- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Tragedie rowerowe w dwóch aktach
Środa, 15 maja 2013 | dodano: 16.05.2013Kategoria 50-100
Trasa:
Jastrzębie - Golasowice - Zbytków - Strumień - Zbytków - Jarząbkowice - Golasowice - Jastrzębie - Zebrzydowice - Marklowice Górne - Jastrzębie
Akt I - Tomek i dwie pany:
Dzień wcześniej umówiłem się z Tomkiem, że możemy się wybrać gdzieś pojeździć rowerami. Będzie okazja żeby w końcu zaczął sezon rowerowy oraz przetestował nowo nabytego Treka. Rajd rowerowy tuż tuż i jakaś rozgrzewka by się przydała.
Przed południem dzwoni telefon. To Tomek dzwoni - jedziemy do Strumienia.
Spotkanie pod McDonaldem, szybkie oglądanie nowego Treka i w drogę.
Pogoda słoneczna, wiec i jazda bardzo przyjemna. Dzisiaj jeżdżę bez rękawiczek, żeby opalić sobie dłonie i prawdopodobnie nabawić się odcisków ;)
Mniej więcej przed Zbytkowem, a za Golasowicami mijamy towarzystwo z dwoma małymi Yorkami. Zwalniam praktycznie do zera, choć nasze tempo jazdy i tak jest spacerowe. Tomek tylko nieznacznie wytrąca prędkość... jeden z Yorków rzuca się pod Treka i ma więcej szczęścia niż rozumu. Głową odbija się od przedniej opony, a jego małe i drobne ciało zostaje delikatnie odrzucone na bok. Był pisk, ale to tylko pisk przerażonego psiaka - a Trek mógł zabić, rozjechanie karku takiemu małemu zwierzęciu oznaczałoby 700 do 2000 zł (w zależności czy z rodowodem) straty dla właściciela puszczającego psa bez smyczy, no i najważniejsze, utratę kochającego zwierzątka.
Dalsza podróż do Strumienia bez przygód. Na miejscu odwiedzamy cukiernie oraz fontannę.
Posiłek regeneracyjny:

a następnie jodowe inhalacje przy fontannie:

Kilometrów wciąż mało, więc decydujemy że teraz odwiedzimy Zebrzydowice.
Za Zbytkowem odbijamy między pola i Trek przechodzi testy w terenie.
Prócz błota o sporych kałuż musimy pokonać również krowie łajno wylewające się na naszą trasę. O zapachu i drobnych kawałkach g... wystrzeliwującego spod kół naszych rowerów nie będę może wspominał ;)
Jakaś farma na skraju Jarząbkowic:

Kawałek za farmą na prawie 30 kilometrze wycieczki sprawdzam na mapie czy jest jakaś szansa na jakiś leśny skrót w kierunku Zebrzydowic i po tej chwili postoju okazuje się, że tomkowy Trek nie ma z przodu powietrza... a z tyłu jakoś go jest ciut zbyt mało.
Tomek pompuje oponę z tyłu, a przód wymienia. Prawdziwy rowerzysta zawsze ma zapasową detkę.
Pit Stop na trasie:

powietrze z tyłu też zeszło, ale prawdziwy rowerzysta prócz dętki ma też łatki. Niestety nie mogłem Tomka poratować moją zapasową detką, bo Trek miał wentyle włoskie Presta, a nie samochodowe czyli Schradera.
Cóż nie zawsze nowy rower, to nowe możliwości. Czasem też są to nowe problemy :)
Przyczyna złapania jednej i drugiej pany:

Opony z Bontragera przepuściły po jednym kolcu na koło i dwie dętki załatwione.
Lepimy dwie przedziurawione dętki i ta decyzja do był strzał w dziesiątkę. W tym zdaniu słowo strzał jest słowem kluczem, słowem wytrychem.
Pierwsza polepiona dętka zostaje osadzone na miejscu. Tomek przystępuje do pompowania i następuje tragedia... Dętka wychodzi bokiem, robi się balon, który momentalnie zaczyna rosnąć i rosnąć... dętka kończy swój krótki żywot głośnym wystrzałem. Ale przynajmniej wiemy, że łatka była dobrze naklejona :P
Booom:

Kolejna lepiona dętka zostaje osadzona na miejscu. Tym razem obchodzimy się jak z jajkiem stosując przy tym chirurgiczną precyzję. To dętka ostatniej szansy, a do domu daleko.
Tomek znów pompuje, wstrzymujemy oddechy, sprawdzamy brzeg opony czy jakiś balon ponownie nie chce nas zaskoczyć... udało się. Operacja zakończona sukcesem, pacjent żyje, a nawet jeździ ;)
Za tę operację Tomek otrzymuje wieniec z rozerwanej dętki:

Teraz już kierunek Jastrzębie. Straciliśmy trochę czasu na walkę z dętkami i co najważniejsze Tomek stracił zaufanie do Bontragera.
W Jastrzębiu pomału żegnam się z Tomkiem i dzieje się rzecz niesłychana. Z naprzeciwka trafiamy na Benego. Gdzie jedzie? Do Zebrzydowic.
Akt II - Beny i łańcuch zerwany:
Skoro Beny jedzie do Zebrzydowic, ja mam wciąż kilka godzin wolnego czasu przed pracą i tylko 40 kilometrów na liczniku, to zawracam i gonię Benego.
Grupa Wypadowa jedzie do Zebrzydowic i będzie jeździć po Zebrzydowicach ;)
Trasa szlakami rowerowymi, spora część szlaków to dla mnie jedna wielka nowość. Nawigator Beny jak zwykle zaskakuje znajomością terenu :) przejazd przez las i wyskakujemy w pobliżu zebrzydowickiego kąpieliska.
Staw Młyńszczok:/b]

Tu chwilka przerwy i jedziemy dalej kolejne lasy zaliczyć.
[b]Wzdłuż granicy z Republiką Czeską:

Co jakiś czas Beny narzeka na przeskakujący łańcuch, no może nie co jakiś ale często i głównie na podjazdach.
Przeskakujący łańcuch wytrzymuje Zebrzydowice, wytrzymuje Marklowice Górne, wytrzymuje połowę Jastrzębia i pod Urzędem Miasta okazuje się, że trzyma się ledwo, ledwo na bolcu. W końcu widać gołym okiem czemu przeskakiwał przez tyle kilometrów.
Przed nami zjazd Piłsudskiego, wiec ulga dla łańcucha i podjazd pod Zofiówkę.
Podjazd Rybnicką jest za długi i łańcuch może nie wytrzymać. Rzucam pomysłem, żeby wjechać bokiem poza asfaltem. Jest stromiej ale sporo krócej i później już jazda po płaskim.
W razie czego zawsze tą małą górkę można wprowadzić rower. Beny jednak nie zsiada z roweru i delikatnie wspina się pod górkę żartując, że łańcuch na pewno strzeli na samej górze, na ostatnim depnięciu.
Dzień w którym Beny został prorokiem:

Jakieś 500 metrów przed domem Beny albo prowadzi rower, albo używa go jako hulajnogi ;)
Czy to było jakieś złe fatum rowerowe czy to ja przyniosłem im pecha?;P
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jastrzębie - Golasowice - Zbytków - Strumień - Zbytków - Jarząbkowice - Golasowice - Jastrzębie - Zebrzydowice - Marklowice Górne - Jastrzębie
Akt I - Tomek i dwie pany:
Dzień wcześniej umówiłem się z Tomkiem, że możemy się wybrać gdzieś pojeździć rowerami. Będzie okazja żeby w końcu zaczął sezon rowerowy oraz przetestował nowo nabytego Treka. Rajd rowerowy tuż tuż i jakaś rozgrzewka by się przydała.
Przed południem dzwoni telefon. To Tomek dzwoni - jedziemy do Strumienia.
Spotkanie pod McDonaldem, szybkie oglądanie nowego Treka i w drogę.
Pogoda słoneczna, wiec i jazda bardzo przyjemna. Dzisiaj jeżdżę bez rękawiczek, żeby opalić sobie dłonie i prawdopodobnie nabawić się odcisków ;)
Mniej więcej przed Zbytkowem, a za Golasowicami mijamy towarzystwo z dwoma małymi Yorkami. Zwalniam praktycznie do zera, choć nasze tempo jazdy i tak jest spacerowe. Tomek tylko nieznacznie wytrąca prędkość... jeden z Yorków rzuca się pod Treka i ma więcej szczęścia niż rozumu. Głową odbija się od przedniej opony, a jego małe i drobne ciało zostaje delikatnie odrzucone na bok. Był pisk, ale to tylko pisk przerażonego psiaka - a Trek mógł zabić, rozjechanie karku takiemu małemu zwierzęciu oznaczałoby 700 do 2000 zł (w zależności czy z rodowodem) straty dla właściciela puszczającego psa bez smyczy, no i najważniejsze, utratę kochającego zwierzątka.
Dalsza podróż do Strumienia bez przygód. Na miejscu odwiedzamy cukiernie oraz fontannę.
Posiłek regeneracyjny:

a następnie jodowe inhalacje przy fontannie:

Kilometrów wciąż mało, więc decydujemy że teraz odwiedzimy Zebrzydowice.
Za Zbytkowem odbijamy między pola i Trek przechodzi testy w terenie.
Prócz błota o sporych kałuż musimy pokonać również krowie łajno wylewające się na naszą trasę. O zapachu i drobnych kawałkach g... wystrzeliwującego spod kół naszych rowerów nie będę może wspominał ;)
Jakaś farma na skraju Jarząbkowic:

Kawałek za farmą na prawie 30 kilometrze wycieczki sprawdzam na mapie czy jest jakaś szansa na jakiś leśny skrót w kierunku Zebrzydowic i po tej chwili postoju okazuje się, że tomkowy Trek nie ma z przodu powietrza... a z tyłu jakoś go jest ciut zbyt mało.
Tomek pompuje oponę z tyłu, a przód wymienia. Prawdziwy rowerzysta zawsze ma zapasową detkę.
Pit Stop na trasie:

powietrze z tyłu też zeszło, ale prawdziwy rowerzysta prócz dętki ma też łatki. Niestety nie mogłem Tomka poratować moją zapasową detką, bo Trek miał wentyle włoskie Presta, a nie samochodowe czyli Schradera.
Cóż nie zawsze nowy rower, to nowe możliwości. Czasem też są to nowe problemy :)
Przyczyna złapania jednej i drugiej pany:

Opony z Bontragera przepuściły po jednym kolcu na koło i dwie dętki załatwione.
Lepimy dwie przedziurawione dętki i ta decyzja do był strzał w dziesiątkę. W tym zdaniu słowo strzał jest słowem kluczem, słowem wytrychem.
Pierwsza polepiona dętka zostaje osadzone na miejscu. Tomek przystępuje do pompowania i następuje tragedia... Dętka wychodzi bokiem, robi się balon, który momentalnie zaczyna rosnąć i rosnąć... dętka kończy swój krótki żywot głośnym wystrzałem. Ale przynajmniej wiemy, że łatka była dobrze naklejona :P
Booom:

Kolejna lepiona dętka zostaje osadzona na miejscu. Tym razem obchodzimy się jak z jajkiem stosując przy tym chirurgiczną precyzję. To dętka ostatniej szansy, a do domu daleko.
Tomek znów pompuje, wstrzymujemy oddechy, sprawdzamy brzeg opony czy jakiś balon ponownie nie chce nas zaskoczyć... udało się. Operacja zakończona sukcesem, pacjent żyje, a nawet jeździ ;)
Za tę operację Tomek otrzymuje wieniec z rozerwanej dętki:

Teraz już kierunek Jastrzębie. Straciliśmy trochę czasu na walkę z dętkami i co najważniejsze Tomek stracił zaufanie do Bontragera.
W Jastrzębiu pomału żegnam się z Tomkiem i dzieje się rzecz niesłychana. Z naprzeciwka trafiamy na Benego. Gdzie jedzie? Do Zebrzydowic.
Akt II - Beny i łańcuch zerwany:
Skoro Beny jedzie do Zebrzydowic, ja mam wciąż kilka godzin wolnego czasu przed pracą i tylko 40 kilometrów na liczniku, to zawracam i gonię Benego.
Grupa Wypadowa jedzie do Zebrzydowic i będzie jeździć po Zebrzydowicach ;)
Trasa szlakami rowerowymi, spora część szlaków to dla mnie jedna wielka nowość. Nawigator Beny jak zwykle zaskakuje znajomością terenu :) przejazd przez las i wyskakujemy w pobliżu zebrzydowickiego kąpieliska.
Staw Młyńszczok:/b]

Tu chwilka przerwy i jedziemy dalej kolejne lasy zaliczyć.
[b]Wzdłuż granicy z Republiką Czeską:

Co jakiś czas Beny narzeka na przeskakujący łańcuch, no może nie co jakiś ale często i głównie na podjazdach.
Przeskakujący łańcuch wytrzymuje Zebrzydowice, wytrzymuje Marklowice Górne, wytrzymuje połowę Jastrzębia i pod Urzędem Miasta okazuje się, że trzyma się ledwo, ledwo na bolcu. W końcu widać gołym okiem czemu przeskakiwał przez tyle kilometrów.
Przed nami zjazd Piłsudskiego, wiec ulga dla łańcucha i podjazd pod Zofiówkę.
Podjazd Rybnicką jest za długi i łańcuch może nie wytrzymać. Rzucam pomysłem, żeby wjechać bokiem poza asfaltem. Jest stromiej ale sporo krócej i później już jazda po płaskim.
W razie czego zawsze tą małą górkę można wprowadzić rower. Beny jednak nie zsiada z roweru i delikatnie wspina się pod górkę żartując, że łańcuch na pewno strzeli na samej górze, na ostatnim depnięciu.
Dzień w którym Beny został prorokiem:

Jakieś 500 metrów przed domem Beny albo prowadzi rower, albo używa go jako hulajnogi ;)
Czy to było jakieś złe fatum rowerowe czy to ja przyniosłem im pecha?;P

Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
73.71 km (9.00 km teren), czas: 03:53 h, avg:18.98 km/h,
prędkość maks: 44.80 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
ładnie Tomek widzę szykuje się na rowerowe wyprawy :) a dętki to minimum 2 worze ;p
marcinsjz - 12:52 sobota, 18 maja 2013 | linkuj
no to guma musi być :)) haha fatum na szczęście mnie nie dotyczy
kpiechowicz - 20:21 czwartek, 16 maja 2013 | linkuj
Równanie dętek (liczba dętek potrzebnych na wycieczce = liczba zabranych + 1) zostało po raz kolejny empirycznie udowodnione. ;)
TomaszRL - 18:40 czwartek, 16 maja 2013 | linkuj
Faktycznie jakieś fatum :-) Ale Rafał, to chyba nie Ty, skoro tyle czasu razem jeździliśmy autem na studia i nic się nie przydarzyło :) No, chyba że to się tyczy tylko rowerów :-) Jak tak czytam, to mam ochotę wsiąść na rower i pojechać :-) A Barto zobaczywszy krowy aż podskoczył i zrobił wielkie MUUUUUUUUUU. Musiałam kilka razy wracać do zdjęcia krów. Kolejnym razem poproszę o zbliżenie mućki :-)
Pozdrowienia i życzę całych dętek i łańcuchów :-)
Madziula - 11:28 czwartek, 16 maja 2013 | linkuj
Komentuj
Pozdrowienia i życzę całych dętek i łańcuchów :-)
Madziula - 11:28 czwartek, 16 maja 2013 | linkuj