Ride on BikeKroniki rowerowe Ralpha

avatar ralph03
Jastrzębie-Zdrój

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Rok 2015 będzie zaktualizowany, w sumie ma ponad 1000 km
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(10)

Moje rowery

Cube LTD Pro 2011 9123 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ralph03.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:4292.22 km (w terenie 744.50 km; 17.35%)
Czas w ruchu:241:38
Średnia prędkość:17.76 km/h
Maksymalna prędkość:59.57 km/h
Suma podjazdów:25886 m
Maks. tętno maksymalne:182 (95 %)
Maks. tętno średnie:143 (74 %)
Suma kalorii:87309 kcal
Liczba aktywności:59
Średnio na aktywność:72.75 km i 4h 05m
Więcej statystyk

Karvina i wały wzdłuż Olzy

Niedziela, 7 lipca 2013 | dodano: 08.07.2013Kategoria 50-100
Miałem unikać jeżdżenia rowerem ze względu na uszkodzoną rogówkę oka i owrzodzenie, które się w nią wdało. Niestety nie wytrzymałem :)

Rano Rafał zadzwonił czy nie wybrałbym się z Nim do Karviny. Po dłuższym zastanowieniu i usłyszeniu, że trasa nie będzie za długa [trzeba zakrapiać oko], zdecydowałem że ruszę się z domu.

Ściągając rower ze sciany zauważyłem, że licznik w rowerze umarł z tęsknoty za mną :P Prawidłowo bateria wystarczyła na 2 lata.

Trasa:


Jastrzębie - Dolni Marclovice (CZ) - Karvina (CZ) - Darkov (CZ) - Zavada (CZ) - Gołkowice - Jastrzębie

Dojazd do Czech od strony Marklowic Dolnych. Później szybki przelot do Karviny i bokami świetnymi ścieżkami rowerowymi docieramy na rynek.


Tutaj jem śniadanie w postaci żelu o smaku bananowym, który zagryzam batonikiem Knoppers, na koniec popijam izotonikiem z proszku Izostar. Samo zdrowie :)

Po tak sytym w energię posiłku jedziemy dalej.

Zaliczamy park:


i dojeżdżamy na most nad Odrą:


od tego miejsca zaczynamy jazdę szlakiem wzdłuż Odry.

Z mapki na moście wynika, że wały nie w pełni są przejezdne i część wałów jest zamknięta.

Mapka przy moście w Darkowie:


Dla nie kumających czeskiego. W skrócie: omijamy część wałów objazdem. Cała trasa wzdłuż wałów ma być otwarta od września, kiedy to pracę zostaną ukończone.

Kto jednak ma w nosie objazd i w nosie przepisy czy tabliczki oznajmiające zakaz wjazdu itd. mam dobrą wiadomość - da się tamtędy przejechać ;) W niedzielę ciężki sprzęt był odstawiony na bok. Jak jest w dni robocze, może ktoś inny sprawdzi :)

Wczasy nad Olzą:


trafiliśmy też na grupkę śpiących bezdomnych nad rzeką- im wystarczył kawałek folii.


Do Polski wróciliśmy już przez Gołkowice. Nim dotarliśmy do domów, to jeszcze zobaczyliśmy co się dzieje w naszym jastrzębskim parku i na basenie.



w parku jakaś wystawa, a na basenie jak zwykle tłum ;)

Już schodzę:
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 52.10 km (2.00 km teren), czas: 03:20 h, avg:15.63 km/h, prędkość maks: 48.80 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

II Rajd Rowerowy - Równica

Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano: 16.06.2013Kategoria 50-100, Beskid Śląski, Off Road
Drugi tegoroczny rajd rowerowy z okazji 50-lecia Jastrzębia-Zdroju. Tym razem mieliśmy do zdobycia Równicę.

Trasa:

endomondo po raz kolejny zastrajkowało i gdzieś w lesie zamiast zygzakowatej trasy jest prosta linia...

Start spod sklepu Tomazi Bike:

To był wyjątkowy dzień weekendowy. Nienaturalnie ciepło, nienaturalnie bezdeszczowo - taki jakiś dziwny weekend, bo co to za weekend jak nie pada deszcz ;)

Trasa na Równicę asfaltowo-żwirowymi drogami. Podjazd pod Równicę tak jak i rok temu asfaltem. Pomimo tego, że podjeżdżaliśmy asfaltem, to wycisk dostałem. Może nie tak bardzo nogi, co dupa od siodełka... chyba w każdym moim wpisie na blogu, siodełko będzie głównym antybohaterem ;)

Podjazd pod Równicę z prawie równego startu. Troszkę z Toto przysnęliśmy i jak dotarliśmy na wiadukt, to już nikogo nie było.
Nim dotarłem na szczyt komercyjnej części Równicy, to udało mi się 20 osób wyprzedzić.
Sam zostałem wyprzedzony przez kilku kolarzy i Rafała, który nie jechał wspólnie z nami, tylko później wyruszył i gonił nas od Jastrzębia.

Równica zdobyta:


Na szczycie odpoczynek, pamiątkowe grupowe focenie i jak zwykle żegnamy się z całą resztą uczestników rajdu.
Po krótkiej naradzie odpuszczamy kierunek Salmopol i decydujemy, że po prostu zjedziemy z Równicy trasą inną niż asfalt, którym wjechaliśmy.

Zjazd z Równicy padł na żółtym szlak. Ostatni szlak na Równicy, którym jeszcze nie jeździłem. Szlak bardzo szybki jeśli chodzi o prędkość zjazdową, szeroki i kamienisty. Ale zdecydowanie mniejsza trudność aniżeli szlak w kierunku Brennej, a może coraz większe umiejętności mamy i mniejszy strach zjeżdżać z większymi prędkościami.

Tym razem w powietrzu nie wyczuwałem smrodu palących się klocków ;)
Krzysiek wystrzelił do przodu jak z procy, ja za nim. Gdzieś po tyłach jechał Rafał z Damianem.
Krzysiek musiał zrobić chwilowy postój, bo coś większego odbiło się od karbonowej ramy. Jak skorzystałem z okazji i pomyślałem, że zaczekam na kolegów i przy okazji nagram ich zjazd w dół.

Krzysiek pojechał dalej w dol szlakiem, a ja oczekiwałem na przybycie Rafała i Damiana. Przybyli i chwilę później nastąpiła awaria techniczna. Damian uszkodził tylne koło.
29 cali podskoczyło na większym kamieniu i widziałem jak koło nienaturalnie wykrzywia się... w dwóch miejscach nie mieściło się w widełkach roweru...

Gdzieś tam w czeluściach torebki podsiodłowej wyszukałem multitoola rowerowego z kluczami do szprych i Toto na własnym rowerze mógł uczyć się prostowania felgi :P

Toto walczy z tylnym kołem:


Szło mu całkiem sprawnie. Około godzinki zabawy i koło mieściło się w widełkach. Mogliśmy ruszać dalej do Krzyśka, który tak popędził na dół, że dość późno zainteresował się tym, że nikogo za plecami już nie ma ;)

Dalszy etap jazdy bez żadnych przygód, nie licząc tego, że zjeżdżając w dół ominęliśmy skręt żółtego szlaku (komu chce się wracać) i zamiast wyjechać przed Ustroniem, to wyjechaliśmy na w okolicach Górek Małych.

Krótką relację filmową z wypadu szukać na fb i yt jakoś w połowie tygodnia:
Grupa Wypadowa na fb
Grupa Wypadowa na yt

Rower: Dane wycieczki: 94.18 km (0.00 km teren), czas: 05:25 h, avg:17.39 km/h, prędkość maks: 48.10 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Bełk i jazda wzdłuż autostrady A1

Poniedziałek, 10 czerwca 2013 | dodano: 10.06.2013Kategoria 50-100, Off Road, samotnie
Wypad typu "byle przed siebie" oraz typu "ciekawe gdzie dojadę tą ścieżką/ulicą".

Trasa:


Jastrzębie - Żory - Szczejkowice - Bełk - Palowice - Żory - Jastrzębie

Najpierw kręcenie się po znanych okolicach.

Były pola:


Stawy:


Lasy:


Tajemnicze obiekty:




dla zainteresowanych tajemnicze obiekty znajdziecie w lesie Klajok, dawna bażanciarnia w Żorach, tuż obok budynków Zakładu Aktywności Zawodowej "Wspólna Pasja".

Zahaczyłem również o odkryty basen w Żorach. Wjechałem w kolejny las i wyjechałem tuż przy autostradzie A1.
Żeby jechać wzdłuż autostrady żwirową drogą trzeba często szukać kładek, bo co jakiś czas natkniemy się na jakieś strumyki czy rzeczki. Kładka nie zawsze znajduje się po tej stronie autostrady po której my akurat jesteśmy. Czasem trzeba przejechać pod autostradą i szukać kładki po drugiej stronie.

Jedną kładkę znalazłem dzięki uprzejmości starszego pana, który akurat przechodził pod A1. A już miałem rzeczkę wpław pokonywać - była za szeroka na przeskoczenie.

jedna z kładek:



w lasach wielkie błoto, co widać po oponach w rowerze:



Jadać wzdłuż autostrady a później przeskakując na szlak rowerowy docieram do Bełku. Szlak prowadzi dalej pewnie gdzieś w kierunku Knurowa lub nawet Gliwic, ale nie mam czasu na sprawdzenie tego. Zresztą nie mam prowiantu na taką trasę i tylko bidon z sokiem.
Minus wypadów w pojedynkę - nic nie kupisz w sklepie, bo strach zostawić rower bez opieki.

Z Bełku kieruje się do Palowic, tutaj chwilka odpoczynku na ławeczce i wjeżdzam w palowickie lasy i Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe.

Staw Gichta:


Tutaj jak zwykle sporo cyklistów, towarzystwo z kijkami i bez kijków. Atmosfera w lesie po drugiej stronie wiślanki jest zdecydowanie spokojniejsza i człowiek czuje się jak w lesie, a nie jak na deptaku ;)

Przelot przez tory:


i kieruję się do centrum Żor.
tutaj dwa odpoczynki, bo tyłek wciąż nie lubi nowego siodełka i wracam do Jastrzębia.

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 61.40 km (16.00 km teren), czas: 03:40 h, avg:16.75 km/h, prędkość maks: 41.80 km/h
Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

O (r)zesz... e i lasy wokół Żor

Niedziela, 19 maja 2013 | dodano: 19.05.2013Kategoria Off Road, 50-100
Plan na dzień dzisiejszy. Zaliczyć lasy w okolicach Żor. Wycieczka z Benym oraz Krzyśkiem. Plan wypadu ustalony wcześniej przeze mnie i troszeczkę przeze mnie pokręcony. Docelowo trasa wyliczona była na 65 kilometrów, a zrobiło się z nich prawie 80 kilometrów... wszystko przez O (r)zesz...e, które nie było w planach.

Nie obyło się bez awarii rowerowych, ale tym razem awaria dopadła mnie.

Trasa:


Jastrzębie - Świerklany - Żory - Woszczyce - Orzesze - Palowice - Żory - Rudziczka - Warszowice - Krzyżowice - Jastrzębie

Wycieczka wyrusza o 11 rano. Ja z nowym łancuchem, Beny z łańcuchem "poklejonym" po ostatnim rwaniu, A Krzysiek dopiero przed wymianą na kolejny - preferuje "jazdę na trzy łańcuchy" i cyklicznie wymienia je.

Do Żor dojeżdżamy od Bażanciarni w Rogoźnej - pierwszy las zaliczony.
Na żorskim rynku wymuszony postój. Odkręcił mi się koszyk... Bidonu bym nie stracił, ale nieprzyjemnie hałasował. To zapowiadało, że coś większego wisi w powietrzu ;)
Dokręcam koszyk i jedziemy dalej w kierunku kolejnego lasu. Tym razem las z prawdziwego zdarzenia, którym mamy dotrzeć do Woszczyc.

Brak szlaków, ale radzimy sobie:


Jazda po lesie niczym po nadmorskich wydmach. Zapach lasu, piasek pod kołami - klimatycznie :)

Nim docieramy do Woszczyc odbijamy w kierunku hałd kopalni Krupiński.
Najwyższego szczytu nie zdobywamy, bo ochrona się nami zainteresowała.

Hałda za KWK Krupiński:


Widok na Hutę Łaziska:


Krzysiek zauważa, że mam strzelony pręt pod siodełkiem. Nie wiem czy nie wytrzymał mojej "wieszakowej" wagi czy to po prostu zmęczenie materiału. Na wszelki wypadek poszukam jakiejś cud diety na odchudzanie kości ;)
Na tydzień przed rajdem muszę na szybko kombinować siodełko i nie mam praktycznie w ogóle czasu, żeby się do niego przyzwyczaić.

Awaria, ale da się jechać bez jakiegoś dyskomfortu:


Nie sprawdzamy czy ochrona będzie chciała nas pogonić z hałdy, wracamy z powrotem do lasu i lecimy na Woszczyce. Tu przelot przed DK-81 i kierunek Palowice.
Tak dobrze się jechało przed siebie, że jakimś cudem wylądowaliśmy na rynku w O żesz...! Orzeszu :)

Rynek raczej z nazwy:


...ale Jastrzębie-Zdrój nie ma rynku, a Zdrojem jest tylko z nazwy :)

Z Orzesza docieramy do Palowic, gdzie robimy dłuższą przerwę na Cole i batoniki.
Stąd już mamy rzut obręczą do kolejnego lasu. Tu już są szlaki, z których oczywiście korzystamy.

Staw Gichta:


Cysterskie kompozycje krajobrazowe i pojezierze Palowickie opuszczamy, by za chwilkę znaleźć się pod Miasteczkie TwinPigs. Tutaj tłum ludzi i pełen parking.
Załapaliśmy się nawet na pokaz jeździecki z Dzikiego Zachodu.

Bilety nabyte u koników w pakiecie "widok zza płotu" :P :


Spod Miasteczka TwinPigs kierujemy się na staw Śmieszek, przecinamy ulicę Nowopszczyńską i przed nami kolejny las - Baraniok - w który wbijamy się na wysokości Rudziczki i z którego wyjeżdżamy w Warszowicach.
Po raz kolejny przecinamy Wiślankę i przez Krzyżowice, Pniówek oraz świeżo otwartą Drogą Południową docieramy do domów. Chwilę wcześniej Krzysiek odbija w swoim kierunku.

To tyle z dnia dzisiejszego, kończę pisanie i zabieram się za szukanie nowego siodełka ;)

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 79.13 km (18.50 km teren), czas: 03:55 h, avg:20.20 km/h, prędkość maks: 48.30 km/h
Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Tragedie rowerowe w dwóch aktach

Środa, 15 maja 2013 | dodano: 16.05.2013Kategoria 50-100
Trasa:

Jastrzębie - Golasowice - Zbytków - Strumień - Zbytków - Jarząbkowice - Golasowice - Jastrzębie - Zebrzydowice - Marklowice Górne - Jastrzębie

Akt I - Tomek i dwie pany:

Dzień wcześniej umówiłem się z Tomkiem, że możemy się wybrać gdzieś pojeździć rowerami. Będzie okazja żeby w końcu zaczął sezon rowerowy oraz przetestował nowo nabytego Treka. Rajd rowerowy tuż tuż i jakaś rozgrzewka by się przydała.

Przed południem dzwoni telefon. To Tomek dzwoni - jedziemy do Strumienia.
Spotkanie pod McDonaldem, szybkie oglądanie nowego Treka i w drogę.

Pogoda słoneczna, wiec i jazda bardzo przyjemna. Dzisiaj jeżdżę bez rękawiczek, żeby opalić sobie dłonie i prawdopodobnie nabawić się odcisków ;)

Mniej więcej przed Zbytkowem, a za Golasowicami mijamy towarzystwo z dwoma małymi Yorkami. Zwalniam praktycznie do zera, choć nasze tempo jazdy i tak jest spacerowe. Tomek tylko nieznacznie wytrąca prędkość... jeden z Yorków rzuca się pod Treka i ma więcej szczęścia niż rozumu. Głową odbija się od przedniej opony, a jego małe i drobne ciało zostaje delikatnie odrzucone na bok. Był pisk, ale to tylko pisk przerażonego psiaka - a Trek mógł zabić, rozjechanie karku takiemu małemu zwierzęciu oznaczałoby 700 do 2000 zł (w zależności czy z rodowodem) straty dla właściciela puszczającego psa bez smyczy, no i najważniejsze, utratę kochającego zwierzątka.
Dalsza podróż do Strumienia bez przygód. Na miejscu odwiedzamy cukiernie oraz fontannę.

Posiłek regeneracyjny:


a następnie jodowe inhalacje przy fontannie:


Kilometrów wciąż mało, więc decydujemy że teraz odwiedzimy Zebrzydowice.
Za Zbytkowem odbijamy między pola i Trek przechodzi testy w terenie.

Prócz błota o sporych kałuż musimy pokonać również krowie łajno wylewające się na naszą trasę. O zapachu i drobnych kawałkach g... wystrzeliwującego spod kół naszych rowerów nie będę może wspominał ;)

Jakaś farma na skraju Jarząbkowic:


Kawałek za farmą na prawie 30 kilometrze wycieczki sprawdzam na mapie czy jest jakaś szansa na jakiś leśny skrót w kierunku Zebrzydowic i po tej chwili postoju okazuje się, że tomkowy Trek nie ma z przodu powietrza... a z tyłu jakoś go jest ciut zbyt mało.

Tomek pompuje oponę z tyłu, a przód wymienia. Prawdziwy rowerzysta zawsze ma zapasową detkę.

Pit Stop na trasie:


powietrze z tyłu też zeszło, ale prawdziwy rowerzysta prócz dętki ma też łatki. Niestety nie mogłem Tomka poratować moją zapasową detką, bo Trek miał wentyle włoskie Presta, a nie samochodowe czyli Schradera.
Cóż nie zawsze nowy rower, to nowe możliwości. Czasem też są to nowe problemy :)

Przyczyna złapania jednej i drugiej pany:


Opony z Bontragera przepuściły po jednym kolcu na koło i dwie dętki załatwione.
Lepimy dwie przedziurawione dętki i ta decyzja do był strzał w dziesiątkę. W tym zdaniu słowo strzał jest słowem kluczem, słowem wytrychem.

Pierwsza polepiona dętka zostaje osadzone na miejscu. Tomek przystępuje do pompowania i następuje tragedia... Dętka wychodzi bokiem, robi się balon, który momentalnie zaczyna rosnąć i rosnąć... dętka kończy swój krótki żywot głośnym wystrzałem. Ale przynajmniej wiemy, że łatka była dobrze naklejona :P

Booom:


Kolejna lepiona dętka zostaje osadzona na miejscu. Tym razem obchodzimy się jak z jajkiem stosując przy tym chirurgiczną precyzję. To dętka ostatniej szansy, a do domu daleko.
Tomek znów pompuje, wstrzymujemy oddechy, sprawdzamy brzeg opony czy jakiś balon ponownie nie chce nas zaskoczyć... udało się. Operacja zakończona sukcesem, pacjent żyje, a nawet jeździ ;)

Za tę operację Tomek otrzymuje wieniec z rozerwanej dętki:


Teraz już kierunek Jastrzębie. Straciliśmy trochę czasu na walkę z dętkami i co najważniejsze Tomek stracił zaufanie do Bontragera.

W Jastrzębiu pomału żegnam się z Tomkiem i dzieje się rzecz niesłychana. Z naprzeciwka trafiamy na Benego. Gdzie jedzie? Do Zebrzydowic.

Akt II - Beny i łańcuch zerwany:
Skoro Beny jedzie do Zebrzydowic, ja mam wciąż kilka godzin wolnego czasu przed pracą i tylko 40 kilometrów na liczniku, to zawracam i gonię Benego.

Grupa Wypadowa jedzie do Zebrzydowic i będzie jeździć po Zebrzydowicach ;)

Trasa szlakami rowerowymi, spora część szlaków to dla mnie jedna wielka nowość. Nawigator Beny jak zwykle zaskakuje znajomością terenu :) przejazd przez las i wyskakujemy w pobliżu zebrzydowickiego kąpieliska.

Staw Młyńszczok:/b]


Tu chwilka przerwy i jedziemy dalej kolejne lasy zaliczyć.

[b]Wzdłuż granicy z Republiką Czeską:




Co jakiś czas Beny narzeka na przeskakujący łańcuch, no może nie co jakiś ale często i głównie na podjazdach.
Przeskakujący łańcuch wytrzymuje Zebrzydowice, wytrzymuje Marklowice Górne, wytrzymuje połowę Jastrzębia i pod Urzędem Miasta okazuje się, że trzyma się ledwo, ledwo na bolcu. W końcu widać gołym okiem czemu przeskakiwał przez tyle kilometrów.
Przed nami zjazd Piłsudskiego, wiec ulga dla łańcucha i podjazd pod Zofiówkę.
Podjazd Rybnicką jest za długi i łańcuch może nie wytrzymać. Rzucam pomysłem, żeby wjechać bokiem poza asfaltem. Jest stromiej ale sporo krócej i później już jazda po płaskim.
W razie czego zawsze tą małą górkę można wprowadzić rower. Beny jednak nie zsiada z roweru i delikatnie wspina się pod górkę żartując, że łańcuch na pewno strzeli na samej górze, na ostatnim depnięciu.

Dzień w którym Beny został prorokiem:


Jakieś 500 metrów przed domem Beny albo prowadzi rower, albo używa go jako hulajnogi ;)

Czy to było jakieś złe fatum rowerowe czy to ja przyniosłem im pecha?;P

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 73.71 km (9.00 km teren), czas: 03:53 h, avg:18.98 km/h, prędkość maks: 44.80 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Park Leśny u Kaczyny oraz tajemnicze obiekty

Piątek, 10 maja 2013 | dodano: 10.05.2013Kategoria 50-100
Nocka w pracy za mną. Wskakuje w samochód i śmigam do krwiodawstwa upuścić około pół litra krwi. Poszło równie sprawnie co w pracy, więc właśnie rozpoczynam weekend.

Pogoda przepiękna, spać mi się nie chce, więc co robię? Chwytam za telefon i zbieram rowerzystów :)
Toto do pracy, Jaro do pracy, Darku do Londynu (tak wiem, że nie ma takiego miasta, jest Lądek Zdrój), Krzysiek wciąż na urlopie więc z radością się zgłasza, choć w małym szoku, że nie śpię :)

Pierwotny plan pojechać do Żor i zwiedzić las na lewo od Wiślanki. Ale okazało się, że w Wodzisławiu czeka na nas pewien rowerzysta. Jedziemy do Wodzicha na spotkanie z Jackiem, z którym będziemy wspólnie zwiedzać tamtejsze okolice.


Trasa:


Jastrzębie-Zdrój - Gogołowa - Połomia - Wodzisław Śląski - Turza Śląska - Gorzyczki - Gorzyce - Bełsznica - Rogów Park Leśny - Czyżowice - Wodzisław Śląski - Połomia - Gogołowa - Jastrzębie-Zdrój

Takim sposobem wpadło 67 km :)

Dojazd do Wodzisławia przebiegł bez najmniejszych kłopotów. Pomimo tego, że Krzysiek ma problemy z nawigowaniem do celu trafiamy pod dom Jacka ;)
Na miejscu okazuje się, że Jacek jeszcze nie zdążył poznać okolicy, ale proponuje pojechać do Olzy. Jedziemy oczywiście.

W drodze trafiamy na żółty szlak i nim staramy się dotrzeć na miejsce.
Szlak dość dobrze oznaczony, poprowadzony bocznymi drogami, starymi nasypami kolejowymi, czasem lasami czy polami. Naprawdę sympatycznie się jedzie poza głównymi trasami, ale wszystko co piękne szybko się kończy... gdzieś zgubiliśmy tabliczkę i do Olzy nie trafiliśmy.

Jednak nim zgubiliśmy szlak, trafiliśmy na tajemniczy obiekt na swojej drodze.

30 kilometr trasy, a tu takie coś:


Zrujnowane budynki, a obok tor driftowy.

Postanawiamy zapuścić się głębiej i zwiedzić teren od wewnątrz:




Według informacji znalezionych w Internecie. Najpierw była tu kopalnia. Na niektórych budynkach widnieją jeszcze napisy rodem z PRL o bezpiepieczeństwie pracy. Później siedzibę miało tutaj konsorcjum ALPINE z betoniarnią i zakładem przygotowania asfaltu na potrzeby budowy autostrady A1.
Obecnie jest to tor dla drifterów.

Kawałek dalej trafiamy na punkt wypoczynkowy dla strudzonych rowerzystów pielgrzymów.


Długo tu nie siedzimy, komary nieustannie atakują. Nawet Maryja z kapliczki nie ma na nich mocy :)

Kilka kilometrów dalej gdzieś coś poknociłem i straciliśmy się ze szlaku. Szybki rzut okiem na mapę i okazuje się, że Olzę minęliśmy bokiem. Słaby ze mnie nawigator nie to co Beny ;)
Jacek miał jeszcze plany na wieczór, więc nie odbijamy na Odrę i Olzę tylko kierujemy się dalej przed siebie do Rogowa. A w Rogowie...

W Rogowie trafiamy na Park Leśny u Kaczyny. Strona Parku
Są tu ścieżki spacerowe, stadnina koni, plac zabaw oraz mini Zoo
między innymi z takimi sympatycznymi zwierzątkami:


Park wygląda na wciąż rozbudowywany, więc atrakcji będzie w nim wiele. Nikt nas nie gonił [nie licząc mało gościnnego psa], wiec obstawiam że wjazd za darmo - przynajmniej rowerami :)
Park polecamy, bardzo fajne odkrycie.

Prawie jak drużyna pierścienia, a to tylko drużyna z GKT Zofiówka :P:


51 kilometr i żegnamy się z Jackiem. Teraz kierunek Jastrzębie-Zdrój przez Balaton - nie mogłem sobie tego odmówić.

Kąpielisko Batalon:


Na resztkach sił docieram do domu. Nocka w pracy, oddanie krwi plus trochę kilometrów potrafią człowieka wykończyć. Jak dobrze, że już weekend :)

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 67.12 km (8.00 km teren), czas: 03:24 h, avg:19.74 km/h, prędkość maks: 46.50 km/h
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Brenna... prawie ;)

Środa, 8 maja 2013 | dodano: 08.05.2013Kategoria 50-100
Po nocce w pracy wracam do domu. Na dworze pogoda iście wakacyjna. Błękitne niebo, gorąco, żar leje się z nieba. Już wiem, że dziś będzie rower :)

3 godziny snu i jestem gotów do zrobienia kilku kilometrów.
"Memory fajw Krzysiu" i jesteśmy umówieni na wspólny wypad rowerami.
Pogoda już mniej upalna i widać gołym okiem, że coś wisi w powietrzu, ale trzeba być dobrej myśli czyli olać serwisy pogodowe.

Trasa:


Jastrzębie - Bąków - Drogomyśl - Ochaby - Skoczów - Prawie Brenna - Skoczów - Ochaby - Drogomyśl - Bąków - Jastrzębie

W planach był wypad do Ochab i z powrotem, później Skoczów i z powrotem, a dojechaliśmy prawie do Brennej :).

Ale po kolei.
Docieramy do wiślanki w Drogomyślu, tu nas łapie pierwszy deszcz. Na całe szczęście jest przystanek.
Niczym "przystankersi" okupujemy wiatę przystanku i czekamy aż przestanie padać.
Oczywiście wszystko logistycznie dograne było, bo nim zaczęło padać deszcz, to my już zajęliśmy strategiczne miejsca pod wiatą :)

Odmiana blokersa - Krzysiek przystankers:


Przeszło pół godziny wpatrywania się w przejeżdżające pojazdy i możemy ponownie ruszać. Na szczęście to był przelotny deszcz. Burze i pioruny gdzieś przeszły bokiem. Choć nad głowami jakieś gromy Zeusa słyszeliśmy.
Mokrymi ścieżkami rowerowymi dojeżdżamy do Ochab.

wyszło słoneczko:



Styl przyczajonego żurawia:


Mycie opon w Wiśle:


Wciąż mokrymi ścieżkami rowerowymi pełnymi kałuż jedziemy w kierunku Brennej. Ochaby i Skoczów to było trochę za mało kilometrów :)
W Górkach Wielkich odwiedzamy sklep. Power wafel na ząb i znowu przemy do przodu.
Praktycznie przed samą Brenną ponownie atakują nas chmury deszczowe. Niestety brak w okolicach przystanków, więc decydujemy się zawrócić i uciekać przed deszczem.
Deszczowe chmury po raz kolejny obrały sobie bezbronnych i nieprzygotowanych na takie warunki rowerzystów :)

Idzie chmura, spadamy stąd:


Przez kilka kilometrów jedziemy w kroplach deszczu, ale dobre tempo jazdy pozwola nam na ucieczkę i jedyne krople, które spadają na nas, to te wyrzucane przez koła naszych rowerów.

