Ride on BikeKroniki rowerowe Ralpha

avatar ralph03
Jastrzębie-Zdrój

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Rok 2015 będzie zaktualizowany, w sumie ma ponad 1000 km
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(10)

Moje rowery

Cube LTD Pro 2011 9123 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ralph03.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

100 i więcej

Dystans całkowity:2791.26 km (w terenie 549.00 km; 19.67%)
Czas w ruchu:168:30
Średnia prędkość:16.57 km/h
Maksymalna prędkość:65.35 km/h
Suma podjazdów:25763 m
Maks. tętno maksymalne:191 (100 %)
Maks. tętno średnie:179 (93 %)
Suma kalorii:87819 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:121.36 km i 7h 19m
Więcej statystyk

TdT: Nowy Targ - Liptowsky Mikulasz

Sobota, 13 sierpnia 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria 100 i więcej

Tour De Tatry
Ten wyjazd to pierwsza taka kilkudniowa akcja z rowerami. Na tę okazję (i na pewno na przyszłe okazje) kupiłem bagażnik rowerowy Crosso, a także małe sakwy z tej samej firmy. Wszystko po to, aby odciążyć plecy, bo często po dłuższych dystansach sztywniał mi kark. Nie wiem czy to od plecaka czy braku możliwości zmiany chwytu na kierownicy. Nad zmianą chwytu na kierownicy też popracowałem i w końcu zamontowałem rogi - chyba 2 lata się do kupna zabierałem :) Dzięki tym zakupom miałem nadzieję, że bóle karku nie będą występowały. Jednak największe obawy były o tyłek. Otarcia tyłka to częsty mój problem na dłuższych dystansach, szczególnie dotkliwie odczułem na wypadzie na Trójstyk, gdzie przejechałem 175 kilometrów. To już nie było tylko otarty naskórek, to była rana... Żeby mieć z bólem tyłka jak najmniejszy problem zakupiłem krem ochronny Xenofit Second Skin i muszę przyznać, że sprawdził się idealnie.


Cube + Crosso
Cube + Crosso © ralph03

Trasa:


Pierwszy dzień Tour De Tatry
Dzień rozpoczynam o 4:30. Z Damianem (Toto) i Marcinem umówiony jestem na 5:30. Ostatnie pakowanie, skromne śniadanie i kierunek garaż. Damian już czekał na miejscu, po Marcina trzeba było podskoczyć na osiedle, bo nie umiał się pozbierać ze wszystkimi rzeczami. Wrzucamy rowery na dach i kierujemy się w stronę Nowego Targu. Podróż bez przeszkód, tuż przed Nowym Targiem trafiamy na tradycyjny korek. Zjeżdżamy na stację benzynową na drugie śniadanie.
 W drodze na Tour de Tatry
W drodze na Tour de Tatry © ralph03

Po śniadaniu wracamy na zakopiankę i docieramy do Nowego Targu. Samochód zostawiamy na parkingu Komendy Powiatowej Policji i szykujemy się do drogi. Plan zakłada dotrzeć do Liptowskiego Mikulaszu.
Spod komendy mkniemy przez miasto zahaczając o rynek, aby w końcu trafić na historyczno-kulturowo-przyrodniczy szlak wokół Tatr. Szlak o którym czytaliśmy sporo artykułów, szlak wychwalany i szlak który kusił od bardzo dawna. Data naszego wyjazdu już w marcu została ustalona na długi weekend sierpnia i mimo, że kilku z nas musiało zrezygnować z uczestnictwa w wypadzie, to jednak nasza trójka dopięła wyjazd do końca :)

Szlak wokół Tatr przywitał nas pięknym, równym asfaltem wchodzącym w las. Jazda taką drogą to czysta przyjemność i właśnie dlatego wkurza mnie jak w moim mieście klepią drogi/ścieżki rowerowe z kostki brukowej. Tą kostką powinni się porządnie stuknąć w głowę i zacząć kłaść asfalt.
Po wyjeździe z lasu trafiamy na otwarte przestrzenie skąd możemy podziwiać góry, które będziemy objeżdżać dookoła. Przy okazji walczymy z wiatrem, bo dzień dość wietrzny i pochmurny.

Szlak wokół Tatr
Szlak wokół Tatr © ralph03

Po przejechaniu granicy polsko-słowackiej jeszcze przez kilka kilometrów trzymamy się szlaku, by następnie odbić w inny szlak prowadzący do Oravicy. Nasz wypad zakładał objechanie Tatr, ale niekoniecznie trzymanie się tego jedynego właściwego szlaku.
Po odbiciu w lewo dalej podążaliśmy szlakiem 006, trafiając na kolejną świetną drogę rowerową biegnącą wzdłuż rzeki Oravicy.

 Droga rowerowa wzdłuż Oravicy
Droga rowerowa wzdłuż Oravicy © ralph03

Okolice Zuberca
Okolice Zuberca © ralph03

Kilka kilometrów za Zubercem po raz pierwszy opuszczamy asfalt. Pierwszy terenowy test dla bagażnika i sakw. W Dolinie Kwaczańskiej trochę podjazdów jak i zjazdów. Była trasa szutrowa oraz kamienista, choć nie aż tak kamienista jak w naszych Beskidach. Sakwy wytrzymały mimo, że miejscami leciałem w terenie 50 km/h.
Kwaczańska dolina zachwyciła nas swoimi widokami jak i przepaściami - miejscami ponad 100 metrów do koryta rzeki. Naprawdę warto opuścić asfalt dla tego miejsca.

