Ride on BikeKroniki rowerowe Ralpha

avatar ralph03
Jastrzębie-Zdrój

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Rok 2015 będzie zaktualizowany, w sumie ma ponad 1000 km
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(10)

Moje rowery

Cube LTD Pro 2011 9123 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ralph03.bikestats.pl

Archiwum

Linki

IV Jastrzębski Rajd Rowerowy - Skrzyczne 1257 m.n.p.m.

Sobota, 17 sierpnia 2013 | dodano: 18.08.2013Kategoria 100 i więcej, Beskid Śląski, Off Road
Kolejny rajd za mną, to już przedostatnia edycja Jastrzębskich Rajdów Rowerowych. Było ciekawie, było ciężko, było pięknie choć nie brakowało zgrzytów organizacyjnych podobnych do tych, które część osób poznało na rajdzie na Małą Czantorię.

Trasa:


Jastrzębie-Zdrój - Drogomyśl - Ochaby - Skoczów - Ustroń - Wisła - Salmopol (934 m.n.p.m.) - Malinów (1115 m.n.p.m.) - Malinowska Skała (1152 m.n.p.m.) - Kopa Skrzyczeńska (1191 m.n.p.m.) - (Małe Skrzyczne (1211 m.n.p.m.) - Skrzyczne (1257 m.n.p.m.) - Malinowska Skała - Zielony Kopiec (1154 m.n.p.m.) - Cieńków Wyżni (957 m.n.p.m.) - Cieńków Niżny (720 m.n.p.m.) - Wisła - Ustroń - Skoczów - Ochaby - Drogomyśl - Jastrzębie-Zdrój

Zacznę od narzekań organizacyjnych.
Podczas tej edycji jasno było powiedziane - nikt nie zostanie z tyłu, trzymamy się razem, jedziemy w zwartej grupie i czekamy na każdego. Szczerze mówiąc, to do samej Wisły mniej więcej tak to wyglądało. Tempo jazdy w okolicach 20 km/h. Tylko co z tego, jak na raz zrobiliśmy 60 km... Nie było czasu nawet na kilku minutowy postój, na potrzeby fizjologiczne czy potrzeby natury artystycznej czyli zrobienie jakichś zdjęć - a w Wiśle sporo zabytkowych pojazdów spotkałem na parkingu tuż za skocznią. Niestety nie było mi dane się zatrzymać i zrobić kilka zdjęć, bo musiałem mieć grupę w zasięgu wzroku.
Zasięg wzroku na nic się nie zdał, bo na którymś zakręcie zniknęli mi z oczu. Gdzieś za mną w oddali jeszcze widziałem starszego pana na rowerze trekkingowym czyli nie byłem ostatni.
Minęliśmy Wisłę Malinkę, a tu wciąż żadnego postoju chociaż w Malince według planów miał być postój... więc zatrzymałem się tuż przed wjazdem na serpentyny prowadzące na Salmopol i odetchnąłem chwilkę przy okazji czekając na starszego pana.

Nie ma grupy, nie ma nawet śladu po niej, więc rozpoczynam wspinanie się serpentynami na Salmopol. Drogę na Skrzyczne znam, w bukłaku napoju mam dość, jedzenia w plecaku również, grupa czy też lotny bufet do niczego nie są mi potrzebni.
Pierwszą przerwa na podjeździe robię przy "Zajeździe Na Zielonym". Na telefonie 5 nieodebranych połączeń, a więc ktoś w końcu zauważył, że mnie nie ma. Z rozmowy telefonicznej dowiedziałem się, że reszta odbiła w prawo w miejscu, w którym zrobiłem chwilkę przerwy.
Niby nie powinienem mieć do nikogo pretensji, ale jednak trzech rowerzystów mnie wyprzedzało w Malince z czego jeden w koszulce Tomazi Bike, więc wiedzieli że oni nie jadą jako ostatni i że jeszcze jest dwóch rowerzystów po tyłach. Ale jednak ktoś powiedział, że nikt z tyłu nie pozostał i nikt nie stanął na zjeździe, żeby poinformować, że tu trzeba skręcić w prawo, szczególnie że dokładna trasa była znana tylko organizatorom.
Telefonicznie uzgodniliśmy, że spotkamy się na skrzyżowaniu szlaków żółtym, zielonym oraz szerokiej drogi z Przełęczy Salmopolskiej.
Pan Tadek na trekingu dotarł do mnie, chwilę odsapnął i jedziemy dalej, bo jeszcze troszkę pochyłego asfaltu przed nami.
Na 65 kilometrze czyli na Salmopolu kolejny postój, kolejne telefony i zmiana planu. Szeroka szutrowa droga z Przełęczy zostaje zamieniona na czerwony szlak imienia Stanisława Huli. Dodam, że początek szlaku stromy i kamienisty. Punkt spotkania już nie przy żółtym szlaku, a na Malinowskiej Skale.
Pan Tadek dojechał, zjadł, uzupełnił płyny, posiedział i ruszamy dalej.
Pierwsze kilometry szlaku, to wypych roweru. Stromo, kamień na kamieniu i wąwozy wyżłobione przez wodę. Dopiero jak wyjechaliśmy z lasu, to dało się miejscami jechać.

Czerwony szlak w lajtowej części:


Pan Tadek z racji posiadanego roweru z cienkimi oponami, preferował wypych roweru, ale kilkukrotnie skusił się jazdę.

Po lewej szlak czerwony, po prawej szeroka szutrowa droga:


Tuż przed Malinowską Skałą dzwoni Marcin z zapytaniem jak daleko jesteśmy. Grupa wbrew temu co było ustalone nie poczekała. Pojechali na Skrzyczne. Marcin i Krzysiek zostali i czekali na mnie, akurat miałem do nich jakieś 15 minut drogi.

Widok z Malinowskiej Skały:


Na Malinowskiej Skale kilka fotek plus dłuższe posiedzenie, bo Pana Tadka wciąż nie ma, a ja mam zamiar doprowadzić go na Skrzyczne.

Widok z Malinowskiej Skały na Skrzyczne:


Schodzimy z Malinowskiej Skały, a później już jazda przez Małe Skrzyczne, gdzie strzelamy kilka fotek i kierujemy się do celu naszej podróży - Skrzyczne.

73 kilometr drogi i Skrzyczne zdobywamy:


Robimy pamiątkowe fotki i widzimy, że spora część grupy już wraca. Gdy zjeżdżamy do schroniska, spotykamy większą część ekipy, są też koledzy Pana Tadka na rowerach trekkingowych, więc będzie miał z kim wracać.

Widoki, widoki:


Dostajemy propozycję wracania w większej grupie. Chyba ktoś próował się zrehabilitować... Jednak z Marcinem i Krzyśkiem odmawiamy mówiąc, że nie muszą na nas czekać. Zresztą dobrze im to wychodzi. Oni mają w planach pojechać gdzieś w kierunku Brennej, a ja chce zabrać chłopaków na szybką i kręta pętlę cieńkowską, a wcześniej zjechać jeszcze szybszym szlakiem żółtym, na którym można naprawdę grzać po 60 km/h, a jak komuś się włączy nieśmiertelność, to i więcej wyciągnie.

Jemy żurek, robimy foty i wracamy z powrotem zielonym szlakiem.

Żegnamy Skrzyczne:


Szybki zjazd po "kamolach" kończy się złapaniem kapcia w tylnym kole. Powietrze momentalnie zeszło, ale to znów nie był klasyczny snake, tylko jedna duża dziura. Chyba muszę kolejną nową oponę zamówić, bo i w tej starej po 3500 tysiącach kilometrów za mało już gumiastego mięska i słabo chroni przed przebiciem. Chociaż głównie jeździła z przodu, bo od niedawna mam ją na tyle, to jak widać trzeba pomyśleć o zmianie, szczególnie jeśli znów będę chciał wybrać się na górskie szlaki.



Zmieniam dętkę i lecimy dalej po kamieniach, jak teraz coś się stanie, to będzie trzeba kleić, bo druga zapasowa dętka została w garażu, ale są jeszcze łatki :)



Znów zahaczamy o Malinowską Skałę i trzymając się zielonego szlaku jedziemy na Zielony Kopiec, a kawałek dalej odbijamy w prawo na żółty szlak, choć zielony na Baranią Górę kusił - bo było tak blisko ;)

Gdy dotarliśmy do szerokiej szutrowej drogi, rozpoczął się najszybszy etap dzisiejszego wypadu. Gnanie w dół prawie do samego Cieńkowa Niżnego. Etap który podbudowuje i wzmacnia morale w grupie, choć szczerze mówiąc nie było co wzmacniać :)

Cieńków:


W Cieńkowie przerwa i rozpoczynamy kolejny zjazd, tym razem Pętla Cieńkowska, która również wywołuje uśmiech na naszych twarzach. Jest kręto więc nie mogę przesadzać z prędkością.
Po wymienianie okładzin hamulcowych, mam strasznie twarde klamki. Tak twarde, że potrafią skutecznie zablokować koła w rowerze i to przy niewielkim naciśnieniu. Blokada przedniego koła mogłaby się skończyć dla mnie tragicznie - lot nad kukułczym gniazdem przez kierownicę. Do hamowania czy dohamowywania używam tylko środkowych palców tzw. fakju ;) i ten system się sprawdzał.
Szlak żółty i Pętla Cieńkowska doprowadzają nas do nieczynnego schroniska PTTK i do zapory. Tu kilka fot i... trzeba spadać, bo jest 19 godzina, a my wciąż w Wiśle...

Nad Zaporą:


Szybkim tempem lecimy w kierunku domu szlakiem wzdłuż Wisły nie robiąc żadnych dłuższych postojów chyba, że na potrzeby fizjologiczne lub na montaż oświetlenia.
Dopiero w Drogomyślu na przystanku robimy postój i zjadamy ostatnie zapasy jedzenia. Spotykamy również Pana Tadka ze swoją ekipą trekkingowców. Wspólnie kierujemy się w stronę Jastrzębia i w stronę domu.




Niedawno kupione siodełko (to już trzecie) sprawowało się idealnie. W końcu siodełko, które mój tyłek polubił i nie pobolewał przez te 142 kilometry. Jedyny ból jaki odczuwałem, szczególnie pod koniec trasy, to ból karku. Cały zesztywniał i miałem problemy z obracaniem głową.

Filmik z wyprawy:
<object width="100%" height="450"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/rizKRkch5p4"> <embed src="http://www.youtube.com/v/rizKRkch5p4" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="100%" height="450"></embed></object> Rower:Cube LTD Pro 2011 Dane wycieczki: 142.52 km (57.00 km teren), czas: 09:30 h, avg:15.00 km/h, prędkość maks: 54.60 km/h
Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

K o m e n t a r z e
Rafał Krzysiek wypady rowerowe z wami to czysta przyjemność. Trasa od Malinowskiej skały na Skrzyczne i spowrotem do domu była boska a w szczególności zjazd do Cienkowa i Wisły żółty szlak daje rade :) Ps żona mnie nie zabiła ;p
marcinsjz
- 19:05 niedziela, 18 sierpnia 2013 | linkuj
Kiedyś na spokojnie pojedziemy sami ;)
Darku
- 17:15 niedziela, 18 sierpnia 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zasok
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]