Przed Bąkowem jeszcze jedna przerwa na batoniki:


i kilka kilometrów dalej wjeżdżamy do Jastrzębia.


Następnym razem uda się dojechać do Brennej w końcu "nie ma złej pogody, jest tylko źle ubrany rowerzysta" :)

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 76.42 km (15.00 km teren), czas: 03:52 h, avg:19.76 km/h, prędkość maks: 43.70 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Strumień, Suczec, Żory i tajemniczy obiekt...

Poniedziałek, 6 maja 2013 | dodano: 06.05.2013Kategoria 50-100, Off Road
Kolejny piękny dzień w raju :)

Słońce na niebie, ubieram się, wychodzę z domu i... zaczyna kropić, robi się ciemno, dodatkowo wiatr zaczyna mocniej wiać. Wracam do domu i czekam na rozwój sytuacji. Dostaję info od Asi, że u Niej słońce i zero obaw na jakikolwiek deszcz.
Podejście numer dwa. Wychodzę z domu, na niebie ciągle pochmurno i ciągle wieje, ale deszczu brak. Jakieś pół godziny jestem w plecy przez te pogodowe anomalia, znaczy przelotny deszcz. Nic nie szkodzi, nadrobię na trasie.
Ruszam.

Trasa:

Jastrzębie - Pawłowice - Trakt cesarsko-pruski - Strumień - Wisła Mala - Studzionka - Mizerów - Kryry - Suszec - Rudziczka - Żory - Rudziczka - Suszec - Żory - Jastrzębie
W sumie 73 km.

Kierunek Pawłowice, które mijam bokiem wzdłuż torów kolejowych. Tutaj pierwsze błoto spada na moje plecy ;)
Kolejne kilometry i przepiekny trakt cesarsko-pruski. Jak zwykle zachęcam, polecam i reklamuje.

Trakt Cesarsko-Pruski:


i jeszcze raz to zjawiskowe miejsce:


Po 15 kilometrach jestem w Strumieniu. Nie mam czasu na odpoczynek przy fontannie i wdychanie jodu. Mknę dalej na szerokich i szumiących oponach 2.25 ;)
Połykam Wisłę Małą, połykam Studzionkę i przed Mizerowem połyka mnie jakaś kolarka na kolarce... ale to nawet dobrze, bo dzięki niej łatwiej mi się jedzie. Trzymając się nieustannie na ogonie kolarzówki docieram do Suszca. Jeszcze tylko parę minut i jestem pod domem Asi i małej Ani, z którymi będę dzisiaj jeździł po tutejszych okolicach.
W planach mamy:
Staw Gwaruś, Staw Śmieszek i lądowisko dla helikopterów przy budynku ze złotym dachem.... to ten tajemniczy obiekt. Obiekt wypatrzony jakiś czas temu z ulicy.

Stawek Gwaruś:


EU07 ruszający ze stacji Suszec Kopalnia:


Staw Śmieszek i pingwiny z Madagaskaru:


to jest idealny przykład jak zachęcić ludzi do sprzątania po sobie wszelakich papierków czy innych śmieci.
Ania nakarmiła pingwinki. Dostały opakowania po Snickersach :)

W drodze powrotnej ze Śmieszka zahaczamy o tajemniczy obiekt.

Wieża ze złotym dachem:


na placu nowy Mercedes E-Class Coupe, za domem jakiś stary wojskowy samolot odrzutowy i najciekawszy obiekt - lądowisko dla helikopterów.

Po prawej wieża, po lewej lądowisko


Z drogi 935 widać dużo lepiej to lądowisko. Jadąc od Żor na Pszczynę tuż przed tabliczką informującą o wyjeździe z Żor patrzymy w lewo i widzimy złoty dach oraz lądowisko.

Zainteresowani tym tajemniczym obiektem, ale leniwi żeby się tam wybrać zapraszam na google street maps.
Namiary na widok z samolotem:
Samolot

Obok tego małego pałacyku znajduje się magazyn duńskiej firmy Dolle, która jest producentem schodów modułowych, strychowych, kręconych itd. Własnie między pałacykiem, a magazynem stoi samolot.

Wracamy do Suszcza, tu się żegnam z dziewczynami i wzdłuż lasu jadę w kierunku Żor. Przed samymi Żorami zaczyna kropić deszcz.
Na całe szczęście nie rozpadało się, całą drogę do Jastrzębia tylko kropiło.

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 72.86 km (18.00 km teren), czas: 04:12 h, avg:17.35 km/h, prędkość maks: 45.80 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Republika Czeska razy dwa

Wtorek, 23 kwietnia 2013 | dodano: 23.04.2013Kategoria 50-100
Słonecznie, praktycznie bezwietrznie, rowerowo :)

To była szybka akcja. Damian napisał smsa z pytanie czy jutro rower, ja odpisałem, że jeszcze nie wiem, nad ranem jeszcze raz napisałem, że teraz wiem i już było jasne idziemy na rowery :)


Trasa:


Zofiówka - Centrum - Bzie - Pielgrzymowice - Zebrzydowice - Marklowice Górne - Petrovice (CZ) - Żwirki i Wigury - Petrovice (CZ) - Skrbeńsko - Gołkowice - Godów - Skrzyszów - Moszczenica - Zofiówka

52 kilometry

Na początek do Bierdonki do wodopoju. Następnie w okolice stadionu, bo miałem elektroniczną przesyłkę do dostarczenia. Po tych drobnych czynnościach już mogliśmy skierować się na Zebrzydowice.
Po drodze w Pielgrzymowicach trafiamy na punkt wypoczynkowy dla rowerzystów. Podobno gmina Pawłowice ma takich punktów aż 9.

Postój w Zebrzydowicach:

Nie wiem kto projektował te stojaki, ale dobrze napompowana opona 2.25 nie wchodzi w ten stojak zwany potocznie jako łamikółka.

Z Zebrzydowic wpadamy do czeskich sąsiadów i kierujemy się szlakiem w kierunku Godowa.

Nie tylko Skodami Czech jeździ:


Szlak doprowadza nas z powrotem do Polski, do jastrzębskiego przejścia granicznego na Żwirki i Wigury. Jadąc dalej szlakiem wracamy z powrotem do Czech i 4 kilometry dalej znów przekraczamy granicę i jesteśmy w Skrbeńsku.
Dobrze, że jest ta strefa Schengen można swobodnie się poruszać i nie martwić się brakiem paszportu klubu Polsatu.

Na granicy Goodowa i Skrzyszowa trafiamy na kolejny ciekawy pojazd.

Jakiś wojskowy transporter plus kuchnia polowa:


Ten wypad, to był bardzo dobrze zagospodarowany czas przed pracą :) Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 52.00 km (4.00 km teren), czas: 02:51 h, avg:18.25 km/h, prędkość maks: 44.60 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pszczyna

Niedziela, 21 kwietnia 2013 | dodano: 21.04.2013Kategoria 50-100
Największy wróg rowerzysty, to wiatr porywisty...

Na niebie zero chmur, na termometrach koło 20*C, a w słońcu mocno powyżej 25*C. Pogoda na idealna na rower... ale nie... musiało wiać jak cholera.

Trasa:


Zofiówka - Bzie - Golasowice - Zbytków - Strumień - Wisła Mała - Wisła Wielka - Łąka - Pszczyna - Łąka - Studzionka - Pawłowice - Bzie - Zofiówka

W sumie 71 km.

Na wypad do Pszczyny umówiony byłem z Rafałem i Benym. Niestety tego ostatniego zabrakło. Nasz pilot i nawigator został w domu :)
Z Rafałem spotkałem się w pobliżu lasu Kyndra i razem ruszyliśmy w kierunku Strumienia. Jazda szła dość nieźle o ile nie trafialiśmy na otwarte przestrzenie.
W Strumieniu chwila postoju:


i jedziemy dalej w kierunku Pszczyny wzdłuż Jeziora Goczałkowickiego.


Tutaj już otwarte przestrzenie. Wiatr od jeziora, wiatr od strony pól. Walka, walka i jeszcze raz walka... i tak przez prawie 10 kilometrów. Czułem się jak żagiel, tyle że wiatr wiał jak zwykle w przeciwnym kierunku do jazdy.

Ale po walce nadszedł triumf.

Pszczyna zdobyta:


Były żubry, łosie czy inna zwierzyna parzystokopytna.
Pokręciliśmy się jeszcze po parku:


i wracaliśmy do domu. Powrót już praktycznie bez wiatru i częściowo terenem. Szlakiem R4 wzdłuż Jeziora Łąka, Traktem Książęcym oraz Cesarsko-Pruskim. Trochę tych szlaków mamy w okolicach ;)

Na trasie w gminie Pawłowice widać poczynione ubiegłoroczne inwestycje rowerowe. Sporo nowych lub odnowionych znaków oraz sporo punktów odpoczynkowych dla rowerzystów. Dobrze wydane pieniądze i dobrze pozyskane fundusze z UE.

I tym pozytywnym akcentem kończę wpis i zapraszam do kolejnych rowerowych opowieści:
Grupa Wypadowa Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 71.00 km (14.00 km teren), czas: 04:20 h, avg:16.38 km/h, prędkość maks: 38.70 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)