Ride on BikeKroniki rowerowe Ralpha

avatar ralph03
Jastrzębie-Zdrój

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Rok 2015 będzie zaktualizowany, w sumie ma ponad 1000 km
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(10)

Moje rowery

Cube LTD Pro 2011 9123 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ralph03.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:4292.22 km (w terenie 744.50 km; 17.35%)
Czas w ruchu:241:38
Średnia prędkość:17.76 km/h
Maksymalna prędkość:59.57 km/h
Suma podjazdów:25886 m
Maks. tętno maksymalne:182 (95 %)
Maks. tętno średnie:143 (74 %)
Suma kalorii:87309 kcal
Liczba aktywności:59
Średnio na aktywność:72.75 km i 4h 05m
Więcej statystyk

Beskid Ślaski: Równica

Niedziela, 21 października 2012 | dodano: 23.10.2012Kategoria 50-100, Beskid Śląski, Off Road
Ostatnie słoneczne dni października i planowana wcześniej wyprawa na Równicę pod którą rozgrzewałem kilka dni wcześniej nogi krótkimi wypadami po okolicy.
Wyprawa razem z Benym i Rafałem. Niestety Damian od kilku dni męczył się na L4 i nie mógł do nas dołączyć - ale wiem, że żałuje bardzo. A jest czego żałować... ;)

Trasa:


Jastrzębie-Zdrój - Bąków - Drogomyśl - Skoczów - Ustroń - Beskidek (700 m.n.p.m.) - Równica (884 m.n.p.m.) - Ustroń - Skoczów - Drogomyśl - Bąków - Jastrzębie-Zdrój

W sumie 94 km.

Rozgrzewka była jak najbardziej wskazana, bo miałem spory przestój w jeżdżeniu rowerem. Dodatkowo niedzielny poranek był wyjątkowo mroźny (całe 6*C) i wyjątkowo mglisty. Idealne warunki na jazdę w krótkich spodenkach, szczególnie że długich wciąż nie posiadam :P

Dojazd do Ustronia dość oporny z mojej strony. Tempo narzucane przez Benego i Rafała jakoś mi nie odpowiadało. Nie wiem czy było dla mnie za zimno, zbyt pochmurno czy po prostu za wcześnie (jakąś wymówkę trzeba mieć ;)).

W Ustroniu zrzucamy z siebie bluzy. Robi się coraz cieplej i coraz piękniej. Parę ujęć artystycznych do filmiku i w drogę na szczyt.

oj nie ma letko:

jak widać z opisu dość ciekawie, aż ściągnąłem okularki bo wiedziałem, że jak zacznie ze mnie parować na tych podjazdach, to nic przez nie nie zobaczę.

Tu jeszcze wspomnę, że nim wjechaliśmy w góry to spotkał mnie drobny incydent. Lewa ręka na kierownicy, prawa wyłącza kamerkę, Rafał zajeżdża mi drogę, hamuje przednim hamulcem i... lot nad kierownicą zakończony pięknym telemarkiem. Dobrze, że buty wypięły się z SPDków, bo byłby lot na twarz. Szkoda tylko że przyhaczyłem o kierownice rozwalonym kilka dni wcześniej w pracy piszczelem... i znów mocno bolało i znów mocno spuchło... i tyle bólu poszło na marne, bo niestety materiału filmowego z tego przelotu nie było, zdążyłem kamerkę wyłączyć :)
10 minut na rozmasowanie piszczela i jestem gotowy do dalszej jazdy.

Wjeżdżamy w las... Nie znoszę zimna, nie znoszę deszczu i przenikliwie zimnego wiatru - a tak własnie mi się kojarzy jesień. To co zastałem w górach całkiem zniszczyło mój światopogląd.

ciepło, słonecznie, iście zajezłociście:


Złota jesień - Me gusta!

