- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
TdT - Liptowsky Mikulasz - Tatrzańska Łomnica
Niedziela, 14 sierpnia 2016 | dodano: 19.08.2016Kategoria 50-100
Nauczony doświadczeniem, że w gorącym okresie nie ma co liczyć na szybkie znalezienie noclegu krążąc po danej miejscowości, zdecydowałem wyszukać w necie coś dla nas. Tego dnia plan zakładał dotrzeć do Tatrzańskiej Łomnicy, będzie to o wiele mniejsza miejscowość, czyli jeszcze mniejsze szanse na znalezienie noclegu. Skoro w Liptowskim Mikulaszu były spore problemy, to tam będą jeszcze większe.
Po 5 rano obudziłem się, telefon komórkowy w dłoń i szukam czegoś taniego w Tatrzańskiej Łomnicy. Portal booking.com wypluł dość interesującą ofertę: Penzion Skitour - w miarę tanio (choć nie tak jak wczorajszy nocleg) i całkiem blisko Tatrzańskiej Łomnicy, nawet przy szlaku rowerowym. Kliknąłem, wypełniłem co trzeba i takim o to sposobem nocleg na kolejną noc mieliśmy zaklepany. Można było spokojnie kontynuować dalszą podróż dookoła Tatr.
Trasa:
Drugi dzień Tour De Tatry
Pobudka po 8 rano, trochę ociężałe zebranie swoich zwłok. Marcin namieszał nam swoich specyfików. Chyba nawet zawstydziłby Panoramix'a ;) Pożegnaliśmy się z Naszą wybawczynią, u której mogliśmy nocować i ruszyliśmy w stronę Kauflandu na szybkie zakupy i przy okazji na parkingowe śniadanie.
Marcin został pilnować rowerów, a ja z Damianem poleciałem kupić odliczoną ilość bułek oraz plasterków sera czy szynki. Gdzieś w wyliczeniach walnąłem się w ilości zakupionych bułek i musiałem wrócić do sklepu, bo kilka dodatkowych sztuk.
Wracam na parking, a Damian zadaje mi pytanie czy swędzą mnie uszy. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że faktycznie uszy mnie swędzą, po jakimś czasie czuję mrowienie na czole. Damian chyba nawet zgłaszał mrowienie na plecach... Mieszanka Panoramix'a Marcina zaczęła działać. Zamiast ruszać i korzystać z mocy zaaplikowanej przedtreningówki, to jednak wzięliśmy się za śniadanie ;)
Pogoda pierwszorzędna, słoneczko, bezwietrznie nic tylko jechać i opalać się przy okazji.

Śniadanie pod hipermarketem w Liptowskim Mikulaszu © ralph03
Za Liptowskim Mikulaszem czekał na nas wielokilometrowy podjazd aż po Strbskie Pleso. Mocno ponad 40 kilometrów pod górę, aby dotrzeć na wysokość 1315 m n.p.m. Na papierze wyglądało to bardzo groźnie, były obawy że podjazd będzie morderczy. Nie wiedzieliśmy ile tak naprawdę zrobimy dzisiaj kilometrów i w jakie miejsce dotrzemy.
W sumie z tego też względu nic wcześniej nie rezerwowaliśmy. Wyszliśmy z założenia, że dzięki temu będziemy niezależni, gdzie dojedziemy tam będziemy spać - może z namiotem tak by było, ale w przypadku szukania kwater nasze przekonanie o niezależności legło w gruzach i to już pierwszego dnia :)
Wracając do podjazdu - nie taki straszny jak go maluje wykres. Dzięki temu, że rozłożony na kilkadziesiąt kilometrów był prawie że nieodczuwalny. Miejscami jechało się jak w płaskim terenie. Żeby choć trochę urozmaicić sobie asfalt, znowu odbiliśmy troszkę w bok i przejechaliśmy terenem 4 kilometry.

Wzdłuż rzeki Bela © ralph03
Nad rzeką Bela robimy dłuższy postój. Wciągamy kanapki i banany. Korzystając z okazji moczymy w lodowatej wodzie nogi. Co ciekawe lodowatość wody nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, w przeciwieństwie do morsa Marcina czy Damiana :) Ale ja to bardzo często mam lodowate stopy, więc w tej wodzie moje nogi czuły się jak u siebie. Marcin chce mnie wziąć na morsowanie w zimie, a tam zamacza się w lodowatej wodzie nie tylko stopy czy nogi - to już zapewne poczuję :P

Chłodzenie stóp czy poprawa krążenia ;)? © ralph03
Jeszcze 20 kilometrów przejechaliśmy wspinając się asfaltową drogą by dotrzeć na Strbskie Pleso. Plan zakładał objechać dookoła jezioro, ale niestety na przeszkodzie stanął nam znak zakazujący jazdy rowerem. O prowadzeniu roweru nie było mowy, bo pomimo rezerwacji noclegu, trzeba było wyrobić się do godziny 18, żeby recepcję nam nie zamknęli przed nosem.

Strbskie Pleso - widok na skocznię narciarską © ralph03
Tyle godzin podjazdu i muszę przyznać, że warto było. Piękne i urokliwe miejsce. Troszeczkę przypomina Morskie Oko i pomimo, że dostęp jest tu łatwiejszy, bo nawet pociągi tutaj docierają, to zbyt tłoczno nie było, tak jak to bywa na MO. Szkoda, że nie dane nam było objechać jeziorka, ale co zrobić. Na krzywy ryj nie próbowaliśmy, żaden z nas nie był finansowo przygotowany na mandaty, wypad miał być po taniości, a nie na bogato ;)

Znak, który nas bardzo zasmucił © ralph03
Od Strbskiego Plesa droga praktycznie non stop prowadziła w dół. Bardzo szybki i przyjemny przelot rowerami, by po niecałej godzinie znaleźć się w okolicach Tatrzańskiej Łomnicy. Nocleg mieliśmy w miejscowości Stara Leśna, więc do samej Tatrzańskiej Łomnicy nie dojeżdżaliśmy tylko odbiliśmy w prawo, by trafić na kolejną przemiłą osobę, która z radością nas przyjęła. Po raz drugi w ciągu tego weekendu słyszymy, że po raz pierwszy mają rowerzystów, także zostaniemy zapamiętani na dłużej.
Po wykąpaniu się skoczyliśmy pieszo w teren i zjedliśmy pierwszy ciepły posiłek podczas tego wypadu - odwiedziliśmy okoliczną pizzerię. Po powrocie do pensjonatu pogoda się popsuła i zaczęło lać. Były obawy jak będzie prezentował się kolejny dzień. Dotychczas pogodowo udawało się nam, tak jakby była pogoda była wymodlona i zamówiona na tę okazję.

Grupa Wypadowa na Strbskim Pleso © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
81.50 km (4.00 km teren), czas: 04:43 h, avg:17.28 km/h,
prędkość maks: 54.96 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3754 (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj