- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Wpisy archiwalne w kategorii
samotnie
Dystans całkowity: | 1655.85 km (w terenie 304.20 km; 18.37%) |
Czas w ruchu: | 94:36 |
Średnia prędkość: | 17.50 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.40 km/h |
Suma podjazdów: | 7481 m |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (73 %) |
Suma kalorii: | 32303 kcal |
Liczba aktywności: | 37 |
Średnio na aktywność: | 44.75 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
BikeSystem Rybnik i Żory
Do sklepu rowerowego po koszyk i węższą tulejkę do bagażnika Crosso, a przy okazji takie małe kółeczko wokół komina.
Tego dnia pulsometr z Lidla wyzionął ducha :(
Trasa:
Temperatura:22.0 HR max:163 ( 85%) HR avg:119 ( 62%) Kalorie: 2506 (kcal)
Tego dnia pulsometr z Lidla wyzionął ducha :(
Trasa:
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
73.15 km (22.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:18.29 km/h,
prędkość maks: 48.09 km/hTemperatura:22.0 HR max:163 ( 85%) HR avg:119 ( 62%) Kalorie: 2506 (kcal)
Katowice okolice
Co zrobić jeśli narzeczona chce żebyś zawiózł Ją do Katowic, bo chiałaby mierzyć suknie ślubne? Sama nie pojedzie, bo tam są tramwaje, dodatkowo daje Ci tzw. 4-godzinne okienko?
Oczywiście iść na rower!
Trasa:
Już dawno temu chciałem pokrążyć po Katowicach, szczególnie tej zielonej części. Tą smutną, zabudowę w centrum miasta znam z czasów studiów, dlatego jak się nadarzyła okazja pomóc Asi i przy okazji coś pozwiedzać rowerem, to nie miałem żadnych "ale" :)
Trasę opracowałem sobie na 50 kilometrów, ale musiałem ją zmodyfikować, bo jeszcze zahaczyliśmy o salon sukni w Mikołowie i moje okienko do jazdy rowerem zmniejszyło się do 3 godzin.
Plan zakładał odwiedzić Giszowiec, Nikiszowiec, oraz pojeździć po lesie murckowskim. Jeśli chodzi o dzielnicę Giszowiec, to kolega Damian radził, żeby dzielnicę przejechać bez zatrzymywania się. Na całe szczęście po dzielni nie chodzili zakapturzeni młodzieńcy, zapewne byli na Światowych Dniach Młodzieży :)
Osiedle Nikiszowiec urzeka swoim wyglądem,
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2142 (kcal)
Oczywiście iść na rower!
Trasa:
Już dawno temu chciałem pokrążyć po Katowicach, szczególnie tej zielonej części. Tą smutną, zabudowę w centrum miasta znam z czasów studiów, dlatego jak się nadarzyła okazja pomóc Asi i przy okazji coś pozwiedzać rowerem, to nie miałem żadnych "ale" :)
Trasę opracowałem sobie na 50 kilometrów, ale musiałem ją zmodyfikować, bo jeszcze zahaczyliśmy o salon sukni w Mikołowie i moje okienko do jazdy rowerem zmniejszyło się do 3 godzin.
Plan zakładał odwiedzić Giszowiec, Nikiszowiec, oraz pojeździć po lesie murckowskim. Jeśli chodzi o dzielnicę Giszowiec, to kolega Damian radził, żeby dzielnicę przejechać bez zatrzymywania się. Na całe szczęście po dzielni nie chodzili zakapturzeni młodzieńcy, zapewne byli na Światowych Dniach Młodzieży :)
Osiedle Nikiszowiec urzeka swoim wyglądem,
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
39.21 km (15.00 km teren), czas: 02:15 h, avg:17.43 km/h,
prędkość maks: 46.52 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2142 (kcal)
Do sklepu rowerowego...
po nowy zacisk sztycy.
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 460 (kcal)
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
10.92 km (0.00 km teren), czas: 00:34 h, avg:19.27 km/h,
prędkość maks: 39.37 km/hTemperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 460 (kcal)
Dni Skoczowa - tak niechcący
Sobota, 11 czerwca 2016 | dodano: 13.06.2016Kategoria samotnie
Zgodnie z niepisaną zasadą "gdy Ci smutno, gdy Ci źle, idź na rower, wyżyj się". Sobota godzina 18 samotny, wieczorny wypad rowerem do Ustronia, a co.
Przed godziną 18 szybkie zebranie niezbędnych rzeczy. Dwie mocne latarki (jedna na kierownicę, druga jako czołówka), kilka zapasowych ogniw 18650, dwa akumulatorki AA, trochę prowiantu z "biedry" i w drogę.
Trasa:
Nim skierowałem się w stronę Ustronia, to jeszcze zahaczyłem o ulicę Północną w Jatrzębiu, gdzie w weekend trwała impreza strażacka. Zawody sikawek wodnych, jakieś koncerty i biesiada piwna. Późna godzina, więc koni ni ma. Sporo ludzi, ale wszyscy na biesiadzie. Na scenie zespół z bawarskimi klimatami czyli to taki jastrzębski Oktoberfest ;)

Wlot do Ochab © ralph03
Piwa nie lubię, zresztą ja tu tylko na chwilę i plan zakłada dotrzeć do Ustronia, a później pomyśleć co dalej.
Do Drogomyśla docieram tradycyjną "trasą rajdową" czyli znaną trasą wszystkim uczestnikom Jastrzębskich Rajdów Rowerowych.
W Drogomyślu nie przeskakuję na drugą stronę DK-81 i nie jadę wzdłuż rzeki Wisły, trzymam się strony pól uprawnych, identycznie jak ostatnim razem jeździłem z Damianem (Toto). Żeby urozmaicić sobie trasę z Ochab do Skoczowa jadę przez Wiślicę. Wieś znajduje się na stromej górce, ale przecież poszedłem na rower, żeby się wyżyć ;) Wiślica to bardzo malowniczo położona wież. Mieszkańcy z jednej strony "skarpy" mają widok na Beskidy, a z drugiej na Pogórze Cieszyńskie. Kto mieszka idealnie na grzbiecie ma widok na jedną i drugą stronę.

Widok z Wiślicy na Beskidy © ralph03
Stromy zjazd i jestem w Skoczowie. Jednak żeby nie było zbyt lekko, wspinam się ponownie, tym razem kierunek wzgórze Kaplicówka z charakterystycznym podświetlonym krzyżem papieskim. Do Kaplicówki dojeżdżam od strony wyciągu narciarskiego. Na szczycie wzgórza robię dłuższy postój, tak aby coś zjeść i przygotować sprzęt do zapadnięcia zmroku.

Widok ze wzgórza Kaplicówki w Skoczowie © ralph03
Siedząc na wzgórzu słyszę znajome dźwięki - Czerwone Gitary na rynku w Skoczowie? Wchodzę na stronę Skoczowa i widzę, że trafiłem idealnie na Dni Skoczowa. Według harmonogramu obecnie na scenie jest zespół grający przeboje Czerwonych Gitar, a za niecałą godzinę, znany ze swojego przeboju "Ona tańczy dla mnie", zespół disco polo WEEKEND. I tyle było z wypadu do Ustronia ;)
Zresztą na wzgórzu okazało się, że w moja tylna lampka odmówiła posłuszeństwa. W sumie spodziewałem się tego i miałem zapasowe akumulatorki do lampki, ale... zawsze musi być jakieś ale. Ale niestety wziąłem akumulatorki AA, a tylna lampka napędzana jest dwoma akumulatorkami AAA - i kupa.
Z nieoświetlonym tyłkiem jednak nie miałem zamiaru wracać. Zdemontowałem czerwony klosz z tylnej lampki, dostawiłem go do jednej z lampek "szperaczy", wszystko zawinąłem w taśmę izolacyjną i ponownie owinąłem taśmą tym razem wokół sztycy podsiodłowej. Prowizoryczna czerwona lampka stworzona. Da się? :)

Improwizowana tylna lampka © ralph03
Gdy zbliżała się godzina 21 czyli godzina występu zespołu Weekend, zebrałem swoje cztery litery z ławki na wzgórzu i zjechałem na skoczowski rynek. A tam ludzi tłum. Weekend już zaczął grać. Rozpoczęli od swojego znanego chyba wszystkim przeboju. Publiczność śpiewała razem z nimi, oni tańczyli dla nich - no istne szaleństwo i niech mi ktoś nie mówi, że Polacy nie lubią disco polo. Oczywiście, że lubią tylko się wstydzą albo za mało wypili. Tłum z rynku na pewno był już po którymś piwie, szczególnie młodzież. Niby bluza z napisem PROSTO, a jednak jakoś tak krzywo... ;)

Weekend z boku, bo z rowerem ciężko było się dopchać © ralph03
Po kilku utworach stwierdziłem, że jednak czas wracać. Zaczęło się robić dość ciemno, a ja nie byłem pewien na ile czasu starczy mi prądu w ogniwach, szczególnie że ogniwa chyba z rok leżały z dala od ładowarki.
Włączam lampki na pół gwizdka i w trybie oszczędnym mknę w kierunku domu. Tego wieczoru wszelkiej maści owady latające dosłownie leciały na mnie... albo ja na nie. Jakby nie było, przyjąłem tego latającego białka na klatę w cholerę.
W drodze powrotnej nic ciekawego się nie wydarzyło, nie licząc wygrzewającego się w nocy, na środku asfaltu kota, którego prawie rozjechałem... ja się rozwalonego na środku drogi kota nie spodziewałem, tak samo jak kot nie spodziewał się rozpędzonego rowerzysty. Kot mógł sobie odhaczyć kolejne życie :)

Krzyż papieski na wzgórzu Kaplicówka © ralph03
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2633 (kcal)
Przed godziną 18 szybkie zebranie niezbędnych rzeczy. Dwie mocne latarki (jedna na kierownicę, druga jako czołówka), kilka zapasowych ogniw 18650, dwa akumulatorki AA, trochę prowiantu z "biedry" i w drogę.
Trasa:
Nim skierowałem się w stronę Ustronia, to jeszcze zahaczyłem o ulicę Północną w Jatrzębiu, gdzie w weekend trwała impreza strażacka. Zawody sikawek wodnych, jakieś koncerty i biesiada piwna. Późna godzina, więc koni ni ma. Sporo ludzi, ale wszyscy na biesiadzie. Na scenie zespół z bawarskimi klimatami czyli to taki jastrzębski Oktoberfest ;)

Wlot do Ochab © ralph03
Piwa nie lubię, zresztą ja tu tylko na chwilę i plan zakłada dotrzeć do Ustronia, a później pomyśleć co dalej.
Do Drogomyśla docieram tradycyjną "trasą rajdową" czyli znaną trasą wszystkim uczestnikom Jastrzębskich Rajdów Rowerowych.
W Drogomyślu nie przeskakuję na drugą stronę DK-81 i nie jadę wzdłuż rzeki Wisły, trzymam się strony pól uprawnych, identycznie jak ostatnim razem jeździłem z Damianem (Toto). Żeby urozmaicić sobie trasę z Ochab do Skoczowa jadę przez Wiślicę. Wieś znajduje się na stromej górce, ale przecież poszedłem na rower, żeby się wyżyć ;) Wiślica to bardzo malowniczo położona wież. Mieszkańcy z jednej strony "skarpy" mają widok na Beskidy, a z drugiej na Pogórze Cieszyńskie. Kto mieszka idealnie na grzbiecie ma widok na jedną i drugą stronę.

Widok z Wiślicy na Beskidy © ralph03
Stromy zjazd i jestem w Skoczowie. Jednak żeby nie było zbyt lekko, wspinam się ponownie, tym razem kierunek wzgórze Kaplicówka z charakterystycznym podświetlonym krzyżem papieskim. Do Kaplicówki dojeżdżam od strony wyciągu narciarskiego. Na szczycie wzgórza robię dłuższy postój, tak aby coś zjeść i przygotować sprzęt do zapadnięcia zmroku.

Widok ze wzgórza Kaplicówki w Skoczowie © ralph03
Siedząc na wzgórzu słyszę znajome dźwięki - Czerwone Gitary na rynku w Skoczowie? Wchodzę na stronę Skoczowa i widzę, że trafiłem idealnie na Dni Skoczowa. Według harmonogramu obecnie na scenie jest zespół grający przeboje Czerwonych Gitar, a za niecałą godzinę, znany ze swojego przeboju "Ona tańczy dla mnie", zespół disco polo WEEKEND. I tyle było z wypadu do Ustronia ;)
Zresztą na wzgórzu okazało się, że w moja tylna lampka odmówiła posłuszeństwa. W sumie spodziewałem się tego i miałem zapasowe akumulatorki do lampki, ale... zawsze musi być jakieś ale. Ale niestety wziąłem akumulatorki AA, a tylna lampka napędzana jest dwoma akumulatorkami AAA - i kupa.
Z nieoświetlonym tyłkiem jednak nie miałem zamiaru wracać. Zdemontowałem czerwony klosz z tylnej lampki, dostawiłem go do jednej z lampek "szperaczy", wszystko zawinąłem w taśmę izolacyjną i ponownie owinąłem taśmą tym razem wokół sztycy podsiodłowej. Prowizoryczna czerwona lampka stworzona. Da się? :)

Improwizowana tylna lampka © ralph03
Gdy zbliżała się godzina 21 czyli godzina występu zespołu Weekend, zebrałem swoje cztery litery z ławki na wzgórzu i zjechałem na skoczowski rynek. A tam ludzi tłum. Weekend już zaczął grać. Rozpoczęli od swojego znanego chyba wszystkim przeboju. Publiczność śpiewała razem z nimi, oni tańczyli dla nich - no istne szaleństwo i niech mi ktoś nie mówi, że Polacy nie lubią disco polo. Oczywiście, że lubią tylko się wstydzą albo za mało wypili. Tłum z rynku na pewno był już po którymś piwie, szczególnie młodzież. Niby bluza z napisem PROSTO, a jednak jakoś tak krzywo... ;)

Weekend z boku, bo z rowerem ciężko było się dopchać © ralph03
Po kilku utworach stwierdziłem, że jednak czas wracać. Zaczęło się robić dość ciemno, a ja nie byłem pewien na ile czasu starczy mi prądu w ogniwach, szczególnie że ogniwa chyba z rok leżały z dala od ładowarki.
Włączam lampki na pół gwizdka i w trybie oszczędnym mknę w kierunku domu. Tego wieczoru wszelkiej maści owady latające dosłownie leciały na mnie... albo ja na nie. Jakby nie było, przyjąłem tego latającego białka na klatę w cholerę.
W drodze powrotnej nic ciekawego się nie wydarzyło, nie licząc wygrzewającego się w nocy, na środku asfaltu kota, którego prawie rozjechałem... ja się rozwalonego na środku drogi kota nie spodziewałem, tak samo jak kot nie spodziewał się rozpędzonego rowerzysty. Kot mógł sobie odhaczyć kolejne życie :)

Krzyż papieski na wzgórzu Kaplicówka © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
65.58 km (0.00 km teren), czas: 03:19 h, avg:19.77 km/h,
prędkość maks: 49.11 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2633 (kcal)
Większe kółko wokół komina ;)
Wreszcie słoneczko i brak wiatru czyli pogoda dobra na rower.
Trasa:
Wyruszam po 12, przygotowałem się na jakieś 30 kilka kilometrów. Bidon wypełniony do połowy wodą z cytryną. Zero batoników, żelów, bananów. Nawet nie brałem pieniędzy, w końcu to miała być trasa wokół komina.
Przez bażanciarnię docieram do Żor i robię postój w Parku Cegielnia. Park dalej jest rozbudowywany i rozwijany, inne miasta powinny brać przykład z tego miejsca. Powstała nowa alejka prowadząca ze skarpy za stacją Statoil w kierunku parku. Alejka na wzór Lombard Street w San Francisco.

Żorskie Lombard Street © ralph03
Z Żor miałem się kierować w stronę domu przez Warszowice tak aby zamknąć całą trasę właśnie w okolicach 30 kilometrów lub nieznacznie przekroczyć je, ale tak dobrze się jechało, że odbiłem na Mizerów i dalej w kierunku Łąki.
Dopiero z Łąki kierunek Strumień wzdłuż Zbiornika Goczałkowickiego i dalej traktem cesarsko-pruskim do Pawłowic.

Trakt cesarsko-pruski © ralph03
Po prawie 50 kilometrach zaczęło mi odcinać moc w nogach. Woda się skończyła, niczego słodkiego pod ręką żeby się podładować i a w kieszeni zero grosza. Ostatnie kilkanaście kilometrów to jazda na pół gwizdka. Chyba nadzieja pedałowała do domu, bo ja już siły nie miałem ;)
Szybko w głowie wyznaczyłem sobie trasę możliwie jak najbardziej płaską. Przy okazji zrobiłem rzut okiem na budowę Drogi Głównej Południowej, żeby zobaczyć jak tam postępy prac. Wiadukt na ul. Zjednoczenia dalej rozgrzebany, ale za do droga zaczyna coraz bardziej przypominać drogę :)

Droga Główna Południowa - Pawłowice © ralph03

Droga Główna Południowa - wylot z Jastrzębia Zdroju © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
62.76 km (0.00 km teren), czas: 03:03 h, avg:20.58 km/h,
prędkość maks: 45.19 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
DPG III etap oraz śladami jastrzębskiego PKP
Trzeci w tym sezonie wypad rowerowy. Suma pokonanych kilometrów przekroczyła pierwszą setkę, jest powód do dumy ;) Od stycznia basenuję, ale coś te treningi na basenie nie przekładają się na siłę w nogach, czyli trzeba kręcić i nabierać formy w siodełku.
GPS już działa poprawnie. Plan oszczędzania energii w telefonie odcinał programom działającym w tle dostęp do lokalizacji. Niby taka pierdółka, a potrafi stworzyć zagadkę na kilka tygodni ;) Za porady w stylu "zmień telefon" dziękuję, zostaję z Xiaomi - działa jak trzeba, zostaje ze mną na kolejne kilka lat :)
Trasa:
Dzisiejsza wycieczka to przejazd obok wysypiska śmieci w kierunku Pawłowic. Stamtąd w kierunku budowy Drogi Głównej Południowej. W nocy dość mocno popadało i w wielu miejscach przedzierałem się przez błoto. Cóż będzie w końcu okazja żeby umyć cały rower, a nie tylko skupiać się na napędzie :)
Na budowie DGP praca wre. Całość od DK81 aż po ulicę Pszczyńską jest przejezdna, choć spodziewałem się, że już na całości (nie licząc dawnego bagna przy Pszczyńskiej) będzie położona pierwsza warstwa asfaltu. I tak jadąc wzdłuż torów mamy część drogi z asfaltem, później brak asfaltu i znów asfalt. Po deszczu dodatkowo sporo kałuż i błota. Widać wyraźnie, że roboty skupiają się przy pawłowickim wiadukcie na ul. Zjednoczenia. Tam trafiłem na największą ilość robotników i ciężkiego sprzętu. W tym miejscu droga jest dwujezdniowa, dalej już leci jako jedna jezdnia.