Na szlaku sporo turystów. Tych młodych i tych starszych, sporo również piesków z właścicielami. Każdy chciał skorzystać z pięknej słonecznej pogody.
My chyba na swoich rowerach byliśmy jakimś dziwnym zjawiskiem na tym terenie, bo raz po raz ktoś nas zaczepiał, albo głośno się zastanawiał jak my tu dajemy radę jeździć.
Doszło nawet do tego, że jakaś dziewczyna zdjęcia nam robiła. Pewnie wiedziała, że to Grupa Wypadowa. Człowiek jak się raz pojawi w mediach, to ta sława już za nim idzie :P

Na szczycie chwilka na delektowanie się widokiem na Brenną i okoliczne szczyty, a następnie zjazd na część komercyjną i gastronomiczną Równicy.
Tutaj tłumy. Pełno ludzi, samochodów, motocyklów i tylko garstka rowerzystów...

Widok z Równicy:


Po zregenerowaniu sił następuje punkt kulminacyjny. Zjazd trudnym technicznie szlakiem do Ustronia. Miejscami tak stromy, że ludzie ledwo schodzili. Część trasy przejechałem, część jednak poprowadziłem spokojnie rower. Mam dla kogo żyć, to nie będę się rzucał w przepaść.

Końcówka szlaku to dosłownie przelot rowerem. Na klamki hamulców naciskałem tylko dlatego, że turyści opornie uciekali z drogi. Tył roweru pięknie tańcował na liściach podczas manewru przyhamowywania. Prędkość przelotu miejscami dochodziła do 50 km/h. Coś pięknego. Dostałem takiego zastrzyku adrenaliny, że powrót do Jastrzębia przebiegał bez kryzysów i bez zmęczenia.

A tymczasem zapraszam na film:

tu jest wszystko od piękna po ekstremalną szybkość.



Tą wycieczką przekroczyłem granicę 2000 km :) Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 94.40 km (18.00 km teren), czas: 05:38 h, avg:16.76 km/h, prędkość maks: 49.10 km/h
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Go to the Hel

Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | dodano: 20.08.2012Kategoria 50-100, samotnie
Wczoraj była rozgrzewka do Chałup i z powrotem, a dzisiaj już wycieczka do końca Mierzei Helskiej.
Chwilę przed moim wyjazdem troszeczkę popadało, ale żadnych burz o których trąbią w telewizji nie było.

Trasa:


Władysławowo - Chałupy - Kuźnica - Jastarnia - Jurata - Hel - Jurata - Jastarnia - Kuźnica - Chałupy - Władysławowo

W sumie 80 km.

Plan był taki, żeby na Hel dotrzeć w miarę bez żadnych postojów i poźniej w drodze powrotnej zahaczać o okoliczne miejscówki.
Na Hel dotarłem po nieco ponad półtorej godziny.
Zwiedziłem port i udałem się na helski cypel, gdzie przez półtorej godziny intensywnie plażowałem ;)

Plażowanie:


Plaża prawie puściutka. Cisza i spokój, aż było dziwnie po tym co działo się na sobotnim D-Day Hel.

Trasa na Hel to polski przegląd ścieżek rowerowych. Była "umiłowana" kostka brukowa, asfalt, płyty z dziurami, większe płyty bez dziur i to co najbardziej mi się podobało - brak czegokolwiek czyli jazda po szutrze.

W drodze powrotnej tak jak planowałem zwiedzałem miejscówki i miejscowości.

Plaża w Juracie:


Plaża od strony Bałtyku. Zimny i mocny wiatr, fale i ogólnie mało przyjemnie. Od strony zatoki zero wiatru, zero fal i oczywiście woda cieplejsza.

Wieża widokowa w Juracie - tu mocniej wieje:

Tak szczerze mówiąc, to spodziewałem się lepszych widoków.

Port w słonecznej Jastarni:



Ciężki schron bojowy "Sabała" - Jastarnia:

Helskich bunkrów dzisiaj nie zwiedzałem, bo już w sobotę je zwiedziłem włącznie z wnętrzem niektórych z nich, ale za to na ten w Jastarni rzuciłem okiem.

i gdy słońce schodziło coraz niżej zbliżałem się z powrotem do Władysławowa:


Ciekawostki i przemyślenia z dnia dzisiejszego:
- Większość kobiet tych chodzących pieszo czy jadących rowerem z naprzeciwka to ślepe nosorożce. Zauważają mnie dopiero jak hamuje tuż przed nimi i robią głupie miny, z których można wyczytać "przed chwilą cię tu nie było". Tak drogie panie, wyrastam spod ziemi, albo wypełzam spod kamienia...
- Dzieci potrafią podnieść ciśnienie i zachęcić do testowania refleksu oraz hamulców. Jedno i drugie mam w najlepszym porządku:)
Jednemu chłopczykowi dostało się za numer wyskoczenia mi przed rower. Dostał od mamy bezstresowy wpierdziel na dupsko, aż słyszałem uderzenia będąc już kilka metrów dalej.
Według mnie powinien się cieszyć, bo jakbym ja po nim przejechał to bardziej by bolało i to przez wiele dni, a on ryczał - dziwny jakiś ;P
- Hamowanie na środku ścieżki rowerowej i to nagłe hamowanie i bez szczególnej przyczyny... i tu bez względu na płeć. Nie potrafią zjechać na pobocze i dopiero tam zahamować.
- Trzeba być co najmniej Nostradamusem, żeby przewidywać zachowanie pewnych ludzi. Bo nie znasz dnia i godziny jak wlezie ci ktoś pod koła...

Uwaga! Piach powoduje ścieranie się klocków hamulcowych...:
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 80.00 km (14.00 km teren), czas: 04:21 h, avg:18.39 km/h, prędkość maks: 35.20 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Trójmiasto

Piątek, 17 sierpnia 2012 | dodano: 18.08.2012Kategoria 50-100, Miejska dżungla, samotnie
Po dniu przerwy od roweru (bo pogoda w końcu sprzyjała plażowaniu), czas zacząć kolejną wycieczkę.
Tym razem Trójmiasto.

Akurat byliśmy umówieni na grillowanie u kolegi Adama. Ja z gościny zbytnio nie skorzystałem, bo dość szybko zrzuciłem rower z dachu i pojechałem w kierunku Gdyni, skąd miałem zacząć zwiedzanie Trójmiasta jadąc ścieżką rowerową wzdłuż morza.

Nim dojechaliśmy do Adama, to najpierw zwiedzanie samochodem. Był stadion i było przez pomyłkę Westerplatte ;)

Stadion po raz pierwszy czyli rekonesans terenu:


Trasa:


endomondo znowu zawaliło sprawę i gdzieś zaginęła z mapki trasa 20 km z Gdańska do Gdyni.
Do Gdyni dojechałem korzystając ze ścieżki rowerowej prowadzącej wzdłuż drogi 468.
Bardzo przyjemna ścieżki w Trójmieście. U nas na Ślasku budowniczy lubują się w kostce, na której doświadczymy nieprzyjemnych i według badań niezdrowych dla organizmu drgań, a tu kładzie się równiutki czerwony asfalt. Rower dosłownie płynie po nim.

Dwa pojazdy na trudny teren;):


Godzinka kręcenia korbą i byłem w Gdyni. Chwaliłem budowniczych za materiał, z którego ścieżka jest wykonana, to teraz muszę opieprzyć za to, że nie potrafili zrobić ścieżki po jednej stronie ulicy.
Ścieżka raz wiedzie po lewej stronie ulicy, żeby za kilometr czy półtorej przeniosła się na prawą stronę. Po kolejnych kilometrach znów wraca na lewo, ale oczywiście nie na długo... Jedzie się troszeczkę wężykiem. Raz lewo, raz prawo, raz lewo, a nawet skrajnie lewo. Za każdym razem trzeba pokonywać światła i przejeżdżać przez główną drogę, a nie ciąć jak strzała w swoim kierunku :)

Molo w Gdyni. Taki krótszy bliźniak sopockiego molo:




Molo w Gdyni zaliczone i teraz ścieżką wzdłuż morza do Sopotu.
Tutaj też dziwny zamysł budowniczych doprowadził do tego, że przez jakiś czas jechałem i pchałem rower plażą... po przyjeździe będzie trzeba wymienić klocki hamulcowe. Bo piasek niczym tarka działa ściera klocki.

Dluższy bliźniak z Sopotu:


Na sopockie molo nie wchodziłem, bo chcieli pieniądzea zresztą co to za przyjemność pchać rower przez pół kilometra i to w jedną stronę pół kilometra, a trzeba przecież wrócić jakoś.

Posiłek regeneracyjny:


Ostatnimi czasy Sopot słynie z ograniczeń prędkości dla rowerzystów. Śmieszna sprawa, bo co to za ograniczenie prędkości do 10 km/h? Próbowałem jechać przepisowo jak znak nakazywał ciężko... zrozumiałbym jeszcze 15 km/h, to takie spacerowe tempo rowerzysty.

Słynne znaki:


Łamiąc miejscami przeszło trzykrotnie ograniczenie prędkości opuściłem Sopot - miasto przyjazne rowerzystom ;)

Gdańsk wita.

Był rekonesans samochodem, teraz to samo rowerem:


Stadion okrążyłem i podążyłem w kierunku gdańskiego Żurawia ponownie wskakując na ścieżkę rowerową.
Jako ciekawostkę napiszę, że będąc już na ścieżce zapytałem pewnego żula czy jadę w dobrą stronę na żurawia. Cóż gość chyba nawet nie wiedział w jakim mieście się znajduje, ale po machnięciu ręką zrozumiałem, że według niego powinienem kierować się z powrotem na Sopot... bywa i tak ;)

Po kilku kilometrach dotarłem na kolejne utrudnienia. Jarmark Dominikański i tłum ludzi. Gdzie się dało jechałem bokami za straganami, gdzie się nie dało prowadziłem grzecznie rower.

Fontanna Neptuna:


Pod Neptunem już mniej ludzi ale i plac szerszy. Tu powoli, ale już na rowerze zbliżałem się już do ostatniego celu podróży.




Pod samego Żurawia się nie pchałem, bo tam też tłum ludzi. Zresztą po drugiej stronie Starej Motławy lepsze widoki niż pod samym Żurawiem.

Żuraw:


i tu kończy się moja trójmiejska opowieść, choć ja jeszcze miałem około 10 kilometrów do kolegów, których zostawiłem przy grillu i wódce. Co zastałem na miejscu nie będę opisywał, bo takie rzeczy nie nadają się na bloga rowerowego tylko na jakiegoś bloga walk MMA :P

Polskie Saint Tropez;)?:
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 59.74 km (1.50 km teren), czas: 04:01 h, avg:14.87 km/h, prędkość maks: 35.80 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Lasy, bunkry, stawy z Justi

Sobota, 28 lipca 2012 | dodano: 29.07.2012Kategoria 50-100, Off Road
Piękna, słoneczna sobota, w cieniu prawie 30*C, w słońcu 38*C - nie ma co w domu siedzieć. Wszelkie znaki na niebie mówią mi, że to rowerowa sobota :)
Umówiłem się z Justi na wspólny wypad rowerowy. Miała mi pokazać gdzie jest bunkier w Żorach, a ja w ramach odwdzięczyn miałem zabrać Ją nad staw Gichta.

Trasa:


W sumie prawie 55 km, z czego z Justyną przejechane 27 kilometrów.

15 pierwszych kilometrów przejechałem samotnie w kierunku dawnej kopalni Żory oraz basenu odkrytego w Roju.

Komin nieczynnej kopalni węgla kamiennego Żory:


Następnie omijając bokami ruchliwą ulice Wodzisławską kierowałem się pod dom Justyny, skąd rozpoczynaliśmy wspólną wycieczkę do Parku krajobrazowego "Cysterskie Kompozycje Krajobrazowych Rud Wielkich"

Boki czyli ulica Łąkowa:



Zaczynamy. Najpierw ulicą Folwarecką i Reja w kierunku A1 plus oglądanie jak to w czasach kryzysu wygląda budownictwo. Kryzysu nie widzieliśmy, ale za to sporo fajnych domków ;)

Ulica Kasztanowa:


Przejechaliśmy wzdłuż autostrady A1 w kierunku Szczejkowic i odbiliśmy w kierunku lasu chowając się przed żarem prażącego słońca.

Tempem spacerowym dotarliśmy do pierwszego celu podróży, który znajduje się tuż obok przejazdu kolejowego przy drodze 924.

