Jeszcze tylko drobne info - most Chałupki - Stary Bohumin jest teraz w remoncie.

Przejście graniczne Chałupkach
Przejście graniczne Chałupkach © ralph03

Od rynku lecimy szlakiem 56 w kierunku Karviny i zamiast kierować się na 6257 w kierunku wału Olzy, to my oczywiście niczym kolarze zjeżdżamy na główną drogę [67] pełną samochodów osobowych i ciężarówek... uwielbiam główne drogi... 
Na wale Olzy trafiamy na kolejny remont, a że czasu mało oraz to, że ja i Rafał mamy na 18 do pracy, to trzeba kończyć ten wypad.
Szybka decyzja i wracamy w kierunku Polski i Jastrzębia. 

Krótka chwila jazdy wałami Olzy
Krótka chwila jazdy wałami Olzy © ralph03 Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 82.55 km (0.00 km teren), czas: 03:56 h, avg:20.99 km/h, prędkość maks: 48.55 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3118 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Większe kółko wokół komina ;)

Piątek, 20 maja 2016 | dodano: 20.05.2016Kategoria 50-100, samotnie

Wreszcie słoneczko i brak wiatru czyli pogoda dobra na rower.
Trasa:

Wyruszam po 12, przygotowałem się na jakieś 30 kilka kilometrów. Bidon wypełniony do połowy wodą z cytryną. Zero batoników, żelów, bananów. Nawet nie brałem pieniędzy, w końcu to miała być trasa wokół komina.

Przez bażanciarnię docieram do Żor i robię postój w Parku Cegielnia. Park dalej jest rozbudowywany i rozwijany, inne miasta powinny brać przykład z tego miejsca. Powstała nowa alejka prowadząca ze skarpy za stacją Statoil w kierunku parku. Alejka na wzór Lombard Street w San Francisco.

Żorskie Lombard Street
Żorskie Lombard Street © ralph03

Z Żor miałem się kierować w stronę domu przez Warszowice tak aby zamknąć całą trasę właśnie w okolicach 30 kilometrów lub nieznacznie przekroczyć je, ale tak dobrze się jechało, że odbiłem na Mizerów i dalej w kierunku Łąki.
Dopiero z Łąki kierunek Strumień wzdłuż Zbiornika Goczałkowickiego i dalej traktem cesarsko-pruskim do Pawłowic.

Trakt cesarsko-pruski
Trakt cesarsko-pruski © ralph03

Po prawie 50 kilometrach zaczęło mi odcinać moc w nogach. Woda się skończyła, niczego słodkiego pod ręką żeby się podładować i a w kieszeni zero grosza. Ostatnie kilkanaście kilometrów to jazda na pół gwizdka. Chyba nadzieja pedałowała do domu, bo ja już siły nie miałem ;)
Szybko w głowie wyznaczyłem sobie trasę możliwie jak najbardziej płaską. Przy okazji zrobiłem rzut okiem na budowę Drogi Głównej Południowej, żeby zobaczyć jak tam postępy prac. Wiadukt na ul. Zjednoczenia dalej rozgrzebany, ale za do droga zaczyna coraz bardziej przypominać drogę :)

Droga Główna Południowa - Pawłowice
Droga Główna Południowa - Pawłowice © ralph03

Droga Główna Południowa - wylot z Jastrzębia Zdroju
Droga Główna Południowa - wylot z Jastrzębia Zdroju © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 62.76 km (0.00 km teren), czas: 03:03 h, avg:20.58 km/h, prędkość maks: 45.19 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Okoliczne jeziora Gliwic

Niedziela, 15 maja 2016 | dodano: 16.05.2016Kategoria 50-100
Sobota wieczór, szybka rozmowa z Damianem w sprawie wypadu rowerowego, już w tygodniu w pracy zagadywał, że gdzieś by pojeździł. Ustalamy, że będę do Niego rano w niedzielę dzwonił. Okaże się jaka pogoda i ustalimy gdzie można by wyskoczyć. Wciąż jeżdżę z uchwytami na dachu po wycieczce do Opola z Asią, więc możemy skoczyć nawet gdzieś dalej. Rano dość fajna pogoda, troszeczkę wieje, ciemniejsze chmury wiszą na niebie, ale słońce raz po raz się przebija, więc można wyskoczyć na rower.

Telefon do Damiana i decyzja zapadła - Pławniowice za Gliwicami. Jeszcze próba wyciągnięcia Benego, bo też o Pławniowicach myślał, ale On czeka na cieplejszy dzień. 
Pliczek gpx z trasą znaleziony i ściągnięty na telefon, parking w Gliwicach znaleziony, no to w drogę.

Trasa:

Auto zostawiamy pod Lidlem w Gliwicach. Zielone Świątki, sklepy zamknięte, nie będziemy tu nikomu przeszkadzać.
Pierwszy cel podróży Śluza Łabędy, a później w kierunku śladu i dalej już śladem wokół jezior. Tu coś nie pykło, słabe i niezbyt dokładne rozeznanie trasy spowodowało, że trafiliśmy na tyły portu. Nie wierzę znowu przez skróty się zgubiłem ;)

Niewiesze
Niewiesze © ralph03

Nawet przez chwilę byłem na terenie portu pytać jak teraz stąd wyjechać. Maszynista lokomotywy nie bardzo wiedział jak, ale uświadomił mnie, że jak zobaczą nas na kamerach, to zaraz zlecą się tu wszystkie służby... i tak wzdłuż płotu omijamy port gliwicki, służbę celną, a następnie wzdłuż torów znikamy z pola kamer. Przygoda wzywała, ale może nie tym razem i nie taka przygoda ;)
Gliwic nie znamy, więc już bez kombinowania kierujemy się w stronę szlaku który mam w telefonie. 

Szlak rowerowy do Pławniowic
Szlak rowerowy do Pławniowic © ralph03

Dalej już bez przygód, oznaczenie szlaku naprawdę niezłe, nawet nie musiałem zerkać zbytnio na telefon.

Gdzieś nad Kłodnicą
Gdzieś nad kanałem Gliwickim © ralph03

Po około 20 kilometrach docieramy do Pławniowic i nad jezioro Pławniowice.

Jezioro Pławniowice w Pławniowicach
Jezioro Pławniowice w Pławniowicach © ralph03

Mieliśmy wstąpić i obejrzeć pałac z bliska, ale chcieli 3 złote za sam wstęp do parku i może byśmy dali te 3 zeta, ale tabliczka zakazująca wjazdu rowerami skutecznie nas zniechęciła. Dlatego jest jedna słaba fotka pałacu zasłoniętego drzewami ;)

Zespół Pałacowo-Parkowy w Pławniowicach zza płota
Zespół Pałacowo-Parkowy w Pławniowicach zza płota © ralph03

Po zrobieniu większego kółka po różnych wioskach na skraju granicy z województwem opolskim wracamy z powrotem w okolice jeziora. Trafiamy na kolejny szlak rowerowy i odbijamy z ulicy w kierunku jeziora i plaży.

Niewiesze - plaża nad jeziorem Pławniowice
Niewiesze - plaża nad jeziorem Pławniowice © ralph03

Na plaży szybki posiłek. Prowiant mieliśmy iście owocowy. Ja dwa banany, Damian dwa jabłka.
Po sytej uczcie ruszyliśmy dalej w drogę, choć zapach z okolicznych budek z szybką żywnością kusił ;)

Jezioro Pławniowice objechane i zobaczone z bliska, to teraz czas na Jezioro Dzierżno Duże, które ominęliśmy w sporej odległości. Jezioro duże, ale mniej atrakcyjne turystycznie przynajmniej od tej strony, po której my się znaleźliśmy. W oddali kilku wędkarzy, a tak to spokój i cisza dookoła.

Jezioro Dzierżno Duże
Jezioro Dzierżno Duże © ralph03

Wypad zakończył się po 50 kilku kilometrach i jak się okazało już w domu, gdy przeglądałem mapę, to Śluzę Łabędy mineliśmy w naprawdę niewielkiej odległości wracając już w kierunku samochodu... No cóż będzie okazja do kolejnego zwiedzania. Gliwice - okolice jeszcze tu wrócimy :)

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 53.50 km (0.00 km teren), czas: 03:04 h, avg:17.45 km/h, prędkość maks: 43.45 km/h
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2253 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pocysterski Zespół Klasztorno-Pałacowy w Rudach

Sobota, 7 maja 2016 | dodano: 08.05.2016Kategoria 50-100, Off Road

Kolejny wypad w większej grupie, a konkretnie w Grupie Wypadowej. Standardowo już nasza trójka czyli ja, Beny i Rafał, a dziś dodatkowo jeszcze jeden z Damianów. Marcin tym razem nie mógł, drugi Damian zwiedza Islandię, a Krzyśkowi nie dałem znać, bo byłem pewien, że ma nockę... okazało się, że nie miał nocki, bo był po urlopie ;)

Trasa:

Cel wypadu Pocysterski Zespół Klasztorno-Pałacowy w Rudach, a dokładnie park przypałacowy. Klasztory i pałace nie bardzo nas przyciągają, choć pewnie Marcinek byłby zainteresowany i wcześniej doczytał coś na temat ich historii.

Z osiedla ruszamy na Żory i za dworcem PKP wbijamy się w lasy. Tego dnia lasów było sporo - uwielbiam jazdę lasami.

Pierwszy postój w okolicy stawu Gichta
Pierwszy postój - Las Gichta © ralph03

Lasami docieramy do Rybnika, gdzie chyba trafiamy na sporą grupkę wędkarzy, a raczej wędkarski tor przeszkód. Wędki, stojaki i inny sprzęt tarasowały drogę.

Wędkarski tor przeszkód
Wędkarski tor przeszkód © ralph03

Postój
Postój © ralph03

Prawą stroną lini brzegowej Zalewu Rybnickiego kierujemy się do zabytkowa stacji kolei wąskotorowej w Rudach. Trasa oczywiście lasami :) Ostatnim razem jak tam jechałem, to 2x rwałem łańcuch ;) Był strach, że złe fatum wciąż działa w tym miejscu na mój rower.

Zabytkowa stacji kolei wąskotorowej w Rudach
Zabytkowa stacji kolei wąskotorowej w Rudach © ralph03

W sumie to tego dnia nic nie urwałem, ale za to jeszcze w Żorach zgubiłbym tylną lampkę (Damian znalazł i podniósł), a Damianowi kilkanaście kilometrów za stacją wąskotorówki wypadł klocek hamulcowy (ja znalazłem i podniosłem), także coś w tym miejscu jest ;)
Żadnego pociągu na ruchu nie zobaczyliśmy, bo akurat był w trasie

Widok na Lokomotywownie
Widok na Lokomotywownie © ralph03

Ze stacji kolei szybki przejazd i jesteśmy w parku. Czasu na zwiedzanie nie było za wiele bo już na stacji wąskotorówki posiedzieliśmy dłużej, a jeszcze nad zalewem postój na posiłek.

Pocysterski Zespół Klasztorno-Pałacowy w Rudach
Pocysterski Zespół Klasztorno-Pałacowy w Rudach © ralph03

W restauracji pod Żaglami wciągnąłem zapiekankę, popiłem Mirindą i w drogę.
Druga część naszego wypadu czyli powrót do domu, to już trasa z górki i pod górkę. Na podjazdach moje lewe kolano już krzyczało, żeby nie wstawać z siodełka.

Pod żaglami
Pod żaglami © ralph03

Po prawie 100 kilometrach padnięty wracam do domu. Kark jak zwykle sztywny i bolący, uda napompowane i bolące, ale było sporo lasów i to cieszy :)

Elektorownia Rybnik
Elektorownia Rybnik © ralph03 Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 97.48 km (40.00 km teren), czas: 05:24 h, avg:18.05 km/h, prędkość maks: 56.62 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3975 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pękło pierwsze pięć dych w tym sezonie

Czwartek, 21 kwietnia 2016 | dodano: 05.05.2016Kategoria 50-100

Jak rzadko udało się zebrać sporą część Grupy Wypadowej i zrobić 50 kilometrowe kółko po okolicach.
Trasa:
Punkt odpoczynkowy na trasie Mizerów - Warszowice
Punkt odpoczynkowy na trasie Mizerów - Warszowice © ralph03


Pałac Borynia
Pałac Borynia © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 50.91 km (9.00 km teren), czas: 02:33 h, avg:19.96 km/h, prędkość maks: 45.01 km/h
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1876 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Tychy Paprocany

Niedziela, 28 czerwca 2015 | dodano: 06.05.2016Kategoria 50-100, Off Road
Jedna z wycieczek organizowanych przez Seblega. Świetna sprawa, bez żadnej pompy, bez mediów, sponsorów czy innych tego typu akcji. Post na facebooku i albo pojawiasz się albo nie. Tym razem pojawiłem się  :)
Ekipa liczyła 3 osoby, bo popadało wcześniej i chyba się ludziska wystraszyły, ale od czego są błotniki? Ja je miałem, jak się okazało jako jedyny ;)

Przed zameczkiem w Promnicach
Przed zameczkiem w Promnicach © ralph03

Napój który dał mi takiego kopa kofeiny, że przez ponad 20 kilometrów kręciłem korbą jak oszalały. Gdy kofeina przestała krążyć we krwi, musiałem się ratować batonikami i zwykłą colą nabytymi w Biedronce.
Cola w Pławniowicach
Kola w Paprocanach © ralph03

Takie fajne tabliczki mają w Tychach wokół jeziora.

Na jednej z dzikich plaż
Na jednej z dzikich plaż © ralph03 Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 82.93 km (18.00 km teren), czas: 04:31 h, avg:18.36 km/h, prędkość maks: 42.54 km/h
Temperatura: HR max:164 ( 85%) HR avg:130 ( 68%) Kalorie: 3740 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)