Budowa Drogi Głównej Południowej Pawłowice © ralph03
Gdy już zwiedziłem budowę, to udałem się zwiedzać dawny szlak kolejowy. Na dawne nasypy kolejowe (już bez szyn, bez podkładów) wjechałem w Bziu w rejonie stacji Moya i przejechałem przez praktycznie całą długość aż do wysokości Parku Zdrojowego.
Ostatnim razem jak byłem na tej trasie, to jeszcze były tory, podkłady a całość wyglądała jak z Księgi Dżungli. Wszystko pozarastane i trudne do pokonania, bez maczety nie podchodź. Obecnie teren ładnie wykarczowany, długie alejki zachęcają do zwiedzania. Niestety kruszywo, które było pod podkładami kolejowymi nie nadaje się do wygodnej jazdy rowerem, miejscami nawet pieszo bez odpowiedniego obuwia może być kontuzjogennie.

Wiadukt nad ulicą Korfantego © ralph03
Dawno tak sobie tyłka nie przetrzepałem na tych przeszło 8 kilometrach. Już przyjemniej jedzie się Plessówką w miejscu gdzie są kamienie. Ale nie będę ukrywał, jestem bardzo zadowolony, że znów wpieprzyłem się w jakiś dziwny teren ;) Widać tutaj że coś się dzieje i coś zmierza w kierunku powstania trasy rowerowej, rolkowej i pieszej. Już nawet oczami wyobraźni widziałem ten czerwony, równy jak stół asfalt , choć po tej bolesnej dla tyłka jeździe, nawet kostka by mi nie przeszk.... twu, twu, twu... żadnej kostki mi tam nie kłaść - kostka brukowa to ZUO.

Alejka po byłym szlaku kolejowym - Bzie © ralph03
Odcinek od Bzia aż do ulicy Północej miejscami bardzo przyjemny. Od czasu do czasu jakieś powalone drzewo się znajdzie na trasie czy inna przeszkoda, ale to już praktycznie w centrum miasta. Odcinek od ulicy Północej (a dokładniej Grodzkiej) aż do dawnego dworca w Zdroju bardzo nierówny. Tutaj wyrwano podkłady i już. Żadnego wyrównywania terenu jak na wcześniej pokonanym przeze mnie fragmencie szlaku. Dalej za ulicą Zdrojową znów całkiem znośnie się jedzie.

Wiadukt przy targowisku miejskim © ralph03
Targowisko miejskie... 2 budki i plac do nauki jazdy.

Wiadukt na wysokości ulicy Kondziołowiec © ralph03
Prócz utrudnień w postaci podłoża z kruszywa jest jeszcze jedna spora przeszkoda - wiadukty lub to coś co po nich pozostało. O ile do Jastrzębia Górnego czyli do ulicy Północnej nie ma wybrakowanych wiaduktów na trasie, to dalej w kierunku Zdroju mamy tego kilka sztuk. Czeka nas kilka ekstremalnych przepraw po podkładach kolejowych czy wygnitych deskach i to wszystko kilka metrów nad ziemią. Pod nogami będziemy widzieć przejeżdżające samochody i pewnie zdziwionych kierowców ;)
Jak ktoś ma lęk wysokości czy też problemy z równowagą albo po prostu nie chce niepotrzebnie ryzykować czy udowadniać sobie nie wiadomo czego, to radzę te fragmenty ominąć czyli odcinek od ulicy Północnej aż do ulicy Zdrojowej. Podkłady kolejowe potrafią być śliskie, jeden zły krok, jakieś zachwianie i lecimy z rowerem lub bez...

Wiadukt nad ulicą Zdrojową © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
34.37 km (15.00 km teren), czas: 02:33 h, avg:13.48 km/h,
prędkość maks: 36.95 km/hTemperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1873 (kcal)
Kolejny rzut okiem na budowę inhalatorium
Trasa:

Inhalatorium again ;) © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
22.92 km (1.00 km teren), czas: 01:14 h, avg:18.58 km/h,
prędkość maks: 44.24 km/hTemperatura: HR max:178 ( 93%) HR avg:138 ( 72%) Kalorie: 970 (kcal)
Pierwsze kilometry w 2015 roku
Pierwsze spotkanie z rowerem w tym roku. Na dworze, pięknie, słonecznie, grzechem było nie skorzystać z takiej pogody.
Trasa:

Las między Warszowicami, a Suszcem © ralph03
Temperatura:20.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:133 ( 69%) Kalorie: 2475 (kcal)
Trasa:

Las między Warszowicami, a Suszcem © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
56.14 km (0.00 km teren), czas: 03:22 h, avg:16.68 km/h,
prędkość maks: 39.80 km/hTemperatura:20.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:133 ( 69%) Kalorie: 2475 (kcal)
Kyndra czyli zabawa w podchody
Zachęcony licznymi publikacjami na Facebooku uderzam na Kyndrę, gdzie jest wyznaczona 10 kilometrowa trasa :D
Trasa:

Kyndra MTB na start © ralph03
Trasa jest świetna. Bardzo zróżnicowana, są fragmenty szybkie, są fragmenty trudne technicznie. Podjazdy, zjazdy, przeprawy przez rzeczki, wąwozy. Na trasie zalega sporo liści co tworzy bardzo piękny jesienny klimat i jednocześnie stwarza niebezpieczeństwo. Nie wiadomo co zalega po leżącymi liśćmi. Można trafić na korzenie drzew, na wystające pnie czy leżące gałęzie drzew.
Jako, że przez kilka dni padało teren był śliski, w wielu wąwozach czy okolicach rzeczek błotnisty.

Po drugiej stronie Cichej © ralph03
Oznaczenie trasy jak na razie jest prowizoryczne, ale chłopaki działają, żeby miało to ręce i nogi. Obecnie pierwszy przejazd jest zabawą w podchody. Szukamy strzałek, przygarniamy kropki albo zastanawiamy się co autor miał na myśli :)

Rondko czy o co chodzi © ralph03
Widząc powyższy znak zastanawiałem się czy już zawracać czy jeszcze nie. Ale kawałek dalej trafiłem na kolejną wskazówkę i dopiero tam zawracamy i wracamy tą samą drogą w kierunku ulicy Cichej. Później w lewo i jedziemy kawałek asfaltem, by za chwilę z powrotem wbić w las :)

Tomkowa kładka, da się przejechać :) © ralph03
Zastrzeżenia mam do kolorów, zresztą nie tylko ja. Ciemny lakier, na ciemnej korze drzew plus przyciemniane okulary, to nie jest najlepsze połączenie. Ale jest nadzieja, że przy kolejnym znakowaniu będzie jakiś biały podkład, tak jak jest to przy znakowaniu szlaków. Może jakieś nocne śmiganie na trasie się zrobi? ;)
Przydałoby się dodatkowo żeby z pobliża jednego znacznika było widać kolejny. Dla nowych kyndrowiczów będzie to na pewno spore ułatwienie. Jeżdżąc w terenie nie jest łatwo jednocześnie patrzeć na pokonywaną nawierzchnię w celu uniknięcia kamieni, korzeni i innych przeszkód oraz poszukiwać znaczników na drzewach.

Za działkami w prawo © ralph03

Najpierw jedynką w lewo, później tu wracamy i jedziemy dwójką w prawo © ralph03
Co tu więcej pisać. Kyndra MTB to obowiązkowa pozycja dla jastrzębskich i nie tylko jastrzębskich rowerzystów z rowerami górskimi. Świetna inicjatywa i świetna promocja największego lasu w mieście, który dotychczas odwiedzany był głownie przez spacerowiczów czy kijkowiczów. Po promocji na Facebooku, coraz częściej można spotkać tam mknących rowerzystów. Zresztą sam trafiłem na dwóch, albo oni trafili na mnie? ;) Jedno jest pewne trafiliśmy tam dzięki Krzysztofowi, który wziął sprawy w swoje ręce i pokazał wszystkim swoją trasę.
Pozostaje zaprosić wszystkich zainteresowanych do grupy facebookowej MTB Jastrzębie-Zdrój i do zaliczenia MTB Kyndra XC :)

Przygarnij kropka © ralph03
I taka bonusowa fotka na koniec. Zalążki PumpTracku przy ulicy Turystycznej:

PumpTrack na Turystycznej w budowie © ralph03
Temperatura:13.0 HR max:182 ( 95%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 1285 (kcal)
Trasa:

Kyndra MTB na start © ralph03
Trasa jest świetna. Bardzo zróżnicowana, są fragmenty szybkie, są fragmenty trudne technicznie. Podjazdy, zjazdy, przeprawy przez rzeczki, wąwozy. Na trasie zalega sporo liści co tworzy bardzo piękny jesienny klimat i jednocześnie stwarza niebezpieczeństwo. Nie wiadomo co zalega po leżącymi liśćmi. Można trafić na korzenie drzew, na wystające pnie czy leżące gałęzie drzew.
Jako, że przez kilka dni padało teren był śliski, w wielu wąwozach czy okolicach rzeczek błotnisty.

Po drugiej stronie Cichej © ralph03
Oznaczenie trasy jak na razie jest prowizoryczne, ale chłopaki działają, żeby miało to ręce i nogi. Obecnie pierwszy przejazd jest zabawą w podchody. Szukamy strzałek, przygarniamy kropki albo zastanawiamy się co autor miał na myśli :)

Rondko czy o co chodzi © ralph03
Widząc powyższy znak zastanawiałem się czy już zawracać czy jeszcze nie. Ale kawałek dalej trafiłem na kolejną wskazówkę i dopiero tam zawracamy i wracamy tą samą drogą w kierunku ulicy Cichej. Później w lewo i jedziemy kawałek asfaltem, by za chwilę z powrotem wbić w las :)

Tomkowa kładka, da się przejechać :) © ralph03
Zastrzeżenia mam do kolorów, zresztą nie tylko ja. Ciemny lakier, na ciemnej korze drzew plus przyciemniane okulary, to nie jest najlepsze połączenie. Ale jest nadzieja, że przy kolejnym znakowaniu będzie jakiś biały podkład, tak jak jest to przy znakowaniu szlaków. Może jakieś nocne śmiganie na trasie się zrobi? ;)
Przydałoby się dodatkowo żeby z pobliża jednego znacznika było widać kolejny. Dla nowych kyndrowiczów będzie to na pewno spore ułatwienie. Jeżdżąc w terenie nie jest łatwo jednocześnie patrzeć na pokonywaną nawierzchnię w celu uniknięcia kamieni, korzeni i innych przeszkód oraz poszukiwać znaczników na drzewach.

Za działkami w prawo © ralph03

Najpierw jedynką w lewo, później tu wracamy i jedziemy dwójką w prawo © ralph03
Co tu więcej pisać. Kyndra MTB to obowiązkowa pozycja dla jastrzębskich i nie tylko jastrzębskich rowerzystów z rowerami górskimi. Świetna inicjatywa i świetna promocja największego lasu w mieście, który dotychczas odwiedzany był głownie przez spacerowiczów czy kijkowiczów. Po promocji na Facebooku, coraz częściej można spotkać tam mknących rowerzystów. Zresztą sam trafiłem na dwóch, albo oni trafili na mnie? ;) Jedno jest pewne trafiliśmy tam dzięki Krzysztofowi, który wziął sprawy w swoje ręce i pokazał wszystkim swoją trasę.
Pozostaje zaprosić wszystkich zainteresowanych do grupy facebookowej MTB Jastrzębie-Zdrój i do zaliczenia MTB Kyndra XC :)

Przygarnij kropka © ralph03
I taka bonusowa fotka na koniec. Zalążki PumpTracku przy ulicy Turystycznej:

PumpTrack na Turystycznej w budowie © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
19.94 km (10.00 km teren), czas: 01:35 h, avg:12.59 km/h,
prędkość maks: 37.44 km/hTemperatura:13.0 HR max:182 ( 95%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 1285 (kcal)
SWD: 316Y + R4
Kolejna trasa zaplanowana przez Benego. Tym razem jadę samotnie, bo reszta w pracy lub będzie szła do pracy. Ja dopiero o północy zaczynam dzień roboczy (noc roboczą), taki troszeczkę przedłużony weekend :)
Trasa:
Przez Połomię jadę nad Balaton. Wodzisławskie kąpielisko tonie w liściach. Pani Jesień tu była i chyba zażyła orzeźwiającej kąpieli :)

Jesień nad Balatonem - Wodzisław Śląski © ralph03
Ślad poprowadzony przez Benego po balatońskich ścieżkach wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Świetnie się jechało.
Punktualnie o 12 w południe docieram na rynek. Tu już muszę ponarzekać na wytyczony ślad, bo przez rynek i okolicę musiałem jechać pod prąd... Na szczęście to jedyna taka niedogodność jaką zauważyłem.

Wodzisław Śląski - rynek © ralph03
Z Wodzisławia żółtym szlakiem kieruję się naokoło nad Olzę. Przez Turzę Śląską, Gorzyczki, Gorzyce, Syrynkę, Syrynę, Lubomię, Buków, Bluszczów, Rogów i Olzę. Trasa bardzo naokoło, ale po drodze dużo lasów, co bardzo mi się podobało, bo lubię śmigać po lasach :)
Między Gorzyczkami a Uchylskiem trafiam na ekipę elektryków. Z całej ekipy tylko jeden człowiek się mną zainteresował i ostrzegł w porę, że przez drogę puszczają kable i żebym uważał, bo mogę coś pozrywać. Te trzy stalowe liny, które zobaczyłem prędzej zrzuciłoby mnie z roweru niż ja bym im jakąkolwiek krzywdę zrobił.

Przerzucanie kabli © ralph03
W Czyżowicach żółty szlak rowerowy przebiega w pobliżu bardzo ładnych domków umieszczonych w pobliżu stawków. Człowiek pomyślałby, fajne miejsce na wybudowanie chałupy, z drugiej strony jakby mocniej się zastanowić, toż to wylęgarnia komarów :P

Zaciszne miejsca nad stawami © ralph03
Mniej więcej do Syryni żółta trasa nr 316, którą podążałem była świetnie oznaczona. Co więcej byłem zachwycony ilością znaków, czasem zdawało mi się, że są one za często ustawiane. Później jednak było znacznie gorzej i gdybym nie jechał z odpalonym śladem na telefonie, to mógłbym się nieźle pogubić w lesie lub tracić niepotrzebny czas na zastanawianie się czy rzucanie monetą gdzie teraz.