Bunkier na Żwace:


Schron bojowy zbudowany pod koniec sierpnia 1939 r. w rejonie lesistym przy drodze do Szczejkowic. Został wykonany w oparciu o typowy projekt wznoszenia schronów. Jego budowę prowadził, po specjalnym przeszkoleniu, działonowy z 5 baterii 23 pułku artylerii lekkiej, kapral Józef Wyderko. Schron miał być uzbrojony w dwa karabiny maszynowe. Strzelnice umieszczone 60 cm nad poziomem gruntu zabezpieczał od góry żelbetonowy nawis. W ścianie tylnej znajdowało się wejście. Załogę miało stanowić 5 żołnierzy. Powierzchnia izby bojowej wynosiła 5,7 m². 1 IX 1939 r. schron na „Żwace” był wprawdzie wybetonowany, ale niewyschnięty i jeszcze oszalowany. Z tych względów nie był wykorzystany bojowo przez obrońców miasta. W roku 1945 był wykorzystywany przez Armię Czerwoną przed atakiem na Żory - tyle z historii :)

Bunkru pilnował jakiś cywil imitujący żołnierza. Czekał na swojego dowódcę, który podjechał kultowym już Golfem Caddy.
Żołnierz ostrzegł nas, żebyśmy uważali, bo w pobliżu bunkru gniazdko uwiły sobie kochane i przytulne stworzenia - szerszenie... trochę tego tam latało, więc zwiedzanie środka bunkru odpuściliśmy sobie. Nie ma co drażnić szerszeni.

Kolejnym celem wycieczki był staw hodowlany Gichta. Ale za nim do niego dotarliśmy trzeba bylo przebić się przez las...

przez torowisko:


lądować z roweru z telemarkiem obijając sobie kolano i przekrzywiając kierownicę:


ale dla pięknych widoków było warto zawędrować tak daleko.

Staw Gichta:


Okrążyliśmy Gichtę dookoła i wracaliśmy do domu. W drodze powrotnej spróbowaliśmy swoich sił pędząc na dwupasmówce DK-81 (zwanej Wiślanką) ;)

Zaliczyliśmy również pusty żorski rynek.

Mój powrót do domu bez przygód znaną już trasą przez Rogoźną, Bażanciarnię, okolice kopalni Borynia i Szeroką.

Wycieczka naprawdę udana, pogoda dopisała, energi w nogach starczyło i było jej nawet na więcej. Więc wkrótce spożytkujemy ją odpowiednio w górach, ale już bez rowerów :)

Nawadnianie organizmu jest bardzo ważne:
Rower: Dane wycieczki: 54.90 km (13.50 km teren), czas: 03:31 h, avg:15.61 km/h, prędkość maks: 41.10 km/h
Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Zalew Rybnicki i ciut dalej

Niedziela, 8 lipca 2012 | dodano: 08.07.2012Kategoria 50-100, Off Road
Grupa Wypadowa znów aktywna.

Dzisiejsza trasa, to coś o czym już dawno temu myślałem. Zaliczyć lasy za Żorami, przeciąć autostradę A1 i pojechać w stronę Rybnika. Tak zrodził się pomysł w głowie Benego, żeby pojechać nad Zalew Rybnicki.



Żorska leśna trasa przypominała bardzo moją ostatnią wyprawę w okolicach Gliwic. Pewnie nie raz tu wrócę, bo jest gdzie jeździć i nie trzeba aż za Gliwice jechać ;) wysypany żwirek, jest nawet miejsce w środku lasu żeby sobie usiąść. W skrócie dobrze przygotowany teren na piesze i rowerowe wędrówki. Tylko mogliby się tych komarów pozbyć i byłoby super ;)

Pierwszy postój i montaż GoPro na kasku:


Kręcimy:


Wieża wsadowa dawnej huty "Waleska" z 1840 roku w środku lasu:


Lasy dość sprawnie przecięliśmy i trafiliśmy do Rybnika, tutaj też mają fajne ścieżki rowerowe...

i dobrze oznaczone:


Kolejny postój:


Ścieżkami rowerowymi dotarliśmy do celu podróży. Jezioro Rybnickie i Elektrownia Rybnik.



Były też małe katamarany, ale nie zrobiłem fotki :)


Na licznikach wciąż mało kilometrów. Beny wspomina, że w okolicach mamy miejscowość Rudy, a w niej czynną kolejkę wąskotorową. Decyzja oczywista - jasne, że jedziemy tam :D

i tu zaczynają się moja przygoda x2...

Jakiś czas temu rozkuwałem łańcuch w celu dokładnego wymycia go z brudu metodą na tzw. shake'a. Do rozkucia i skucia użyłem narzędzia z multitoola z Meridy. Dziadostwo się pogięło troszkę przy tych czynnościach i miałem wrażenie, że łańcuch nie został za dobrze spięty z powrotem.
Przeczucie mnie nie myliło. Łańcuch wystrzelił w kosmos po ok. 100 km od spięcia. Na szczęście na prostej asfaltowej drodze.

47 kilometr operacja na rozpiętym łańcuchu:


Tu niezbędny okazał się skuwacz Benego. Operacja zakończona sukcesem, nawet udało mi się wytrzeć ręce ze smaru. Czyli pełen sukces?
Mknę z Benym dalej w kierunku Rudy, by za półtorej kilometra usłyszeć znajomy odgłos startującego w kosmos łańcucha... WTF!?
20 metrów przed stacją kolejki wąskotorowej ponowne babranie się z łańcuchem. Tym razem podszedłem do tematu z większą precyzją niczym zegarmistrz.

Łańcuch skuty, pokonujemy magiczne 20 metrów i jesteśmy na miejscu.

Kolej wąskotorowa w Rudach


Niestety dziś jeździły tylko kolejki spalinowe. Jeżdżącego parowozu nie widzieliśmy :(

Link do strony kolejek



Droga powrotna już bez przygód.
Powrót drugą stroną Jeziora Rybnickiego, Bardzo fajna trasa rowerowa i sporo rowerzystów napotkanych po drodze. Następnie pprzejazd tuż obok basenu, stadionu, przelot przez rybnicki rynek, dalej obok kopalni Jankowice, przez Świerklany i jesteśmy w domu. Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 85.11 km (32.00 km teren), czas: 04:21 h, avg:19.57 km/h, prędkość maks: 43.50 km/h
Temperatura:31.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Korzonek z ekipą z forumrowerowe.org

Niedziela, 1 lipca 2012 | dodano: 01.07.2012Kategoria 50-100, Off Road
Cel podróży:
Małe jeziorko pośrodku lasu - Korzonek

Około 9 rano pakujemy z Damianem rowery do samochodu i uderzamy na Zabrze, gdzie pod Multikinem mamy się spotkać z ekipą z forumrowerowe.org.
Już rowerami z Zabrza przez Gliwice udajemy się w kierunku Kędzierzyna Koźle, przecinamy pod wiadutkami autostrady A1 a później A4, pokonujemy rozległe lasy i szkółki leśne, by w końcu trafić nad małe jeziorko pośrodku lasu w miejscowości o nazwie Korzonek. Do samego Kędzierzyna było 10 kilometrów, więc rzut beretem.
Nad jeziorkiem kąpiel, małe opalanie oraz skromny obiad - karczek z frytkami :) Następnie powrót, tak aby na 19 wrócić na parking pod MultiKino.


Trasa:
Zabrze - Gliwice - Kozłów - Łącza - Stara Kuźnia - Korzonek - Stara Kuźnia - Łącza - Kozłów - Gliwice - Zabrze

W sumie nieco ponad 90 km.

Trasa w 80% prowadziła bezdrożami. Były leśne dróżki, polne dróżki i wiejskie drogi. 64 km drogi to zerowa ilość asfaltu. Naprawdę leśnych terenów rowerowych można im pozazdrościć.
Po drodze w miejscowości Łącza znajduje się dość sympatyczny bar rowerowy. Tak dobrze czytacie, bar rowerowy przy którym zawsze jest pełno rowerzystów. Rowerzyści oczywiście sączyli kulturalnie piwko czy inny zimny soczek.
My również tutaj sobie odpoczywaliśmy jadąc nad jeziorko jak i wracając z niego. Ja jak zwykle odpoczywałem sącząc zimny soczku.

