- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Wpisy archiwalne w kategorii
50-100
Dystans całkowity: | 4292.22 km (w terenie 744.50 km; 17.35%) |
Czas w ruchu: | 241:38 |
Średnia prędkość: | 17.76 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.57 km/h |
Suma podjazdów: | 25886 m |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 143 (74 %) |
Suma kalorii: | 87309 kcal |
Liczba aktywności: | 59 |
Średnio na aktywność: | 72.75 km i 4h 05m |
Więcej statystyk |
Dwie zapory i trochę lasów.
Miało być krążenie po Suszcu i Żorach, ale Asia zażyczyła sobie zaporę w Goczałkowicach i trasę minimum 60 km.
Trasa:
Z Suszca jedziemy na Brzeźce, gdzie wjeżdzamy na szlak R4 i nim jedziemy do pierwszej zapory na zbiorniku Łąka.
Po drodze jeszcze korekta ustawień siodełka w rowerze Asi, ale i tak w ten dzień nie obyło się bez bólu kolana.

Pola w okolicach Jeziora Łąka © ralph03
Pierwszy planowany postój - zapora na Łące. Tyle razy przejeżdżałem obok niej i nigdy na tu nie byłem.
Tak jak kiedyś pisałem porównanie Parku w Świerklańcu do Parku w Pszczynie, że jest tam ciszej, spokojniej, bardziej kameralnie ale mało miejsc do siedzenia. Tak samo mogę napisać o zaporze na Łące. Garstka ludzi, spokój, cisza. Dodatkowo na wodze coś się dzieje, bo sporo tu małych żaglówek czy desek windsurfingowych. Dodatkowo jest tu szerszy asfalt (ważne info np. dla uczących się jazdy na rolkach) i nie ma potrzeby przeciskania się pomiędzy ludźmi. Minusy tego miejsca? Brakuje tu ławek czy koszy na śmieci.

Jezioro Łąka - widok od zapory © ralph03
Wracamy na szlak R4 i jedziemy do Pszczyny, by następnie odbić w kierunku Goczałkowic i kolejnej zapory. Tym razem tej dłuższej i bardziej obleganej przez spacerowiczów, rowerzystów czy rolkarzy.

Zbiornik Goczałkowicki - widok z zapory © ralph03
Na zaporze wiatr szalał w najlepsze. Czasem boczny wiatr znosił rowery na bok. Fale na jeziorze oraz odgłosy jak nad morzem, zresztą kolor wody również jak nad (polskim) morzem ;)
Spod zapory w Goczałkowicach powrót do Pszczyny. Centralna część rynku obstawione dookoła przez handlarzy drobnymi zabytkami. Były obrazy, ramy, sztućce, naczynia, lampy, biżuteria, figurki i wiele, wiele innych staroci.
Przy stajniach książęcych robimy kolejny postój, bo "być w Pszczynie i nie zjeść lodów?"

Stajnie Książęce w Pszczynie © ralph03
Powrót do Suszca to mieszanina szlaków, tak żeby osiągnąć planowane 60 km. Najpierw z parku czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku gminy Kobiór.

Piasek dworzec PKP - czerwony szlak rowerowy © ralph03
Przed samym Kobiórem zmieniamy kolor i niebieskim szlakiem "Plessówka" podążamy do Suszca. Nie lubię tego szlaku ze względu na drobne kamyczki którymi utwardzona jest dawna droga książęca. Te kamyczki skutecznie przetrzepują tyłek :/

Skrzyżowanie szlaku niebieskiego z żółtym - Plessówka © ralph03
Kolejnym utrudnieniem na tym szlaku jest ostatnie kilkaset metrów leśnego szlaku. Błoto, rowy pełne wody, wysokie trawsko i tak od kilku lat...
My tą offroadową część ominęliśmy, po czym wskoczyliśmy na kolejny szlak i po raz kolejny zmieniliśmy kolor. Teraz wskoczyliśmy na szlak czarny czyli pętlę wokół Suszca.

Czarny szlak wokół Suszca © ralph03
Na liczniku pojawiło się ponad 60 kilometrów, więc nie trzymając się w pełni czarnego szlaku podążyliśmy w kierunku domu.

Okolice zapory w Goczałkowicach - widok na Beskidy Małe © ralph03
Temperatura:18.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:107 ( 56%) Kalorie: 1592 (kcal)
Trasa:
Z Suszca jedziemy na Brzeźce, gdzie wjeżdzamy na szlak R4 i nim jedziemy do pierwszej zapory na zbiorniku Łąka.
Po drodze jeszcze korekta ustawień siodełka w rowerze Asi, ale i tak w ten dzień nie obyło się bez bólu kolana.

Pola w okolicach Jeziora Łąka © ralph03
Pierwszy planowany postój - zapora na Łące. Tyle razy przejeżdżałem obok niej i nigdy na tu nie byłem.
Tak jak kiedyś pisałem porównanie Parku w Świerklańcu do Parku w Pszczynie, że jest tam ciszej, spokojniej, bardziej kameralnie ale mało miejsc do siedzenia. Tak samo mogę napisać o zaporze na Łące. Garstka ludzi, spokój, cisza. Dodatkowo na wodze coś się dzieje, bo sporo tu małych żaglówek czy desek windsurfingowych. Dodatkowo jest tu szerszy asfalt (ważne info np. dla uczących się jazdy na rolkach) i nie ma potrzeby przeciskania się pomiędzy ludźmi. Minusy tego miejsca? Brakuje tu ławek czy koszy na śmieci.

Jezioro Łąka - widok od zapory © ralph03
Wracamy na szlak R4 i jedziemy do Pszczyny, by następnie odbić w kierunku Goczałkowic i kolejnej zapory. Tym razem tej dłuższej i bardziej obleganej przez spacerowiczów, rowerzystów czy rolkarzy.

Zbiornik Goczałkowicki - widok z zapory © ralph03
Na zaporze wiatr szalał w najlepsze. Czasem boczny wiatr znosił rowery na bok. Fale na jeziorze oraz odgłosy jak nad morzem, zresztą kolor wody również jak nad (polskim) morzem ;)
Spod zapory w Goczałkowicach powrót do Pszczyny. Centralna część rynku obstawione dookoła przez handlarzy drobnymi zabytkami. Były obrazy, ramy, sztućce, naczynia, lampy, biżuteria, figurki i wiele, wiele innych staroci.
Przy stajniach książęcych robimy kolejny postój, bo "być w Pszczynie i nie zjeść lodów?"

Stajnie Książęce w Pszczynie © ralph03
Powrót do Suszca to mieszanina szlaków, tak żeby osiągnąć planowane 60 km. Najpierw z parku czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku gminy Kobiór.

Piasek dworzec PKP - czerwony szlak rowerowy © ralph03
Przed samym Kobiórem zmieniamy kolor i niebieskim szlakiem "Plessówka" podążamy do Suszca. Nie lubię tego szlaku ze względu na drobne kamyczki którymi utwardzona jest dawna droga książęca. Te kamyczki skutecznie przetrzepują tyłek :/

Skrzyżowanie szlaku niebieskiego z żółtym - Plessówka © ralph03
Kolejnym utrudnieniem na tym szlaku jest ostatnie kilkaset metrów leśnego szlaku. Błoto, rowy pełne wody, wysokie trawsko i tak od kilku lat...
My tą offroadową część ominęliśmy, po czym wskoczyliśmy na kolejny szlak i po raz kolejny zmieniliśmy kolor. Teraz wskoczyliśmy na szlak czarny czyli pętlę wokół Suszca.

Czarny szlak wokół Suszca © ralph03
Na liczniku pojawiło się ponad 60 kilometrów, więc nie trzymając się w pełni czarnego szlaku podążyliśmy w kierunku domu.

Okolice zapory w Goczałkowicach - widok na Beskidy Małe © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
65.45 km (18.00 km teren), czas: 04:08 h, avg:15.83 km/h,
prędkość maks: 38.21 km/hTemperatura:18.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:107 ( 56%) Kalorie: 1592 (kcal)
Jastrzębie, Karvina, Zebrzydowice i okolice
Miał być test świeżo wymienionego suportu oraz test nowego licznika rowerowego, więc niespecjalnie się przygotowałem.

Wymiana suportu w rowerze © ralph03
Miała być jazda po Jastrzębiu z opcją, że może skocze za granice. Skoro trasa krótka, to bez bidonu, bez koszulki rowerowej, bez wkładki w spodenkach i jazda w moich starych spodenkach z Lidla, które akurat leżały w garażu na półce.
Trasa:
Spod garażu ruszam w kierunku ulicy Długiej i Szybowej rzucić okiem na budowę Drogi Południowej, a że praktycznie dzień w dzień z nieba coś leci, to wpakowałem się w błotniste grzęzawisko. W sumie pan z ochrony nie obiecywał, że jest w pełni przejezdnie, bo nie było go na drugim końcu nowo budowanego fragmentu ulicy szybowej. Jednak powiedział, że rowerem powinienem dać radę. Dałem radę... poprowadzić rower przez kilka metrów w głębokim błocie. Ja to mam szczęście do pakowania się w bagno ;)
Później już było lepiej. Szybki przejazd bokiem obok osiedla Przyjaźń i Bogoczowiec i trafiam do parku w Zdroju - Jest nowy plac zabaw dla dzieci, ale jakiś taki maleńki.
Pod fontanną trafiam na wystawę o m.in. o Darkowie w Czechach. Wydaje mi się, że tą samą wystawę widziałem rok czy dwa lata temu na rynku w Karvinie.
Nad Jastrzębiem zaczynały zbierać się coraz ciemniejsze chmury i zaczęło coraz mocniej wiać. Dodatkowo raz po raz wiatr zawiewał w moją stronę krople deszczu. Był dylemat czy uciekać do domu... czy wyjechać za granicę do cieplejszego kraju, bo po stronie czeskiej wciąż słońce i zero ciemnych chmur.

Widok na osiedle Marusarzówny z ulicy Rozwojowej © ralph03
Pomimo braku bidonu decyduje się na wyskoczenie do Czech, jakoś to będzie. Zresztą w między rynkiem, a parkiem jest kranik z wodą, to będzie co pić na miejscu.
Do Republiki Czeskiej wjeżdzam od ulicy Żwirki i Wigury. Czeska strona przywitała mnie ciepłym słońcem, od razu lepiej się jechało. Zdecydowałem, że skoro wiem gdzie jest pitna woda, to do Karviny dojadę troszeczkę na około.

Widok na Karvinę © ralph03
Odbijam w kierunku elektrownia Detmarovice, po drodze mijając kilka grupek rowerzystów. Jako ciekawostkę dodam, że jest to największa elektrownia w Czechach na węgiel kamienny.

Widok na elektrownię Detmarovice © ralph03
Kątem oka zauważam zbiornik wodny i tak mnie on zainteresował, że odbijam z asfaltowej drogi i trafiam na kilka zbiorników wodnych, miedzy którymi przez dłuższą chwilę krążę.

Zbiornik wodny Vetrov © ralph03
Pocięty przez dzikie maliny, poparzony przez pokrzywi i porysowany przez gałęzie stwierdzam, że nie był to w pełni dobry pomysł. Końcówka trasy w pobliżu stawu Melcina i Lipovy Rybnik, to przedzieranie się przez ścieżki wydeptane przez zwierzęta i przenoszenie roweru przez tory. Znów moja ciekawość pokierowała mnie w jakiś mało dostępny busz.
Dalej jazda na Stare Miasto i wzdłuż Olzy do Darkowa. Tu muszę pochwalić Czechów, że kolejna partia wałów otrzymała piękny, równiutki i jeszcze pachnący asfaltem asfalt. W Polsce władze miast i miasteczek upodobali sobie kostkę brukową.

Wały Olzy © ralph03

Darków - zabytkowy most na Olzie © ralph03
Spod mostu kieruje się brzegiem parku do wodopoju i na rynek. Przysysam się do kraniku i uzupełniam wodę. Na liczniku prawie 37 kilometrów, a nie chciałem wracać bezpośrednio do domu.

Karvina - Park Zamkowy © ralph03
Do Polski wracam w okolicach Kończyc Małych i szlakiem rowerowym kieruję się w stronę Zebrzydowic. W Zebrzydowicach wzdłuż ulicy pełno straganów i pełno ludzi. Dodatkowo w muszli koncertowej trwało jakieś strojenie instrumentów i mikrofonów. Troszeczkę tu posiedziałem i dopiłem chwilę wcześniej kupioną Colę.
Mój zmysł pakowania się w las znów zadziałał i część Grabińca pokonałem prowadząc rower :)
Dalej już przez przeszkód krążyłem sobie po Jastrzębiu zmniejszając dystans do domu.

Karvina - rynek © ralph03
Temperatura:25.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 2888 (kcal)

Wymiana suportu w rowerze © ralph03
Miała być jazda po Jastrzębiu z opcją, że może skocze za granice. Skoro trasa krótka, to bez bidonu, bez koszulki rowerowej, bez wkładki w spodenkach i jazda w moich starych spodenkach z Lidla, które akurat leżały w garażu na półce.
Trasa:
Spod garażu ruszam w kierunku ulicy Długiej i Szybowej rzucić okiem na budowę Drogi Południowej, a że praktycznie dzień w dzień z nieba coś leci, to wpakowałem się w błotniste grzęzawisko. W sumie pan z ochrony nie obiecywał, że jest w pełni przejezdnie, bo nie było go na drugim końcu nowo budowanego fragmentu ulicy szybowej. Jednak powiedział, że rowerem powinienem dać radę. Dałem radę... poprowadzić rower przez kilka metrów w głębokim błocie. Ja to mam szczęście do pakowania się w bagno ;)
Później już było lepiej. Szybki przejazd bokiem obok osiedla Przyjaźń i Bogoczowiec i trafiam do parku w Zdroju - Jest nowy plac zabaw dla dzieci, ale jakiś taki maleńki.
Pod fontanną trafiam na wystawę o m.in. o Darkowie w Czechach. Wydaje mi się, że tą samą wystawę widziałem rok czy dwa lata temu na rynku w Karvinie.
Nad Jastrzębiem zaczynały zbierać się coraz ciemniejsze chmury i zaczęło coraz mocniej wiać. Dodatkowo raz po raz wiatr zawiewał w moją stronę krople deszczu. Był dylemat czy uciekać do domu... czy wyjechać za granicę do cieplejszego kraju, bo po stronie czeskiej wciąż słońce i zero ciemnych chmur.

Widok na osiedle Marusarzówny z ulicy Rozwojowej © ralph03
Pomimo braku bidonu decyduje się na wyskoczenie do Czech, jakoś to będzie. Zresztą w między rynkiem, a parkiem jest kranik z wodą, to będzie co pić na miejscu.
Do Republiki Czeskiej wjeżdzam od ulicy Żwirki i Wigury. Czeska strona przywitała mnie ciepłym słońcem, od razu lepiej się jechało. Zdecydowałem, że skoro wiem gdzie jest pitna woda, to do Karviny dojadę troszeczkę na około.

Widok na Karvinę © ralph03
Odbijam w kierunku elektrownia Detmarovice, po drodze mijając kilka grupek rowerzystów. Jako ciekawostkę dodam, że jest to największa elektrownia w Czechach na węgiel kamienny.

Widok na elektrownię Detmarovice © ralph03
Kątem oka zauważam zbiornik wodny i tak mnie on zainteresował, że odbijam z asfaltowej drogi i trafiam na kilka zbiorników wodnych, miedzy którymi przez dłuższą chwilę krążę.

Zbiornik wodny Vetrov © ralph03
Pocięty przez dzikie maliny, poparzony przez pokrzywi i porysowany przez gałęzie stwierdzam, że nie był to w pełni dobry pomysł. Końcówka trasy w pobliżu stawu Melcina i Lipovy Rybnik, to przedzieranie się przez ścieżki wydeptane przez zwierzęta i przenoszenie roweru przez tory. Znów moja ciekawość pokierowała mnie w jakiś mało dostępny busz.
Dalej jazda na Stare Miasto i wzdłuż Olzy do Darkowa. Tu muszę pochwalić Czechów, że kolejna partia wałów otrzymała piękny, równiutki i jeszcze pachnący asfaltem asfalt. W Polsce władze miast i miasteczek upodobali sobie kostkę brukową.

Wały Olzy © ralph03

Darków - zabytkowy most na Olzie © ralph03
Spod mostu kieruje się brzegiem parku do wodopoju i na rynek. Przysysam się do kraniku i uzupełniam wodę. Na liczniku prawie 37 kilometrów, a nie chciałem wracać bezpośrednio do domu.

Karvina - Park Zamkowy © ralph03
Do Polski wracam w okolicach Kończyc Małych i szlakiem rowerowym kieruję się w stronę Zebrzydowic. W Zebrzydowicach wzdłuż ulicy pełno straganów i pełno ludzi. Dodatkowo w muszli koncertowej trwało jakieś strojenie instrumentów i mikrofonów. Troszeczkę tu posiedziałem i dopiłem chwilę wcześniej kupioną Colę.
Mój zmysł pakowania się w las znów zadziałał i część Grabińca pokonałem prowadząc rower :)
Dalej już przez przeszkód krążyłem sobie po Jastrzębiu zmniejszając dystans do domu.

Karvina - rynek © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
65.57 km (8.50 km teren), czas: 03:53 h, avg:16.88 km/h,
prędkość maks: 45.46 km/hTemperatura:25.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 2888 (kcal)
Zamek Ogrodzieniec i Pustynia Błędowska
Pierwszy wypad z przewodnikiem Górny Śląsk, Jura i Podbeskidzie. Na początek wybieramy czwartą trasę z książki o długości 56 kilometrów.
Trasa:
Dąbrowa Górnicza - Niegowice - Mitręga - Ogrodzieniec - Podzamcze - Żelazko - Śrubarnia - Rodaki - Chechło - Błędów - Dąbrowa Górnicza
Wycieczkę rowerową rozpoczynamy spod Gościńca Jurajskiego przy drodze DW790. Tą drogą kierujemy się w stronę zamku. Pogoda dopisuje, choć tylko ja się cieszę z tego upalnego dnia :)
W Niegowonicach Asię pokonują serpentyny, na szczęście to jeden taki poważny podjazd na naszej trasie.

"Górskie" serpentyny w Niegowonicach © ralph03
Gdy Asia odpoczywa w pobliżu parkingu na przełęczy, ja idę na skałki rzucić okiem na okolicę. A ze skałek prócz panoramy jurajskich wzgórz widać kominy huty "Katowice".

Widok ze skałek - Przełęcz nad Niegowonicami © ralph03
Dalsza część drogi, to kilkukilometrowy zjazd.
Po 17 kilometrach dojeżdżamy do Ogrodzieńca. Szczerze mówiąc tu nic nie ma ciekawego, a zamek znajduje się w wiosce obok w Podzamczu.
Zatrzymujemy się pod Biedronką, uzupełniamy zapasy płynów i jedziemy dalej. Delikatny podjazd pod górkę i naszych oczom ukazuje się zamek.

Zamek Ogrodzieniec © ralph03
Przed zamkiem pełno straganów, wokół zamku przeróżne atrakcje od parku miniatur po plac zabaw. Ot komercja pełną gębą.
Robiąc kółko wokół zamku decydujemy się na dłuższy postój z widokiem na ludzi wspinających się po skałkach. To była bardzo dobra decyzja, bo chwilę później nad Podzamczem przeszły chmury deszczowe, a my zajmowaliśmy akurat strategiczne miejsca pod dachem :)

Pokazy rycerskie - widok z murów obronnych © ralph03
Wspinamy się na mury obronne i podglądamy co tam ciekawego się dzieje po drugiej stronie.
Po drobnych opadach kontynuujemy rundkę wokół zamku, wzdłuż murów obronnych. Na zamek się nie pchamy, bo i tak nie mamy gdzie rowerów zostawić.

Podzamcze - Zamek Ogrodzieniec © ralph03
Spod zamku zgodnie ze wskazówkami przewodnika jedziemy w kierunku Ryczowa, gdzie na środku skrzyżowania znajduje się studnia. Za Ryczowem trafiamy na bardzo ciekawy dom z bali z widokiem na wzgórze Wielki Grochowiec.

Dom z bali © ralph03
A za ciekawym domem z bali, ciekawa z nazwy miejscowość :)

Żelazko © ralph03
Trzymamy się niebieskiego szlaku, który w miejscowości Śrubarnia odbija w las. Z lasu wyjeżdzamy na drodze DW791 i po raz drugi tego dnia mkniemy kilka kilometrów w dół. Z DW791 odbijamy dopiero na drugim zjazdem na Chechło i do pustynie dojeżdżamy podążając za tabliczkami

Kierunek pustynia © ralph03
Pustynia głównie zielona, ale i tak piasku jest tu wystarczająco dużo, żeby zakopać się rowerem czy motocyklem :)

Cube skąpany w piasku © ralph03

Widok ze wzgórza Dąbrówka © ralph03
Na miejscu grupka rowerzystów i otwarte przestrzenie.

Pustynia Błędowska © ralph03
Próby jazdy rowerem skończyły się ugrzęźnięciem. Było po deszczu, więc trochę ujechałem nim koła roweru zakopały się w suchym piasku. Łańcuch po takiej zabawie do czyszczenia. Zaatakowały go ziarnka piasku...
Na samej pustyni wielbłądów nie zobaczyliśmy, ale na jednego trafiliśmy w centrum Chechła ;)

Wielbłąd w Chechle © ralph03
Po kilkunastu kilometrach docieramy do samochodu. Końcówka trasy to ucieczka przed zbliżającą się burzą. Czas wyliczony idealnie, jak już rowery wylądowały na dachu samochodu, to z nieba spadły pierwsze krople deszczu, a później rozpoczęła się ulewa.
Wkrótce kolejne wycieczki z przewodnikiem rowerowym w plecaku :)

Resztki poniemieckiego bunkra obserwacyjnego © ralph03
Temperatura:31.0 HR max:173 ( 90%) HR avg:126 ( 65%) Kalorie: 2644 (kcal)
Trasa:
Dąbrowa Górnicza - Niegowice - Mitręga - Ogrodzieniec - Podzamcze - Żelazko - Śrubarnia - Rodaki - Chechło - Błędów - Dąbrowa Górnicza
Wycieczkę rowerową rozpoczynamy spod Gościńca Jurajskiego przy drodze DW790. Tą drogą kierujemy się w stronę zamku. Pogoda dopisuje, choć tylko ja się cieszę z tego upalnego dnia :)
W Niegowonicach Asię pokonują serpentyny, na szczęście to jeden taki poważny podjazd na naszej trasie.

"Górskie" serpentyny w Niegowonicach © ralph03
Gdy Asia odpoczywa w pobliżu parkingu na przełęczy, ja idę na skałki rzucić okiem na okolicę. A ze skałek prócz panoramy jurajskich wzgórz widać kominy huty "Katowice".

Widok ze skałek - Przełęcz nad Niegowonicami © ralph03
Dalsza część drogi, to kilkukilometrowy zjazd.
Po 17 kilometrach dojeżdżamy do Ogrodzieńca. Szczerze mówiąc tu nic nie ma ciekawego, a zamek znajduje się w wiosce obok w Podzamczu.
Zatrzymujemy się pod Biedronką, uzupełniamy zapasy płynów i jedziemy dalej. Delikatny podjazd pod górkę i naszych oczom ukazuje się zamek.

Zamek Ogrodzieniec © ralph03
Przed zamkiem pełno straganów, wokół zamku przeróżne atrakcje od parku miniatur po plac zabaw. Ot komercja pełną gębą.
Robiąc kółko wokół zamku decydujemy się na dłuższy postój z widokiem na ludzi wspinających się po skałkach. To była bardzo dobra decyzja, bo chwilę później nad Podzamczem przeszły chmury deszczowe, a my zajmowaliśmy akurat strategiczne miejsca pod dachem :)

Pokazy rycerskie - widok z murów obronnych © ralph03
Wspinamy się na mury obronne i podglądamy co tam ciekawego się dzieje po drugiej stronie.
Po drobnych opadach kontynuujemy rundkę wokół zamku, wzdłuż murów obronnych. Na zamek się nie pchamy, bo i tak nie mamy gdzie rowerów zostawić.

Podzamcze - Zamek Ogrodzieniec © ralph03
Spod zamku zgodnie ze wskazówkami przewodnika jedziemy w kierunku Ryczowa, gdzie na środku skrzyżowania znajduje się studnia. Za Ryczowem trafiamy na bardzo ciekawy dom z bali z widokiem na wzgórze Wielki Grochowiec.

Dom z bali © ralph03
A za ciekawym domem z bali, ciekawa z nazwy miejscowość :)

Żelazko © ralph03
Trzymamy się niebieskiego szlaku, który w miejscowości Śrubarnia odbija w las. Z lasu wyjeżdzamy na drodze DW791 i po raz drugi tego dnia mkniemy kilka kilometrów w dół. Z DW791 odbijamy dopiero na drugim zjazdem na Chechło i do pustynie dojeżdżamy podążając za tabliczkami

Kierunek pustynia © ralph03
Pustynia głównie zielona, ale i tak piasku jest tu wystarczająco dużo, żeby zakopać się rowerem czy motocyklem :)

Cube skąpany w piasku © ralph03

Widok ze wzgórza Dąbrówka © ralph03
Na miejscu grupka rowerzystów i otwarte przestrzenie.

Pustynia Błędowska © ralph03
Próby jazdy rowerem skończyły się ugrzęźnięciem. Było po deszczu, więc trochę ujechałem nim koła roweru zakopały się w suchym piasku. Łańcuch po takiej zabawie do czyszczenia. Zaatakowały go ziarnka piasku...
Na samej pustyni wielbłądów nie zobaczyliśmy, ale na jednego trafiliśmy w centrum Chechła ;)

Wielbłąd w Chechle © ralph03
Po kilkunastu kilometrach docieramy do samochodu. Końcówka trasy to ucieczka przed zbliżającą się burzą. Czas wyliczony idealnie, jak już rowery wylądowały na dachu samochodu, to z nieba spadły pierwsze krople deszczu, a później rozpoczęła się ulewa.
Wkrótce kolejne wycieczki z przewodnikiem rowerowym w plecaku :)

Resztki poniemieckiego bunkra obserwacyjnego © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
55.36 km (2.00 km teren), czas: 03:59 h, avg:13.90 km/h,
prędkość maks: 53.70 km/hTemperatura:31.0 HR max:173 ( 90%) HR avg:126 ( 65%) Kalorie: 2644 (kcal)
Jastrzębie - Rybnik - Żory
Cały tydzień kurs na godziny poranne, pogoda przepiękna, wręcz upalna - jak tu nie iść pośmigać rowerem po okolicy.
Z Jastrzębia jadę do Żor w okolice basenu w Roju, tam znajduję czarny szlak biegnący gdzieś w kierunku Rybnika. Jest szlak, to się go trzymam, szczególnie że biegnie w cichych i spokojnych okolicach. Głównie domki jednorodzinne i praktycznie zerowy ruch samochodów.

Czarny szlak do Rybnika © ralph03
W Rybniku, gdzieś w Boguszowicach straciłem z oczu szlak, pewnie gdzieś było odbicie w las, ale dość szybko jechałem i dodatkowo walczyłem na jakiejś głównej drodze z ciężarówkami.
Droga doprowadziła mnie do ronda przy Makro. Z tego ronda skierowałem się w kierunku Żor i na najbliższym rondzie zwiałem z głównej drogi do lasu.

Buszujący w trawie © ralph03
a w lesie czekała mnie inna walka. Po tym jak już nogi do samych kolan miałem leczone przez pokrzywy czekała mnie przeprawa przez kilka rzeczek, za którymi jak na złość trafiałem na mokradła. W butach mokro, nogi poparzone od pokrzyw i żeby było jeszcze piękniej, to dzikie maliny swoimi kolcami do kończyły dzieła... ale i tak lubię las :)

Kładka © ralph03
Po wielu leśnych trudach dreptania po lesie, bo nie zawsze dało się pewne fragmenty pokonać w siodle wychodzę z krzaków i trafiam na znajome rejony. W nagrodę zjadam mój prowiant i kieruję się w stronę rynku, a później do Jastrzębia.

Staw Garbocz © ralph03
Widok Beskidów już nie tak okazały jak parę świeżo po niedawnych deszczach, ale wciąż idzie popatrzeć.

Nasz okoliczny krajobraz © ralph03
i oczywiście kopalnie, nieodzowny element krajobrazu.

Nasz okoliczny krajobraz 2 © ralph03
Temperatura:27.0 HR max:182 ( 95%) HR avg:129 ( 67%) Kalorie: 2309 (kcal)
Z Jastrzębia jadę do Żor w okolice basenu w Roju, tam znajduję czarny szlak biegnący gdzieś w kierunku Rybnika. Jest szlak, to się go trzymam, szczególnie że biegnie w cichych i spokojnych okolicach. Głównie domki jednorodzinne i praktycznie zerowy ruch samochodów.

Czarny szlak do Rybnika © ralph03
W Rybniku, gdzieś w Boguszowicach straciłem z oczu szlak, pewnie gdzieś było odbicie w las, ale dość szybko jechałem i dodatkowo walczyłem na jakiejś głównej drodze z ciężarówkami.
Droga doprowadziła mnie do ronda przy Makro. Z tego ronda skierowałem się w kierunku Żor i na najbliższym rondzie zwiałem z głównej drogi do lasu.

Buszujący w trawie © ralph03
a w lesie czekała mnie inna walka. Po tym jak już nogi do samych kolan miałem leczone przez pokrzywy czekała mnie przeprawa przez kilka rzeczek, za którymi jak na złość trafiałem na mokradła. W butach mokro, nogi poparzone od pokrzyw i żeby było jeszcze piękniej, to dzikie maliny swoimi kolcami do kończyły dzieła... ale i tak lubię las :)

Kładka © ralph03
Po wielu leśnych trudach dreptania po lesie, bo nie zawsze dało się pewne fragmenty pokonać w siodle wychodzę z krzaków i trafiam na znajome rejony. W nagrodę zjadam mój prowiant i kieruję się w stronę rynku, a później do Jastrzębia.

Staw Garbocz © ralph03
Widok Beskidów już nie tak okazały jak parę świeżo po niedawnych deszczach, ale wciąż idzie popatrzeć.

Nasz okoliczny krajobraz © ralph03
i oczywiście kopalnie, nieodzowny element krajobrazu.

Nasz okoliczny krajobraz 2 © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
60.83 km (9.00 km teren), czas: 03:29 h, avg:17.46 km/h,
prędkość maks: 43.30 km/hTemperatura:27.0 HR max:182 ( 95%) HR avg:129 ( 67%) Kalorie: 2309 (kcal)
Gofry w Ustroniu
Piątek, 9 maja 2014 | dodano: 09.05.2014Kategoria 50-100
Drugie już w tym tygodniu podejście do Ustronia. Tym razem jedzie ze mną Damian - ma spinki do łańcucha ;)
Trasa:
Wyruszamy o 11:30, jazda jak ostatnio czyli najpóźniej do 14 dojechać do Ustronia i zmywać się, bo jeszcze muszę iść do pracy.

Widoki i gdzieś tam zmierzamy © ralph03
Dotarcie do Ustronia zajęło nam 2 godziny. Chwilkę pokręciliśmy się po okolicy.
Zauważyłem, że przy deptaku powstaje jakiś plac zabaw czy siłka pod chmurką? Dotychczas był tu stary plac zabaw dla dzieciaczków.

Siłownia pod chmurką? © ralph03
Rowerzysta bywa głodny, coś trzeba zjeść. Lody są w Strumieniu, moczenie nóg w Ochabach, to w Ustroniu musi być coś innego - GOFRY!

Dieta rowerzysty na słodko :) © ralph03
Asia popatrz na te truskaweczki ;) :*
Powrót z Ustronia tą samą trasą, bez zbędnego kombinowania, bo czas mi uciekał.

Szlakiem wzdłuż Wisły © ralph03
Tyle z kolejnej relacji rowerowej Ralpha. Czas do pracy.

Relacja Katowice-Cieszyn © ralph03
Temperatura:23.0 HR max:162 ( 84%) HR avg:130 ( 68%) Kalorie: 2433 (kcal)
Trasa:
Wyruszamy o 11:30, jazda jak ostatnio czyli najpóźniej do 14 dojechać do Ustronia i zmywać się, bo jeszcze muszę iść do pracy.

Widoki i gdzieś tam zmierzamy © ralph03
Dotarcie do Ustronia zajęło nam 2 godziny. Chwilkę pokręciliśmy się po okolicy.
Zauważyłem, że przy deptaku powstaje jakiś plac zabaw czy siłka pod chmurką? Dotychczas był tu stary plac zabaw dla dzieciaczków.

Siłownia pod chmurką? © ralph03
Rowerzysta bywa głodny, coś trzeba zjeść. Lody są w Strumieniu, moczenie nóg w Ochabach, to w Ustroniu musi być coś innego - GOFRY!

Dieta rowerzysty na słodko :) © ralph03
Asia popatrz na te truskaweczki ;) :*
Powrót z Ustronia tą samą trasą, bez zbędnego kombinowania, bo czas mi uciekał.

Szlakiem wzdłuż Wisły © ralph03
Tyle z kolejnej relacji rowerowej Ralpha. Czas do pracy.

Relacja Katowice-Cieszyn © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
78.17 km (10.00 km teren), czas: 03:56 h, avg:19.87 km/h,
prędkość maks: 40.50 km/hTemperatura:23.0 HR max:162 ( 84%) HR avg:130 ( 68%) Kalorie: 2433 (kcal)
Prawie Ustroń i zerwany łańcuch
Wtorek, 6 maja 2014 | dodano: 06.05.2014Kategoria 50-100
Przyznam się, że nie miałem pomysłu na trasę ale chciałem przed pracą machnąć parę kilometrów. Zdecydowałem się pojechać do Ustronia, ale z zaznaczeniem, że o 14 wracam nawet jak do Ustronia nie dotrę, a jak dotrę wcześniej, to do 14 pokręcę się po samym Ustroniu.
Prawie samo południe, bo dochodzi godzina 12. Dzień piękny i słoneczny, dlaczego długi weekend majowy nie był kilka dni później... :/
Trasa:
Nad Wisłę docieram po jakiejś godzinie i mam godzinę czasu żeby dotrzeć do Ustronia. Wzdluż Wisły rozstawieni głównie wędkarze, ale i opalające osoby w ilości sztuk dwie trafiłem :)

Płynie Wisła płynie © ralph03
Ryb pod dostatkiem :)

Cała ławica pstrągów © ralph03
Po drodze zahaczam o popularne ostatnio miejsce. Ja też sobie strzeliłem foteczkę, a co :P

Dawny hotel w pobliżu DK81 - okolice Ustronia © ralph03
Dosłownie chwilę po tym stała się rzecz straszna. Trach... i łańcuch poszedł się kochać. Tym razem nie rozczepiła się spinka, poszło ogniwo.

Ale urwał....! łańcuch © ralph03
Na szczęście mam skuwacz do łańcucha.

Imadełko lub jak kto woli skuwacz do łańcucha © ralph03
Operacja przebiegła bez komplikacji, pacjent przeżył i jeszcze wiele kilometrów nakręci :)
Jakby ktoś pytał czemu nie użyłem spinek. Bo jeszcze nie zamówiłem drugiego kompletu.
Tyle z relacji, czas do pracy.

Widok na Beskidy © ralph03
Temperatura:25.0 HR max:174 ( 91%) HR avg:139 ( 72%) Kalorie: 2619 (kcal)
Prawie samo południe, bo dochodzi godzina 12. Dzień piękny i słoneczny, dlaczego długi weekend majowy nie był kilka dni później... :/
Trasa:
Nad Wisłę docieram po jakiejś godzinie i mam godzinę czasu żeby dotrzeć do Ustronia. Wzdluż Wisły rozstawieni głównie wędkarze, ale i opalające osoby w ilości sztuk dwie trafiłem :)

Płynie Wisła płynie © ralph03
Ryb pod dostatkiem :)

Cała ławica pstrągów © ralph03
Po drodze zahaczam o popularne ostatnio miejsce. Ja też sobie strzeliłem foteczkę, a co :P

Dawny hotel w pobliżu DK81 - okolice Ustronia © ralph03
Dosłownie chwilę po tym stała się rzecz straszna. Trach... i łańcuch poszedł się kochać. Tym razem nie rozczepiła się spinka, poszło ogniwo.

Ale urwał....! łańcuch © ralph03
Na szczęście mam skuwacz do łańcucha.

Imadełko lub jak kto woli skuwacz do łańcucha © ralph03
Operacja przebiegła bez komplikacji, pacjent przeżył i jeszcze wiele kilometrów nakręci :)
Jakby ktoś pytał czemu nie użyłem spinek. Bo jeszcze nie zamówiłem drugiego kompletu.
Tyle z relacji, czas do pracy.

Widok na Beskidy © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
73.22 km (8.00 km teren), czas: 03:39 h, avg:20.06 km/h,
prędkość maks: 45.60 km/hTemperatura:25.0 HR max:174 ( 91%) HR avg:139 ( 72%) Kalorie: 2619 (kcal)
Cieszyn
Niedziela, 27 kwietnia 2014 | dodano: 28.04.2014Kategoria 50-100
Wstaję rano, patrzę za okno, patrzę na prognozy pogody. Jest dużo lepiej niż w sobotę rano, więc spokojnie można iść na rower. Zapowiadane są niewielkie i przelotne opady deszczu. Jest dylemat czy szpecić rower błotnikami, czy brać długie spodnie i ile warstw ubierać na siebie.
Werbuje Benego, który pomysł brania błotników odrzuca, a ja przy okazji odrzucam długie spodnie i biorę spodenki. Dwie podkoszulki o softshell na wierzch. Będąc w garażu pozbywam się podkoszulki termoaktywnej, bo coś czuje że tego jest za dużo. Nic nie robię, a jest mi za gorąco.
Plan prosty. Wymyśliłem, że jedziemy do Cieszyna na powrót mam kilka opcji, ale o powrót do domu już Beny zadbał i ustalił trasę.
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Zebrzydowice - Kaczyce - Cieszyn - Bażanowice - Zamarski - Kończyce Wielkie - Zebrzydowice - Jastrzębie-Zdrój
Najpierw Jedziemy do Zebrzydowic, a stamtąd czerwonym szlakiem do Cieszyna. Niebo się wypogadzało, a zarys gór zaczynał być coraz bardziej wyraźny.

Kierunek góry © ralph03
Trasa do Cieszyna przebiegła gładko. Na styku ulic Dojazdowej i Mostowej trafiam na budynek dawnej zajezdni tramwajowej. Kto by pomyślał, że Cieszyn miał tramwaje.

Tablica na budynku dawnej zajezdni tramwajowej w Cieszynie © ralph03
Jadąc wzdłuż Olzy słyszymy muzykę dobiegająca z Mostu Przyjaźni. Chyba trafiliśmy na jakaś imprezę?
W Cieszynie akurat odbywa się szósty cieszyński fortuna bieg. Taka forma integracji Czechów i Polaków.
Drogi poblokowane przez policje, strażaków i strażników miejskich, dodajmy do tego roboty wodno-kanalizacyjne z rozkopanym centrum i uśmiech u kierowców w momencie znika. Ale rowerem dojedziesz praktycznie wszędzie ;)

6. Cieszyński Fortuna Bieg 2014 © ralph03
Wjeżdzamy na Wzgórze Zamkowe,

Widok ze wzgórza zamkowego © ralph03
zahaczamy o rynek. W Smoku uzupełniamy napoje - dzisiaj jazda bez bukłaka.
W ubiegłym roku jak byłem w Cieszynie z Damianem, to ominęliśmy jeden z symboli Cieszyna - studnię Leszka, Cieszka i Bolka. Studnia położona w pobliżu rynku, w wąskiej, bocznej uliczce. Dziękujemy Google Maps za wskazanie drogi :)

Studnia Trzech Braci © ralph03
Wyjeżdżamy z Cieszyna wciąż trzymając się czerwonego szlaku.

To co na Kraków? © ralph03

Między polami i z górki © ralph03
Czerwony szlakiem nie jedziemy, bo na Ustroń ciut za późno. Odbijamy na szlak czarny i wracamy do Jastrzębia. Góry zostawiamy za plecami.

Bażanowice i okolice © ralph03
Temperatura:25.0 HR max:176 ( 92%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 3572 (kcal)
Werbuje Benego, który pomysł brania błotników odrzuca, a ja przy okazji odrzucam długie spodnie i biorę spodenki. Dwie podkoszulki o softshell na wierzch. Będąc w garażu pozbywam się podkoszulki termoaktywnej, bo coś czuje że tego jest za dużo. Nic nie robię, a jest mi za gorąco.
Plan prosty. Wymyśliłem, że jedziemy do Cieszyna na powrót mam kilka opcji, ale o powrót do domu już Beny zadbał i ustalił trasę.
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Zebrzydowice - Kaczyce - Cieszyn - Bażanowice - Zamarski - Kończyce Wielkie - Zebrzydowice - Jastrzębie-Zdrój
Najpierw Jedziemy do Zebrzydowic, a stamtąd czerwonym szlakiem do Cieszyna. Niebo się wypogadzało, a zarys gór zaczynał być coraz bardziej wyraźny.

Kierunek góry © ralph03
Trasa do Cieszyna przebiegła gładko. Na styku ulic Dojazdowej i Mostowej trafiam na budynek dawnej zajezdni tramwajowej. Kto by pomyślał, że Cieszyn miał tramwaje.

Tablica na budynku dawnej zajezdni tramwajowej w Cieszynie © ralph03
Jadąc wzdłuż Olzy słyszymy muzykę dobiegająca z Mostu Przyjaźni. Chyba trafiliśmy na jakaś imprezę?
W Cieszynie akurat odbywa się szósty cieszyński fortuna bieg. Taka forma integracji Czechów i Polaków.
Drogi poblokowane przez policje, strażaków i strażników miejskich, dodajmy do tego roboty wodno-kanalizacyjne z rozkopanym centrum i uśmiech u kierowców w momencie znika. Ale rowerem dojedziesz praktycznie wszędzie ;)

6. Cieszyński Fortuna Bieg 2014 © ralph03
Wjeżdzamy na Wzgórze Zamkowe,

Widok ze wzgórza zamkowego © ralph03
zahaczamy o rynek. W Smoku uzupełniamy napoje - dzisiaj jazda bez bukłaka.
W ubiegłym roku jak byłem w Cieszynie z Damianem, to ominęliśmy jeden z symboli Cieszyna - studnię Leszka, Cieszka i Bolka. Studnia położona w pobliżu rynku, w wąskiej, bocznej uliczce. Dziękujemy Google Maps za wskazanie drogi :)

Studnia Trzech Braci © ralph03
Wyjeżdżamy z Cieszyna wciąż trzymając się czerwonego szlaku.

To co na Kraków? © ralph03

Między polami i z górki © ralph03
Czerwony szlakiem nie jedziemy, bo na Ustroń ciut za późno. Odbijamy na szlak czarny i wracamy do Jastrzębia. Góry zostawiamy za plecami.

Bażanowice i okolice © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
85.26 km (8.00 km teren), czas: 04:51 h, avg:17.58 km/h,
prędkość maks: 52.00 km/hTemperatura:25.0 HR max:176 ( 92%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 3572 (kcal)
Archeopark Chotěbuz [CZ]
Sobota, 12 kwietnia 2014 | dodano: 13.04.2014Kategoria 50-100
O wypadzie do czeskich sąsiadów dowiedziałem się około 45 minut przed zbiórką, mimo że info zostało do mnie wysłane 12 godzin wcześniej.
Szybkie śniadanie, ubieranie w biegu i jestem punktualnie gotowy. Jedziemy do Archeoparku w Chotěbuz (po naszemu to Kocobędz, po niemiecku Kotzobendz) kilka kilometrów za Karviną. Miejsce to jest repliką autentycznej słowiańskiej ufortyfikowanej osady z okresu od połowy VIII do XI wieku. Działalność Archeoparku nastawiona jest na programy dydaktyczne oraz żywe pokazy, równocześnie prowadzone są intensywne badania archeologiczne.
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Petrovice - Karvina - Stonava - Chotebuz - Louky - Karvina - Zebrzydowice - Jastrzębie-Zdrój
Punkt zbiorczy ustalony na stacji Orlen punktualnie o godzinie 10. Na stacji kupuje izotonika i trafiam na promocję drugi gratis. Miło :)
Parę metrów dalej prawie zakończyłem wypad rowerowy. Pewien burak chciał mnie przewieźć na masce swojego wieśvagena. Kierowca stojący obok przepuszczał nas na pasach, a burak w passacie nawet nie zwolnił. Był pisk opon, ale nie moich, bo ja ostrożnie wtoczyłem się na pasy i zaglądałem czy ktoś nie poluje na mnie. Mam już doświadczenie jak Autosanem chciano mnie zgarnąć, też był pisk opon i pełno dymu spod opon...
Burak w pasacie oczywiście nie przeprosił, tylko jak to u buraków odgrażał się wymachując łapkami i coś tam krzycząc. Nie zwracając zbytnio uwagi jedziemy dalej. Przy okazji mijamy sporą grupkę rowerzystów z VIII Rajdu Rowerowego "Pierwszy Dzwonek" - widzieli całą akcję na przejściu ;)
Szybko przemykamy przez centrum Jastrzębia i udajemy się w kierunku Ruptawy gdzie na ulicy Żwirki i Wigury korzystamy z turystycznego przejścia granicznego. Dalej przez Piotrowice, strefę przemysłową m.in. z fabryką Shimano i Stare Miasto docieramy nad Olzę wzdłuż której trafiamy na most w Darkowie.

Zabytkowy most w Darkowie © ralph03
Następnie przejazd obok kopalni w Stonavie i wbijamy w las.
37 kilometr wypadu, to miejscowość Chotěbuz. Na początek charakterystyczny Rybi Dom, w którym znajduje się gigantyczne akwarium o pojemności 300 tysięcy litrów wody oraz znajdujące się dookoła stawy i drewniane figury.

