- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Wpisy archiwalne w kategorii
Off Road
Dystans całkowity: | 4305.45 km (w terenie 1134.30 km; 26.35%) |
Czas w ruchu: | 263:13 |
Średnia prędkość: | 16.36 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.31 km/h |
Suma podjazdów: | 35383 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (93 %) |
Suma kalorii: | 99630 kcal |
Liczba aktywności: | 61 |
Średnio na aktywność: | 70.58 km i 4h 18m |
Więcej statystyk |
Kynda, pump track i inhalatorium

Mostek w lasku Kyndra © ralph03

Pump Track, bo pompa musi być ;) © ralph03

Inhalatorium w parku zdrojowym wciąż w budowie © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
37.29 km (8.00 km teren), czas: 02:21 h, avg:15.87 km/h,
prędkość maks: 39.30 km/hTemperatura: HR max:177 ( 92%) HR avg:142 ( 74%) Kalorie: 1921 (kcal)
Pierwszy dzień wiosny
Wypad nad Balaton w Wodzisławiu, testy nowego pulsometru z Lidla oraz Jastrzębskie topienie burej suki zimy.
Trasa:
Ten wypad był jednocześnie testem nowego nabytku z Lidla. Pulsometr SMART, który łączy się z popularnymi aplikacjami na telefon m.in. Endomondo czy Strava. Wymagany Bluetooth 4.0.

Pulsometr z Lidla © ralph03
Wbrew temu co wielu mówiło, nie jest wymagane wykupione konto Premium w Endomondo. Pulsometr działa i pokazuje wykresy. Konto Premium, to dodatkowo strefy tętna.

Balaton - pustka i cisza dookoła © ralph03

Poprzez pola, poprzez lasy © ralph03

Stoisko Harleya w Parku Zdrojowym © ralph03

Jedna z wielu trajek na paradzie motocyklowej © ralph03

Graffiti nad Balatonem © ralph03
Temperatura:18.0 HR max:181 ( 94%) HR avg:145 ( 75%) Kalorie: 1590 (kcal)
Trasa:
Ten wypad był jednocześnie testem nowego nabytku z Lidla. Pulsometr SMART, który łączy się z popularnymi aplikacjami na telefon m.in. Endomondo czy Strava. Wymagany Bluetooth 4.0.

Pulsometr z Lidla © ralph03
Wbrew temu co wielu mówiło, nie jest wymagane wykupione konto Premium w Endomondo. Pulsometr działa i pokazuje wykresy. Konto Premium, to dodatkowo strefy tętna.

Balaton - pustka i cisza dookoła © ralph03

Poprzez pola, poprzez lasy © ralph03

Stoisko Harleya w Parku Zdrojowym © ralph03

Jedna z wielu trajek na paradzie motocyklowej © ralph03

Graffiti nad Balatonem © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
31.50 km (0.00 km teren), czas: 01:53 h, avg:16.73 km/h,
prędkość maks: 39.40 km/hTemperatura:18.0 HR max:181 ( 94%) HR avg:145 ( 75%) Kalorie: 1590 (kcal)
Pierwsze kilometry w 2015 roku
Pierwsze spotkanie z rowerem w tym roku. Na dworze, pięknie, słonecznie, grzechem było nie skorzystać z takiej pogody.
Trasa:

Las między Warszowicami, a Suszcem © ralph03
Temperatura:20.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:133 ( 69%) Kalorie: 2475 (kcal)
Trasa:

Las między Warszowicami, a Suszcem © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
56.14 km (0.00 km teren), czas: 03:22 h, avg:16.68 km/h,
prędkość maks: 39.80 km/hTemperatura:20.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:133 ( 69%) Kalorie: 2475 (kcal)
Ostatki sezonu 2014 - Strumień
Ostani wypad rowerowy w sezonie 2014. Piękna jesienna pogoda, w lasach dywan z liści.
Gdy nie masz ze sobą statywu i akurat znajdujesz się w lesie, to go sobie zbuduj. Takiego statywu nie powstydziłby się nawet MacGyver :)

Improwizowany statyw © ralph03
Trakt cesarsko-pruski jak zwykle polecam o każdej porze roku. W zimę mnie tam nie było, ale też pewnie jest super :)

Trakt cesarsko-pruski jesienią © ralph03
Temperatura:16.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:127 ( 66%) Kalorie: 1521 (kcal)
Gdy nie masz ze sobą statywu i akurat znajdujesz się w lesie, to go sobie zbuduj. Takiego statywu nie powstydziłby się nawet MacGyver :)

Improwizowany statyw © ralph03
Trakt cesarsko-pruski jak zwykle polecam o każdej porze roku. W zimę mnie tam nie było, ale też pewnie jest super :)

Trakt cesarsko-pruski jesienią © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
40.69 km (9.00 km teren), czas: 02:18 h, avg:17.69 km/h,
prędkość maks: 55.98 km/hTemperatura:16.0 HR max:168 ( 87%) HR avg:127 ( 66%) Kalorie: 1521 (kcal)
Kyndra czyli zabawa w podchody
Zachęcony licznymi publikacjami na Facebooku uderzam na Kyndrę, gdzie jest wyznaczona 10 kilometrowa trasa :D
Trasa:

Kyndra MTB na start © ralph03
Trasa jest świetna. Bardzo zróżnicowana, są fragmenty szybkie, są fragmenty trudne technicznie. Podjazdy, zjazdy, przeprawy przez rzeczki, wąwozy. Na trasie zalega sporo liści co tworzy bardzo piękny jesienny klimat i jednocześnie stwarza niebezpieczeństwo. Nie wiadomo co zalega po leżącymi liśćmi. Można trafić na korzenie drzew, na wystające pnie czy leżące gałęzie drzew.
Jako, że przez kilka dni padało teren był śliski, w wielu wąwozach czy okolicach rzeczek błotnisty.

Po drugiej stronie Cichej © ralph03
Oznaczenie trasy jak na razie jest prowizoryczne, ale chłopaki działają, żeby miało to ręce i nogi. Obecnie pierwszy przejazd jest zabawą w podchody. Szukamy strzałek, przygarniamy kropki albo zastanawiamy się co autor miał na myśli :)

Rondko czy o co chodzi © ralph03
Widząc powyższy znak zastanawiałem się czy już zawracać czy jeszcze nie. Ale kawałek dalej trafiłem na kolejną wskazówkę i dopiero tam zawracamy i wracamy tą samą drogą w kierunku ulicy Cichej. Później w lewo i jedziemy kawałek asfaltem, by za chwilę z powrotem wbić w las :)

Tomkowa kładka, da się przejechać :) © ralph03
Zastrzeżenia mam do kolorów, zresztą nie tylko ja. Ciemny lakier, na ciemnej korze drzew plus przyciemniane okulary, to nie jest najlepsze połączenie. Ale jest nadzieja, że przy kolejnym znakowaniu będzie jakiś biały podkład, tak jak jest to przy znakowaniu szlaków. Może jakieś nocne śmiganie na trasie się zrobi? ;)
Przydałoby się dodatkowo żeby z pobliża jednego znacznika było widać kolejny. Dla nowych kyndrowiczów będzie to na pewno spore ułatwienie. Jeżdżąc w terenie nie jest łatwo jednocześnie patrzeć na pokonywaną nawierzchnię w celu uniknięcia kamieni, korzeni i innych przeszkód oraz poszukiwać znaczników na drzewach.

Za działkami w prawo © ralph03

Najpierw jedynką w lewo, później tu wracamy i jedziemy dwójką w prawo © ralph03
Co tu więcej pisać. Kyndra MTB to obowiązkowa pozycja dla jastrzębskich i nie tylko jastrzębskich rowerzystów z rowerami górskimi. Świetna inicjatywa i świetna promocja największego lasu w mieście, który dotychczas odwiedzany był głownie przez spacerowiczów czy kijkowiczów. Po promocji na Facebooku, coraz częściej można spotkać tam mknących rowerzystów. Zresztą sam trafiłem na dwóch, albo oni trafili na mnie? ;) Jedno jest pewne trafiliśmy tam dzięki Krzysztofowi, który wziął sprawy w swoje ręce i pokazał wszystkim swoją trasę.
Pozostaje zaprosić wszystkich zainteresowanych do grupy facebookowej MTB Jastrzębie-Zdrój i do zaliczenia MTB Kyndra XC :)

Przygarnij kropka © ralph03
I taka bonusowa fotka na koniec. Zalążki PumpTracku przy ulicy Turystycznej:

PumpTrack na Turystycznej w budowie © ralph03
Temperatura:13.0 HR max:182 ( 95%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 1285 (kcal)
Trasa:

Kyndra MTB na start © ralph03
Trasa jest świetna. Bardzo zróżnicowana, są fragmenty szybkie, są fragmenty trudne technicznie. Podjazdy, zjazdy, przeprawy przez rzeczki, wąwozy. Na trasie zalega sporo liści co tworzy bardzo piękny jesienny klimat i jednocześnie stwarza niebezpieczeństwo. Nie wiadomo co zalega po leżącymi liśćmi. Można trafić na korzenie drzew, na wystające pnie czy leżące gałęzie drzew.
Jako, że przez kilka dni padało teren był śliski, w wielu wąwozach czy okolicach rzeczek błotnisty.

Po drugiej stronie Cichej © ralph03
Oznaczenie trasy jak na razie jest prowizoryczne, ale chłopaki działają, żeby miało to ręce i nogi. Obecnie pierwszy przejazd jest zabawą w podchody. Szukamy strzałek, przygarniamy kropki albo zastanawiamy się co autor miał na myśli :)

Rondko czy o co chodzi © ralph03
Widząc powyższy znak zastanawiałem się czy już zawracać czy jeszcze nie. Ale kawałek dalej trafiłem na kolejną wskazówkę i dopiero tam zawracamy i wracamy tą samą drogą w kierunku ulicy Cichej. Później w lewo i jedziemy kawałek asfaltem, by za chwilę z powrotem wbić w las :)

Tomkowa kładka, da się przejechać :) © ralph03
Zastrzeżenia mam do kolorów, zresztą nie tylko ja. Ciemny lakier, na ciemnej korze drzew plus przyciemniane okulary, to nie jest najlepsze połączenie. Ale jest nadzieja, że przy kolejnym znakowaniu będzie jakiś biały podkład, tak jak jest to przy znakowaniu szlaków. Może jakieś nocne śmiganie na trasie się zrobi? ;)
Przydałoby się dodatkowo żeby z pobliża jednego znacznika było widać kolejny. Dla nowych kyndrowiczów będzie to na pewno spore ułatwienie. Jeżdżąc w terenie nie jest łatwo jednocześnie patrzeć na pokonywaną nawierzchnię w celu uniknięcia kamieni, korzeni i innych przeszkód oraz poszukiwać znaczników na drzewach.

Za działkami w prawo © ralph03

Najpierw jedynką w lewo, później tu wracamy i jedziemy dwójką w prawo © ralph03
Co tu więcej pisać. Kyndra MTB to obowiązkowa pozycja dla jastrzębskich i nie tylko jastrzębskich rowerzystów z rowerami górskimi. Świetna inicjatywa i świetna promocja największego lasu w mieście, który dotychczas odwiedzany był głownie przez spacerowiczów czy kijkowiczów. Po promocji na Facebooku, coraz częściej można spotkać tam mknących rowerzystów. Zresztą sam trafiłem na dwóch, albo oni trafili na mnie? ;) Jedno jest pewne trafiliśmy tam dzięki Krzysztofowi, który wziął sprawy w swoje ręce i pokazał wszystkim swoją trasę.
Pozostaje zaprosić wszystkich zainteresowanych do grupy facebookowej MTB Jastrzębie-Zdrój i do zaliczenia MTB Kyndra XC :)

Przygarnij kropka © ralph03
I taka bonusowa fotka na koniec. Zalążki PumpTracku przy ulicy Turystycznej:

PumpTrack na Turystycznej w budowie © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
19.94 km (10.00 km teren), czas: 01:35 h, avg:12.59 km/h,
prędkość maks: 37.44 km/hTemperatura:13.0 HR max:182 ( 95%) HR avg:141 ( 73%) Kalorie: 1285 (kcal)
SWD: 316Y + R4
Kolejna trasa zaplanowana przez Benego. Tym razem jadę samotnie, bo reszta w pracy lub będzie szła do pracy. Ja dopiero o północy zaczynam dzień roboczy (noc roboczą), taki troszeczkę przedłużony weekend :)
Trasa:
Przez Połomię jadę nad Balaton. Wodzisławskie kąpielisko tonie w liściach. Pani Jesień tu była i chyba zażyła orzeźwiającej kąpieli :)

Jesień nad Balatonem - Wodzisław Śląski © ralph03
Ślad poprowadzony przez Benego po balatońskich ścieżkach wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Świetnie się jechało.
Punktualnie o 12 w południe docieram na rynek. Tu już muszę ponarzekać na wytyczony ślad, bo przez rynek i okolicę musiałem jechać pod prąd... Na szczęście to jedyna taka niedogodność jaką zauważyłem.

Wodzisław Śląski - rynek © ralph03
Z Wodzisławia żółtym szlakiem kieruję się naokoło nad Olzę. Przez Turzę Śląską, Gorzyczki, Gorzyce, Syrynkę, Syrynę, Lubomię, Buków, Bluszczów, Rogów i Olzę. Trasa bardzo naokoło, ale po drodze dużo lasów, co bardzo mi się podobało, bo lubię śmigać po lasach :)
Między Gorzyczkami a Uchylskiem trafiam na ekipę elektryków. Z całej ekipy tylko jeden człowiek się mną zainteresował i ostrzegł w porę, że przez drogę puszczają kable i żebym uważał, bo mogę coś pozrywać. Te trzy stalowe liny, które zobaczyłem prędzej zrzuciłoby mnie z roweru niż ja bym im jakąkolwiek krzywdę zrobił.

Przerzucanie kabli © ralph03
W Czyżowicach żółty szlak rowerowy przebiega w pobliżu bardzo ładnych domków umieszczonych w pobliżu stawków. Człowiek pomyślałby, fajne miejsce na wybudowanie chałupy, z drugiej strony jakby mocniej się zastanowić, toż to wylęgarnia komarów :P

Zaciszne miejsca nad stawami © ralph03
Mniej więcej do Syryni żółta trasa nr 316, którą podążałem była świetnie oznaczona. Co więcej byłem zachwycony ilością znaków, czasem zdawało mi się, że są one za często ustawiane. Później jednak było znacznie gorzej i gdybym nie jechał z odpalonym śladem na telefonie, to mógłbym się nieźle pogubić w lesie lub tracić niepotrzebny czas na zastanawianie się czy rzucanie monetą gdzie teraz.

Wyjazd z lasu - Lubomia © ralph03
Od Lubomii znów oznakowanie powraca, choć nie jest aż tak doskonałe jak miałem je na wcześniejszych kilometrach. W sumie dla mnie , to nie miało większego znaczenia, bo cała trasę leciałem z włączonym OruxMaps i naniesionym śladem. Jednak jakby ktoś chciał bez wspomagaczy zrobić szlak 316Y, to nie raz może się zdziwić. Do Olzy dojeżdżam już prawie w 100% asfaltami, nie licząc kawałka wzgórza w "pięknej wsi w woj. śląskim" - tak reklamuje się Bluszczów :) Na szczycie wzgórza figurka Jana Nepomucena i piękny widok na bramę morawską.

Brama Morawska - Bluszczów © ralph03
W Olzie uzupełniam zapas płynów, bo litrowy napój właśnie zaczął się kończyć. Również w Olzie zmieniam szlak i do Jastrzębia jadę kierując się szlakiem R4.

Las jeeeee :) © ralph03
Temperatura:22.0 HR max:173 ( 90%) HR avg:139 ( 72%) Kalorie: 3668 (kcal)
Trasa:
Przez Połomię jadę nad Balaton. Wodzisławskie kąpielisko tonie w liściach. Pani Jesień tu była i chyba zażyła orzeźwiającej kąpieli :)

Jesień nad Balatonem - Wodzisław Śląski © ralph03
Ślad poprowadzony przez Benego po balatońskich ścieżkach wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Świetnie się jechało.
Punktualnie o 12 w południe docieram na rynek. Tu już muszę ponarzekać na wytyczony ślad, bo przez rynek i okolicę musiałem jechać pod prąd... Na szczęście to jedyna taka niedogodność jaką zauważyłem.

Wodzisław Śląski - rynek © ralph03
Z Wodzisławia żółtym szlakiem kieruję się naokoło nad Olzę. Przez Turzę Śląską, Gorzyczki, Gorzyce, Syrynkę, Syrynę, Lubomię, Buków, Bluszczów, Rogów i Olzę. Trasa bardzo naokoło, ale po drodze dużo lasów, co bardzo mi się podobało, bo lubię śmigać po lasach :)
Między Gorzyczkami a Uchylskiem trafiam na ekipę elektryków. Z całej ekipy tylko jeden człowiek się mną zainteresował i ostrzegł w porę, że przez drogę puszczają kable i żebym uważał, bo mogę coś pozrywać. Te trzy stalowe liny, które zobaczyłem prędzej zrzuciłoby mnie z roweru niż ja bym im jakąkolwiek krzywdę zrobił.

Przerzucanie kabli © ralph03
W Czyżowicach żółty szlak rowerowy przebiega w pobliżu bardzo ładnych domków umieszczonych w pobliżu stawków. Człowiek pomyślałby, fajne miejsce na wybudowanie chałupy, z drugiej strony jakby mocniej się zastanowić, toż to wylęgarnia komarów :P

Zaciszne miejsca nad stawami © ralph03
Mniej więcej do Syryni żółta trasa nr 316, którą podążałem była świetnie oznaczona. Co więcej byłem zachwycony ilością znaków, czasem zdawało mi się, że są one za często ustawiane. Później jednak było znacznie gorzej i gdybym nie jechał z odpalonym śladem na telefonie, to mógłbym się nieźle pogubić w lesie lub tracić niepotrzebny czas na zastanawianie się czy rzucanie monetą gdzie teraz.

Wyjazd z lasu - Lubomia © ralph03
Od Lubomii znów oznakowanie powraca, choć nie jest aż tak doskonałe jak miałem je na wcześniejszych kilometrach. W sumie dla mnie , to nie miało większego znaczenia, bo cała trasę leciałem z włączonym OruxMaps i naniesionym śladem. Jednak jakby ktoś chciał bez wspomagaczy zrobić szlak 316Y, to nie raz może się zdziwić. Do Olzy dojeżdżam już prawie w 100% asfaltami, nie licząc kawałka wzgórza w "pięknej wsi w woj. śląskim" - tak reklamuje się Bluszczów :) Na szczycie wzgórza figurka Jana Nepomucena i piękny widok na bramę morawską.

Brama Morawska - Bluszczów © ralph03
W Olzie uzupełniam zapas płynów, bo litrowy napój właśnie zaczął się kończyć. Również w Olzie zmieniam szlak i do Jastrzębia jadę kierując się szlakiem R4.

Las jeeeee :) © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
99.21 km (0.00 km teren), czas: 05:08 h, avg:19.33 km/h,
prędkość maks: 51.56 km/hTemperatura:22.0 HR max:173 ( 90%) HR avg:139 ( 72%) Kalorie: 3668 (kcal)
Szlakiem Pszczynki do Oświęcimia i szlakiem Wisły na zaporę
Niedziela, 5 października 2014 | dodano: 06.10.2014Kategoria 100 i więcej, Off Road
Udało się zebrać ekipę: Damian, Krzysiek, Marcin i Rafał. Dawno nie było tak licznego składu, choć wciąż nie była to pełna ekipa Grupy Wypadowej.
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Krzyżowice - Warszowice - Mizerów - Brzeźce - Łąka - Pszczyna - Ćwiklica - Międzyrzecze - Harmęże - Brzezinka - Oświęcim - Brzezinka - Harmęże - Brzeszcze - Jawiszowice - Goczałkowice-Zdrój - Łąka - Wisła Wielka - Strumień - Zbytków - Pielgrzymowice - Jastrzębie-Zdrój
Pierwotny plan zakładał doczepić się do Seblega i ekipy by uderzyć na Kobiór. Ale Kobiór już zdobywaliśmy i objechane mieliśmy tamtejsze okolice. Tydzień wcześniej byli w Oświęcimiu co by Nam teraz pasowało. Rafał już w świadomości miał wypad do Oświęcimia, a ja kilka dni wcześniej zainteresowałem się biegiem rzeki Pszczynki i nawet zrobiłem ślad, którym można spokojnie przejechać od Gogołowej aż do Oświęcimia, gdzie Pszczynka wpada do Wisły na granicy gminy Bojszowy z gminą Oświęcim.
A skoro można połączyć Pszczynkę i Oświęcim, to nic tylko wskakiwać na rowery i w drogę.

Szlakiem Pszczynki © ralph03
Poranek mglisty, wilgotny i zimny. Maksymalnie 8-9*C ale humory dopisywały. Marcin nim dojechał pod mój garaż, to już zdążył zaliczyć glebę ;) nie ostatnią tego dnia, ale nie był samotny w glebowaniu. Teren przez który przejeżdżaliśmy tego dnia, był bardzo błotnisty i nieraz zdradliwy. Na szczęście żadnych ofiar w ludziach czy sprzęcie nie było, co najwyżej więcej błota na naszych ubłoconych ciuchach i rowerach.

Dookoła mgła jak w horrorach klasy Z © ralph03
Trasa "Szlakiem Pszczynki" została przeze mnie poprowadzona drogami, szlakami, wałami które były widoczne/oznaczone na mapach. Nie chciałem podejmować zbędnego ryzyka i na siłę prowadzić Nas o tej porze roku wałami Pszczynki. Eksploracje terenu można uprawiać, ale nie teraz gdy dzień jest coraz krótszy i jest coraz zimniej. Na błądzenie i odkrywanie pozwolimy sobie w cieplejszą porę roku i co za tym idzie w dłuższy dzień.
Mimo starannego doboru trasy i sklejania szlaku z tras tylko oznaczonych, nie obyło się bez przygód. W miejscu w którym powinien być most, mostu nie było. Zostały jego resztki, które pewnie z czasem też zostaną rozkradzione.

Hardcorowa przeprawa mostowa © ralph03
Podjęliśmy z Damianem wyzwanie i przeprawiliśmy się na druga stronę Pszczynki tymi resztkami mostu. Ja przez przeżyłem chwile grozy, jak po kilku kroczkach rower ześlizgnął mi się w dół w stronę rzeki... łapałem jednocześnie rower i równowagę. Później już było tylko lepiej. Reszta chłopaków wykorzystała konstrukcję stojąco tuż obok, a którą poprowadzone były rury na drugi brzeg. Oni też mieli niezłą frajdę z tej przeprawy... jeszcze raz sorki za to, skąd miałem wiedzieć, że tu nie będzie mostu skoro na mapie był :P Podobną sytuację mieliśmy na wypadzie po kobiórskich lasach. Wtedy Beny opracowywał trasę i też na mapie był mostu, którego nie było :)

Przeprawa pseudo mostowa przez Pszczynkę © ralph03
Po prawie 52 kilometrach docieramy na spotkanie Pszczynki z Wisłą. Pierwszy etap wypadu w 100% zrealizowany, choć zachwytu nad tym miejscem nie było. Nawet rybacy mówili, że ryby coś nie biorą, a chwilę wcześniej spotkani myśliwy też z żadnymi łupami nie szli ;) i obiecali, że do rowerzystów nie będą strzelać :P

Punkt spotkania się Pszczynki z Wisłą © ralph03
Następnym etapem był dojazd pod obozy zagłady. Dojazd już w cywilizowanych warunkach czyli w pełni asfaltami. Najpierw obóz w Brzezince, później muzeum Auschwitz w Oświęcimiu.
W jednym i drugim miejscu sporo turystów, również zza granicy. Na zwiedzanie nie było czasu, zresztą wjazd z rowerem zabroniony. Ale zauważyliśmy dziwne, przynajmniej dla nas zjawisko modowe - wyżelowani panowie w spodniach rurkach i tenisówka z "Najka". My na rowerach oblepionych z każdej strony błotem. Sami również uwaleni błotem... i tak się zastanawiam czy my wyglądaliśmy dziwnie czy może dziwni byli rurkowi żelboje.

KL Auschwitz - Birkenau (Oświęcim - Brzezinka) © ralph03
Po odwiedzeniu miejsc pamięci obozów koncentracyjnych i zagłady wróciliśmy na szlak. W końcu wyszło słońce i temperatura troszeczkę skoczyła do góry. Chwytamy te promyki słońca i lecimy dalej z tematem, bo trzeba zdążyć przed zachodem słońca, a do domu daleko.
Na powrót również miałem przygotowany i wrzucony na telefon szlak. Tym razem ślad składający się praktycznie w 100% ze szlaków rowerowych. Taka mieszanina szlaków R4, żółtego, czarnego czy wiślanego. Plan zakładał wracać wałami Wisły do zapory w Goczałkowicach. Nie lubię wracać tą samą trasą, którą przyjechałem. Urozmaicenie musi być, a ja lubię zwiedzać i odkrywać nowe miejsca.
Mało kto wie, że Oświęcim i okolice, to nie tylko obozy koncentracyjne, to również Dolina Karpia. Stawy zajmują tu setki hektarów. Co chwilę jakiś staw mijaliśmy, albo całe skupisko stawów. Pełno stawów i wijąca się niczym wąż Wisła. Na szczęście wały aż tak bardzo się nie wiły, choć czasem byliśmy zaskoczeni jak bardzo Wiślana Trasa Rowerowa robi zakręty o 180*.

Jazdę wałami Wisły umilają takie widoki © ralph03
Wały przedstawiały różny stopień trudności. Przeważnie jazda po trawie skoszonej i nieskoszonej. W tej nieskoszonej czaiły się głębokie wyrwy po kołach samochodów, wypełnione wodą i błotem. Bywało groźnie i raz na jakiś czas jakiś jeździec spadał z siodełka roweru - niekoniecznie na nogi :)
Po nieco ponad 100 kilometrach docieramy do Goczałkowic. Witają nas licznie zebrane łabędzie. Świetny widok :)

Stado łabędzi w okolicach zapory goczałkowickiej © ralph03
W Goczałkowicach postanawiamy, że dosyć na dzisiaj błota, lasów i ogólnie terenu. Powrót do domu będzie już ku uciesze Marcina tylko asfaltem. Bocznymi uliczkami do Łąki, stamtąd do Strumienia, gdzie część z nas skorzystała z myjni, a następnie przez Zbytków i Pielgrzymowice do Jastrzębia.
Słońce już zaszło, temperatura powietrza zbliżyła się do tej porannej, wyczerpani i zmęczeni jesteśmy w swoich domach.