Jeziorko w Korzonku


Co do samego jeziorka, jest małe ale... ma krystalicznie czystą wodę, że bardzo polubili je płetwonurkowie. Mówili, że w najgłębszym miejscu jeziorko ma 7 metrów głębokości. Ogólnie jeziorko super sprawa, nie licząc ekipy kasującej 5 zł za możliwość "wędkowania", bo regulamin jeziorka zabrania kąpieli... My nie łowiliśmy ryb, ale i tak kazali płacić...
Z koniem nie ma co się kopać, 5 zł nie majątek ale już jeden człowiek z forum zainteresuje odpowiednie służby, co z ustawą o swobodnym dostępie do wody?

Chciałem paragon, a dostaliśmy takie coś...


Więcej zdjęć jak ktoś z forum wrzuci, bo ja dziś nie miałem weny na pstrykanie fotek :) Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 91.05 km (64.00 km teren), czas: 04:34 h, avg:19.94 km/h, prędkość maks: 43.20 km/h
Temperatura:35.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Nad Wisłe

Sobota, 30 czerwca 2012 | dodano: 30.06.2012Kategoria 50-100, Miejska dżungla, samotnie
Na termometrach mocno powyżej 30*C, w słońcu licznik w rowerze pokazywał nawet 40*C. Co tu robić? Oczywiście iść na rower :D



Pokręciłem się chwilkę po Jastrzębiu, zwiedziłem centrum, zajrzałem na dawną dumę i chlubę Jastrzębia czyli Ośrodek Wypoczynku Niedzielnego [OWN].
Garstka ludzi na trawce się opala, emeryci rozsiedli się ławeczkach, a tak poza tym to jedna wielka ruina.

Basen OWN:

Rozpadający się basen, bez wody ale za to z trawą, zapuszczony staw i restauracja o której dziś już chyba nikt nie pamięta.
O remoncie tego miejsca słyszy się za każdym razem gdy zbliżają się wybory samorządowe...
Trzymając się jednak z dala od polityki postanowiłem schłodzić się nad jakąś wodą, ot choćby stopy pomoczyć troszeczkę.
Wybór padł na Wisłę oraz tereny Drogomyśl/Ochaby, bo jest blisko i dojazd przyjemny.

Staw na OWNie:

Woda w Wiśle cieplutka i brudna... ale było tak ciepło, że nikomu to nie przeszkadzało i ludzie odpowiednio zagospodarowali każdy skrawek trawy, plaży czy betonowych wzmocnień brzegu Wisły.
Pomoczyłem nogi, popatrzyłem na kręcące się cycki i wracałem z powrotem lekko zmienioną trasą.

Drogomyśl:


Jutro rowery w samochód i jedziemy z Damianem do Zabrza zwiedzić tamtejsze tereny leśne. Przy okazji będzie opalanie i kąpanie się w jeziorku. Trzeba wyrównać opaleniznę, bo obecnie widać że jeżdżę w rękawiczkach i dokąd sięgają mi rękawki w koszulce :)
Dzisiaj była rozgrzewka i przygotowanie się do kręcenia w upalny dzień.

P.S.
Zobaczymy czy oglądacie tylko obrazki czy również czytacie co tu piszę ;) Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 54.45 km (2.50 km teren), czas: 02:49 h, avg:19.33 km/h, prędkość maks: 41.60 km/h
Temperatura:38.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Cel - park w Pszczynie

Niedziela, 17 czerwca 2012 | dodano: 17.06.2012Kategoria 50-100, Off Road
Po deszczowych kilkunastu dniach przyszło w końcu słońce i nadszedł dzień porządnego testowania SPDeków.

W planach były dwie wycieczki Karvina oraz Pszczyna. Karvina, bo Diana bardzo chciała, a Pszczyna bo my z Damianem chcieliśmy tam pojechać :)
Diana spędzała weekend w pracy, więc Karvinę odrzuciliśmy - poczekamy na Dianę.