 Skałki - Dolina Kwaczańska
Skałki - Dolina Kwaczańska © ralph03

Po powrocie na asfaltowe drogi zostało nam już niewiele kilometrów do Liptowskiego Mikulaszu, gdzie czekały nas długie poszukiwania noclegu... 2 godziny poszukiwań, prawie 20 kilometrów zjeżdżone z miejsca do miejsca. Jak były wolne pokoje, to tzw. złotówy(centówy) wolały mieć pusty pokój niż 3 osoby, bo my tylko na jedną noc i to jest dla nich (najwidoczniej spory) problem... Jedna pani nawet się chwaliła, że pięcioosobową rodzinę z małym dzieckiem też odesłała z kwitkiem... Jak się dowiedzieliśmy od lokalnych ludzi na prywatnych kwaterach ciężko spędzić jedną noc. Zresztą to był długi weekend w Polsce, więc moc ludzi zjechała w okolice Tatr.
Po 2 godzinach szukania bez skutku, trafiamy do dobrego znajomego Martina, który nie raz gościł Grupę Wypadową na wypadach snowboardowych. Wiadomo było, że u Niego nie ma miejsc. Kilka dni wcześniej rozmawiałem z Martinem mailowo i pisał, że z miejscami kiepsko. Dał numer do znajomej, do której jeszcze przed wyjazdem dzwoniłem i też nic nie załatwiłem. Jednak Martin złoty człowiek obdzwonił znajomych i załatwił Nam nocleg u miłej starszej Pani. Dzięki temu mieliśmy dach nad głowami, łóżka, prysznic i nawet dostęp do Internetu. Dość szybko poszliśmy spać, bo na drugi dzień kolejne kilometry do zrobienia.



Kwaczańska Dolina
Kwaczańska Dolina © ralph03

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 101.52 km (5.00 km teren), czas: 06:19 h, avg:16.07 km/h, prędkość maks: 60.50 km/h
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5019 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

JRR: Szyndzielnia 1028 m n.p.m.

Niedziela, 10 lipca 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria Off Road, 100 i więcej
Trasa:



Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 117.39 km (28.00 km teren), czas: 08:31 h, avg:13.78 km/h, prędkość maks: 48.71 km/h
Temperatura:27.0 HR max:183 ( 95%) HR avg:139 ( 72%) Kalorie: 6872 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

I Jastrzębski Wypad Rowerowy na Równicę

Niedziela, 19 czerwca 2016 | dodano: 23.06.2016Kategoria 100 i więcej, Off Road
Ruszyła maszyna rowerowa. W tym roku w Jastrzębiu są organizowane dwie imprezy rowerowe. Jastrzębskie Rajdy Rowerowe oraz Jastrzębskie Wypady Rowerowe. 
Poprzez niedogadanie się organizatorów nastąpił rozłam na dwie różne imprezy o tym samym charakterze.
Z jednej strony źle, bo takie imprezy powinny jednoczyć nas rowerzystów, z drugiej dobrze, że jest w czym wybierać. Zresztą zdaje się, że mało kto wie o co naprawdę chodzi i o co naprawdę poszło. Tak więc są dwie imprezy, jest w czym wybierać i tego się trzymajmy.


Trasa:
Uczestnicy Jastrzębskich Wypadów Rowerowych spotkali się o godzinie 8 pod McDonaldem. Grupę Wypadową reprezentowałem ja, Rafał, Damian (Toto) oraz Marcinek. Krzysiek z samego rana poinformował, że nie da rady - szkoda.

Widoczek z okolic Równicy
Widoczek z okolic Równicy © ralph03

Trasa do Ustronia typowa dla tego typu wypadów, bez żadnych niespodzianek, tradycyjna do bólu ;) Dystans przejechany w bardzo spokojnym tempie i bez zbędnych postojów. W tradycyjnym miejscu również postój. Postój bardzo krótki, ale bardzo dobrze, dzięki temu mięśnie nie ostygły za bardzo.

Marcinek dość szybko wystrzelił w kierunku szczytu, w sumie nawet nie wiem kiedy :)
Damian ruszył razem ze mną, ale na moście zostałem w tyle, bo walczyłem ze stoperem w liczniku. Pierwszy raz w użyciu, więc jeszcze nie opanowałem jak się startuje ;) Rafał którego miałem gdzieś za plecami przejechał obok mnie jak rakieta i dość szybkim tempem znikał mi z oczu.

Orłowa
Orłowa © ralph03

Po raz pierwszy zdobywałem Równicę na czas i szło mi całkiem nieźle, jak na kogoś kto nie zjadł śniadania. Dzień wcześniej napchałem się grillowanymi daniami i na śniadanie wypiłem tylko wodę z aminokwasami. W trakcie jazdy Prince Polo XXL, 7days w Ustroniu popijany żelem energetycznym. Mocy starczyło na około 30 minut podjazdu, po tym czasie czułem ścisk w żołądku i odpływ sił.
Żeby łatwiej mi się jechało odpaliłem na telefonie playlistę z muzyką z lat '80, '90 i początków '00 i muszę przyznać, że o wiele lepiej mi się jechało - polecam na podjazdach ;)

Czas zdobywania Równicy
Czas zdobywania Równicy © ralph03

Na Równicy pamiątkowe foto, uzupełnienie zapasów wody i pożegnanie się z uczestnikami I Jastrzębskiego Wypadu Rowerowego.
Grupa Wypadowa jak zwykle robi coś więcej, dlatego nie opuszczamy jeszcze gór. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do Orłowej i być może jeszcze dalej.
W drodze na Orłową
W drodze na Orłową, humory dopisują © ralph03

Na szlakach dużo fajnych zjazdów, ale i moich ulubionych podjazdów czy wypychów. Ze szczytu Orłowej mieliśmy pierwotnie zjeżdżać w kierunku Brennej, ale Marcinek pognał do przodu, czyli jedziemy dalej szlakiem w kierunku Trzech Kopców Wiślańskich.

Po prawej widok na Halę Jaworową
Po prawej widok na Halę Jaworową © ralph03

W drodze na Trzy Kopce spotkaliśmy starsze małżeństwo. Pani zapytała mnie i Damiana czy rozpoznajemy szczyty na horyzoncie. na co Damian zgodnie z prawdą odpowiedział, że dowiadujemy się jaki to szczyt jak już go zdobędziemy i przeczytamy na tabliczce nazwę. Starsza pani dosłownie na bezdechu wymieniła wszystkie szczyty widoczne na poniższej fotografii - i nie, nie powtórzę, bo nie zapamiętałem :P

Szczyty których nie zapamiętałem ;)
Szczyty których nie zapamiętałem ;) © ralph03

Tuż przed samym szczytem Trzy Kopce Wiślańskie kierujemy się w stronę Leśnicy i Brennej. Piekielnie szybki zjazd. Kolejny rekord prędkości na kamieniach - 54,07 km/h pokazał licznik w rowerze.
Do Brennej bardzo szybko docieramy. Miał być normalny obiad, ale po zapchaniu się ciastkami na brzegu Brennicy stwierdziliśmy, że innym razem zjemy coś w lokalu lub przed lokalem :)


Brennica i widok na Skrzyczne
Brennica i widok na Skrzyczne © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 107.81 km (10.00 km teren), czas: 06:27 h, avg:16.71 km/h, prędkość maks: 54.07 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5052 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Trójstyk w Jaworzynce i rekordowy dystans 175 km

Niedziela, 22 maja 2016 | dodano: 24.05.2016Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski
4:30 dzwoni budzik w telefonie. Zdecydowanie za wcześnie, jeszcze pół godziny doleżę i zacznę się szykować. Swoje zwłoki podnoszę chwilę po 5 rano. Spacer do kuchni w której stwierdzam, że po wczorajszym grillu nie mam kompletnie ochoty żeby brać się za śniadanie. Pchać w siebie na siłę nie ma sensu. Wciągam jednego małego banana, kilka łyków aminokwasów, następnie łyk przedtreningówki popitej wodą i można powiedzieć, że śniadanie zostało zaliczone :)

Extreme Speed Shot
Extreme Speed Shot © ralph03

Trasa:


Zbiórka Grupy Wypadowej planowo o 6 rano pod McDonaldem albo 5 minut później już na stacji Shell na Cieszyńskiej. Na miejsce dotarłem punktualnie na czas, chwilę później przybył Rafał. Tuż przed Rafałem pojawił się Marcin, ale w formie smsowej - spóźni się 10 minut. Telefon do Krzyśka i jak okazuje się czeka w drugim punkcie zbiórki. Przemieszczamy się z Rafałem i czekamy już w trójkę na spóźnionego organizatora tego wypadu.

Czerwonym do Cieszyna
Czerwonym do Cieszyna © ralph03

Napisałbym że plan tego dnia był prosty - dotrzeć na Trójstyk, wrócić i zamknąć wypad w 140 km. Marcina plan miał o 110 kilometrów dłuższy, ale do 250 kilometrów miał dobić samotnie. Żeby pomóc mu choć trochę w pobijaniu rekordu, zgodziliśmy się jechać idealnie czerwonym szlakiem z Jastrzębia do Wisły zaliczając bardzo męczący fragment Pogórza Cieszyńskiego - tak jakby miało być mało podjazdów przed nami ;)

Street Art w Cieszynie
Street Art w Cieszynie © ralph03

Spóźniony Marcinek po raz kolejny przytrzymał nas kawałek za Cieszynem, uszkadzając swój nowy uchwyt na telefon. Znowu obsuwa czasowa i stygnące mięśnie. Scyzoryk, trytytki i taśma izolacyjna poprawiły to co Chińczyk niezbyt dobrze zaprojektował :)
Przy okazji przekonaliśmy się, że "cesaroki" to bardzo życzliwi i pomocni ludzie. Okoliczni mieszkańcy widząc nasz dłuższy postój kilka razy pytali czy mogą w czymś pomóc. 


Nieplanowany postój i zabawy w McGyvera
Nieplanowany postój i zabawy w McGyvera © ralph03

Po przebyciu 70 kilometrów zamiast wiwatować sukces na Trójstyku byliśmy dopiero w Ustroniu. Z Ustronia szybki przejazd do Wisły, tam uzupełnienie wody i kolejne górki do pokonania przed nami. Wspinamy się Czarną Wisełką w kierunku schroniska Przysłop pod Baranią Góra i odbijamy na Stecówkę. 
Na Stecówce dłuższe posiedzenie, a nawet poleżenie z dyskusją co dalej. Już po 13 godzinie, a my wciąż nie dotarliśmy na Trójstyk. Przed nami jeszcze 13 kilometrów, niby już niewiele kilometrów. ale z takimi podjazdami, że godzina jazdy zleci jak nic. 

Czarna Wisełka
Czarna Wisełka © ralph03

Z jednej strony, miałem ochotę wracać. Upał i podjazdy dały się we znaki, a to jeszcze nie koniec podjazdów i będzie jeszcze gorzej.
Na każdym podjeździe w mojej głowie rower lądował na allegro czy innym olx'ie ;)
Zgodziłem się jechać dalej pod warunkiem, że będziemy wracać przez Czechy, bo ja nie miałem najmniejszego zamiaru znów wspinać się do Istebnej i dalej jeszcze zdobywać Kubalonkę. Ma być szybko i płasko, a najlepiej z górki :P

Trójstyk.Słup od lewej: Słowacja, Polska, Czechy
Trójstyk. Słupy od lewej: Słowacja, Polska, Czechy © ralph03

Chwilę po 14 godzinie Trójstyk zostaje zdobyty. Licznik pokazał 103 kilometry i około 7 godzin pedałowania. Na miejscu zdjęcia, przyjęcia oraz szybkie przejrzenie mapy, żeby obrać czeski kierunek. Czesi byli na to przygotowani i bez problemów znajdujemy szlak nr 10 oraz 56.
Ten pierwszy to szlak z Beskidów do Czeskiego Cieszyna, który ciągnie się niczym rowerowa autostrada, często prowadząc wzdłuż lini kolejowych z dala od ruchliwych tras dla samochodów. Oczywiście bardzo często piękny nowy asfalt, bo cała trasa oddana do użytku w 2014 roku. Natomiast szlak 56 częsciowo pokrywa się z "dziesiątka" odbijając w lewo w Jabłonkowie. Dalej zawijasami i górkami częściowo okrąża Terlicko i bardzo okrężną drogą dociera do Starego Bohumina. 

Zdobywcy Trójstyku :)
Zdobywcy Trójstyku :) © ralph03

Po takim wycisku jaki dostaliśmy tego dnia szlak 56 nie był najlepszym wyborem, dlatego trzymaliśmy się szlaku nr 10.
Jak wcześniej pisałem Marcin miał w planach 250 kilometrów i w Jabłonkowie szybko i zdecydowanie pożegnał się z nami by dalej już pomknął w swoją samotną podroż po rekord :) Napiszę tylko, że cały szlak 56 objechał i swój samotny objazd zakończył na przejściu granicznym w Chałupkach z wynikiem 200 km. Do 250 kilometrów nie dobił  z uwagi na niesprawne oświetlenie i zapadający już zmrok.

Nasza trójka natomiast delektowała się rowerostradą mknąc miejscami prawie 40 km/h. Przez tą prędkość i ogólnie fajną trasę od czasu do czasu, któryś z nas minął się ze szlakiem i trzeba było zdzierać głos żeby się wrócił.
Tego dnia temu szlakowi rowerowemu przyznałem 10 punktów w skali 1 do 10. Jak ktoś chce się szybko przemieszczać, w dodatku po płaskim terenie, bo ma serdecznie dość podjazdów, to trafił idealnie w dziesiątkę ;)

Trasa rowerowa nr 10 w Czechach
Trasa rowerowa nr 10 w Czechach © ralph03

Trasa na Czeski Cieszyn i dalej do Karviny połknięta dość szybko. Poprawiliśmy średnią prędkość po tych wszystkich wspinaczkach.
Po postoju w Karvinie, po ponad 150 kilometrach mój tyłek powiedział dość. Nie byłem w stanie wsiąść z powrotem na siodełko. Jazda przez większość następnych kilometrów na stojąco albo siedząc bokiem na siodełku. Z czasem próbowałem normalnie siąść na siodełku, ale to już bólem wyrysowanym na twarzy. Kilkanaście kilometrów później i na szczęście już w Jastrzębiu, lewe kolano zaczęło pobolewać.
Tuż przed 19, po 175 kilometrach dotarłem do domu - jest rekord!

Teraz trochę suchych faktów.
Żywność:
3 małe banany,
2 batoniki KitKat,
migdały w czekoladzie,
trochę rodzynek w czekoladzie,
3 żele energetyczne Alle truskawka, banan 
w sumie 30g aminokwasów
25 g przedtreningówki Olimp
25 g magnezu Olimp
2,5 litra izotoników
0,33 litra zimnej coli
1 litr wody do rozrobienia lub popicia 

Ciało:
- tyłek zdarty jakbym szurał nim po papierze ściernym ;)
- zjarane ręce
- bolące kolano

Kondycyjnie wyszło nieźle - nogi dały radę. Na przyszłość trzeba będzie posmarować czymś tyłek i jakimś olejkiem zabezpieczyć ręce.

Trójstyk zdobyty!
Trójstyk zdobyty! © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 175.14 km (0.00 km teren), czas: 09:18 h, avg:18.83 km/h, prędkość maks: 65.35 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 7362 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

V Jastrzębski Rajd Rowerowy - Stożek Wielki

Niedziela, 30 sierpnia 2015 | dodano: 06.05.2016Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski, Off Road

Trasa:
Pamiątkowy medal za udział w Jastrzębskich Rajdach Rowerowych 2015
Pamiątkowy medal za udział w Jastrzębskich Rajdach Rowerowych 2015 © ralph03

i jak zwykle filmidło z rajdu :)
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 119.27 km (9.00 km teren), czas: 07:12 h, avg:16.57 km/h, prędkość maks: 62.31 km/h
Temperatura: HR max:181 ( 94%) HR avg:142 ( 74%) Kalorie: 5901 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Ostrava i wypłukany organizm

Sobota, 18 lipca 2015 | dodano: 06.05.2016Kategoria 100 i więcej
Zaczęło się świetnie, czyli lotem przez kierownicę... 

Tu wyrżnąłem i zrobiłem lot przez kierownicę
Tu wyrżnąłem i zrobiłem lot przez kierownicę © ralph03


Pod koniec wypadu było tylko gorzej. Po ponad 100 kilometrach często w pełnym słońcu (a w słońcu było ponad 40*C), miałem tak wypłukany organizm z magnezu, że systematycznie łapały mnie skurcze mięśni. Każda nawet najmniejsza górka powodowała skurcz. Rower musiałem wprowadzać, a jak już złapał mnie skurcz, to Damian pomagał mi prostować i zaraz szybko zginać nogę, bo tak szybko skurcze przeskakiwały na moich udach i były tak silne, że nie byłem w stanie sam ruszać nogą. Dosłownie blokowało mi nogę, a mięsień robił się twardy jak z kamienia.

Pamiętajcie, w upały i podczas wysiłku fizycznego dużo pijcie i pijcie napoje bogate w minerały. 




Szlakami po Czechach
Szlakami po Czechach © ralph03

Stary Bohumin - rynek w remoncie
Stary Bohumin - rynek w remoncie © ralph03

Doubrava - widok na kopalnie w Karvinie
Doubrava - widok na kopalnie w Karvinie © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 105.10 km (0.00 km teren), czas: 06:20 h, avg:16.59 km/h, prędkość maks: 49.80 km/h
Temperatura:36.0 HR max:180 ( 94%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 5146 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Jastrzębskie Rajdy Rowerowe 2015 - Czantoria

Niedziela, 31 maja 2015 | dodano: 06.05.2016Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski, Off Road
Jałówki na zboczu Czantorii
Jałówki na zboczu Czantorii © ralph03

Wieża widokowa Czantoria
Wieża widokowa Czantoria © ralph03

Wieża widokowa Czantoria
Wieża widokowa Czantoria © ralph03

I widok w dół
I widok w dół © ralph03

I jeszcze filmidło z rajdu:
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 109.38 km (15.00 km teren), czas: 07:17 h, avg:15.02 km/h, prędkość maks: 52.55 km/h
Temperatura:23.0 HR max:181 ( 94%) HR avg:148 ( 77%) Kalorie: 6346 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

I Jastrzębski Rajd Rowerowy - Przysłop pod Baranią Górą

Sobota, 2 maja 2015 | dodano: 06.05.2016Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski


Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 130.91 km (0.00 km teren), czas: 08:06 h, avg:16.16 km/h, prędkość maks: 55.40 km/h
Temperatura: HR max:179 ( 93%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 6535 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Szlakiem Pszczynki do Oświęcimia i szlakiem Wisły na zaporę

Niedziela, 5 października 2014 | dodano: 06.10.2014Kategoria 100 i więcej, Off Road
Udało się zebrać ekipę: Damian, Krzysiek, Marcin i Rafał. Dawno nie było tak licznego składu, choć wciąż nie była to pełna ekipa Grupy Wypadowej.

Trasa:

Jastrzębie-Zdrój - Krzyżowice - Warszowice - Mizerów - Brzeźce - Łąka - Pszczyna - Ćwiklica - Międzyrzecze - Harmęże - Brzezinka - Oświęcim - Brzezinka - Harmęże - Brzeszcze - Jawiszowice - Goczałkowice-Zdrój - Łąka - Wisła Wielka -  Strumień - Zbytków - Pielgrzymowice - Jastrzębie-Zdrój

Pierwotny plan zakładał doczepić się do Seblega i ekipy by uderzyć na Kobiór. Ale Kobiór już zdobywaliśmy i objechane mieliśmy tamtejsze okolice. Tydzień wcześniej byli w Oświęcimiu co by Nam teraz pasowało. Rafał już w świadomości miał wypad do Oświęcimia, a ja kilka dni wcześniej zainteresowałem się biegiem rzeki Pszczynki i nawet zrobiłem ślad, którym można spokojnie przejechać od Gogołowej aż do Oświęcimia, gdzie Pszczynka wpada do Wisły na granicy gminy Bojszowy z gminą Oświęcim.
A skoro można połączyć Pszczynkę i Oświęcim, to nic tylko wskakiwać na rowery i w drogę.

Szlakiem Pszczynki
Szlakiem Pszczynki © ralph03

Poranek mglisty, wilgotny i zimny. Maksymalnie 8-9*C ale humory dopisywały. Marcin nim dojechał pod mój garaż, to już zdążył zaliczyć glebę ;) nie ostatnią tego dnia, ale nie był samotny w glebowaniu. Teren przez który przejeżdżaliśmy tego dnia, był bardzo błotnisty i nieraz zdradliwy. Na szczęście żadnych ofiar w ludziach czy sprzęcie nie było, co najwyżej więcej błota na naszych ubłoconych ciuchach i rowerach.


Dookoła mgła jak w horrorach klasy Z
Dookoła mgła jak w horrorach klasy Z © ralph03

Trasa "Szlakiem Pszczynki" została przeze mnie poprowadzona drogami, szlakami, wałami które były widoczne/oznaczone na mapach. Nie chciałem podejmować zbędnego ryzyka i na siłę prowadzić Nas o tej porze roku wałami Pszczynki. Eksploracje terenu można uprawiać, ale nie teraz gdy dzień jest coraz krótszy i jest coraz zimniej. Na błądzenie i odkrywanie pozwolimy sobie w cieplejszą porę roku i co za tym idzie w dłuższy dzień.
Mimo starannego doboru trasy i sklejania szlaku z tras tylko oznaczonych, nie obyło się bez przygód. W miejscu w którym powinien być most, mostu nie było. Zostały jego resztki, które pewnie z czasem też zostaną rozkradzione.

