- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Trójstyk w Jaworzynce i rekordowy dystans 175 km
Niedziela, 22 maja 2016 | dodano: 24.05.2016Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski
4:30 dzwoni budzik w telefonie. Zdecydowanie za wcześnie, jeszcze pół godziny doleżę i zacznę się szykować. Swoje zwłoki podnoszę chwilę po 5 rano. Spacer do kuchni w której stwierdzam, że po wczorajszym grillu nie mam kompletnie ochoty żeby brać się za śniadanie. Pchać w siebie na siłę nie ma sensu. Wciągam jednego małego banana, kilka łyków aminokwasów, następnie łyk przedtreningówki popitej wodą i można powiedzieć, że śniadanie zostało zaliczone :)

Extreme Speed Shot © ralph03
Trasa:
Zbiórka Grupy Wypadowej planowo o 6 rano pod McDonaldem albo 5 minut później już na stacji Shell na Cieszyńskiej. Na miejsce dotarłem punktualnie na czas, chwilę później przybył Rafał. Tuż przed Rafałem pojawił się Marcin, ale w formie smsowej - spóźni się 10 minut. Telefon do Krzyśka i jak okazuje się czeka w drugim punkcie zbiórki. Przemieszczamy się z Rafałem i czekamy już w trójkę na spóźnionego organizatora tego wypadu.

Czerwonym do Cieszyna © ralph03
Napisałbym że plan tego dnia był prosty - dotrzeć na Trójstyk, wrócić i zamknąć wypad w 140 km. Marcina plan miał o 110 kilometrów dłuższy, ale do 250 kilometrów miał dobić samotnie. Żeby pomóc mu choć trochę w pobijaniu rekordu, zgodziliśmy się jechać idealnie czerwonym szlakiem z Jastrzębia do Wisły zaliczając bardzo męczący fragment Pogórza Cieszyńskiego - tak jakby miało być mało podjazdów przed nami ;)

Street Art w Cieszynie © ralph03
Spóźniony Marcinek po raz kolejny przytrzymał nas kawałek za Cieszynem, uszkadzając swój nowy uchwyt na telefon. Znowu obsuwa czasowa i stygnące mięśnie. Scyzoryk, trytytki i taśma izolacyjna poprawiły to co Chińczyk niezbyt dobrze zaprojektował :)
Przy okazji przekonaliśmy się, że "cesaroki" to bardzo życzliwi i pomocni ludzie. Okoliczni mieszkańcy widząc nasz dłuższy postój kilka razy pytali czy mogą w czymś pomóc.

Nieplanowany postój i zabawy w McGyvera © ralph03
Po przebyciu 70 kilometrów zamiast wiwatować sukces na Trójstyku byliśmy dopiero w Ustroniu. Z Ustronia szybki przejazd do Wisły, tam uzupełnienie wody i kolejne górki do pokonania przed nami. Wspinamy się Czarną Wisełką w kierunku schroniska Przysłop pod Baranią Góra i odbijamy na Stecówkę.
Na Stecówce dłuższe posiedzenie, a nawet poleżenie z dyskusją co dalej. Już po 13 godzinie, a my wciąż nie dotarliśmy na Trójstyk. Przed nami jeszcze 13 kilometrów, niby już niewiele kilometrów. ale z takimi podjazdami, że godzina jazdy zleci jak nic.

Czarna Wisełka © ralph03
Z jednej strony, miałem ochotę wracać. Upał i podjazdy dały się we znaki, a to jeszcze nie koniec podjazdów i będzie jeszcze gorzej.
Na każdym podjeździe w mojej głowie rower lądował na allegro czy innym olx'ie ;)
Zgodziłem się jechać dalej pod warunkiem, że będziemy wracać przez Czechy, bo ja nie miałem najmniejszego zamiaru znów wspinać się do Istebnej i dalej jeszcze zdobywać Kubalonkę. Ma być szybko i płasko, a najlepiej z górki :P

Trójstyk. Słupy od lewej: Słowacja, Polska, Czechy © ralph03
Chwilę po 14 godzinie Trójstyk zostaje zdobyty. Licznik pokazał 103 kilometry i około 7 godzin pedałowania. Na miejscu zdjęcia, przyjęcia oraz szybkie przejrzenie mapy, żeby obrać czeski kierunek. Czesi byli na to przygotowani i bez problemów znajdujemy szlak nr 10 oraz 56.
Ten pierwszy to szlak z Beskidów do Czeskiego Cieszyna, który ciągnie się niczym rowerowa autostrada, często prowadząc wzdłuż lini kolejowych z dala od ruchliwych tras dla samochodów. Oczywiście bardzo często piękny nowy asfalt, bo cała trasa oddana do użytku w 2014 roku. Natomiast szlak 56 częsciowo pokrywa się z "dziesiątka" odbijając w lewo w Jabłonkowie. Dalej zawijasami i górkami częściowo okrąża Terlicko i bardzo okrężną drogą dociera do Starego Bohumina.