Wyjazd z lasu - Lubomia © ralph03
Od Lubomii znów oznakowanie powraca, choć nie jest aż tak doskonałe jak miałem je na wcześniejszych kilometrach. W sumie dla mnie , to nie miało większego znaczenia, bo cała trasę leciałem z włączonym OruxMaps i naniesionym śladem. Jednak jakby ktoś chciał bez wspomagaczy zrobić szlak 316Y, to nie raz może się zdziwić. Do Olzy dojeżdżam już prawie w 100% asfaltami, nie licząc kawałka wzgórza w "pięknej wsi w woj. śląskim" - tak reklamuje się Bluszczów :) Na szczycie wzgórza figurka Jana Nepomucena i piękny widok na bramę morawską.

Brama Morawska - Bluszczów © ralph03
W Olzie uzupełniam zapas płynów, bo litrowy napój właśnie zaczął się kończyć. Również w Olzie zmieniam szlak i do Jastrzębia jadę kierując się szlakiem R4.

Las jeeeee :) © ralph03
Temperatura:22.0 HR max:173 ( 90%) HR avg:139 ( 72%) Kalorie: 3668 (kcal)
Trasa:
Przez Połomię jadę nad Balaton. Wodzisławskie kąpielisko tonie w liściach. Pani Jesień tu była i chyba zażyła orzeźwiającej kąpieli :)

Jesień nad Balatonem - Wodzisław Śląski © ralph03
Ślad poprowadzony przez Benego po balatońskich ścieżkach wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Świetnie się jechało.
Punktualnie o 12 w południe docieram na rynek. Tu już muszę ponarzekać na wytyczony ślad, bo przez rynek i okolicę musiałem jechać pod prąd... Na szczęście to jedyna taka niedogodność jaką zauważyłem.

Wodzisław Śląski - rynek © ralph03
Z Wodzisławia żółtym szlakiem kieruję się naokoło nad Olzę. Przez Turzę Śląską, Gorzyczki, Gorzyce, Syrynkę, Syrynę, Lubomię, Buków, Bluszczów, Rogów i Olzę. Trasa bardzo naokoło, ale po drodze dużo lasów, co bardzo mi się podobało, bo lubię śmigać po lasach :)
Między Gorzyczkami a Uchylskiem trafiam na ekipę elektryków. Z całej ekipy tylko jeden człowiek się mną zainteresował i ostrzegł w porę, że przez drogę puszczają kable i żebym uważał, bo mogę coś pozrywać. Te trzy stalowe liny, które zobaczyłem prędzej zrzuciłoby mnie z roweru niż ja bym im jakąkolwiek krzywdę zrobił.

Przerzucanie kabli © ralph03
W Czyżowicach żółty szlak rowerowy przebiega w pobliżu bardzo ładnych domków umieszczonych w pobliżu stawków. Człowiek pomyślałby, fajne miejsce na wybudowanie chałupy, z drugiej strony jakby mocniej się zastanowić, toż to wylęgarnia komarów :P

Zaciszne miejsca nad stawami © ralph03
Mniej więcej do Syryni żółta trasa nr 316, którą podążałem była świetnie oznaczona. Co więcej byłem zachwycony ilością znaków, czasem zdawało mi się, że są one za często ustawiane. Później jednak było znacznie gorzej i gdybym nie jechał z odpalonym śladem na telefonie, to mógłbym się nieźle pogubić w lesie lub tracić niepotrzebny czas na zastanawianie się czy rzucanie monetą gdzie teraz.

Wyjazd z lasu - Lubomia © ralph03
Od Lubomii znów oznakowanie powraca, choć nie jest aż tak doskonałe jak miałem je na wcześniejszych kilometrach. W sumie dla mnie , to nie miało większego znaczenia, bo cała trasę leciałem z włączonym OruxMaps i naniesionym śladem. Jednak jakby ktoś chciał bez wspomagaczy zrobić szlak 316Y, to nie raz może się zdziwić. Do Olzy dojeżdżam już prawie w 100% asfaltami, nie licząc kawałka wzgórza w "pięknej wsi w woj. śląskim" - tak reklamuje się Bluszczów :) Na szczycie wzgórza figurka Jana Nepomucena i piękny widok na bramę morawską.

Brama Morawska - Bluszczów © ralph03
W Olzie uzupełniam zapas płynów, bo litrowy napój właśnie zaczął się kończyć. Również w Olzie zmieniam szlak i do Jastrzębia jadę kierując się szlakiem R4.

Las jeeeee :) © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
99.21 km (0.00 km teren), czas: 05:08 h, avg:19.33 km/h,
prędkość maks: 51.56 km/hTemperatura:22.0 HR max:173 ( 90%) HR avg:139 ( 72%) Kalorie: 3668 (kcal)