Trasa:
Jastrzębie-Zdrój (Zofiówka), Pawłowice, Trakt Cesarsko-Pruski, Trakt Książęcy, Studzionka, Strumień, Wisła Mała, Wisła Wielka, Łąka, Pszczyna, Radostowice, Suszec, Kryry, Mizerów, Studzionka, Pawłowice, Jastrzębie-Zdrój


Nieco ponad 76 km (według licznika rowerowego).

Sporo kilometrów zrobiliśmy szlakiem rowerowym EuroVelo R4, który kilkukrotnie nas negatywnie zaskakiwał brakiem oznakowania.
W tym błądzeniu nie byliśmy sami. Trójka pedałujących pań też się konkretnie zgubiła. A że chorowały na absolutny brak orientacji w terenie, to nawet mapa im nie pomogła.
My z Damianem pojechaliśmy na czuja ("czuje, że to w tamtym kierunku") w kierunku Pszczyny, a panie? No cóż zamiast jechać za nami, to po dłuższej debacie obrały przeciwny kierunek od naszego - pewnie na jakieś centrum handlowe ;)

W trakcie jazdy zaliczyłem jedną glebę, bo się nie umiałem wypiąć. Miękki upadek na trawkę, przy zerowej prędkości. Chwilę później okazało się, że poluźnił się blok w prawym bucie i straciła jedna śrubka z bloku... Szybki serwis i jechaliśmy dalej.
Jakoś w okolicach 45 kilometra testowałem jeszcze raz bloki, po tym jak nieumiejętnie wjeżdżałem na krawężnik odbierając jednocześnie telefon... (dzieci nie róbcie tego w domu, a szczególnie poza domem). Buty same się wypieły z pedałów, dzięki czemu mogłem spokojnie wylądować z telemarkiem na dwie nogi ;)

Damian jedzie po rekord :P


Damian praktycznie bez przygód, choć prawie poleciał przez kierownicę próbując ratować małą żabkę, która chciała popełnić samobójstwo pod kołami Jego roweru :P
Żabka cała, Damian cały, rower Damiana również cały.

Krótka zajawka filmowa z jakże krótkiej wycieczki :)


Jezioro Goczałkowickie


Rynek w Pszczynie zdobyty


pszczyński park też się poddał ;)


Powrót do domu
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 76.44 km (13.00 km teren), czas: 04:18 h, avg:17.78 km/h, prędkość maks: 47.60 km/h
Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

50 km pokonane - przepompownia Skoczów

Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano: 02.06.2012Kategoria 50-100
Nadszedł ten dzień. Granica 50 km została pokonana ;) Wszystko dzięki Marcinowi, który wyciągnął mnie na wycieczkę aż za Skoczów.

Trasa głównie asfaltowa - moje szerokie opony (2.25) nie lubią takich dróg, a ja nie lubię głównych dróg, gdzie wydaje mi się, że niektórzy kierowcy specjalnie wyprzedają mnie na milimetry, próbując zepchnąć do rowu... choć nic nie jedzie z naprzeciwka i spokojnie mogą zjechać na przeciwny pas drogi.
Z innych niedogodności; mieliśmy strasznie wietrzny dzień, więc prócz walki z oporami toczenia, debilami i debilkami (tak, tak kobiety też nie były święte) za kierownicą, była również walka z wiatrem.

Przebiegu trasy nie podaję, wystarczy spojrzeć na mapkę i jak zwykle polecam widok hybrydowy:


W sumie wyszło prawie 80 km, czyli zbliżam się do kolejnej magicznej granicy 100 km.

Po tej trasie uda mi dosłownie płonęły i ledwo dotarłem do domu ;P. To nie moje tempo, ale z każdym kilometrem będzie coraz lepiej :)

Po paliwo - Powerade ;)


Kładka nad Wisłą w Ochabach:


Wisła

Cel wyprawy - przepompownia wody


radosny zdobywca i główny prowodyr tej wycieczki - Marcin ;)


drugi zdobywca czyli ja


Skoczów pod wiaduktem DK81
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 78.77 km (4.00 km teren), czas: 04:20 h, avg:18.18 km/h, prędkość maks: 50.60 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)