Ride on BikeKroniki rowerowe Ralpha

avatar ralph03
Jastrzębie-Zdrój

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Rok 2015 będzie zaktualizowany, w sumie ma ponad 1000 km
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(10)

Moje rowery

Cube LTD Pro 2011 9123 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ralph03.bikestats.pl

Archiwum

Linki

TdT - Tatrzańska Łomnica - Nowy Targ

Sobota, 20 sierpnia 2016 | dodano: 20.08.2016Kategoria 50-100
W nocy burze i ulewy, dodatkowo niespokojny sen, bo nasze rowery nie były w żaden sposób zabezpieczone. Raz na jakiś czas ja albo Damian sprawdzaliśmy czy wciąż mamy swoje jednoślady. W poprzednim miejscu naszego noclegu, właścicielka użyczyła nam garażu, gdzie mogliśmy bezpiecznie schować rowery na noc. W Skitourze nasze rowery były po prostu ustawione w stojaku pod tarasem. Dostęp do ogrodu, gdzie były rowery zabezpieczał wysoki drewniany płot, ale jednak obawy były. Słowacja jest pełna ludności o śniadej cerze i kruczoczarnych włosach, a w Starej Leśnicy sporo tej ludności dziwnie na nas spoglądała. 

Trasa:


Drugi dzień Tour De Tatry

Wstawanie przebiegło jeszcze bardziej opornie niż wczoraj. Dopiero przed 10 się pozbieraliśmy i opuściliśmy pensjonat. Tym razem śniadanie zjedliśmy jak ludzie w pokoju, bo mieliśmy jeszcze kanapki zrobione pod Kauflandem. Pożegnaliśmy się z właścicielami i ruszyliśmy w dalszą drogę. Już na początku szybka zmiana trasy, tak aby szlakiem rowerowym wjechać bezpośrednio do Tatrzańskiej Łomnicy, a nie wracać się z powrotem na drogę z której odbiliśmy do Starej Leśnej.
Dzień pochmurny, góry zasłonięte chmurami, dobrze że dzień wcześniej zrobiłem fotkę o zachodzie słońca, bo dzisiaj już kompletnie nie widać Łomnickiego Szczytu.
Po nocnej ulewie asfalt suchy, dopiero jak zjechaliśmy z asfaltu trafiliśmy na kałuże i błoto.

Widok ze Starej Leśnej na Łomnicki Szczyt
Widok ze Starej Leśnej na Łomnicki Szczyt © ralph03

Trzeciego dnia jazda szła delikatnie mówiąc słabo. Brak słońca, które normalnie mnie napędza, powodował że nogi nie kręciły jak w dniu wczorajszym. Gdzieś na trasie spotykamy towarzystwo rowerowe, na których trafiliśmy na granicy polsko-słowackiej w pierwszym dniu naszego wypadu. 
Po 20 kilometrach robimy postój na drobne zakupy, aby mieć co jeść w dalszej części trasy, przy okazji smakowanie "wyskokowych" trunków, których po naszej stronie granicy, na półkach sklepowych nie widzieliśmy :)

Monster from Hell
Monster from Hell © ralph03

Jeszcze trochę podjazdów i zjazdów by w Łysej Polanie wrócić do kraju. Telefon do Asi, że już jestem w Polsce, zrzucenie nadmiaru ubrań, bo w końcu słońce wyszło zza chmur i ruszamy dalej, bo dłuższy postój dopiero na Małym Cichym.

Widok z drogi na Łysą Polanę
Widok z drogi prowadzącej na Łysą Polanę © ralph03

Po zrzuceniu koszulki z długim rękawem i zmianie rękawiczek na bezpalcówki od razu lepiej się jechało, mimo że znowu pod górkę trzeba było jechać.
Na Małym Cichym spotykam kolegę Mariusza, z którym studiowałem kilka lat temu i naszła mnie taka refleksja, że nie spotkasz człowieka na mieście, a spotkasz na dalszym wyjeździe. 

Widok na Tatry ze stacji górnej Małe Ciche
Widok na Tatry ze stacji górnej Małe Ciche © ralph03

Na górnej stacji kolejki krzesełkowej wciągamy rogaliki z dżemem i skrótem przez Maniowski Las próbujemy dotrzeć do Bukowiny Tatrzańskiej. Słowo próbujemy nie jest tu przypadkowe. To co widać na mapach nie zawsze okazuje się tym na co trafi się w terenie.
Droga znika, a mapa pokazuje że ona tu jest... Przedzieramy się przez zarośnięte polany, trafiamy w taki sposób na czyjąś posesję. Z domu wychodzi starsza kobieta, która bardzo nas pociesza, gdy pytamy jak tu dojechać do Bukowiny Tatrzańskiej. Pani wskazuje nam las i mówi, że tam nie ma żadnej drogi czy ścieżki... i kolejna refleksja tego dnia - jak ona tu żyje w środku niczego, jak radzi sobie w zimie?
Przedzieranie się przez las nie należało do najłatwiejszych. Damian nie zauważył schowanej w trawie gałęzi i zaliczył lot przez kierownicę, kawałek dalej znów postanowił poleżeć i w mokrym wąwozie zniosło go na bok. Marcin nie chciał być gorszy w tych kaskaderskich wyczynach Damiana. Praktycznie w tym samym miejscu w wąwozie poleciał na bok obijając się boleśnie i krzywiąc klamkę hamulcową w rowerze. To jeszcze nie koniec przygód, na skraju lasu płynie rzeka, znów jest okazja pomoczyć nogi, żeby przeprawić się na drugą stronę.

Znowu wodowanie :)
Znowu wodowanie :) © ralph03

Po wyjeździe z lasu okazuje się, że wyjechaliśmy na tyłach Term w Bukowinie Tatrzańskiej.
Od Bukowiny Tatrzańskiej do Nowego Targu prawie 30 kilometrowa jazda z górki. Z Marcinkiem jeszcze skoczyliśmy na lotnisko w Nowym Targu, bo z drogi wypatrzyliśmy dwa ciekawe helikoptery rodem z filmu Rambo ;)


Mi-24 – ciężki śmigłowiec bojowy na lotnisku w Nowym Targu
Mi-24 – ciężki śmigłowiec bojowy na lotnisku w Nowym Targu © ralph03

Helikoptery brały udział VIII Nowotarskim Pikniku Lotniczym
Jako ciekawostkę dodam, że jeden z tych śmigłowców został dzień wcześniej okradziony, o czym przeczytałem już po powrocie do domu. Tego dnia były pilnowane przez wojskowego. Ciekawe czy dzień wcześniej też ktoś miał na nie oko, skoro skradziono osprzęt wart 140 tys. złotych - wyposażenie śmigłowca odzyskano w kilka godzin po kradzieży..

Z lotniska już bezpośrednio pod komendę policji, wrzucamy rowery na dach, przebieramy się w cywilne ciuchy i kierunek Jastrzębie-Zdrój.

Podsumowanie:
To był naprawdę udany wypad. Zyskaliśmy już jakieś minimalne doświadczenie jeśli chodzi o pakowanie się, co zabrać, a co bez problemu można zostawić w domu. Wiemy już, że z noclegiem bywa problem o ile nie ma się namiotu, tarpa czy innej plandeki. Ratunku można szukać wśród znajomych lub w Internecie, ale dużo lepszą opcją jest zaklepać sobie nocleg wcześniej. 
Mimo 250 kilometrów, ponad 2800 metrów przewyższeń spędziłem bardzo miło czas, a nawet muszę przyznać, że wypocząłem ;)
Coś czuję, że trzeba rozglądać się za kolejną trasą na kilka dni, jeśli nie w tym roku, to w przyszłym, bo przecież sakwy nie mogą się zmarnować ;)

Słowackie szczyty
Słowackie szczyty © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 70.19 km (6.00 km teren), czas: 04:32 h, avg:15.48 km/h, prędkość maks: 59.57 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3583 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

TdT - Liptowsky Mikulasz - Tatrzańska Łomnica

Niedziela, 14 sierpnia 2016 | dodano: 19.08.2016Kategoria 50-100

Nauczony doświadczeniem, że w gorącym okresie nie ma co liczyć na szybkie znalezienie noclegu krążąc po danej miejscowości, zdecydowałem wyszukać w necie coś dla nas. Tego dnia plan zakładał dotrzeć do Tatrzańskiej Łomnicy, będzie to o wiele mniejsza miejscowość, czyli jeszcze mniejsze szanse na znalezienie noclegu. Skoro w Liptowskim Mikulaszu były spore problemy, to tam będą jeszcze większe. 
Po 5 rano obudziłem się, telefon komórkowy w dłoń i szukam czegoś taniego w Tatrzańskiej Łomnicy. Portal booking.com wypluł dość interesującą ofertę: Penzion Skitour - w miarę tanio (choć nie tak jak wczorajszy nocleg) i całkiem blisko Tatrzańskiej Łomnicy, nawet przy szlaku rowerowym. Kliknąłem, wypełniłem co trzeba i takim o to sposobem nocleg na kolejną noc mieliśmy zaklepany. Można było spokojnie kontynuować dalszą podróż dookoła Tatr.

Trasa:


Drugi dzień Tour De Tatry

Pobudka po 8 rano, trochę ociężałe zebranie swoich zwłok. Marcin namieszał nam swoich specyfików. Chyba nawet zawstydziłby Panoramix'a ;) Pożegnaliśmy się z Naszą wybawczynią, u której mogliśmy nocować i ruszyliśmy w stronę Kauflandu na szybkie zakupy i przy okazji na parkingowe śniadanie.
Marcin został pilnować rowerów, a ja z Damianem poleciałem kupić odliczoną ilość bułek oraz plasterków sera czy szynki. Gdzieś w wyliczeniach walnąłem się w ilości zakupionych bułek i musiałem wrócić do sklepu, bo kilka dodatkowych sztuk.
Wracam na parking, a Damian zadaje mi pytanie czy swędzą mnie uszy. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że faktycznie uszy mnie swędzą, po jakimś czasie czuję mrowienie na czole. Damian chyba nawet zgłaszał mrowienie na plecach... Mieszanka Panoramix'a Marcina zaczęła działać. Zamiast ruszać i korzystać z mocy zaaplikowanej przedtreningówki, to jednak wzięliśmy się za śniadanie ;)
Pogoda pierwszorzędna, słoneczko, bezwietrznie nic tylko jechać i opalać się przy okazji.

Śniadanie pod hipermarketem w Liptowskim Mikulaszu
Śniadanie pod hipermarketem w Liptowskim Mikulaszu © ralph03

Za Liptowskim Mikulaszem czekał na nas wielokilometrowy podjazd aż po Strbskie Pleso. Mocno ponad 40 kilometrów pod górę, aby dotrzeć na wysokość 1315 m n.p.m. Na papierze wyglądało to bardzo groźnie, były obawy że podjazd będzie morderczy. Nie wiedzieliśmy ile tak naprawdę zrobimy dzisiaj kilometrów i w jakie miejsce dotrzemy.
W sumie z tego też względu nic wcześniej nie rezerwowaliśmy. Wyszliśmy z założenia, że dzięki temu będziemy niezależni, gdzie dojedziemy tam będziemy spać - może z namiotem tak by było, ale w przypadku szukania kwater nasze przekonanie o niezależności legło w gruzach i to już pierwszego dnia :)

Wracając do podjazdu - nie taki straszny jak go maluje wykres. Dzięki temu, że rozłożony na kilkadziesiąt kilometrów był prawie że nieodczuwalny. Miejscami jechało się jak w płaskim terenie. Żeby choć trochę urozmaicić sobie asfalt, znowu odbiliśmy troszkę w bok i przejechaliśmy terenem 4 kilometry.

Wzdłuż rzeki Bela
Wzdłuż rzeki Bela © ralph03

Nad rzeką Bela robimy dłuższy postój. Wciągamy kanapki i banany. Korzystając z okazji moczymy w lodowatej wodzie nogi. Co ciekawe lodowatość wody nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, w przeciwieństwie do morsa Marcina czy Damiana :) Ale ja to bardzo często mam lodowate stopy, więc w tej wodzie moje nogi czuły się jak u siebie. Marcin chce mnie wziąć na morsowanie w zimie, a tam zamacza się w lodowatej wodzie nie tylko stopy czy nogi - to już zapewne poczuję :P

Chłodzenie stóp czy poprawa krążenia?
Chłodzenie stóp czy poprawa krążenia ;)? © ralph03

Jeszcze 20 kilometrów przejechaliśmy wspinając się asfaltową drogą by dotrzeć na Strbskie Pleso. Plan zakładał objechać dookoła jezioro, ale niestety na przeszkodzie stanął nam znak zakazujący jazdy rowerem. O prowadzeniu roweru nie było mowy, bo pomimo rezerwacji noclegu, trzeba było wyrobić się do godziny 18, żeby recepcję nam nie zamknęli przed nosem.

Strbskie Pleso
Strbskie Pleso - widok na skocznię narciarską © ralph03

Tyle godzin podjazdu i muszę przyznać, że warto było. Piękne i urokliwe miejsce. Troszeczkę przypomina Morskie Oko i pomimo, że dostęp jest tu łatwiejszy, bo nawet pociągi tutaj docierają, to zbyt tłoczno nie było, tak jak to bywa na MO. Szkoda, że nie dane nam było objechać jeziorka, ale co zrobić. Na krzywy ryj nie próbowaliśmy, żaden z nas nie był finansowo przygotowany na mandaty, wypad miał być po taniości, a nie na bogato ;)

Znak, który nas bardzo zasmucił
Znak, który nas bardzo zasmucił © ralph03


Od Strbskiego Plesa droga praktycznie non stop prowadziła w dół. Bardzo szybki i przyjemny przelot rowerami, by po niecałej godzinie znaleźć się w okolicach Tatrzańskiej Łomnicy. Nocleg mieliśmy w miejscowości Stara Leśna, więc do samej Tatrzańskiej Łomnicy nie dojeżdżaliśmy tylko odbiliśmy w prawo, by trafić na kolejną przemiłą osobę, która z radością nas przyjęła. Po raz drugi w ciągu tego weekendu słyszymy, że po raz pierwszy mają rowerzystów, także zostaniemy zapamiętani na dłużej.
Po wykąpaniu się skoczyliśmy pieszo w teren i zjedliśmy pierwszy ciepły posiłek podczas tego wypadu - odwiedziliśmy okoliczną pizzerię. Po powrocie do pensjonatu pogoda się popsuła i zaczęło lać. Były obawy jak będzie prezentował się kolejny dzień. Dotychczas pogodowo udawało się nam, tak jakby była pogoda była wymodlona i zamówiona na tę okazję.