Grupa Wypadowa pod Auschwitz - Birkenau © ralph03
Temperatura:11.0 HR max:172 ( 90%) HR avg:131 ( 68%) Kalorie: 5618 (kcal)
Trasa:
Jastrzębie-Zdrój - Krzyżowice - Warszowice - Mizerów - Brzeźce - Łąka - Pszczyna - Ćwiklica - Międzyrzecze - Harmęże - Brzezinka - Oświęcim - Brzezinka - Harmęże - Brzeszcze - Jawiszowice - Goczałkowice-Zdrój - Łąka - Wisła Wielka - Strumień - Zbytków - Pielgrzymowice - Jastrzębie-Zdrój
Pierwotny plan zakładał doczepić się do Seblega i ekipy by uderzyć na Kobiór. Ale Kobiór już zdobywaliśmy i objechane mieliśmy tamtejsze okolice. Tydzień wcześniej byli w Oświęcimiu co by Nam teraz pasowało. Rafał już w świadomości miał wypad do Oświęcimia, a ja kilka dni wcześniej zainteresowałem się biegiem rzeki Pszczynki i nawet zrobiłem ślad, którym można spokojnie przejechać od Gogołowej aż do Oświęcimia, gdzie Pszczynka wpada do Wisły na granicy gminy Bojszowy z gminą Oświęcim.
A skoro można połączyć Pszczynkę i Oświęcim, to nic tylko wskakiwać na rowery i w drogę.

Szlakiem Pszczynki © ralph03
Poranek mglisty, wilgotny i zimny. Maksymalnie 8-9*C ale humory dopisywały. Marcin nim dojechał pod mój garaż, to już zdążył zaliczyć glebę ;) nie ostatnią tego dnia, ale nie był samotny w glebowaniu. Teren przez który przejeżdżaliśmy tego dnia, był bardzo błotnisty i nieraz zdradliwy. Na szczęście żadnych ofiar w ludziach czy sprzęcie nie było, co najwyżej więcej błota na naszych ubłoconych ciuchach i rowerach.

Dookoła mgła jak w horrorach klasy Z © ralph03
Trasa "Szlakiem Pszczynki" została przeze mnie poprowadzona drogami, szlakami, wałami które były widoczne/oznaczone na mapach. Nie chciałem podejmować zbędnego ryzyka i na siłę prowadzić Nas o tej porze roku wałami Pszczynki. Eksploracje terenu można uprawiać, ale nie teraz gdy dzień jest coraz krótszy i jest coraz zimniej. Na błądzenie i odkrywanie pozwolimy sobie w cieplejszą porę roku i co za tym idzie w dłuższy dzień.
Mimo starannego doboru trasy i sklejania szlaku z tras tylko oznaczonych, nie obyło się bez przygód. W miejscu w którym powinien być most, mostu nie było. Zostały jego resztki, które pewnie z czasem też zostaną rozkradzione.

Hardcorowa przeprawa mostowa © ralph03
Podjęliśmy z Damianem wyzwanie i przeprawiliśmy się na druga stronę Pszczynki tymi resztkami mostu. Ja przez przeżyłem chwile grozy, jak po kilku kroczkach rower ześlizgnął mi się w dół w stronę rzeki... łapałem jednocześnie rower i równowagę. Później już było tylko lepiej. Reszta chłopaków wykorzystała konstrukcję stojąco tuż obok, a którą poprowadzone były rury na drugi brzeg. Oni też mieli niezłą frajdę z tej przeprawy... jeszcze raz sorki za to, skąd miałem wiedzieć, że tu nie będzie mostu skoro na mapie był :P Podobną sytuację mieliśmy na wypadzie po kobiórskich lasach. Wtedy Beny opracowywał trasę i też na mapie był mostu, którego nie było :)

Przeprawa pseudo mostowa przez Pszczynkę © ralph03
Po prawie 52 kilometrach docieramy na spotkanie Pszczynki z Wisłą. Pierwszy etap wypadu w 100% zrealizowany, choć zachwytu nad tym miejscem nie było. Nawet rybacy mówili, że ryby coś nie biorą, a chwilę wcześniej spotkani myśliwy też z żadnymi łupami nie szli ;) i obiecali, że do rowerzystów nie będą strzelać :P

Punkt spotkania się Pszczynki z Wisłą © ralph03
Następnym etapem był dojazd pod obozy zagłady. Dojazd już w cywilizowanych warunkach czyli w pełni asfaltami. Najpierw obóz w Brzezince, później muzeum Auschwitz w Oświęcimiu.
W jednym i drugim miejscu sporo turystów, również zza granicy. Na zwiedzanie nie było czasu, zresztą wjazd z rowerem zabroniony. Ale zauważyliśmy dziwne, przynajmniej dla nas zjawisko modowe - wyżelowani panowie w spodniach rurkach i tenisówka z "Najka". My na rowerach oblepionych z każdej strony błotem. Sami również uwaleni błotem... i tak się zastanawiam czy my wyglądaliśmy dziwnie czy może dziwni byli rurkowi żelboje.

KL Auschwitz - Birkenau (Oświęcim - Brzezinka) © ralph03
Po odwiedzeniu miejsc pamięci obozów koncentracyjnych i zagłady wróciliśmy na szlak. W końcu wyszło słońce i temperatura troszeczkę skoczyła do góry. Chwytamy te promyki słońca i lecimy dalej z tematem, bo trzeba zdążyć przed zachodem słońca, a do domu daleko.
Na powrót również miałem przygotowany i wrzucony na telefon szlak. Tym razem ślad składający się praktycznie w 100% ze szlaków rowerowych. Taka mieszanina szlaków R4, żółtego, czarnego czy wiślanego. Plan zakładał wracać wałami Wisły do zapory w Goczałkowicach. Nie lubię wracać tą samą trasą, którą przyjechałem. Urozmaicenie musi być, a ja lubię zwiedzać i odkrywać nowe miejsca.
Mało kto wie, że Oświęcim i okolice, to nie tylko obozy koncentracyjne, to również Dolina Karpia. Stawy zajmują tu setki hektarów. Co chwilę jakiś staw mijaliśmy, albo całe skupisko stawów. Pełno stawów i wijąca się niczym wąż Wisła. Na szczęście wały aż tak bardzo się nie wiły, choć czasem byliśmy zaskoczeni jak bardzo Wiślana Trasa Rowerowa robi zakręty o 180*.

Jazdę wałami Wisły umilają takie widoki © ralph03
Wały przedstawiały różny stopień trudności. Przeważnie jazda po trawie skoszonej i nieskoszonej. W tej nieskoszonej czaiły się głębokie wyrwy po kołach samochodów, wypełnione wodą i błotem. Bywało groźnie i raz na jakiś czas jakiś jeździec spadał z siodełka roweru - niekoniecznie na nogi :)
Po nieco ponad 100 kilometrach docieramy do Goczałkowic. Witają nas licznie zebrane łabędzie. Świetny widok :)

Stado łabędzi w okolicach zapory goczałkowickiej © ralph03
W Goczałkowicach postanawiamy, że dosyć na dzisiaj błota, lasów i ogólnie terenu. Powrót do domu będzie już ku uciesze Marcina tylko asfaltem. Bocznymi uliczkami do Łąki, stamtąd do Strumienia, gdzie część z nas skorzystała z myjni, a następnie przez Zbytków i Pielgrzymowice do Jastrzębia.
Słońce już zaszło, temperatura powietrza zbliżyła się do tej porannej, wyczerpani i zmęczeni jesteśmy w swoich domach.

Grupa Wypadowa pod Auschwitz - Birkenau © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
138.49 km (0.00 km teren), czas: 07:46 h, avg:17.83 km/h,
prędkość maks: 42.87 km/hTemperatura:11.0 HR max:172 ( 90%) HR avg:131 ( 68%) Kalorie: 5618 (kcal)
Hałda Borynia 2x
To miał być krótki wypad z Damianem, z którym ugadałem się w pracy, ale był tak nieprzytomny po nocce, że nie udało mi się Go dobudzić pomimo kilkukrotnego dzwonienia. Mógłbym się obrazić za to, że zmarnowałem kilka godzin czekając aż wstanie, a On wystawił mnie do wiatru, ale ja po prostu spuszczę mu wpierdziel ;)
Trasa:
Pierwszy etap mojej wycieczki, to najwyższa hałda w Jastrzębiu - Borynia. Pogoda tego dnia bardzo słoneczna, choć w cieniu czuć że to już jesień. Wdrapywanie się na hałdę na dwóch kółkach bardzo utrudnione. Pierwszy etap pokonany wypychem. Zbyt stromo... Druga półka hałdy prawie w pełni pokonana w siodle - zabrakło pary w nogach i oderwało mi przednie koło od podłoża. Natomiast ostatnia półka już bez problemów. Koledzy na motocyklach enduro, to na ostatniej półce dosłownie wskakują na hałdę :)
Widoczność o tej porze roku słaba. Beskidy praktycznie w ogóle nie były widoczne, za to krajobraz dookoła był typowo śląski i typowo górniczy. Kominy, skipy, hałdy, kominy. Trzeba będzie się tu wybrać na wiosnę, a może i zimą jak będzie więcej śniegu, to może i na desce uda się pozjeżdżać. Pomysł chodzi za mną od kilku lat :P
A teraz co można zobaczyć z hałdy przy ograniczonej widoczności:

Kopalnia Borynia, a w tle żorskie bloki © ralph03

Po prawej kopalnia Zofiówka, po lewej kopalnia Pniówek © ralph03

Widok na jedną z największych hałd w Europie - Szarlotę © ralph03

Kopalnia JasMos, a w tle czeska elektociepłownia Dziećmorowice (Detmarovice) © ralph03

Kopalnia Jankowice, a w tle Rybnik i elektrownia Rybnik © ralph03
Jeśli ktoś jest zainteresowany dalekimi obserwacjami, to zapraszam na stronę Dalekie obserwacje.
W tym dniu, aż dwa razy wspinałem się na hałdę. W okolicach Połomii dostałem po oczach błotem odrywającym się z przedniego koła, wtedy też zorientowałem się, że zostawiłem na szczycie hałdy okulary. Jak powszechnie wiadomo kto nie ma w głowie, ten ma w nogach... ;)
Dojechałem do Gogołowej i wspiąłem się na hałdę po raz drugi choć już z innej strony. Okulary leżały w trawie, tam gdzie je zostawiłem. Zjechałem z hałdy z innej strony, więc dumnie mogę napisać że hałda objechana jest z każdej strony przeze mnie :D
W drodze powrotnej zahaczyłem o pałacyk w Boryni oraz o zakład karny.
Temperatura:20.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 1424 (kcal)
Trasa:
Pierwszy etap mojej wycieczki, to najwyższa hałda w Jastrzębiu - Borynia. Pogoda tego dnia bardzo słoneczna, choć w cieniu czuć że to już jesień. Wdrapywanie się na hałdę na dwóch kółkach bardzo utrudnione. Pierwszy etap pokonany wypychem. Zbyt stromo... Druga półka hałdy prawie w pełni pokonana w siodle - zabrakło pary w nogach i oderwało mi przednie koło od podłoża. Natomiast ostatnia półka już bez problemów. Koledzy na motocyklach enduro, to na ostatniej półce dosłownie wskakują na hałdę :)
Widoczność o tej porze roku słaba. Beskidy praktycznie w ogóle nie były widoczne, za to krajobraz dookoła był typowo śląski i typowo górniczy. Kominy, skipy, hałdy, kominy. Trzeba będzie się tu wybrać na wiosnę, a może i zimą jak będzie więcej śniegu, to może i na desce uda się pozjeżdżać. Pomysł chodzi za mną od kilku lat :P
A teraz co można zobaczyć z hałdy przy ograniczonej widoczności:

Kopalnia Borynia, a w tle żorskie bloki © ralph03

Po prawej kopalnia Zofiówka, po lewej kopalnia Pniówek © ralph03

Widok na jedną z największych hałd w Europie - Szarlotę © ralph03

Kopalnia JasMos, a w tle czeska elektociepłownia Dziećmorowice (Detmarovice) © ralph03

Kopalnia Jankowice, a w tle Rybnik i elektrownia Rybnik © ralph03
Jeśli ktoś jest zainteresowany dalekimi obserwacjami, to zapraszam na stronę Dalekie obserwacje.
W tym dniu, aż dwa razy wspinałem się na hałdę. W okolicach Połomii dostałem po oczach błotem odrywającym się z przedniego koła, wtedy też zorientowałem się, że zostawiłem na szczycie hałdy okulary. Jak powszechnie wiadomo kto nie ma w głowie, ten ma w nogach... ;)
Dojechałem do Gogołowej i wspiąłem się na hałdę po raz drugi choć już z innej strony. Okulary leżały w trawie, tam gdzie je zostawiłem. Zjechałem z hałdy z innej strony, więc dumnie mogę napisać że hałda objechana jest z każdej strony przeze mnie :D
W drodze powrotnej zahaczyłem o pałacyk w Boryni oraz o zakład karny.
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
33.11 km (6.50 km teren), czas: 02:09 h, avg:15.40 km/h,
prędkość maks: 41.99 km/hTemperatura:20.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 1424 (kcal)
Nad Zalew Rybnicki na Pro Tuning Show
W ramach weekendowego relaksu wybraliśmy się z Rafałem nad Zalew Rybnicki, gdzie tego dnia odbywał się zlot Pro Tunning Show. Zlot bardzo ważny, bo tego dnia nasz kolega Morgan miał pokazać hanysom, gdzie ich miejsce i zabić ich basem :P a tak już na serio, to Paweł chciał spróbować swoich sił w konkursie Car Audio i zobaczyć jak mu pójdzie, a że niechcący zdeklasował konkurentów i wygrał konkurs, to już inna historia ;) zresztą wszyscy wiedzieliśmy, że jedzie po pierwsze miejsce :D
Trasa:
Najpierw z Jastrzębia przez Świerklany do rybnickiej dzielnicy Boguszowice, a następnie czarnym szlakiem w kierunku lotniska.

Czarny szlak z Boguszowic © ralph03
Na lotnisku trafiamy rozciąganie dziwnych linek przez całą płytę lotniska. Jak się później okazało linki służą do wypuszczania szybowców w powietrze. Człowiek uczy się przez całe życie :) nie wiedziałem, że w taki sposób też szybowce startują, choć przyznam że do dziś nie wiem w jaki sposób Skrzycznem startują szybowce - być może w podobny sposób jaki widziałem w Gotartowicach.

Lotnisko Gotartowice © ralph03

Puszczanie szybowców - Lotnisko Gotartowice © ralph03
Nim trafiamy nad Zalew Rybnicki przejeżdżamy przez rynek. Dojazd do niego dość utrudniony i nie ze względu na duży ruch pieszych. Okolice rynku, to jeden wielki plac budowy. Rozkopany, z kładkami, barierkami, zwężeniami i innymi przeszkodami ale widać, że praca wre i coś się dzieje w temacie. W Jastrzębiu rynek wciąż budują. Choć jest on budowany w umysłach co niektórych mieszkańców - tej garstki, która wciąż ma nadzieję :)

Rozkopane obrzeża rynku w Rybniku © ralph03
Po 36 kilometrach trafiamy nad Zalew Rybnicki.

Elektrownia Rybnik © ralph03
Jadąc wzdłuż brzegu po 4 kilometrach docieramy na imprezę. Wjazd 5 złotych od głowy i jesteśmy na ośrodku pod Żaglami.
Na miejscu sporo ciekawych samochodów, dopieszczonych pod każdym względem. Oj było na co popatrzeć i nad czym się zachwycać.

Kant - Pro Tunning Show Rybnik © ralph03
Poczekaliśmy na konkurs Car Audio po czym zmyliśmy się w dalszą trasę.
Po drodze duuuużo uwielbianych przeze mnie lasów, w ogóle cały wypad obfitował w leśne fragmenty co bardzo mnie cieszyło. Mniej cieszy to, że robi się coraz zimniej. Nawet widziane było stadko bocianów lecących zapewne gdzieś w cieplejsze miejsce niż Polska...

Caddy - Pro Tunning Show Rybnik © ralph03
Temperatura:23.0 HR max:176 ( 92%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3583 (kcal)
Trasa:
Najpierw z Jastrzębia przez Świerklany do rybnickiej dzielnicy Boguszowice, a następnie czarnym szlakiem w kierunku lotniska.

Czarny szlak z Boguszowic © ralph03
Na lotnisku trafiamy rozciąganie dziwnych linek przez całą płytę lotniska. Jak się później okazało linki służą do wypuszczania szybowców w powietrze. Człowiek uczy się przez całe życie :) nie wiedziałem, że w taki sposób też szybowce startują, choć przyznam że do dziś nie wiem w jaki sposób Skrzycznem startują szybowce - być może w podobny sposób jaki widziałem w Gotartowicach.

Lotnisko Gotartowice © ralph03

Puszczanie szybowców - Lotnisko Gotartowice © ralph03
Nim trafiamy nad Zalew Rybnicki przejeżdżamy przez rynek. Dojazd do niego dość utrudniony i nie ze względu na duży ruch pieszych. Okolice rynku, to jeden wielki plac budowy. Rozkopany, z kładkami, barierkami, zwężeniami i innymi przeszkodami ale widać, że praca wre i coś się dzieje w temacie. W Jastrzębiu rynek wciąż budują. Choć jest on budowany w umysłach co niektórych mieszkańców - tej garstki, która wciąż ma nadzieję :)

Rozkopane obrzeża rynku w Rybniku © ralph03
Po 36 kilometrach trafiamy nad Zalew Rybnicki.

Elektrownia Rybnik © ralph03
Jadąc wzdłuż brzegu po 4 kilometrach docieramy na imprezę. Wjazd 5 złotych od głowy i jesteśmy na ośrodku pod Żaglami.
Na miejscu sporo ciekawych samochodów, dopieszczonych pod każdym względem. Oj było na co popatrzeć i nad czym się zachwycać.

Kant - Pro Tunning Show Rybnik © ralph03
Poczekaliśmy na konkurs Car Audio po czym zmyliśmy się w dalszą trasę.
Po drodze duuuużo uwielbianych przeze mnie lasów, w ogóle cały wypad obfitował w leśne fragmenty co bardzo mnie cieszyło. Mniej cieszy to, że robi się coraz zimniej. Nawet widziane było stadko bocianów lecących zapewne gdzieś w cieplejsze miejsce niż Polska...

Caddy - Pro Tunning Show Rybnik © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
91.57 km (29.00 km teren), czas: 05:08 h, avg:17.84 km/h,
prędkość maks: 50.95 km/hTemperatura:23.0 HR max:176 ( 92%) HR avg:132 ( 69%) Kalorie: 3583 (kcal)
Dwie zapory i trochę lasów.
Miało być krążenie po Suszcu i Żorach, ale Asia zażyczyła sobie zaporę w Goczałkowicach i trasę minimum 60 km.
Trasa:
Z Suszca jedziemy na Brzeźce, gdzie wjeżdzamy na szlak R4 i nim jedziemy do pierwszej zapory na zbiorniku Łąka.
Po drodze jeszcze korekta ustawień siodełka w rowerze Asi, ale i tak w ten dzień nie obyło się bez bólu kolana.

Pola w okolicach Jeziora Łąka © ralph03
Pierwszy planowany postój - zapora na Łące. Tyle razy przejeżdżałem obok niej i nigdy na tu nie byłem.
Tak jak kiedyś pisałem porównanie Parku w Świerklańcu do Parku w Pszczynie, że jest tam ciszej, spokojniej, bardziej kameralnie ale mało miejsc do siedzenia. Tak samo mogę napisać o zaporze na Łące. Garstka ludzi, spokój, cisza. Dodatkowo na wodze coś się dzieje, bo sporo tu małych żaglówek czy desek windsurfingowych. Dodatkowo jest tu szerszy asfalt (ważne info np. dla uczących się jazdy na rolkach) i nie ma potrzeby przeciskania się pomiędzy ludźmi. Minusy tego miejsca? Brakuje tu ławek czy koszy na śmieci.

Jezioro Łąka - widok od zapory © ralph03
Wracamy na szlak R4 i jedziemy do Pszczyny, by następnie odbić w kierunku Goczałkowic i kolejnej zapory. Tym razem tej dłuższej i bardziej obleganej przez spacerowiczów, rowerzystów czy rolkarzy.

Zbiornik Goczałkowicki - widok z zapory © ralph03
Na zaporze wiatr szalał w najlepsze. Czasem boczny wiatr znosił rowery na bok. Fale na jeziorze oraz odgłosy jak nad morzem, zresztą kolor wody również jak nad (polskim) morzem ;)
Spod zapory w Goczałkowicach powrót do Pszczyny. Centralna część rynku obstawione dookoła przez handlarzy drobnymi zabytkami. Były obrazy, ramy, sztućce, naczynia, lampy, biżuteria, figurki i wiele, wiele innych staroci.
Przy stajniach książęcych robimy kolejny postój, bo "być w Pszczynie i nie zjeść lodów?"

Stajnie Książęce w Pszczynie © ralph03
Powrót do Suszca to mieszanina szlaków, tak żeby osiągnąć planowane 60 km. Najpierw z parku czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku gminy Kobiór.

Piasek dworzec PKP - czerwony szlak rowerowy © ralph03
Przed samym Kobiórem zmieniamy kolor i niebieskim szlakiem "Plessówka" podążamy do Suszca. Nie lubię tego szlaku ze względu na drobne kamyczki którymi utwardzona jest dawna droga książęca. Te kamyczki skutecznie przetrzepują tyłek :/

Skrzyżowanie szlaku niebieskiego z żółtym - Plessówka © ralph03
Kolejnym utrudnieniem na tym szlaku jest ostatnie kilkaset metrów leśnego szlaku. Błoto, rowy pełne wody, wysokie trawsko i tak od kilku lat...
My tą offroadową część ominęliśmy, po czym wskoczyliśmy na kolejny szlak i po raz kolejny zmieniliśmy kolor. Teraz wskoczyliśmy na szlak czarny czyli pętlę wokół Suszca.

Czarny szlak wokół Suszca © ralph03
Na liczniku pojawiło się ponad 60 kilometrów, więc nie trzymając się w pełni czarnego szlaku podążyliśmy w kierunku domu.

Okolice zapory w Goczałkowicach - widok na Beskidy Małe © ralph03
Temperatura:18.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:107 ( 56%) Kalorie: 1592 (kcal)
Trasa:
Z Suszca jedziemy na Brzeźce, gdzie wjeżdzamy na szlak R4 i nim jedziemy do pierwszej zapory na zbiorniku Łąka.
Po drodze jeszcze korekta ustawień siodełka w rowerze Asi, ale i tak w ten dzień nie obyło się bez bólu kolana.

Pola w okolicach Jeziora Łąka © ralph03
Pierwszy planowany postój - zapora na Łące. Tyle razy przejeżdżałem obok niej i nigdy na tu nie byłem.
Tak jak kiedyś pisałem porównanie Parku w Świerklańcu do Parku w Pszczynie, że jest tam ciszej, spokojniej, bardziej kameralnie ale mało miejsc do siedzenia. Tak samo mogę napisać o zaporze na Łące. Garstka ludzi, spokój, cisza. Dodatkowo na wodze coś się dzieje, bo sporo tu małych żaglówek czy desek windsurfingowych. Dodatkowo jest tu szerszy asfalt (ważne info np. dla uczących się jazdy na rolkach) i nie ma potrzeby przeciskania się pomiędzy ludźmi. Minusy tego miejsca? Brakuje tu ławek czy koszy na śmieci.

Jezioro Łąka - widok od zapory © ralph03
Wracamy na szlak R4 i jedziemy do Pszczyny, by następnie odbić w kierunku Goczałkowic i kolejnej zapory. Tym razem tej dłuższej i bardziej obleganej przez spacerowiczów, rowerzystów czy rolkarzy.

Zbiornik Goczałkowicki - widok z zapory © ralph03
Na zaporze wiatr szalał w najlepsze. Czasem boczny wiatr znosił rowery na bok. Fale na jeziorze oraz odgłosy jak nad morzem, zresztą kolor wody również jak nad (polskim) morzem ;)
Spod zapory w Goczałkowicach powrót do Pszczyny. Centralna część rynku obstawione dookoła przez handlarzy drobnymi zabytkami. Były obrazy, ramy, sztućce, naczynia, lampy, biżuteria, figurki i wiele, wiele innych staroci.
Przy stajniach książęcych robimy kolejny postój, bo "być w Pszczynie i nie zjeść lodów?"

Stajnie Książęce w Pszczynie © ralph03
Powrót do Suszca to mieszanina szlaków, tak żeby osiągnąć planowane 60 km. Najpierw z parku czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku gminy Kobiór.

Piasek dworzec PKP - czerwony szlak rowerowy © ralph03
Przed samym Kobiórem zmieniamy kolor i niebieskim szlakiem "Plessówka" podążamy do Suszca. Nie lubię tego szlaku ze względu na drobne kamyczki którymi utwardzona jest dawna droga książęca. Te kamyczki skutecznie przetrzepują tyłek :/

Skrzyżowanie szlaku niebieskiego z żółtym - Plessówka © ralph03
Kolejnym utrudnieniem na tym szlaku jest ostatnie kilkaset metrów leśnego szlaku. Błoto, rowy pełne wody, wysokie trawsko i tak od kilku lat...
My tą offroadową część ominęliśmy, po czym wskoczyliśmy na kolejny szlak i po raz kolejny zmieniliśmy kolor. Teraz wskoczyliśmy na szlak czarny czyli pętlę wokół Suszca.

Czarny szlak wokół Suszca © ralph03
Na liczniku pojawiło się ponad 60 kilometrów, więc nie trzymając się w pełni czarnego szlaku podążyliśmy w kierunku domu.

Okolice zapory w Goczałkowicach - widok na Beskidy Małe © ralph03
Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
65.45 km (18.00 km teren), czas: 04:08 h, avg:15.83 km/h,
prędkość maks: 38.21 km/hTemperatura:18.0 HR max:166 ( 86%) HR avg:107 ( 56%) Kalorie: 1592 (kcal)