- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2012
Dystans całkowity: | 254.71 km (w terenie 60.00 km; 23.56%) |
Czas w ruchu: | 15:42 |
Średnia prędkość: | 16.22 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.40 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 127.35 km i 7h 51m |
Więcej statystyk |
III Rajd rowerowy na Błatnią plus kilka innych szczytów
Czwartek, 27 września 2012 | dodano: 27.09.2012Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski, Off Road
To już trzeci mój udział w rajdzie rowerowym i trzeci rajd organizowany przez Zarząd Osiedla Pionierów wraz ze sklepem rowerowym TomaziBike.
Tym razem rajd w warunkach bezdeszczowych, ale za to rozpoczął się od dość niskich temperatur, bo gdy rozpoczynaliśmy naszą wyprawę, to licznik w rowerze pokazywał orzeźwiające 8*C. Na szczęście kilka godzin później, gdy słońce już w pełni świeciło na prawie bezchmurnym niebie, licznik wskazywał 24*C.
Wraz z Benym wyruszyliśmy rano o 7:30, po drodze zgarniając Damiana. Już na miejscu startu rajdu czekał na nas Rafał.
W sumie cała ekipa uczestników rajdu liczyłem 35 sztuk, co daje w sumie 70 pedałów ;) zakładając że nikt nie miał przy sobie zapasowych sztuk ;P
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Drogomyśl - Skoczów - Górki Wlk.- Jaworze - Błatnia (917m.np.m.) - Brenna - Kotarz (973m.n.p.m.) - Grabowa (907m.n.p.m.) - Biały Krzyż (940m.n.p.m.) - Przeł. Salmopolska (934m.n.p.m.) - Cieńków Wyżni(957m.n.p.m.) - Cienków Niżny (720m.n.p.m.) - Wisła - Ustroń - Skoczów - Drogomyśl - Jastrzębie-Zdrój
Najpierw 40 kilka kilometrów rozgrzewki, a później już wjazd żółtym szlakiem od strony Jaworza (wjazd z licznymi akcentami wypychu roweru ;)) na Błatnią.
Nie ukrywam, że było ciężko i chwilami miałem serdecznie dość. W takich chwilach zawsze nachodzi mnie jedna myśl "sprzedać górala i kupić coś na płaski teren" :P
Tuż przed szczytem Beny urywa łańcuch - jest siła. Po wywaleniu zbędnych ogniw znów jedzie dalej.
Pomimo trudów, chwil załamania i postępującej depresji, która rosła wraz z wysokością nad poziomem morza szczyt został zdobyty.
Była radość, były łzy szczęścia, uściski, gratulacje, medale, zdjęcia,przyjęcia, szampan, zimna płyta i cała ta piękna otoczka :)
Grupa Wypadowa na Błatniej:

Tu się żegnamy z uczestników rajdu, którzy zjeżdżają z powrotem do Jaworza na kiełbachę z ogniska. Nasza czwórka też zjeżdża z Błatniej, ale w przeciwnym kierunku - do Brennej. Tu na chwilkę gubi nam się Damian, który na zjeździe nabrał takiej prędkości, że minął właściwy szlak. A może po prostu chciał pojeździć poza szlakiem :P
W Brennej chwila odpoczynku i znów się wspinamy. Niebieskim szlakiem zmierzamy w kierunku szczytu Kotarz. Po drodze piękna Hala Jaworowa i jeszcze piękniejsze widoki.
Oczywiście na Hali Jaworowej wypych :):

ale te widoki koiły ból ;):

Następnie zjazd do Grabowej, wjazd na Biały Krzyż i zjazd na Przełęcz Salmopolską, gdzie zjedliśmy ciepły regeneracyjny posiłek.
Nie pamiętam, żebym w jakimkolwiek przydrożnym lokalu przed zamówieniem pytał "co jest?". Na szczęście to co im zostało po całym dniu okazało się smaczne i pożywne :)
Słońce pomału się chowało, wiec z powrotem zarzuciliśmy na siebie odzież z długim rękawem, no i teraz miało być już górki według słów Benego... no nie tak do końca było, bo nim zaczął się zjazd trzeba było jeszcze wjechać. Ale szlak był bardzo szeroki i równy niczym autostrada, więc jechało się przyjemnie.
Szlak czerwony, Przełęcz Salmopolska:

Tu spotkaliśmy parę na dwóch "fullach", która z ciekawości zapytała skąd jedziemy i skąd jesteśmy. Jak usłyszeli, że własnie wracamy z Błatniej i że z Jastrzębia dojechaliśmy tam rowerami, to byli w ogromnym szoku. Choć większy szok przeżyli, gdy na pytanie "to co teraz z Wisły do Jastrzębia pociągiem?" otrzymali odpowiedź negatywną.
Tak własnie moi drodzy zdobywa się szacunek na szlakach ;P Zresztą gdzie tam pociągiem do Jastrzębia? Te przecież nie dojeżdżają do Jastrzębiu od 12 lat.
Zjazd do Wisły to coś dla czego warto było się wspinać tyle metrów nad poziom morza. Tu znowu równo, szeroko i ciągle w dół. Czysta kwintesencja downhillu :P Od czasu do czasu trzeba było przeskoczyć jakieś wystające drewniane rynny odprowadzające deszczówkę, ale co to dla mnie. Opinia Benego: "jebana antylopa" ;)
Zjazd mocno podbudował nas. Zaliczyliśmy jeszcze Cieńkow, gdzie w sezonie zimowym zdarza nam sie z Benym pośmigać na desce. Później przejazd za skocznią Adama Małysza i tuż przed Nową Osadą wyskakujemy na drogę asfaltową. Ten kawałek zjazdu bardzo szybki, utwardzony i odpowiednio przygotowany dla rowerzystów - polecam.
Następnie już tylko formalności. Przejazd przez centrum Wisły i szlakiem wzdłuż Wisły kierujemy się w stronę domu. Na dworze już ciemno, więc wspomagamy się latarkami.
Za Drogomyślem jeszcze drobna awaria łańcucha. Wyglądało groźnie, bo poszły iskry. Na szczęście nic poważnego, po prostu rozpięła się spinka.
Usuwanie awarii:

Około 22 wróciliśmy do domu.
To była moja najtrudniejsza trasa i jednocześnie najdłuższa. Jednak warto było mimo tych wszelkich trudności, bólu kolana, ogromnego wysiłku, litrów wylanego potu i dwukrotnego "wodowania" roweru w błocie ;)
Filmik z samego rajdu:
Filmik z całej wyprawy:
Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tym razem rajd w warunkach bezdeszczowych, ale za to rozpoczął się od dość niskich temperatur, bo gdy rozpoczynaliśmy naszą wyprawę, to licznik w rowerze pokazywał orzeźwiające 8*C. Na szczęście kilka godzin później, gdy słońce już w pełni świeciło na prawie bezchmurnym niebie, licznik wskazywał 24*C.
Wraz z Benym wyruszyliśmy rano o 7:30, po drodze zgarniając Damiana. Już na miejscu startu rajdu czekał na nas Rafał.
W sumie cała ekipa uczestników rajdu liczyłem 35 sztuk, co daje w sumie 70 pedałów ;) zakładając że nikt nie miał przy sobie zapasowych sztuk ;P
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Drogomyśl - Skoczów - Górki Wlk.- Jaworze - Błatnia (917m.np.m.) - Brenna - Kotarz (973m.n.p.m.) - Grabowa (907m.n.p.m.) - Biały Krzyż (940m.n.p.m.) - Przeł. Salmopolska (934m.n.p.m.) - Cieńków Wyżni(957m.n.p.m.) - Cienków Niżny (720m.n.p.m.) - Wisła - Ustroń - Skoczów - Drogomyśl - Jastrzębie-Zdrój
Najpierw 40 kilka kilometrów rozgrzewki, a później już wjazd żółtym szlakiem od strony Jaworza (wjazd z licznymi akcentami wypychu roweru ;)) na Błatnią.
Nie ukrywam, że było ciężko i chwilami miałem serdecznie dość. W takich chwilach zawsze nachodzi mnie jedna myśl "sprzedać górala i kupić coś na płaski teren" :P
Tuż przed szczytem Beny urywa łańcuch - jest siła. Po wywaleniu zbędnych ogniw znów jedzie dalej.
Pomimo trudów, chwil załamania i postępującej depresji, która rosła wraz z wysokością nad poziomem morza szczyt został zdobyty.
Była radość, były łzy szczęścia, uściski, gratulacje, medale, zdjęcia,
Grupa Wypadowa na Błatniej:

Tu się żegnamy z uczestników rajdu, którzy zjeżdżają z powrotem do Jaworza na kiełbachę z ogniska. Nasza czwórka też zjeżdża z Błatniej, ale w przeciwnym kierunku - do Brennej. Tu na chwilkę gubi nam się Damian, który na zjeździe nabrał takiej prędkości, że minął właściwy szlak. A może po prostu chciał pojeździć poza szlakiem :P
W Brennej chwila odpoczynku i znów się wspinamy. Niebieskim szlakiem zmierzamy w kierunku szczytu Kotarz. Po drodze piękna Hala Jaworowa i jeszcze piękniejsze widoki.
Oczywiście na Hali Jaworowej wypych :):
ale te widoki koiły ból ;):
Następnie zjazd do Grabowej, wjazd na Biały Krzyż i zjazd na Przełęcz Salmopolską, gdzie zjedliśmy ciepły regeneracyjny posiłek.
Nie pamiętam, żebym w jakimkolwiek przydrożnym lokalu przed zamówieniem pytał "co jest?". Na szczęście to co im zostało po całym dniu okazało się smaczne i pożywne :)
Słońce pomału się chowało, wiec z powrotem zarzuciliśmy na siebie odzież z długim rękawem, no i teraz miało być już górki według słów Benego... no nie tak do końca było, bo nim zaczął się zjazd trzeba było jeszcze wjechać. Ale szlak był bardzo szeroki i równy niczym autostrada, więc jechało się przyjemnie.
Szlak czerwony, Przełęcz Salmopolska:
Tu spotkaliśmy parę na dwóch "fullach", która z ciekawości zapytała skąd jedziemy i skąd jesteśmy. Jak usłyszeli, że własnie wracamy z Błatniej i że z Jastrzębia dojechaliśmy tam rowerami, to byli w ogromnym szoku. Choć większy szok przeżyli, gdy na pytanie "to co teraz z Wisły do Jastrzębia pociągiem?" otrzymali odpowiedź negatywną.
Tak własnie moi drodzy zdobywa się szacunek na szlakach ;P Zresztą gdzie tam pociągiem do Jastrzębia? Te przecież nie dojeżdżają do Jastrzębiu od 12 lat.
Zjazd do Wisły to coś dla czego warto było się wspinać tyle metrów nad poziom morza. Tu znowu równo, szeroko i ciągle w dół. Czysta kwintesencja downhillu :P Od czasu do czasu trzeba było przeskoczyć jakieś wystające drewniane rynny odprowadzające deszczówkę, ale co to dla mnie. Opinia Benego: "jebana antylopa" ;)
Zjazd mocno podbudował nas. Zaliczyliśmy jeszcze Cieńkow, gdzie w sezonie zimowym zdarza nam sie z Benym pośmigać na desce. Później przejazd za skocznią Adama Małysza i tuż przed Nową Osadą wyskakujemy na drogę asfaltową. Ten kawałek zjazdu bardzo szybki, utwardzony i odpowiednio przygotowany dla rowerzystów - polecam.
Następnie już tylko formalności. Przejazd przez centrum Wisły i szlakiem wzdłuż Wisły kierujemy się w stronę domu. Na dworze już ciemno, więc wspomagamy się latarkami.
Za Drogomyślem jeszcze drobna awaria łańcucha. Wyglądało groźnie, bo poszły iskry. Na szczęście nic poważnego, po prostu rozpięła się spinka.
Usuwanie awarii:
Około 22 wróciliśmy do domu.
To była moja najtrudniejsza trasa i jednocześnie najdłuższa. Jednak warto było mimo tych wszelkich trudności, bólu kolana, ogromnego wysiłku, litrów wylanego potu i dwukrotnego "wodowania" roweru w błocie ;)
Filmik z samego rajdu:
Filmik z całej wyprawy:
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
132.95 km (35.00 km teren), czas: 08:55 h, avg:14.91 km/h,
prędkość maks: 51.40 km/hTemperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Czeskie bunkry
Poniedziałek, 17 września 2012 | dodano: 17.09.2012Kategoria 100 i więcej
Po 3 tygodniach przerwy powrót do pedałowania - jakkolwiek to dziwnie zabrzmiało ;)
Trasa na czeskie bunkry dawno temu zaplanowana przez Benego, ale jakoś tak zawsze nie było po drodze w tym kierunku.
Jednak nadszedł ten dzień i nawet pogoda nie kaprysiła.
Wybraliśmy się w trójkę. Dwóch Rafałów i jeden Benek. Gdyby informacja o wypadzie do Czech wypłynęła wcześniej, to jeszcze Damian dołączyłbym do Grupy Wypadowej...
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Gołkowice - Godów - Gorzyczki - Olza - Zabełków - Rudyszwałd - Hat(Cz) - Kalovec(Cz) - Darkovice(Cz) - Bohumin(Cz) - Verenovice(Cz) - Koukolna(Cz) - Karvina(Cz) - Marklowice Górne - Jastrzębie-Zdrój
W sumie prawie 122 km.
Wyruszamy z Benym około 10, po drodze zgarniając z centrum Rafała, kierujemy się międzynarodowym szlakiem EuroVelo R4 w stronę Godowa i dalej w kierunku Gorzyczek słynących z walki z uzależnieniami ;)
...i wciąż zamkniętego fragmentu autostrady A1:

Granicę Polski przekraczamy w Rudyszwałdzie:

i tu zaczyna się inny świat rowerowy, lepszy świat. Dobrze oznaczone ścieżki rowerowe, co jakiś czas napotykamy ławeczki, stoliczki i stojaczki na rowery. Niektóre miejsca postojowe są nawet zadaszone i z cyklomapami, na których zaznaczone są przeróżne atrakcje czy udogodnienia.
Cyklomapa:

Po 40 paru kilometrach docieramy do Darkovic i okolic, gdzie znajdują się bunkry i czołgi.
Niektóre bunkry po remoncie, niektóre w trakcie remontu lub po prostu w stanie surowym zamkniętym. Było ich trochę, aż robiło się nudno i monotonnie ;)

Czołgi zadbane, widać Czesi dbają o swoją historię. U nas o te czołgi zapewne zatroszczyliby się odpowiednio miłośnicy miedzi, złomu i metali kolorowych.


Kolejny etap wycieczki, to Stary Bohumin tak aby moja kolekcją wież ciśnień miała kolejny egzemplarz
Kolejna do kolekcji:

Następnie Bohumin, gdzie trafiliśmy na jakiś folklor. Wino, kobiety i śpiew... oraz sery, miody czy inne dary natury.
Ale długo nie zabawiliśmy, bo miejscowi dziwnie na nas patrzyli... wiadomo gringos banditos in da house :P
Ale za to w Bohuminie wpadła kolejna już wieża ciśnień do kolekcji. Nie taka zwykła wieża jakie dotychczas spotykałem, ale przerobiona na hotelik. Świetny pomysł na biznes, szczególnie że obok znajduje się aquapark.
Penzion Ve Vezi. Pokój na samej górze zapewne z niezłym widokiem:

Moje prawe kolano dawało się we znaki, nie wiem czy to wina SPDków, długiej przerwy od roweru czy jakichś złych ustawień siodełka, bloków... wiem jedno bolało i do dziś boli...
Żeby odciążyć prawe kolano, głównie deptałem lewą nogą. I tak po nastu kilometrach bolały mnie już obydwa kolana ;) ale wciąż do przodu, bo jeszcze Karvina do zaliczenia.

W Karvinie krótki postój na moście w uzdrowiskowej dzielnicy Darkov (Darków).

W ogóle mnie ten chwilowy pobyt w uzdrowisku nie uzdrowił, ale co zrobić do domu pozostało tylko kilkanaście kilometrów.
Końcówkę naszej drogi musieliśmy doświetlać lampkami, bo słońce już dawno się schowało, a temperatura spadła do orzeźwiających 14*C.
Podsumowując. Były bunkry, były czołgi, było zajebiście :P
Filmik:
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trasa na czeskie bunkry dawno temu zaplanowana przez Benego, ale jakoś tak zawsze nie było po drodze w tym kierunku.
Jednak nadszedł ten dzień i nawet pogoda nie kaprysiła.
Wybraliśmy się w trójkę. Dwóch Rafałów i jeden Benek. Gdyby informacja o wypadzie do Czech wypłynęła wcześniej, to jeszcze Damian dołączyłbym do Grupy Wypadowej...
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Gołkowice - Godów - Gorzyczki - Olza - Zabełków - Rudyszwałd - Hat(Cz) - Kalovec(Cz) - Darkovice(Cz) - Bohumin(Cz) - Verenovice(Cz) - Koukolna(Cz) - Karvina(Cz) - Marklowice Górne - Jastrzębie-Zdrój
W sumie prawie 122 km.
Wyruszamy z Benym około 10, po drodze zgarniając z centrum Rafała, kierujemy się międzynarodowym szlakiem EuroVelo R4 w stronę Godowa i dalej w kierunku Gorzyczek słynących z walki z uzależnieniami ;)
...i wciąż zamkniętego fragmentu autostrady A1:

Granicę Polski przekraczamy w Rudyszwałdzie:

i tu zaczyna się inny świat rowerowy, lepszy świat. Dobrze oznaczone ścieżki rowerowe, co jakiś czas napotykamy ławeczki, stoliczki i stojaczki na rowery. Niektóre miejsca postojowe są nawet zadaszone i z cyklomapami, na których zaznaczone są przeróżne atrakcje czy udogodnienia.
Cyklomapa:

Po 40 paru kilometrach docieramy do Darkovic i okolic, gdzie znajdują się bunkry i czołgi.
Niektóre bunkry po remoncie, niektóre w trakcie remontu lub po prostu w stanie surowym zamkniętym. Było ich trochę, aż robiło się nudno i monotonnie ;)

Czołgi zadbane, widać Czesi dbają o swoją historię. U nas o te czołgi zapewne zatroszczyliby się odpowiednio miłośnicy miedzi, złomu i metali kolorowych.


Kolejny etap wycieczki, to Stary Bohumin tak aby moja kolekcją wież ciśnień miała kolejny egzemplarz
Kolejna do kolekcji:

Następnie Bohumin, gdzie trafiliśmy na jakiś folklor. Wino, kobiety i śpiew... oraz sery, miody czy inne dary natury.
Ale długo nie zabawiliśmy, bo miejscowi dziwnie na nas patrzyli... wiadomo gringos banditos in da house :P
Ale za to w Bohuminie wpadła kolejna już wieża ciśnień do kolekcji. Nie taka zwykła wieża jakie dotychczas spotykałem, ale przerobiona na hotelik. Świetny pomysł na biznes, szczególnie że obok znajduje się aquapark.
Penzion Ve Vezi. Pokój na samej górze zapewne z niezłym widokiem:

Moje prawe kolano dawało się we znaki, nie wiem czy to wina SPDków, długiej przerwy od roweru czy jakichś złych ustawień siodełka, bloków... wiem jedno bolało i do dziś boli...
Żeby odciążyć prawe kolano, głównie deptałem lewą nogą. I tak po nastu kilometrach bolały mnie już obydwa kolana ;) ale wciąż do przodu, bo jeszcze Karvina do zaliczenia.

W Karvinie krótki postój na moście w uzdrowiskowej dzielnicy Darkov (Darków).

W ogóle mnie ten chwilowy pobyt w uzdrowisku nie uzdrowił, ale co zrobić do domu pozostało tylko kilkanaście kilometrów.
Końcówkę naszej drogi musieliśmy doświetlać lampkami, bo słońce już dawno się schowało, a temperatura spadła do orzeźwiających 14*C.
Podsumowując. Były bunkry, były czołgi, było zajebiście :P
Filmik:

Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
121.76 km (25.00 km teren), czas: 06:47 h, avg:17.95 km/h,
prędkość maks: 45.80 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)