Grupa Wypadowa na Strbskim Pleso
Grupa Wypadowa na Strbskim Pleso © ralph03

   Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 81.50 km (4.00 km teren), czas: 04:43 h, avg:17.28 km/h, prędkość maks: 54.96 km/h
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3754 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

TdT: Nowy Targ - Liptowsky Mikulasz

Sobota, 13 sierpnia 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria 100 i więcej

Tour De Tatry
Ten wyjazd to pierwsza taka kilkudniowa akcja z rowerami. Na tę okazję (i na pewno na przyszłe okazje) kupiłem bagażnik rowerowy Crosso, a także małe sakwy z tej samej firmy. Wszystko po to, aby odciążyć plecy, bo często po dłuższych dystansach sztywniał mi kark. Nie wiem czy to od plecaka czy braku możliwości zmiany chwytu na kierownicy. Nad zmianą chwytu na kierownicy też popracowałem i w końcu zamontowałem rogi - chyba 2 lata się do kupna zabierałem :) Dzięki tym zakupom miałem nadzieję, że bóle karku nie będą występowały. Jednak największe obawy były o tyłek. Otarcia tyłka to częsty mój problem na dłuższych dystansach, szczególnie dotkliwie odczułem na wypadzie na Trójstyk, gdzie przejechałem 175 kilometrów. To już nie było tylko otarty naskórek, to była rana... Żeby mieć z bólem tyłka jak najmniejszy problem zakupiłem krem ochronny Xenofit Second Skin i muszę przyznać, że sprawdził się idealnie.


Cube + Crosso
Cube + Crosso © ralph03

Trasa:


Pierwszy dzień Tour De Tatry
Dzień rozpoczynam o 4:30. Z Damianem (Toto) i Marcinem umówiony jestem na 5:30. Ostatnie pakowanie, skromne śniadanie i kierunek garaż. Damian już czekał na miejscu, po Marcina trzeba było podskoczyć na osiedle, bo nie umiał się pozbierać ze wszystkimi rzeczami. Wrzucamy rowery na dach i kierujemy się w stronę Nowego Targu. Podróż bez przeszkód, tuż przed Nowym Targiem trafiamy na tradycyjny korek. Zjeżdżamy na stację benzynową na drugie śniadanie.
 W drodze na Tour de Tatry
W drodze na Tour de Tatry © ralph03

Po śniadaniu wracamy na zakopiankę i docieramy do Nowego Targu. Samochód zostawiamy na parkingu Komendy Powiatowej Policji i szykujemy się do drogi. Plan zakłada dotrzeć do Liptowskiego Mikulaszu.
Spod komendy mkniemy przez miasto zahaczając o rynek, aby w końcu trafić na historyczno-kulturowo-przyrodniczy szlak wokół Tatr. Szlak o którym czytaliśmy sporo artykułów, szlak wychwalany i szlak który kusił od bardzo dawna. Data naszego wyjazdu już w marcu została ustalona na długi weekend sierpnia i mimo, że kilku z nas musiało zrezygnować z uczestnictwa w wypadzie, to jednak nasza trójka dopięła wyjazd do końca :)

Szlak wokół Tatr przywitał nas pięknym, równym asfaltem wchodzącym w las. Jazda taką drogą to czysta przyjemność i właśnie dlatego wkurza mnie jak w moim mieście klepią drogi/ścieżki rowerowe z kostki brukowej. Tą kostką powinni się porządnie stuknąć w głowę i zacząć kłaść asfalt.
Po wyjeździe z lasu trafiamy na otwarte przestrzenie skąd możemy podziwiać góry, które będziemy objeżdżać dookoła. Przy okazji walczymy z wiatrem, bo dzień dość wietrzny i pochmurny.

Szlak wokół Tatr
Szlak wokół Tatr © ralph03

Po przejechaniu granicy polsko-słowackiej jeszcze przez kilka kilometrów trzymamy się szlaku, by następnie odbić w inny szlak prowadzący do Oravicy. Nasz wypad zakładał objechanie Tatr, ale niekoniecznie trzymanie się tego jedynego właściwego szlaku.
Po odbiciu w lewo dalej podążaliśmy szlakiem 006, trafiając na kolejną świetną drogę rowerową biegnącą wzdłuż rzeki Oravicy.

 Droga rowerowa wzdłuż Oravicy
Droga rowerowa wzdłuż Oravicy © ralph03

Okolice Zuberca
Okolice Zuberca © ralph03

Kilka kilometrów za Zubercem po raz pierwszy opuszczamy asfalt. Pierwszy terenowy test dla bagażnika i sakw. W Dolinie Kwaczańskiej trochę podjazdów jak i zjazdów. Była trasa szutrowa oraz kamienista, choć nie aż tak kamienista jak w naszych Beskidach. Sakwy wytrzymały mimo, że miejscami leciałem w terenie 50 km/h.
Kwaczańska dolina zachwyciła nas swoimi widokami jak i przepaściami - miejscami ponad 100 metrów do koryta rzeki. Naprawdę warto opuścić asfalt dla tego miejsca.

 Skałki - Dolina Kwaczańska
Skałki - Dolina Kwaczańska © ralph03

Po powrocie na asfaltowe drogi zostało nam już niewiele kilometrów do Liptowskiego Mikulaszu, gdzie czekały nas długie poszukiwania noclegu... 2 godziny poszukiwań, prawie 20 kilometrów zjeżdżone z miejsca do miejsca. Jak były wolne pokoje, to tzw. złotówy(centówy) wolały mieć pusty pokój niż 3 osoby, bo my tylko na jedną noc i to jest dla nich (najwidoczniej spory) problem... Jedna pani nawet się chwaliła, że pięcioosobową rodzinę z małym dzieckiem też odesłała z kwitkiem... Jak się dowiedzieliśmy od lokalnych ludzi na prywatnych kwaterach ciężko spędzić jedną noc. Zresztą to był długi weekend w Polsce, więc moc ludzi zjechała w okolice Tatr.
Po 2 godzinach szukania bez skutku, trafiamy do dobrego znajomego Martina, który nie raz gościł Grupę Wypadową na wypadach snowboardowych. Wiadomo było, że u Niego nie ma miejsc. Kilka dni wcześniej rozmawiałem z Martinem mailowo i pisał, że z miejscami kiepsko. Dał numer do znajomej, do której jeszcze przed wyjazdem dzwoniłem i też nic nie załatwiłem. Jednak Martin złoty człowiek obdzwonił znajomych i załatwił Nam nocleg u miłej starszej Pani. Dzięki temu mieliśmy dach nad głowami, łóżka, prysznic i nawet dostęp do Internetu. Dość szybko poszliśmy spać, bo na drugi dzień kolejne kilometry do zrobienia.



Kwaczańska Dolina
Kwaczańska Dolina © ralph03

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 101.52 km (5.00 km teren), czas: 06:19 h, avg:16.07 km/h, prędkość maks: 60.50 km/h
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5019 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

BikeSystem Rybnik i Żory

Wtorek, 2 sierpnia 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria 50-100, Off Road, samotnie
Do sklepu rowerowego po koszyk i węższą tulejkę do bagażnika Crosso, a przy okazji takie małe kółeczko wokół komina.
Tego dnia pulsometr z Lidla wyzionął ducha :(
Trasa:
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 73.15 km (22.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:18.29 km/h, prędkość maks: 48.09 km/h
Temperatura:22.0 HR max:163 ( 85%) HR avg:119 ( 62%) Kalorie: 2506 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Katowice okolice

Sobota, 30 lipca 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria 0-50, Off Road, samotnie
Co zrobić jeśli narzeczona chce żebyś zawiózł Ją do Katowic, bo chiałaby mierzyć suknie ślubne? Sama nie pojedzie, bo tam są tramwaje, dodatkowo daje Ci tzw. 4-godzinne okienko? 
Oczywiście iść na rower!


Trasa:


Już dawno temu chciałem pokrążyć po Katowicach, szczególnie tej zielonej części. Tą smutną, zabudowę w centrum miasta znam z czasów studiów, dlatego jak się nadarzyła okazja pomóc Asi i przy okazji coś pozwiedzać rowerem, to nie miałem żadnych "ale" :)

Trasę opracowałem sobie na 50 kilometrów, ale musiałem ją zmodyfikować, bo jeszcze zahaczyliśmy o salon sukni w Mikołowie i moje okienko do jazdy rowerem zmniejszyło się do 3 godzin.
Plan zakładał odwiedzić Giszowiec, Nikiszowiec, oraz pojeździć po lesie murckowskim. Jeśli chodzi o dzielnicę Giszowiec, to kolega Damian radził, żeby dzielnicę przejechać bez zatrzymywania się. Na całe szczęście po dzielni nie chodzili zakapturzeni młodzieńcy, zapewne byli na Światowych Dniach Młodzieży :)

Osiedle Nikiszowiec urzeka swoim wyglądem,


Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 39.21 km (15.00 km teren), czas: 02:15 h, avg:17.43 km/h, prędkość maks: 46.52 km/h
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2142 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do sklepu rowerowego...

Czwartek, 21 lipca 2016 | dodano: 03.08.2016Kategoria 0-50, samotnie
po nowy zacisk sztycy.


Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 10.92 km (0.00 km teren), czas: 00:34 h, avg:19.27 km/h, prędkość maks: 39.37 km/h
Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 460 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

JRR: Szyndzielnia 1028 m n.p.m.

Niedziela, 10 lipca 2016 | dodano: 18.08.2016Kategoria Off Road, 100 i więcej
Trasa:



Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 117.39 km (28.00 km teren), czas: 08:31 h, avg:13.78 km/h, prędkość maks: 48.71 km/h
Temperatura:27.0 HR max:183 ( 95%) HR avg:139 ( 72%) Kalorie: 6872 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

I Jastrzębski Wypad Rowerowy na Równicę

Niedziela, 19 czerwca 2016 | dodano: 23.06.2016Kategoria 100 i więcej, Off Road
Ruszyła maszyna rowerowa. W tym roku w Jastrzębiu są organizowane dwie imprezy rowerowe. Jastrzębskie Rajdy Rowerowe oraz Jastrzębskie Wypady Rowerowe. 
Poprzez niedogadanie się organizatorów nastąpił rozłam na dwie różne imprezy o tym samym charakterze.
Z jednej strony źle, bo takie imprezy powinny jednoczyć nas rowerzystów, z drugiej dobrze, że jest w czym wybierać. Zresztą zdaje się, że mało kto wie o co naprawdę chodzi i o co naprawdę poszło. Tak więc są dwie imprezy, jest w czym wybierać i tego się trzymajmy.


Trasa:
Uczestnicy Jastrzębskich Wypadów Rowerowych spotkali się o godzinie 8 pod McDonaldem. Grupę Wypadową reprezentowałem ja, Rafał, Damian (Toto) oraz Marcinek. Krzysiek z samego rana poinformował, że nie da rady - szkoda.

Widoczek z okolic Równicy
Widoczek z okolic Równicy © ralph03

Trasa do Ustronia typowa dla tego typu wypadów, bez żadnych niespodzianek, tradycyjna do bólu ;) Dystans przejechany w bardzo spokojnym tempie i bez zbędnych postojów. W tradycyjnym miejscu również postój. Postój bardzo krótki, ale bardzo dobrze, dzięki temu mięśnie nie ostygły za bardzo.

Marcinek dość szybko wystrzelił w kierunku szczytu, w sumie nawet nie wiem kiedy :)
Damian ruszył razem ze mną, ale na moście zostałem w tyle, bo walczyłem ze stoperem w liczniku. Pierwszy raz w użyciu, więc jeszcze nie opanowałem jak się startuje ;) Rafał którego miałem gdzieś za plecami przejechał obok mnie jak rakieta i dość szybkim tempem znikał mi z oczu.

Orłowa
Orłowa © ralph03

Po raz pierwszy zdobywałem Równicę na czas i szło mi całkiem nieźle, jak na kogoś kto nie zjadł śniadania. Dzień wcześniej napchałem się grillowanymi daniami i na śniadanie wypiłem tylko wodę z aminokwasami. W trakcie jazdy Prince Polo XXL, 7days w Ustroniu popijany żelem energetycznym. Mocy starczyło na około 30 minut podjazdu, po tym czasie czułem ścisk w żołądku i odpływ sił.
Żeby łatwiej mi się jechało odpaliłem na telefonie playlistę z muzyką z lat '80, '90 i początków '00 i muszę przyznać, że o wiele lepiej mi się jechało - polecam na podjazdach ;)

Czas zdobywania Równicy
Czas zdobywania Równicy © ralph03

Na Równicy pamiątkowe foto, uzupełnienie zapasów wody i pożegnanie się z uczestnikami I Jastrzębskiego Wypadu Rowerowego.
Grupa Wypadowa jak zwykle robi coś więcej, dlatego nie opuszczamy jeszcze gór. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do Orłowej i być może jeszcze dalej.
W drodze na Orłową
W drodze na Orłową, humory dopisują © ralph03

Na szlakach dużo fajnych zjazdów, ale i moich ulubionych podjazdów czy wypychów. Ze szczytu Orłowej mieliśmy pierwotnie zjeżdżać w kierunku Brennej, ale Marcinek pognał do przodu, czyli jedziemy dalej szlakiem w kierunku Trzech Kopców Wiślańskich.

Po prawej widok na Halę Jaworową
Po prawej widok na Halę Jaworową © ralph03

W drodze na Trzy Kopce spotkaliśmy starsze małżeństwo. Pani zapytała mnie i Damiana czy rozpoznajemy szczyty na horyzoncie. na co Damian zgodnie z prawdą odpowiedział, że dowiadujemy się jaki to szczyt jak już go zdobędziemy i przeczytamy na tabliczce nazwę. Starsza pani dosłownie na bezdechu wymieniła wszystkie szczyty widoczne na poniższej fotografii - i nie, nie powtórzę, bo nie zapamiętałem :P

Szczyty których nie zapamiętałem ;)
Szczyty których nie zapamiętałem ;) © ralph03

Tuż przed samym szczytem Trzy Kopce Wiślańskie kierujemy się w stronę Leśnicy i Brennej. Piekielnie szybki zjazd. Kolejny rekord prędkości na kamieniach - 54,07 km/h pokazał licznik w rowerze.
Do Brennej bardzo szybko docieramy. Miał być normalny obiad, ale po zapchaniu się ciastkami na brzegu Brennicy stwierdziliśmy, że innym razem zjemy coś w lokalu lub przed lokalem :)


Brennica i widok na Skrzyczne
Brennica i widok na Skrzyczne © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 107.81 km (10.00 km teren), czas: 06:27 h, avg:16.71 km/h, prędkość maks: 54.07 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 5052 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Dni Skoczowa - tak niechcący

Sobota, 11 czerwca 2016 | dodano: 13.06.2016Kategoria samotnie
Zgodnie z niepisaną zasadą "gdy Ci smutno, gdy Ci źle, idź na rower, wyżyj się". Sobota godzina 18 samotny, wieczorny wypad rowerem do Ustronia, a co.
Przed godziną 18 szybkie zebranie niezbędnych rzeczy. Dwie mocne latarki (jedna na kierownicę, druga jako czołówka), kilka zapasowych ogniw 18650, dwa akumulatorki AA, trochę prowiantu z "biedry" i w drogę.

Trasa:


Nim skierowałem się w stronę Ustronia, to jeszcze zahaczyłem o ulicę Północną w Jatrzębiu, gdzie w weekend trwała impreza strażacka. Zawody sikawek wodnych, jakieś koncerty i biesiada piwna. Późna godzina, więc koni ni ma. Sporo ludzi, ale wszyscy na biesiadzie. Na scenie zespół z bawarskimi klimatami czyli to taki jastrzębski Oktoberfest ;)
Wlot do Ochab
Wlot do Ochab © ralph03

Piwa nie lubię, zresztą ja tu tylko na chwilę i plan zakłada dotrzeć do Ustronia, a później pomyśleć co dalej. 
Do Drogomyśla docieram tradycyjną "trasą rajdową" czyli znaną trasą wszystkim uczestnikom Jastrzębskich Rajdów Rowerowych.
W Drogomyślu nie przeskakuję na drugą stronę DK-81 i nie jadę wzdłuż rzeki Wisły, trzymam się strony pól uprawnych, identycznie jak ostatnim razem jeździłem z Damianem (Toto). Żeby urozmaicić sobie trasę z Ochab do Skoczowa jadę przez Wiślicę. Wieś znajduje się na stromej górce, ale przecież poszedłem na rower, żeby się wyżyć ;) Wiślica to bardzo malowniczo położona wież. Mieszkańcy z jednej strony "skarpy" mają widok na Beskidy, a z drugiej na Pogórze Cieszyńskie. Kto mieszka idealnie na grzbiecie ma widok na jedną i drugą stronę.

Widok z Wiślicy na Beskidy
Widok z Wiślicy na Beskidy © ralph03

Stromy zjazd i jestem w Skoczowie. Jednak żeby nie było zbyt lekko, wspinam się ponownie, tym razem kierunek wzgórze Kaplicówka z charakterystycznym podświetlonym krzyżem papieskim. Do Kaplicówki dojeżdżam od strony wyciągu narciarskiego. Na szczycie wzgórza robię dłuższy postój, tak aby coś zjeść i przygotować sprzęt do zapadnięcia zmroku.

Widok ze wzgórza Kaplicówka w Skoczowie
Widok ze wzgórza Kaplicówki w Skoczowie © ralph03

Siedząc na wzgórzu słyszę znajome dźwięki - Czerwone Gitary na rynku w Skoczowie? Wchodzę na stronę Skoczowa i widzę, że trafiłem idealnie na Dni Skoczowa. Według harmonogramu obecnie na scenie jest zespół grający przeboje Czerwonych Gitar, a za niecałą godzinę, znany ze swojego przeboju "Ona tańczy dla mnie", zespół disco polo WEEKEND. I tyle było z wypadu do Ustronia ;)
Zresztą na wzgórzu okazało się, że w moja tylna lampka odmówiła posłuszeństwa. W sumie spodziewałem się tego i miałem zapasowe akumulatorki do lampki, ale... zawsze musi być jakieś ale. Ale niestety wziąłem akumulatorki AA, a tylna lampka napędzana jest dwoma akumulatorkami AAA - i kupa. 
Z nieoświetlonym tyłkiem jednak nie miałem zamiaru wracać. Zdemontowałem czerwony klosz z tylnej lampki, dostawiłem go do jednej z lampek "szperaczy", wszystko zawinąłem w taśmę izolacyjną i ponownie owinąłem taśmą tym razem wokół sztycy podsiodłowej. Prowizoryczna czerwona lampka stworzona. Da się? :)

Improwizowana tylna lampka
Improwizowana tylna lampka © ralph03

Gdy zbliżała się godzina 21 czyli godzina występu zespołu Weekend, zebrałem swoje cztery litery z ławki na wzgórzu i zjechałem na skoczowski rynek. A tam ludzi tłum. Weekend już zaczął grać. Rozpoczęli od swojego znanego chyba wszystkim przeboju. Publiczność śpiewała razem z nimi, oni tańczyli dla nich - no istne szaleństwo i niech mi ktoś nie mówi, że Polacy nie lubią disco polo. Oczywiście, że lubią tylko się wstydzą albo za mało wypili. Tłum z rynku na pewno był już po którymś piwie, szczególnie młodzież. Niby bluza z napisem PROSTO, a jednak jakoś tak krzywo... ;)

Weekend z boku, bo z rowerem ciężko było się dopchać
Weekend z boku, bo z rowerem ciężko było się dopchać © ralph03

Po kilku utworach stwierdziłem, że jednak czas wracać. Zaczęło się robić dość ciemno, a ja nie byłem pewien na ile czasu starczy mi prądu w ogniwach, szczególnie że ogniwa chyba z rok leżały z dala od ładowarki. 
Włączam lampki na pół gwizdka i w trybie oszczędnym mknę w kierunku domu. Tego wieczoru wszelkiej maści owady latające dosłownie leciały na mnie... albo ja na nie. Jakby nie było, przyjąłem tego latającego białka na klatę w cholerę.

W drodze powrotnej nic ciekawego się nie wydarzyło, nie licząc wygrzewającego się w nocy, na środku asfaltu kota, którego prawie rozjechałem... ja się rozwalonego na środku drogi kota nie spodziewałem, tak samo jak kot nie spodziewał się rozpędzonego rowerzysty. Kot mógł sobie odhaczyć kolejne życie :)



Krzyż papieski na wzgórzu Kaplicówka
Krzyż papieski na wzgórzu Kaplicówka © ralph03

Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 65.58 km (0.00 km teren), czas: 03:19 h, avg:19.77 km/h, prędkość maks: 49.11 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2633 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Ochaby + Strumień

Środa, 8 czerwca 2016 | dodano: 08.06.2016Kategoria 50-100
Podczas gdy w Jastrzębiu alarmy bombowe postawiły na nogi wszystkie służby mundurowe, my z Damianem na spokojnie pykaliśmy sobie na rowerach poza granicami miasta ;)
W planach Ochaby oraz Strumień. Jazda na spokojnie, bez gonitwy. Pogoda wciąż słoneczna, bezwietrzna, ale jednocześnie temperatura powietrza bardzo rześka. Na jutro jakieś opady deszczu zapowiadają, więc trzeba korzystać z tego dnia w odpowiedni sposób.

Trasa:

Dzisiaj mieliśmy szczęście do stojących pojazdów utrudniających przejazd. Jak nie samochody osobowe, bo ktoś z kimś chciał pogadać na środku drogi, poprzez ciężarówki i dźwigi stawiające słupy energetyczne, ciągniki siodłowe z naczepami, aż po sprzęt kolejowy.
Podbijarka torowa
Podbijarka torowa © ralph03

W przypadku podbijarki torowej przynajmniej było na co popatrzeć, a reszta pojazdów po prostu utrudniała jazdę :)
W Ochabach, krótki postój na konsumpcję, jakieś foto i przemieszczamy się dalej - kierunek Strumień.
Mostek nad Wisłą w Ochabach
Mostek nad Wisłą w Ochabach © ralph03

W Strumieniu kolejny chwilowy postój, tym razem żeby powdychać solanki z fontanny, a następnie wjeżdżamy na trakt cesarsko-pruski, którym dojeżdżamy do Pawłowic. 
Dojazd do osiedla w pobliżu wysypiska śmieci, gdzie oglądamy spektakl "latające śmieci". Nad wysypiskiem śmieci tworzyły się kominy termiczne, które wzbijały śmieci na kilkadziesiąt metrów do góry. Gdzie później takie reklamówki czy inne szybujące dziadostwo wyląduje to już zagadka, ale zapewne daleko od wysypiska śmieci.

Komin termiczny na wysypisku śmieci
Po prawej komin termiczny nad wysypiskiem śmieci © ralph03


Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 50.40 km (0.00 km teren), czas: 02:34 h, avg:19.64 km/h, prędkość maks: 40.55 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2037 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)