Staw przed Rybim Domem © ralph03

Staw za Rybim Domem © ralph03
Kilkadziesiąt metrów obok Rybiego domu znajduje się Archeopark. Niestety jeszcze jest przed sezonem, a teren jest okamerowany więc obiekt obejrzeliśmy tylko z zewnątrz czyli jak wcale ;)
Na pierwszym planie kasa biletowa, a gdzieś tam powyżej drewniane mury obronne osady.

Archeopark Chotěbuz © ralph03
W miejscowości Louky robimy dłuższą przerwę nad brzegiem Olzy. Jakby przejść na drugą stronę rzeki, to byśmy byli w Pogwizdowie - ot taka ciekawostka.
Słońce fajnie grzeje, to i rowery z chęcią leżą na trawie :P

Odpoczynek nad Olzą © ralph03
Jadąc wzdłuż Olzy z powrotem trafiamy na zabytkowy most, przejeżdżamy przez park i zaliczamy kolejne łapanie promyków słońca. Tym razem na rynku w Karvinie.

Rynek w Karvinie © ralph03
Do Jastrzębia wracamy zahaczając o Zebrzydowice oraz Sroczy Las, Szydłówkę i Grabiniec.

Bezpieczeństwo przede wszystkim © ralph03
Temperatura:15.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:140 ( 73%) Kalorie: 2662 (kcal)
Szybkie śniadanie, ubieranie w biegu i jestem punktualnie gotowy. Jedziemy do Archeoparku w Chotěbuz (po naszemu to Kocobędz, po niemiecku Kotzobendz) kilka kilometrów za Karviną. Miejsce to jest repliką autentycznej słowiańskiej ufortyfikowanej osady z okresu od połowy VIII do XI wieku. Działalność Archeoparku nastawiona jest na programy dydaktyczne oraz żywe pokazy, równocześnie prowadzone są intensywne badania archeologiczne.
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Petrovice - Karvina - Stonava - Chotebuz - Louky - Karvina - Zebrzydowice - Jastrzębie-Zdrój
Punkt zbiorczy ustalony na stacji Orlen punktualnie o godzinie 10. Na stacji kupuje izotonika i trafiam na promocję drugi gratis. Miło :)
Parę metrów dalej prawie zakończyłem wypad rowerowy. Pewien burak chciał mnie przewieźć na masce swojego wieśvagena. Kierowca stojący obok przepuszczał nas na pasach, a burak w passacie nawet nie zwolnił. Był pisk opon, ale nie moich, bo ja ostrożnie wtoczyłem się na pasy i zaglądałem czy ktoś nie poluje na mnie. Mam już doświadczenie jak Autosanem chciano mnie zgarnąć, też był pisk opon i pełno dymu spod opon...
Burak w pasacie oczywiście nie przeprosił, tylko jak to u buraków odgrażał się wymachując łapkami i coś tam krzycząc. Nie zwracając zbytnio uwagi jedziemy dalej. Przy okazji mijamy sporą grupkę rowerzystów z VIII Rajdu Rowerowego "Pierwszy Dzwonek" - widzieli całą akcję na przejściu ;)
Szybko przemykamy przez centrum Jastrzębia i udajemy się w kierunku Ruptawy gdzie na ulicy Żwirki i Wigury korzystamy z turystycznego przejścia granicznego. Dalej przez Piotrowice, strefę przemysłową m.in. z fabryką Shimano i Stare Miasto docieramy nad Olzę wzdłuż której trafiamy na most w Darkowie.

Zabytkowy most w Darkowie © ralph03
Następnie przejazd obok kopalni w Stonavie i wbijamy w las.
37 kilometr wypadu, to miejscowość Chotěbuz. Na początek charakterystyczny Rybi Dom, w którym znajduje się gigantyczne akwarium o pojemności 300 tysięcy litrów wody oraz znajdujące się dookoła stawy i drewniane figury.

Staw przed Rybim Domem © ralph03

Staw za Rybim Domem © ralph03
Kilkadziesiąt metrów obok Rybiego domu znajduje się Archeopark. Niestety jeszcze jest przed sezonem, a teren jest okamerowany więc obiekt obejrzeliśmy tylko z zewnątrz czyli jak wcale ;)
Na pierwszym planie kasa biletowa, a gdzieś tam powyżej drewniane mury obronne osady.

Archeopark Chotěbuz © ralph03
W miejscowości Louky robimy dłuższą przerwę nad brzegiem Olzy. Jakby przejść na drugą stronę rzeki, to byśmy byli w Pogwizdowie - ot taka ciekawostka.
Słońce fajnie grzeje, to i rowery z chęcią leżą na trawie :P

Odpoczynek nad Olzą © ralph03
Jadąc wzdłuż Olzy z powrotem trafiamy na zabytkowy most, przejeżdżamy przez park i zaliczamy kolejne łapanie promyków słońca. Tym razem na rynku w Karvinie.

Rynek w Karvinie © ralph03
Do Jastrzębia wracamy zahaczając o Zebrzydowice oraz Sroczy Las, Szydłówkę i Grabiniec.

Bezpieczeństwo przede wszystkim © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
68.71 km (10.00 km teren), czas: 03:44 h, avg:18.40 km/h,
prędkość maks: 18.50 km/hTemperatura:15.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:140 ( 73%) Kalorie: 2662 (kcal)
Lasy kobiórskie + Tychy i Jezioro Paprocańskie
Piątkowe plany na sobotę brzmiały Karvina. Wszystko zmieniło się, gdy Beny podesłał mapkę lasy kobiórskie i tour de Jezioro Paprocańskie.
Ekipa miała być silna Beny, Rafał, Marcin, Damian i ja. Nad ranem tuż przed zbiórką odpadł Marcin z powodu nagłej choroby oraz Damian, tak profilaktycznie żeby się nie rozchorować skoro za tydzień ma wypad na Śnieżkę.
Pogoda tego dnia nie rozpieszczała, na termometrach 7*C, zero słońca i silny wiatr.
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Pawłowice - Studzionka - Pszczyna - Tychy - Kobiór - Suszec
Ten weekend testowałem kolejną aplikację, która mogłaby zastąpić Endomondo. Choć Endomondo chyba się wystraszyło, bo przez cały weekend nawet nie zająknęło się i cały czas pracowało należycie.
Propozycję programu Strava podesłała mi Monika, która śmiga rowerem w Anglii. Pozdrawiam
O programie wiele nie napiszę, specjalnie mnie nie zachwycił. Akurat jeździłem w rękawiczkach z palcami i niezbyt wygodnie szła mi obsługa tego programu. Na Endomondo zdecydowanie wygodniej.
Strona programu mało przejrzysta i ciężko mi się odnaleźć.
Coś mi się wydaje, że zostanę przy endomondo. Ale być może coś jeszcze potestuję. Aplikacji na Androida jest multum.
W drogę.
Najpierw do Pawłowic, a później traktami i szlakiem R4 do Pszczyny. Pod zamkiem chwilka przerwy na aplikację prowiantu.

Przerwa w parku w Pszczynie © ralph03
Następnie Plessówką w kierunku Kobióra. Jednak plessówką nie jedziemy do samego Kobióra, odbijamy na szlak czerwony i śmigamy lasem.
Beny już wcześniej ustalił ślad którym mamy jechać i został zaskoczony. Rzeczka Korzenica i żadnej kładki, na mapce to inaczej wyglądało i było przejezdne. Zresztą po wale ziemnym widać, że kiedyś dało się przejechać na drugą stronę.

I jak tu dostać się na drugą stronę? © ralph03
Trudno trzeba znaleźć objazd. Miały być lasy kobiórskie, to na bogato :)
Przy okazji trafiamy pod wieżę widokową.

Wieża obserwacyjna © ralph03

Jaka wieża? To dostrzegalnia p. poż © ralph03
Na chwilkę wyjeżdżamy z lasu, żeby przeciąż drogę numer 1. Beny obiecał atrakcje i nie zawiódł. Przecinamy drogę w miejscu, w którym pracują panie zwane ssakami leśnymi. Trafiamy na blondynkę zajęta rozwiązywaniem krzyżówek. Nie zakłócając jej zajęć wbijamy w kolejny las i za kilka kilometrów docieramy pod zameczek myśliwski

Zameczek Myśliwski w Promnicach © ralph03
oraz do celu podróży Jeziora Paprocańskiego.

Jezioro Paprocańskie © ralph03
W pobliżu jeziora znajduje się charakterystyczny obiekt - pięciogwiazdkowy Hotel Piramida. Pozytywna moc piramidy słono kosztuje.

Hotel Piramida © ralph03
Według mapki mieliśmy zrobić kółko wokół jeziora i wracać. Ale w planach są inne atrakcje. Jedziemy na cmentarz, na drugi koniec Tychów. Rafał bardzo chciał podjechać na grób Ryśka... nie tego z klanu (choć on też nie żyje i nie zabiły go kartony, tylko bandyci). Rafałowi chodzi o Ryśka z Dżemu.
W drodze z cmentarza przejeżdżamy przez Śląską Giełdę Kwiatową oraz obok Browaru Tyskiego.
Nim wróciliśmy nad jezioro zahaczamy jeszcze o kebabownię Izmir na pętli, gdzie kosztujemy dań ze szczura ;)

Dieta rowerzysty. Ohh yeahh ;) © ralph03
Druga strona jeziora jest ciekawie urządzona. Jest zrobiony deptak, cześć wyłożona znienawidzonymi kostkami brukowymi ale jest fragment wyłożony drobnym żwirkiemi muchomorkiem. Deptak wciąż w budowie i mam nadzieję, że poprowadzą go wokół jeziora.
Trzeba przyznać, że mieszkańcy Tychów, Kobióra i okolic mają świetne miejsce do spacerów z kijkami, biegania czy jeżdżenia na rowerze. Tutejsze lasy poprzecinane są różnorodnymi ścieżkami czy asfaltowymi uliczkami. Jest gdzie się zgubić, jest gdzie uciec i odpocząć od zgiełku miasta. Wbijasz w las i słychać tylko szum wiatru, drzew i śpiew ptaków. Jak wbijesz dość głęboko, to jest spore prawdopodobieństwo, że nie trafisz na żadnego człowieka. Coś pięknego :)
Powrót w kierunku domu od Kobióra szlakiem niebieskim Plessówka. Ja jazdę kończę w Suszczu. Jestem umówiony na seans filmowy i kino skandynawskie. Beny z Rafałem przez Pawłowice wracają domów.

Sweet focia przy zameczku © ralph03
Powrót do domu
Temperatura:10.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3600 (kcal)
Ekipa miała być silna Beny, Rafał, Marcin, Damian i ja. Nad ranem tuż przed zbiórką odpadł Marcin z powodu nagłej choroby oraz Damian, tak profilaktycznie żeby się nie rozchorować skoro za tydzień ma wypad na Śnieżkę.
Pogoda tego dnia nie rozpieszczała, na termometrach 7*C, zero słońca i silny wiatr.
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Pawłowice - Studzionka - Pszczyna - Tychy - Kobiór - Suszec
Ten weekend testowałem kolejną aplikację, która mogłaby zastąpić Endomondo. Choć Endomondo chyba się wystraszyło, bo przez cały weekend nawet nie zająknęło się i cały czas pracowało należycie.
Propozycję programu Strava podesłała mi Monika, która śmiga rowerem w Anglii. Pozdrawiam
O programie wiele nie napiszę, specjalnie mnie nie zachwycił. Akurat jeździłem w rękawiczkach z palcami i niezbyt wygodnie szła mi obsługa tego programu. Na Endomondo zdecydowanie wygodniej.
Strona programu mało przejrzysta i ciężko mi się odnaleźć.
Coś mi się wydaje, że zostanę przy endomondo. Ale być może coś jeszcze potestuję. Aplikacji na Androida jest multum.
W drogę.
Najpierw do Pawłowic, a później traktami i szlakiem R4 do Pszczyny. Pod zamkiem chwilka przerwy na aplikację prowiantu.

Przerwa w parku w Pszczynie © ralph03
Następnie Plessówką w kierunku Kobióra. Jednak plessówką nie jedziemy do samego Kobióra, odbijamy na szlak czerwony i śmigamy lasem.
Beny już wcześniej ustalił ślad którym mamy jechać i został zaskoczony. Rzeczka Korzenica i żadnej kładki, na mapce to inaczej wyglądało i było przejezdne. Zresztą po wale ziemnym widać, że kiedyś dało się przejechać na drugą stronę.

I jak tu dostać się na drugą stronę? © ralph03
Trudno trzeba znaleźć objazd. Miały być lasy kobiórskie, to na bogato :)
Przy okazji trafiamy pod wieżę widokową.

Wieża obserwacyjna © ralph03

Jaka wieża? To dostrzegalnia p. poż © ralph03
Na chwilkę wyjeżdżamy z lasu, żeby przeciąż drogę numer 1. Beny obiecał atrakcje i nie zawiódł. Przecinamy drogę w miejscu, w którym pracują panie zwane ssakami leśnymi. Trafiamy na blondynkę zajęta rozwiązywaniem krzyżówek. Nie zakłócając jej zajęć wbijamy w kolejny las i za kilka kilometrów docieramy pod zameczek myśliwski

Zameczek Myśliwski w Promnicach © ralph03
oraz do celu podróży Jeziora Paprocańskiego.

Jezioro Paprocańskie © ralph03
W pobliżu jeziora znajduje się charakterystyczny obiekt - pięciogwiazdkowy Hotel Piramida. Pozytywna moc piramidy słono kosztuje.

Hotel Piramida © ralph03
Według mapki mieliśmy zrobić kółko wokół jeziora i wracać. Ale w planach są inne atrakcje. Jedziemy na cmentarz, na drugi koniec Tychów. Rafał bardzo chciał podjechać na grób Ryśka... nie tego z klanu (choć on też nie żyje i nie zabiły go kartony, tylko bandyci). Rafałowi chodzi o Ryśka z Dżemu.
W drodze z cmentarza przejeżdżamy przez Śląską Giełdę Kwiatową oraz obok Browaru Tyskiego.
Nim wróciliśmy nad jezioro zahaczamy jeszcze o kebabownię Izmir na pętli, gdzie kosztujemy dań ze szczura ;)

Dieta rowerzysty. Ohh yeahh ;) © ralph03
Druga strona jeziora jest ciekawie urządzona. Jest zrobiony deptak, cześć wyłożona znienawidzonymi kostkami brukowymi ale jest fragment wyłożony drobnym żwirkiem
Trzeba przyznać, że mieszkańcy Tychów, Kobióra i okolic mają świetne miejsce do spacerów z kijkami, biegania czy jeżdżenia na rowerze. Tutejsze lasy poprzecinane są różnorodnymi ścieżkami czy asfaltowymi uliczkami. Jest gdzie się zgubić, jest gdzie uciec i odpocząć od zgiełku miasta. Wbijasz w las i słychać tylko szum wiatru, drzew i śpiew ptaków. Jak wbijesz dość głęboko, to jest spore prawdopodobieństwo, że nie trafisz na żadnego człowieka. Coś pięknego :)
Powrót w kierunku domu od Kobióra szlakiem niebieskim Plessówka. Ja jazdę kończę w Suszczu. Jestem umówiony na seans filmowy i kino skandynawskie. Beny z Rafałem przez Pawłowice wracają domów.

Sweet focia przy zameczku © ralph03
Powrót do domu
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
92.07 km (38.00 km teren), czas: 05:17 h, avg:17.43 km/h,
prędkość maks: 38.90 km/hTemperatura:10.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3600 (kcal)
Tour de Zalew Rybnicki
Z piątku na sobotę Damian w pracy poszukiwał mnie i wydzwaniał za mną, żeby ugadać się na rower. Damian po nocce, więc umawiamy się na godzinę 11, żeby miał chwilkę na zmrużenie oka ;)
Po przyjściu z pracy wysyłam jeszcze wiadomość do Marcina, żeby był gotowy i przedstawiam mu plan dnia: będzie tour de rybnickie.
Poranek zimny i mglisty, ale przegląd kamerek internetowych wskazywał że w innych wyższych regionach śląska pojawiło się słońce.
Chłopaki mieli lekkie obawy, ale ja byłem pozytywnej myśli - będzie dobrze i jeszcze się spocimy na tym słońcu ;)
Trasa:
To był też dzień testowania alternatywnej aplikacji dla Endomondo, które ostatnio nie popisało się.
Pierwsza aplikacją którą testowałem była polska produkcja Navime.
Wygląd aplikacji nie zachwyca. Jest bardzo surowy, ale chodzi szybko, nie ma żadnych reklam. To największy plus, bo endomondo atakuje różnymi bzdurami zachęcając do kupienia wersji premium.
Porównując zapis śladu wydaje mi się, że Endomondo jakoś dokładniej rysuje ślad przebytej trasy. Navime kreśli więcej prostych. Według autora Navime zaś pokazuje dokładniej wysokość opierając się o dane Shuttle Radar Topography Mission (SRTM) - patrz Wikipedia.
Oczywiście w telefonach są montowane cywilne GPSy, ze słabą częstotliwością odświeżania i żadna aplikacja nie będzie na czymś takim dokładnie rysowała śladu. Tu potrzebny byłby dodatkowy odbiornik GPS podłączony pod telefon przez bluetooth. Tyle że ten dodatkowy moduł mógłby być w cenie drugiego telefonu :) Do turystyki i rekreacji wydaje się być zbędny, ale jak ktoś chce dodatkowo dokładnie zmierzyć osiągi swojego samochodu, to może się szarpnąć po kieszeni na takowy zewnętrzny GPS.
Wracamy do wycieczki :)
Z Jastrzębia przez bażanciarnie jedziemy do Żor, przez rynek w stronę dworca PKP i obok Gichty kierujemy się szlakami w stronę Rybnika.

Wieża wsadowa istniejącej w XIX wieku Huty Waleska © ralph03
Na drzewach wciąż nie ma liści, więc można dokładnie pooglądać sobie wieżę wsadową, za kilka miesięcy będzie ledwo wystawała zza gałęzi.

Bądź człowiekiem, rzuć pieczywem :) © ralph03
Po prawie 40 kilometrach i docieramy nad zalew rybnicki.

Elektrownia Rybnik © ralph03
Niebo bezchmurne, a pogoda bezwietrzna.
Zalew rybnicki słynie z tego, że nie zamarza w zimie i że ma wielkie okazy ryb. Nawet krąży plotka, że płetwonurkowie schodzący na dno czyścić turbiny korzystają z klatek (na rekiny?) dla własnego bezpieczeństwa.

Takie i większe okazy na Zalewie Rybnickim © ralph03
Rekordu nie będzie, ale bydle jest wielkie :) ponad pół metra miała.
W pierwszej połowie marca tego roku pewien jegomość złowił 251 cm suma, który ważył 107 kg - nieoficjalny rekord Polski.
Nie wiem co to za ryba, ale może jacyś wędkarze czytają mojego bloga i podpowiedzą co to za okaz.

Zalew Rybnicki widok od strony zapory © ralph03
Przejechaliśmy przeszło połowę zbiornika i kawałek za zapora pierwsza awaria - łańcuch się skończył.
Na szczęście obyło się bez bawienia skuwaczem i skracania ogniw. Rozczepiła się spinka w łańcuchu. Po długich poszukiwaniach Damian znalazł w piasku drugą połówkę spinki, dzięki czemu zaoszczędziłem 30 zł na nową ;)
To są jakieś pechowe okolice dla mnie, bo przed dwoma laty 3x zrywałem łańcuch po tamtej stronie zalewu. Dwa zerwania to moja wina, bo dopiero uczyłem się spinać łańcuch i jeszcze nie byłem w posiadaniu takiego dobrodziejstwa jak spinki.
Łańcuch spięty, moje palce całe czarne z mieszanki oleju, pyłu i piasku ale najważniejsze że jedziemy dalej.
Na kolejną awarie czekaliśmy dosłownie parę minut. Marcinowi strzela gumka... która trzyma na widełkach czujnik z licznika.
Gumki są mało trwałe, polecamy trytytki/trytki/plastikowe opaski/zipy - jeden przedmiot, wiele nazw i jeszcze więcej zastosowań. Wynalazek równie ważny co WD-40 i duct/duck tape :)
Praktycznie przez cały czas staraliśmy się trzymać szlaków. Najgorsze w tym wszystkim, że nie zrobiliśmy żadnej fotki szlaków i jak się później okazało wybieraliśmy te dłuższe szlaki, prowadzące niejednokrotnie naokoło, zamiast krótszych i prowadzących prosto do celu. A kolejnych celem miał być Rybnik Kamień i stamtąd powrót do Żor i Jastrzębia.
Ale nie ma tego złego... może i kółko niepotrzebne zrobiliśmy, ale za to w nagrodę natrafiliśmy na najwyższą na Śląsku i prawdopodobnie i w Polsce wieżę obserwacyjną, która znajduje się w golejowskim lesie.

Rybnik Golejów - wieża obserwacyjna © ralph03
Wieża ma 36 metrów wysokości, jest wyższa o 4 metry od reszty wież znajdujących się w Polsce. Budowa trwała zaledwie 3 miesiące i kosztowała 170 tysięcy złotych.
Dzięki wieży można szybko zlokalizować pożar lasu i błyskawicznie wezwać straż pożarną.
Po uzyskaniu zgody z Nadleśnictwa Rybnik można wejść na wieżę. Grupa Wypadowa co o tym myślicie?

Rybnik Golejów - 36 metrów wysokości © ralph03
Powrót do domu już bez przygód, więc na tym zakończę swój wpis.
Temperatura:19.0 HR max:172 ( 90%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3729 (kcal)
Po przyjściu z pracy wysyłam jeszcze wiadomość do Marcina, żeby był gotowy i przedstawiam mu plan dnia: będzie tour de rybnickie.
Poranek zimny i mglisty, ale przegląd kamerek internetowych wskazywał że w innych wyższych regionach śląska pojawiło się słońce.
Chłopaki mieli lekkie obawy, ale ja byłem pozytywnej myśli - będzie dobrze i jeszcze się spocimy na tym słońcu ;)
Trasa:
To był też dzień testowania alternatywnej aplikacji dla Endomondo, które ostatnio nie popisało się.
Pierwsza aplikacją którą testowałem była polska produkcja Navime.
Wygląd aplikacji nie zachwyca. Jest bardzo surowy, ale chodzi szybko, nie ma żadnych reklam. To największy plus, bo endomondo atakuje różnymi bzdurami zachęcając do kupienia wersji premium.
Porównując zapis śladu wydaje mi się, że Endomondo jakoś dokładniej rysuje ślad przebytej trasy. Navime kreśli więcej prostych. Według autora Navime zaś pokazuje dokładniej wysokość opierając się o dane Shuttle Radar Topography Mission (SRTM) - patrz Wikipedia.
Oczywiście w telefonach są montowane cywilne GPSy, ze słabą częstotliwością odświeżania i żadna aplikacja nie będzie na czymś takim dokładnie rysowała śladu. Tu potrzebny byłby dodatkowy odbiornik GPS podłączony pod telefon przez bluetooth. Tyle że ten dodatkowy moduł mógłby być w cenie drugiego telefonu :) Do turystyki i rekreacji wydaje się być zbędny, ale jak ktoś chce dodatkowo dokładnie zmierzyć osiągi swojego samochodu, to może się szarpnąć po kieszeni na takowy zewnętrzny GPS.
Wracamy do wycieczki :)
Z Jastrzębia przez bażanciarnie jedziemy do Żor, przez rynek w stronę dworca PKP i obok Gichty kierujemy się szlakami w stronę Rybnika.

Wieża wsadowa istniejącej w XIX wieku Huty Waleska © ralph03
Na drzewach wciąż nie ma liści, więc można dokładnie pooglądać sobie wieżę wsadową, za kilka miesięcy będzie ledwo wystawała zza gałęzi.

Bądź człowiekiem, rzuć pieczywem :) © ralph03
Po prawie 40 kilometrach i docieramy nad zalew rybnicki.

Elektrownia Rybnik © ralph03
Niebo bezchmurne, a pogoda bezwietrzna.
Zalew rybnicki słynie z tego, że nie zamarza w zimie i że ma wielkie okazy ryb. Nawet krąży plotka, że płetwonurkowie schodzący na dno czyścić turbiny korzystają z klatek (na rekiny?) dla własnego bezpieczeństwa.

Takie i większe okazy na Zalewie Rybnickim © ralph03
Rekordu nie będzie, ale bydle jest wielkie :) ponad pół metra miała.
W pierwszej połowie marca tego roku pewien jegomość złowił 251 cm suma, który ważył 107 kg - nieoficjalny rekord Polski.
Nie wiem co to za ryba, ale może jacyś wędkarze czytają mojego bloga i podpowiedzą co to za okaz.

Zalew Rybnicki widok od strony zapory © ralph03
Przejechaliśmy przeszło połowę zbiornika i kawałek za zapora pierwsza awaria - łańcuch się skończył.
Na szczęście obyło się bez bawienia skuwaczem i skracania ogniw. Rozczepiła się spinka w łańcuchu. Po długich poszukiwaniach Damian znalazł w piasku drugą połówkę spinki, dzięki czemu zaoszczędziłem 30 zł na nową ;)
To są jakieś pechowe okolice dla mnie, bo przed dwoma laty 3x zrywałem łańcuch po tamtej stronie zalewu. Dwa zerwania to moja wina, bo dopiero uczyłem się spinać łańcuch i jeszcze nie byłem w posiadaniu takiego dobrodziejstwa jak spinki.
Łańcuch spięty, moje palce całe czarne z mieszanki oleju, pyłu i piasku ale najważniejsze że jedziemy dalej.
Na kolejną awarie czekaliśmy dosłownie parę minut. Marcinowi strzela gumka... która trzyma na widełkach czujnik z licznika.
Gumki są mało trwałe, polecamy trytytki/trytki/plastikowe opaski/zipy - jeden przedmiot, wiele nazw i jeszcze więcej zastosowań. Wynalazek równie ważny co WD-40 i duct/duck tape :)
Praktycznie przez cały czas staraliśmy się trzymać szlaków. Najgorsze w tym wszystkim, że nie zrobiliśmy żadnej fotki szlaków i jak się później okazało wybieraliśmy te dłuższe szlaki, prowadzące niejednokrotnie naokoło, zamiast krótszych i prowadzących prosto do celu. A kolejnych celem miał być Rybnik Kamień i stamtąd powrót do Żor i Jastrzębia.
Ale nie ma tego złego... może i kółko niepotrzebne zrobiliśmy, ale za to w nagrodę natrafiliśmy na najwyższą na Śląsku i prawdopodobnie i w Polsce wieżę obserwacyjną, która znajduje się w golejowskim lesie.

Rybnik Golejów - wieża obserwacyjna © ralph03
Wieża ma 36 metrów wysokości, jest wyższa o 4 metry od reszty wież znajdujących się w Polsce. Budowa trwała zaledwie 3 miesiące i kosztowała 170 tysięcy złotych.
Dzięki wieży można szybko zlokalizować pożar lasu i błyskawicznie wezwać straż pożarną.
Po uzyskaniu zgody z Nadleśnictwa Rybnik można wejść na wieżę. Grupa Wypadowa co o tym myślicie?

Rybnik Golejów - 36 metrów wysokości © ralph03
Powrót do domu już bez przygód, więc na tym zakończę swój wpis.
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
95.93 km (50.00 km teren), czas: 05:33 h, avg:17.28 km/h,
prędkość maks: 41.00 km/hTemperatura:19.0 HR max:172 ( 90%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3729 (kcal)