Zdobywcy Trójstyku :) © ralph03
Po takim wycisku jaki dostaliśmy tego dnia szlak 56 nie był najlepszym wyborem, dlatego trzymaliśmy się szlaku nr 10.
Jak wcześniej pisałem Marcin miał w planach 250 kilometrów i w Jabłonkowie szybko i zdecydowanie pożegnał się z nami by dalej już pomknął w swoją samotną podroż po rekord :) Napiszę tylko, że cały szlak 56 objechał i swój samotny objazd zakończył na przejściu granicznym w Chałupkach z wynikiem 200 km. Do 250 kilometrów nie dobił z uwagi na niesprawne oświetlenie i zapadający już zmrok.
Nasza trójka natomiast delektowała się rowerostradą mknąc miejscami prawie 40 km/h. Przez tą prędkość i ogólnie fajną trasę od czasu do czasu, któryś z nas minął się ze szlakiem i trzeba było zdzierać głos żeby się wrócił.
Tego dnia temu szlakowi rowerowemu przyznałem 10 punktów w skali 1 do 10. Jak ktoś chce się szybko przemieszczać, w dodatku po płaskim terenie, bo ma serdecznie dość podjazdów, to trafił idealnie w dziesiątkę ;)

Trasa rowerowa nr 10 w Czechach © ralph03
Trasa na Czeski Cieszyn i dalej do Karviny połknięta dość szybko. Poprawiliśmy średnią prędkość po tych wszystkich wspinaczkach.
Po postoju w Karvinie, po ponad 150 kilometrach mój tyłek powiedział dość. Nie byłem w stanie wsiąść z powrotem na siodełko. Jazda przez większość następnych kilometrów na stojąco albo siedząc bokiem na siodełku. Z czasem próbowałem normalnie siąść na siodełku, ale to już bólem wyrysowanym na twarzy. Kilkanaście kilometrów później i na szczęście już w Jastrzębiu, lewe kolano zaczęło pobolewać.
Tuż przed 19, po 175 kilometrach dotarłem do domu - jest rekord!
Teraz trochę suchych faktów.
Żywność:
3 małe banany,
2 batoniki KitKat,
migdały w czekoladzie,
trochę rodzynek w czekoladzie,
3 żele energetyczne Alle truskawka, banan
w sumie 30g aminokwasów
25 g przedtreningówki Olimp
25 g magnezu Olimp
2,5 litra izotoników
0,33 litra zimnej coli
1 litr wody do rozrobienia lub popicia
Ciało:
- tyłek zdarty jakbym szurał nim po papierze ściernym ;)
- zjarane ręce
- bolące kolano
Kondycyjnie wyszło nieźle - nogi dały radę. Na przyszłość trzeba będzie posmarować czymś tyłek i jakimś olejkiem zabezpieczyć ręce.

Trójstyk zdobyty! © ralph03
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 7362 (kcal)

Extreme Speed Shot © ralph03
Trasa:
Zbiórka Grupy Wypadowej planowo o 6 rano pod McDonaldem albo 5 minut później już na stacji Shell na Cieszyńskiej. Na miejsce dotarłem punktualnie na czas, chwilę później przybył Rafał. Tuż przed Rafałem pojawił się Marcin, ale w formie smsowej - spóźni się 10 minut. Telefon do Krzyśka i jak okazuje się czeka w drugim punkcie zbiórki. Przemieszczamy się z Rafałem i czekamy już w trójkę na spóźnionego organizatora tego wypadu.

Czerwonym do Cieszyna © ralph03
Napisałbym że plan tego dnia był prosty - dotrzeć na Trójstyk, wrócić i zamknąć wypad w 140 km. Marcina plan miał o 110 kilometrów dłuższy, ale do 250 kilometrów miał dobić samotnie. Żeby pomóc mu choć trochę w pobijaniu rekordu, zgodziliśmy się jechać idealnie czerwonym szlakiem z Jastrzębia do Wisły zaliczając bardzo męczący fragment Pogórza Cieszyńskiego - tak jakby miało być mało podjazdów przed nami ;)

Street Art w Cieszynie © ralph03
Spóźniony Marcinek po raz kolejny przytrzymał nas kawałek za Cieszynem, uszkadzając swój nowy uchwyt na telefon. Znowu obsuwa czasowa i stygnące mięśnie. Scyzoryk, trytytki i taśma izolacyjna poprawiły to co Chińczyk niezbyt dobrze zaprojektował :)
Przy okazji przekonaliśmy się, że "cesaroki" to bardzo życzliwi i pomocni ludzie. Okoliczni mieszkańcy widząc nasz dłuższy postój kilka razy pytali czy mogą w czymś pomóc.

Nieplanowany postój i zabawy w McGyvera © ralph03
Po przebyciu 70 kilometrów zamiast wiwatować sukces na Trójstyku byliśmy dopiero w Ustroniu. Z Ustronia szybki przejazd do Wisły, tam uzupełnienie wody i kolejne górki do pokonania przed nami. Wspinamy się Czarną Wisełką w kierunku schroniska Przysłop pod Baranią Góra i odbijamy na Stecówkę.
Na Stecówce dłuższe posiedzenie, a nawet poleżenie z dyskusją co dalej. Już po 13 godzinie, a my wciąż nie dotarliśmy na Trójstyk. Przed nami jeszcze 13 kilometrów, niby już niewiele kilometrów. ale z takimi podjazdami, że godzina jazdy zleci jak nic.

Czarna Wisełka © ralph03
Z jednej strony, miałem ochotę wracać. Upał i podjazdy dały się we znaki, a to jeszcze nie koniec podjazdów i będzie jeszcze gorzej.
Na każdym podjeździe w mojej głowie rower lądował na allegro czy innym olx'ie ;)
Zgodziłem się jechać dalej pod warunkiem, że będziemy wracać przez Czechy, bo ja nie miałem najmniejszego zamiaru znów wspinać się do Istebnej i dalej jeszcze zdobywać Kubalonkę. Ma być szybko i płasko, a najlepiej z górki :P

Trójstyk. Słupy od lewej: Słowacja, Polska, Czechy © ralph03
Chwilę po 14 godzinie Trójstyk zostaje zdobyty. Licznik pokazał 103 kilometry i około 7 godzin pedałowania. Na miejscu zdjęcia, przyjęcia oraz szybkie przejrzenie mapy, żeby obrać czeski kierunek. Czesi byli na to przygotowani i bez problemów znajdujemy szlak nr 10 oraz 56.
Ten pierwszy to szlak z Beskidów do Czeskiego Cieszyna, który ciągnie się niczym rowerowa autostrada, często prowadząc wzdłuż lini kolejowych z dala od ruchliwych tras dla samochodów. Oczywiście bardzo często piękny nowy asfalt, bo cała trasa oddana do użytku w 2014 roku. Natomiast szlak 56 częsciowo pokrywa się z "dziesiątka" odbijając w lewo w Jabłonkowie. Dalej zawijasami i górkami częściowo okrąża Terlicko i bardzo okrężną drogą dociera do Starego Bohumina.

Zdobywcy Trójstyku :) © ralph03
Po takim wycisku jaki dostaliśmy tego dnia szlak 56 nie był najlepszym wyborem, dlatego trzymaliśmy się szlaku nr 10.
Jak wcześniej pisałem Marcin miał w planach 250 kilometrów i w Jabłonkowie szybko i zdecydowanie pożegnał się z nami by dalej już pomknął w swoją samotną podroż po rekord :) Napiszę tylko, że cały szlak 56 objechał i swój samotny objazd zakończył na przejściu granicznym w Chałupkach z wynikiem 200 km. Do 250 kilometrów nie dobił z uwagi na niesprawne oświetlenie i zapadający już zmrok.
Nasza trójka natomiast delektowała się rowerostradą mknąc miejscami prawie 40 km/h. Przez tą prędkość i ogólnie fajną trasę od czasu do czasu, któryś z nas minął się ze szlakiem i trzeba było zdzierać głos żeby się wrócił.
Tego dnia temu szlakowi rowerowemu przyznałem 10 punktów w skali 1 do 10. Jak ktoś chce się szybko przemieszczać, w dodatku po płaskim terenie, bo ma serdecznie dość podjazdów, to trafił idealnie w dziesiątkę ;)

Trasa rowerowa nr 10 w Czechach © ralph03
Trasa na Czeski Cieszyn i dalej do Karviny połknięta dość szybko. Poprawiliśmy średnią prędkość po tych wszystkich wspinaczkach.
Po postoju w Karvinie, po ponad 150 kilometrach mój tyłek powiedział dość. Nie byłem w stanie wsiąść z powrotem na siodełko. Jazda przez większość następnych kilometrów na stojąco albo siedząc bokiem na siodełku. Z czasem próbowałem normalnie siąść na siodełku, ale to już bólem wyrysowanym na twarzy. Kilkanaście kilometrów później i na szczęście już w Jastrzębiu, lewe kolano zaczęło pobolewać.
Tuż przed 19, po 175 kilometrach dotarłem do domu - jest rekord!
Teraz trochę suchych faktów.
Żywność:
3 małe banany,
2 batoniki KitKat,
migdały w czekoladzie,
trochę rodzynek w czekoladzie,
3 żele energetyczne Alle truskawka, banan
w sumie 30g aminokwasów
25 g przedtreningówki Olimp
25 g magnezu Olimp
2,5 litra izotoników
0,33 litra zimnej coli
1 litr wody do rozrobienia lub popicia
Ciało:
- tyłek zdarty jakbym szurał nim po papierze ściernym ;)
- zjarane ręce
- bolące kolano
Kondycyjnie wyszło nieźle - nogi dały radę. Na przyszłość trzeba będzie posmarować czymś tyłek i jakimś olejkiem zabezpieczyć ręce.

Trójstyk zdobyty! © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
175.14 km (0.00 km teren), czas: 09:18 h, avg:18.83 km/h,
prędkość maks: 65.35 km/hTemperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 7362 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj