- Kategorie:
- 0-50.64
- 100 i więcej.23
- 50-100.59
- Beskid Mały.2
- Beskid Śląski.19
- Beskid Żywiecki.0
- Miejska dżungla.11
- Off Road.61
- samotnie.37
- z Asią.14
Mała Czantoria + Wielka Czantoria
Poniedziałek, 27 maja 2013 | dodano: 28.05.2013Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski, Off Road
Pierwszy tegoroczny rajd rowerowy organizowany przez sklep Tomazi Bike.
Trasa:
Jastrzębie - Marklowice Górne - Zebrzydowice - Kończyce Małe - Kończyce Wielkie - Haźlach - Zamarski - Cisownica - Mała Czantoria (866 m n.p.m.) - Wielka Czantoria (995 m n.p.m) - Ustroń - Skoczów - Ochaby - Drogomyśl - Jastrzębie
55 uczestników i jeden cel Mała Czantoria. Ja miałem jeszcze dwa inne cele - przetrwać ból pleców i przetrwać ból tyłka. Świeżo kupione siodełko już na ostatnim nocnym wypadzie dosadnie mnie poinformowało, że tyłek po dłuższej jeździe zaboli ;)
Eskorta spod sklepu:

i dalej już grupką mkniemy bocznymi ulicami w kierunku Beskidów. Tego dnia prognozy pogodowe zapowiadały deszcz, ale jak to bywa, prognozy prognozą. Deszczu nie było, słońce świeciło ale chłód zimnego choć niezbyt mocnego wiatru na pewno każdy poczuł.
Trasa głównie pod górę, choć poprzecinana szybkimi zjazdami, na których można było troszkę odsapnąć.
Widoczek z trasy:

Na kilka kilometrów przed szczytem Małej Czantorii wciągamy racje żywnościowe, uzupełniamy płyny w bidonach. Oczywiście zbiorowa fotka wszystkich uczestników i bierzemy się za zdobywanie szczytu Małej Czantorii.
Relaksik i ulga dla tyłka czyli tyłek w trawie:

Zdobywanie szczytu poprzedzone lekkim zamieszanie z powodu błota na szlaku i niespodziewaną zmianą trasy.
Było ostro pod górę i większą część drogi pokonałem wpychając rower na górę ;)
A na górze piękne widoki i przeszywający zimny wiatr:

Przez zamieszanie kilku znajomych nam zaginęło. Trochę wykonanych telefonów i ustawiliśmy spotkanie z Rafałem. Małą Czantorię zaliczył jako pierwszy i własnie kierował się w kierunku Wielkiej Czantorii.
Żegnamy się z garstką osób na Małej Czantorii, kilku innym osobom wskazujemy drogę na dół do Ustronia, a my jedziemy dalej odwiedzić Wielką Czantorię.
Kierunek Czantoria Wielka:

nim docieramy na miejsce korzystamy z małej gastronomii. Batoniki i żele nie są złe, ale co mięso to mięso ;)
Gdy kończymy jeść zjawia się w końcu Marcin. Troszkę pobłądził. Nikogo z uczestników rajdu nie trafił po drodze na szlakach, ale na szczęście Małą Czantorię odnalazł, nas odnalazł i oczywiście bufet z jedzeniem również odnalazł :)
Ten który zaginął w akcji:

Zostawiamy Marcina na chwilkę, żeby na spokojnie sobie zjadł i odpoczął. A my wjeżdżamy na Wielką Czantorię, robimy pamiątkową fotkę i wracamy z powrotem do Marcina.
Wielka Czantoria

Do Ustronia zjeżdżamy mało turystycznym szlakiem niebieskim. Dość mocno porośnięty i na początku bardzo wąski szlak. Krzaki non stop odbijały się od nas.
Później zrobiło się szerzej, bardziej kamieniście, a zjazd szlakiem w dół nabrał lepszego tempa. Co jakiś czas było słychać jak kamienie odbijały się od ram naszych rowerów oraz zrozpaczone okrzyki właścicieli rowerów ;)
Część kolegów prawie spaliła sobie klocki. Dym szedł, smród był ale ognia nie ujrzałem :P
W Ustroniu przecinamy Wiślankę i trafiamy na kolumnę zabytkowych Syren. Właściciele Syrenek mieli spota na Równicy.
Do Jastrzębia wracamy standardowym już szlakiem wzdłuż Wisły, tuż przed Ochabami robimy sobie dłuższa przerwę.
O tak, zostaje do rana:

Po ponad 100 kilometrach padniety, z bolącym tyłkiem, z bolącym kręgosłupem i karkiem docieram do domu. Czy było warto? Jasne, że tak. Zawsze jest warto mimo tego cierpienia :D
Film z wypadu (na kanale youtube Grupy Wypadowej:
<object width="100%" height="450"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/faMvHA05_8w"> <embed src="http://www.youtube.com/v/faMvHA05_8w" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="100%" height="450"></embed></object></strong>
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trasa:
Jastrzębie - Marklowice Górne - Zebrzydowice - Kończyce Małe - Kończyce Wielkie - Haźlach - Zamarski - Cisownica - Mała Czantoria (866 m n.p.m.) - Wielka Czantoria (995 m n.p.m) - Ustroń - Skoczów - Ochaby - Drogomyśl - Jastrzębie
55 uczestników i jeden cel Mała Czantoria. Ja miałem jeszcze dwa inne cele - przetrwać ból pleców i przetrwać ból tyłka. Świeżo kupione siodełko już na ostatnim nocnym wypadzie dosadnie mnie poinformowało, że tyłek po dłuższej jeździe zaboli ;)
Eskorta spod sklepu:

i dalej już grupką mkniemy bocznymi ulicami w kierunku Beskidów. Tego dnia prognozy pogodowe zapowiadały deszcz, ale jak to bywa, prognozy prognozą. Deszczu nie było, słońce świeciło ale chłód zimnego choć niezbyt mocnego wiatru na pewno każdy poczuł.
Trasa głównie pod górę, choć poprzecinana szybkimi zjazdami, na których można było troszkę odsapnąć.
Widoczek z trasy:

Na kilka kilometrów przed szczytem Małej Czantorii wciągamy racje żywnościowe, uzupełniamy płyny w bidonach. Oczywiście zbiorowa fotka wszystkich uczestników i bierzemy się za zdobywanie szczytu Małej Czantorii.
Relaksik i ulga dla tyłka czyli tyłek w trawie:

Zdobywanie szczytu poprzedzone lekkim zamieszanie z powodu błota na szlaku i niespodziewaną zmianą trasy.
Było ostro pod górę i większą część drogi pokonałem wpychając rower na górę ;)
A na górze piękne widoki i przeszywający zimny wiatr:

Przez zamieszanie kilku znajomych nam zaginęło. Trochę wykonanych telefonów i ustawiliśmy spotkanie z Rafałem. Małą Czantorię zaliczył jako pierwszy i własnie kierował się w kierunku Wielkiej Czantorii.
Żegnamy się z garstką osób na Małej Czantorii, kilku innym osobom wskazujemy drogę na dół do Ustronia, a my jedziemy dalej odwiedzić Wielką Czantorię.
Kierunek Czantoria Wielka:

nim docieramy na miejsce korzystamy z małej gastronomii. Batoniki i żele nie są złe, ale co mięso to mięso ;)
Gdy kończymy jeść zjawia się w końcu Marcin. Troszkę pobłądził. Nikogo z uczestników rajdu nie trafił po drodze na szlakach, ale na szczęście Małą Czantorię odnalazł, nas odnalazł i oczywiście bufet z jedzeniem również odnalazł :)
Ten który zaginął w akcji:

Zostawiamy Marcina na chwilkę, żeby na spokojnie sobie zjadł i odpoczął. A my wjeżdżamy na Wielką Czantorię, robimy pamiątkową fotkę i wracamy z powrotem do Marcina.
Wielka Czantoria

Do Ustronia zjeżdżamy mało turystycznym szlakiem niebieskim. Dość mocno porośnięty i na początku bardzo wąski szlak. Krzaki non stop odbijały się od nas.
Później zrobiło się szerzej, bardziej kamieniście, a zjazd szlakiem w dół nabrał lepszego tempa. Co jakiś czas było słychać jak kamienie odbijały się od ram naszych rowerów oraz zrozpaczone okrzyki właścicieli rowerów ;)
Część kolegów prawie spaliła sobie klocki. Dym szedł, smród był ale ognia nie ujrzałem :P
W Ustroniu przecinamy Wiślankę i trafiamy na kolumnę zabytkowych Syren. Właściciele Syrenek mieli spota na Równicy.
Do Jastrzębia wracamy standardowym już szlakiem wzdłuż Wisły, tuż przed Ochabami robimy sobie dłuższa przerwę.
O tak, zostaje do rana:

Po ponad 100 kilometrach padniety, z bolącym tyłkiem, z bolącym kręgosłupem i karkiem docieram do domu. Czy było warto? Jasne, że tak. Zawsze jest warto mimo tego cierpienia :D
Film z wypadu (na kanale youtube Grupy Wypadowej:
<object width="100%" height="450"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/faMvHA05_8w"> <embed src="http://www.youtube.com/v/faMvHA05_8w" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="100%" height="450"></embed></object></strong>

Rower:Cube LTD Pro 2011
Dane wycieczki:
104.82 km (23.00 km teren), czas: 07:00 h, avg:14.97 km/h,
prędkość maks: 50.10 km/hTemperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Ale urwał:) Marcin żyjesz???!!!.... powiem Ci gleba pierwsza klasa i to dzięki mnie:):P
dziabolek - 23:44 wtorek, 28 maja 2013 | linkuj
Świetny wypad, trochę dużo asfaltów, ale przy takim celu jak obie Czantorie warto poświęcić trochę bieżnika ;)
k4r3l - 11:32 wtorek, 28 maja 2013 | linkuj
Komentuj