Hardcorowa przeprawa mostowa
Hardcorowa przeprawa mostowa © ralph03

Podjęliśmy z Damianem wyzwanie i przeprawiliśmy się na druga stronę Pszczynki tymi resztkami mostu. Ja przez przeżyłem chwile grozy, jak po kilku kroczkach rower ześlizgnął mi się w dół w stronę rzeki... łapałem jednocześnie rower i równowagę. Później już było tylko lepiej. Reszta chłopaków wykorzystała konstrukcję stojąco tuż obok, a którą poprowadzone były rury na drugi brzeg. Oni też mieli niezłą frajdę z tej przeprawy... jeszcze raz sorki za to, skąd miałem wiedzieć, że tu nie będzie mostu skoro na mapie był :P Podobną sytuację mieliśmy na wypadzie po kobiórskich lasach. Wtedy Beny opracowywał trasę i też na mapie był mostu, którego nie było :)

Przeprawa pseudo mostowa przez Pszczynkę
Przeprawa pseudo mostowa przez Pszczynkę © ralph03

Po prawie 52 kilometrach docieramy na spotkanie Pszczynki z Wisłą. Pierwszy etap wypadu w 100% zrealizowany, choć zachwytu nad tym miejscem nie było. Nawet rybacy mówili, że ryby coś nie biorą, a chwilę wcześniej spotkani myśliwy też z żadnymi łupami nie szli ;) i obiecali, że do rowerzystów nie będą strzelać :P

Punkt spotkania się Pszczynki z Wisłą
Punkt spotkania się Pszczynki z Wisłą © ralph03

Następnym etapem był dojazd pod obozy zagłady. Dojazd już w cywilizowanych warunkach czyli w pełni asfaltami. Najpierw obóz w Brzezince, później muzeum Auschwitz w Oświęcimiu.
W jednym i drugim miejscu sporo turystów, również zza granicy. Na zwiedzanie nie było czasu, zresztą wjazd z rowerem zabroniony. Ale zauważyliśmy dziwne, przynajmniej dla nas zjawisko modowe -  wyżelowani panowie w spodniach rurkach i tenisówka z "Najka". My na rowerach oblepionych z każdej strony błotem. Sami również uwaleni błotem... i tak się zastanawiam czy my wyglądaliśmy dziwnie czy może dziwni byli rurkowi żelboje.

KL Auschwitz - Birkenau (Oświęcim - Brzezinka)
KL Auschwitz - Birkenau (Oświęcim - Brzezinka) © ralph03

Po odwiedzeniu miejsc pamięci obozów koncentracyjnych i zagłady wróciliśmy na szlak. W końcu wyszło słońce i temperatura troszeczkę skoczyła do góry. Chwytamy te promyki słońca i lecimy dalej z tematem, bo trzeba zdążyć przed zachodem słońca, a do domu daleko.
Na powrót również miałem przygotowany i wrzucony na telefon szlak. Tym razem ślad składający się praktycznie w 100% ze szlaków rowerowych. Taka mieszanina szlaków R4, żółtego, czarnego czy wiślanego. Plan zakładał wracać wałami Wisły do zapory w Goczałkowicach. Nie lubię wracać tą samą trasą, którą przyjechałem. Urozmaicenie musi być, a ja lubię zwiedzać i odkrywać nowe miejsca.


Mało kto wie, że Oświęcim i okolice, to nie tylko obozy koncentracyjne, to również Dolina Karpia. Stawy zajmują tu setki hektarów. Co chwilę jakiś staw mijaliśmy, albo całe skupisko stawów. Pełno stawów i wijąca się niczym wąż Wisła. Na szczęście wały aż tak bardzo się nie wiły, choć czasem byliśmy zaskoczeni jak bardzo Wiślana Trasa Rowerowa robi zakręty o 180*.


Jazdę wałami Wisły umilają takie widoki
Jazdę wałami Wisły umilają takie widoki © ralph03

Wały przedstawiały różny stopień trudności. Przeważnie jazda po trawie skoszonej i nieskoszonej. W tej nieskoszonej czaiły się głębokie wyrwy po kołach samochodów, wypełnione wodą i błotem. Bywało groźnie i raz na jakiś czas jakiś jeździec spadał z siodełka roweru - niekoniecznie na nogi :)

Po nieco ponad 100 kilometrach docieramy do Goczałkowic. Witają nas licznie zebrane łabędzie. Świetny widok :)
Stado łabędzi w okolicach zapory goczałkowickiej
Stado łabędzi w okolicach zapory goczałkowickiej © ralph03

W Goczałkowicach postanawiamy, że dosyć na dzisiaj błota, lasów i ogólnie terenu. Powrót do domu będzie już ku uciesze Marcina tylko asfaltem. Bocznymi uliczkami do Łąki, stamtąd do Strumienia, gdzie część z nas skorzystała z myjni, a następnie przez Zbytków i Pielgrzymowice do Jastrzębia. 
Słońce już zaszło, temperatura powietrza zbliżyła się do tej porannej, wyczerpani i zmęczeni jesteśmy w swoich domach.

Grupa Wypadowa pod Auschwitz - Birkenau
Grupa Wypadowa pod Auschwitz - Birkenau © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 138.49 km (0.00 km teren), czas: 07:46 h, avg:17.83 km/h, prędkość maks: 42.87 km/h
Temperatura:11.0 HR max:172 ( 90%) HR avg:131 ( 68%) Kalorie: 5618 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Jastrzębski rajd rowerowy na Skrzyczne

Sobota, 19 lipca 2014 | dodano: 22.07.2014Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski, Off Road
Kolejny wyczerpujący rajd. Najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, cały dzień na palącym słońcu, 150 kilometrów i ponad 9 godzin na rowerowym liczniku.
Opłaciło się, jest nowy rekord. Bariera 150 km została przekroczona. 
Trasa:

Start rajdu z lekki poślizgiem. Ruszamy z pod TomaziBike o 8:20. W sumie jest nas 36 osób. Z Grupy Wypadowej prócz mnie pojawił się również Krzysiek - debiutant tegorocznej edycji rajdów i mój dzisiejszy dodatkowy kamerzysta ;)
Jak zwykle dojazd monotematyczny tą samą trasą. Pierwszy postój w Ustroniu, uzupełnianie płynów, przekąski w postaci bananów, pomarańczy, arbuzów, ciasteczek... tego dnia głównie skupiam się na bananach i na pomarańczach. Z Ustronia ruszamy na Wisłę, gdzie kawałek za Cieńkowem czeka na nas już ostatni lotny bufet.
Przez Wisłę przelatujemy niczym rowerowa szarańcza. Tak liczna grupka rowerzystów musi robić wrażenie na wąskim deptaku.
Spoglądając na ludzi kąpiących się w Wiśle mam ochotę dołączyć do nich, ale nie taki jest cel tego wypadu. Góra czeka na zdobycie i chłodną wiślańską pokusę trzeba było szybko wyrzucić z głowy.

Widoki z pożarówki
Widoki z pożarówki © ralph03

Na ostatni bufet trzeba było wjechać pod górkę. W takich chwilach człowiek chce żeby Ziemia była płaska... a to dopiero początek i będzie jeszcze gorzej, dużo gorzej.
Gdy już docieram na ostatni punkt lotnego bufetu, pochłaniam bananową energię, uzupełniam znowu zapas izotonika w bidonie i dodatkowo wlewam 2 litry do bukłaka, tak abym miał już na całą trasę włącznie z powrotem do domu.

Zielony szlak - widoczki
Zielony szlak - widoczki © ralph03

Tutaj kończy się asfalt, wjeżdżamy na żwirek drogi pożarowej i serpentynami pniemy się w górę. Dopiero teraz zaczyna doskwierać mi panujący upał. Pot leje mi się z czoła, spływa po nosie i co najgorsze zalewa mi oczy, które zaczynają szczypieć. Ponad 30*C i otwarta przestrzeń robią swoje. Na całe szczęście im wyżej tym lepsze widoki, więc jest jakaś rekompensatatego bólu.
Żeby nie słyszeć własnego oddechu i bicia serducha, które chyba chce wyskoczyć z klatki piersiowej, odpalam mojego wysłużonego iRivera i delektuje się muzyką oraz co jakiś czas widokami.
Na skraju pożarówki czeka na mnie część ekipy rowerowej. Kończy się żwirek, zaczyna się typowy beskidzki szlak turystyczny czyli kamol na kamolu. Kamienie średnie, duże, małe, okrągłe, płaskie... po prostu cały katalog kamiennych utrudnień. Pod górkę dość stromo i ciężko, ale udawało mi się nadrobić na licznych fragmentach prowadzących w dół. Zauważam, że z każdym sezonem czuje się bardziej pewnie na fragmentach gdzie trzeba zjeżdżać po kamieniach. To pewnie doświadczenie, a nie głupota, bo pewne fragmenty (zbyt wysokie półki skalne albo zbyt duże nagromadzenie głazów wraz ze sporą stromizną) odpuszczam i nie ryzykuje. Nie ten typ roweru i szkoda zrobić boom w środku niczego. Co z tego, że mam zawsze ze sobą apteczkę jak i tak będzie boleć i przyjemność nijaka z tego. Bezpieczniej przeprowadzić rower te kilka metrów, żeby znów cieszyć się jazdą.
Jeszcze przed Malinowską Skałą znowu trafiam na ekipę. Tak, tak znowu czekają na mnie :P Mnie jak zwykle nigdzie się nie spieszy, biorę trasę na spokojnie, po drodze robię zdjęcia, nagrywam materiał filmowy z widokami (rok temu ktoś mi zarzucił, że w filmie za mało widoków) i walczę z podjazdami :)

Zielony szlak w tle Żywiec i Skrzyczne
Zielony szlak w tle Żywiec i Skrzyczne © ralph03

Gdy docieram do Malinowskiej Skały, to już tylko Krzysiek na mnie czeka. Jakieś 10 minut wcześniej dzwonił do mnie z pytaniem jak mam daleko i gdzie jestem. W oddali widać mknącą ekipę rowerową. Chwilę odpoczywam i ruszamy z Krzyskiem w kierunku masztu nad którym krążą paralotniarze, a nawet i szybowiec.

Przed 15:30 osiągam 1257 m n.p.m. Jestem wymęczony ale szczęśliwy w końcu to najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, a ja wgramoliłem się na niego już po raz drugi na rowerze. W schronisku zamawiamy z Krzyśkiem tradycyjnie żurek. Wiedzcie, że żurek był rewelacyjny, a ilość białej kiełbasy powalała. Wydaje mi się, że to był najlepszy żurek ze schroniska jaki jadłem :)

Zielony szlak ze Skrzycznego - widok na Malinowską Skałę
Zielony szlak ze Skrzycznego - widok na Malinowską Skałę © ralph03

Ustalamy z resztą ekipy jak będziemy wracać. W sumie to chyba prawie wszyscy jednogłośnie i jednomyślnie obrali kierunek Salmopol, a później asfaltem w dół do Wisły Malinki. Pierwotny mój plan był taki, żeby z Salmopolu pojechać czarnym szlakiem w kierunku Brennej przez Stary Groń, ale zjazd asfaltem w taki upał był zbyt kuszący.

Grupowa fotka na szczycie i zwartą ekipą ruszamy z powrotem do Malinowskiej Skały, gdzie będziemy wjeżdżać na czerwony szlak Stefana Huli w kierunku Przełęczy Salmopol.

Malinowska skała - Widok na Żywiec
Malinowska skała - Widok na Żywiec © ralph03

Mknąc po kamieniach trafiam na pierwszą grupkę osób. Ktoś złapał gumę. Nie ma tragedii, nie pierwszy i nie ostatni raz tego dnia. Opony firmy Bontrager rządziły w łapaniu pan. Zwalniam i za swoimi plecami słyszę głośny syk powietrza... kolejna guma. W tym roku nie u mnie :) Krzysiek rozcina na kamieniach dętkę... i oponę marki? Oczywiście Bontrager :) Prócz zmiany dętki czeka nas klejenie opony. 
Ugadujemy się z resztą grupy, że nie muszą na nas czekać, bo chwilę nam to zejdzie. W sumie zostaje z nami Edek, Darek i Tomek.
Krzysiek dostaje ode mnie reprymendę za jeżdżenie na oponach na wykończeniu Ja w ubiegłym roku też w taki sposób złapałem kapcia, też jechałem prawie na slickach, myśląc że jeszcze nie czas na nowe opony. Nawet mniej więcej w tych samym okolicach dziurawiłem dętkę. Może gdzieś tam jakaś żyła wodna płynie.

Malinowska skała - Widok na Skrzyczne
Malinowska skała - Widok na Skrzyczne © ralph03

W skromnej grupce docieramy do Malinowskiej Skały, chwilkę zjeżdżamy czerwonym szlakiem, a następnie odbijamy na drogę pożarową. Na pożarówce pozostał nam jeden podjazd, a później już szybka jazda w dół.
Tu kolejna awaria, tym razem Tomek łapie gumę. Nie, nie miał Bontragerów na obręczach :)
Ja z racji rozpędzenia się już tego nie oglądałem, tylko dojechałem sam na przełęcz, gdzie czekał na nas Sebastian. Sebastian ruszył w tłumie ze Skrzycznego i stracił Edka z oczu  :)

Ja tu jest pięknie :)
Jaaaa, jak tu jest pięknie :) © ralph03

Gdy już cała nasz grupka dotarła na Salmopol, zaczęła się najszybsza część dzisiejszego dnia. Zjeżdżamy do Malinki asfaltowymi serpentynami. Momentami na liczniku ponad 60 km/h. Na niektórych serpentynach ta predkość była zbyt duża prędkość. Wyrzucało rowery na przeciwny pas. Dodatkowo czuć było, że brakuje przełożeń w rowerze żeby wycisnąć jeszcze coś więcej i pognać w dół jeszcze szybciej. No cóż to góral, a nie szosa ale i tak było super.
W ubiegłym roku wjeżdżałem tu rowerem asfaltem, to w tym roku wreszcie dowiedziałem się jak to jest zjechać asfaltem. Opcja druga zdecydowanie lepsza i dawała dużo frajdy. Człowiek zapomniał o całym zmęczeniu, o tych litrach wylanego potu na podjazdach, o tej walce z myślami, o kołatającym sercu... znów pojawiła się motywacja do dalszej jazdy, znowu są siły na powrót do domu, a nawet myśl żeby wrócić ciut niestandardowo, tak aby przekroczyć barierę 150 km i pokazać kolegów alternatywną trasę. W końcu wszyscy jeździmy po to, żeby coś nowego zobaczyć, coś nowego przeżyć i nie nudzić się - STOP NUDZIE!!! ;)

Widok na Małe Skrzyczne i Skrzyczne
Widok na Małe Skrzyczne i Skrzyczne © ralph03

Poprowadziłem chłopaków lekko zmodyfikowaną trasą do Jastrzębia, dzięki temu wskoczyło dodatkowe kilka kilometrów i gdy spod biedronkowej myjni dotarłem na garaże na moim liczniku widniało 150 km! Jest to poprawiony rekord z ubiegłego sezonu, gdzie padły 142 kilometry i jest to mój nowy rekord życiowy.
A jeśli jesteśmy już przy padaniu, to padł w rowerze support w rowerze po prawie 5600 kilometrach..

Filmik z wypadu:


Paralotnie nad Skrzycznem i te widoki :)
Paralotnie nad Skrzycznem i te widoki :) © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 150.18 km (43.00 km teren), czas: 09:12 h, avg:16.32 km/h, prędkość maks: 62.30 km/h
Temperatura:32.0 HR max:177 ( 92%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 6999 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)